Delfin dopłynął


Z wtorku na środę wsiadłem na pokład promu relacji Sztokholm-Ålandy-Turku. W Turku lub jak kto woli Åbo byłem już o 8 rano a pociąg do Tampere miałem dopiero o 17:47. Oznaczało to prawie 10 godzin zwiedzania miasta, które do tej pory było tylko moim punktem tranzytowym w innych kierunkach.

Zwiedź to, o czym przeczytałeś, przeczytaj o tym, co zwiedziłeś…

Czwarta klasa podstawówki, kółko geograficzne i hasło, do którego stosuję się do dziś a im częściej to robię, tym bardziej przekonuję się do jego genialności w swojej prostocie. Poszerzanie horyzontów – to jest to…
Najstarsze miasto w Finlandii, była stolica, w pobliżu wyspa Muminków, duży wpływ kultury szwedzkiej.
Ósma rano, pączek na dobry "pączątek" dnia i kierunek na szeroko rozumiane miasto. Pogoda wyśmienita. 19 stopni pełne słońce. "Płynę". Chyba obniżyła mi się tolerancja na temperatury od kiedy jestem tu a nie tam.
Kilkaset metrów od głównego placu w mieście, który za dnia jest targowiskiem warzywno-owocowo-rybnym on…

 
Włodzimierz Iljicz Lenin we własnej osobie. W Turku nadal dumny i wiecznie żywy.
12, 13, kebab z ryżem.15, 16 – koniec na dziś wygłupów ze zwiedzaniem. Kierunek stacja kolejowa. Tam musi być internet…
17.47 ruszył. Jadąc tu pociągiem możesz z początku czuć się nieswojo nie słysząc w tle charakterystycznego "tu tut, tu tut". Mija po jakimś czasie, zdejmujesz buty i relaks.
Za bardzo nie ma co się rozsiadać bo już przed 20 lokalnego czasu moja stopa po raz pierwszy dotknęła ziemi w Tampere.
Pół godziny wcześniej szybki sms do organizatorów turnieju, że zaraz będę.
Przyjechał po mnie miły człowiek, serdecznie powitał, wręczył turniejowe koszulki, bidon, terminarz moich meczów, program zawodów i zawiózł do miejsca spoczynku.
Tam czekał już mój dobry kolega – też Karol, też Polak i też z Finlandii.
Organizator pokusił się o żart w skandynawskim stylu (choć niektórzy Finowie za Skandynawów się nie uważają), że ma w tym roku na turnieju dwóch Polaków a co zabawne obaj o imieniu Karol i obaj "jakby miejscowi".
Szybki prysznic a za chwilę delikatny "rozruch" na mieście. Ale wcześniej "rączka" z współlokatorami. Mieszkają z nami – para z Węgier, dwóch Rosjan, Szwed i Niemiec. Karol, który przyjechał trochę wcześniej zdradza, że gdyby nie ja to on by się zapłakał/zanudził albo pociął… szybko dociera do mnie co miał na myśli i co najgorsze, że miał rację. W tej sytuacji miasto… a wcześniej rzut okiem na rozpiskę kiedy zaczynamy i na ile możemy sobie pozwolić.
 Ludzi pełno, coś gra na stadionie. Okazuje się, że Red Hot Chili Peppers też wybrali się w te strony. Postaliśmy chwilę, telefon do Polski do wielkiego fana Red Hotów (potwierdź, że tak było) i dalej w drogę. Tampere ładne miasto – dużo zieleni, wody, pagórków, zabudowa miejscami jak w Lublinie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu).
W piątkowy wieczór postanowiliśmy z panem Karolem "podjąć temat" w mieście. Z kilku niezależny od siebie źródeł udało nam się ustalić, że klub "Miami" może być miejscem, którego szukamy. Jak się okazało później tak było…
Zabraliśmy zatem swoje talenty do Miami i na tym poprzestańmy.
W sobotnią noc repeta na "Florydzie" a wcześniej trochę czasu w saunie i jacuzzi. W niedzielę finał U-18 dziewcząt i to by było na tyle. Kolejny turniej przeszedł do historii.
Niezliczone godziny rozmów o koszykówce, o życiu, o polityce a ogólnie dużo śmiechu, żartów i wygłupów. Lubimy to, nie będziemy ukrywać. Trzeba wziąć w tym udział, żeby to zrozumieć. 
Dzięki ci Tampere i do zobaczenia za rok…
A za trzy tygodnie cyrk przenosi się do Espoo. Będę tam i ja…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.