Buddy Hield dogadał się z Kings

Buddy Hield i Sacramento Kings, po wielu tygodniach negocjacji, porozumieli się w sprawie czteroletniego kontraktu o wartości $86 mln. Umowa skonstruowana jest w bardzo ciekawy sposób. Zapisane są w niej różnego rodzaju bonusy. Jeśli Hieldowi uda się je odblokować, wtedy ogólna wartość kontraktu może wzrosnąć nawet do $106 mln. Podobno odblokowanie pierwszych $8 mln bonusowych pieniędzy jest w zasięgu ręki zawodnika. O pozostałe $12 mln będzie nieco trudniej, ale nie będzie to niemożliwe. Gdyby strony nie doszły do porozumienia do końca dnia, wtedy 26-latek stałby się zastrzeżonym wolnym graczem latem przyszłego roku.
Hield, szósty numer draftu 2016 roku, trafił do Sacramento na mocy wymiany z Nowym Orleanem. Razem z nim do stolicy Kalifornii przybyli Tyreke Evans, Langston Galloway i wybór w drafcie. W przeciwnym kierunku powędrował DeMarcus Cousins.
Początki Hielda w NBA były dość przeciętne. W ciągu 57 meczów w barwach Pelicans, jego średnie sięgnęły ledwie 8.6 punktu, 2.9 zbiórki i 1.4 asysty.
Po transferze do Kings podniósł je do 15.1 punktu, 4.2 zbiórki oraz 1.8 asysty.
Miniony sezon, jego trzeci w NBA, był przełomowy. Zdobywał 20.7 punktu na mecz, 5 zbiórek oraz 2.5 asysty. Trafiał średnio 3.4 trójki na mecz, co było czwartym wynikiem w całej NBA. Jego odsetek celnych rzutów zza łuku (42.7%) był siódmym wynikiem w skali ligi.

Mój komentarz: Ja bym zaczekał ten jeden sezon, który zapewne da nam jaśniejszy obraz tego, jak wysoko jest sufit Hielda, jak będzie wyglądał jego jakościowy skok, po tym jak z 13 punktów na mecz, wskoczył na 20. Chciałbym też zobaczyć w jakim kierunku idzie ten skład, ta organizacja. O tym ruchu można myśleć na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze Kings – nie wiemy, w jakim kierunku idzie ta drużyna, co może ten skład. Na ten moment, przed sezonem, na papierze, są poza play-offami. W dalszym ciągu nie jestem fanem umowy dla Harrisona Barnesa, która już teraz nieco wiąże ręce tej organizacji w kontekście dalszego rozwoju. Oczywiście sam Hield nie ma z tym nic wspólnego, ale jako całość, czysto biznesowo, nie można nie mieć tego na uwadze. Vlade Divac musi przecież pamiętać, że Bogdan Bogdanovic też czeka na swój kontrakt, a już niedługo do stołu siądą De’Aaron Fox a potem Marvin Bagley.
Druga płaszczyzna to sam Hield. Jak bardzo się rozwinie? Gdzie jest szczyt jego możliwości? Choć nawet jeśli nie pójdzie drastycznie w górę, jeśli przez te cztery lata zostanie na poziomie, jaki zaprezentował rok temu, to w dalszym ciągu ta umowa, szczególnie z jej ciekawą konstrukcją, jak najbardziej się broni.
W przeciwieństwie do Pascala Siakama, nie mamy gwarancji, nie mamy próbki tego, że Hieldem, jako jedną z czołowych postaci da się wygrywać. Bo grać przez kilka lat o 35-38 wygranych, można tańszymi zawodnikami. To w zasadzie mój jedyny znak zapytania, i dlatego raczej byłbym za przetestowaniem tego projektu jeszcze przez rok.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.