Gdybym kiedyś pokusił się o ułożenie składu z zawodników, których potencjalnie wielkie kariery, zmarnowały kontuzje, Penny Hardaway byłby zawodnikiem, od którego zacząłbym takie zestawienie.
Porównywano go jednocześnie do Magica Johnsona i Michaela Jordana i wcale porównania te nie były przesadzone. Miał niesamowity przegląd boiska jak Magic a przy tym był zwinny, dynamiczny i skoczny (prawie) jak Jordan. Niestety to, jak mogła potoczyć się jego kariera, gdyby nie kontuzje pozostanie na zawsze sferą przypuszczeń i domysłów. Przez pierwsze trzy sezony w lidze opuścił tylko pięć meczów…potem się zaczęło – to znaczy skończyło a raczej zaczęło kończyć. Sześć operacji kolan w ciągu dziesięciu lat.
Penny ostatni raz widziany w lidze był w 2008 roku w barwach Heat. Niestety w niczym już nie przypominał swojej dobrej wersji.
Zastanawialiście co u niego słychać? Co robi facet, który z samych kontraktów w NBA zarobił $120mln?
Otóż Penny jest trenerem. Ale zobaczcie gdzie…
Tym, którzy zapomnieli i tym, którzy nigdy nie widzieli przypominam – Gdy jeszcze pozwalało mu na to zdrowie, Penny był naprawdę kimś wyjątkowym.