Do NBA kuchennymi drzwiami

Siatki skautów, zaawansowane statystyki, dostęp do szczegółowych wyników badań lekarskich, możliwość przeprowadzania indywidualnych treningów, wywiadów środowiskowych, a na koniec i tak można popełnić wielki błąd. Te najbardziej spektakularne widać u szczytu draftu, kiedy jakaś „jedynka” czy „dwójka” nie spełniają pokładanych w nich nadziei i spadają do przeciętności, albo całkowicie żegnają się z ligą. Ale bywa też odwrotnie. W ferworze draftowej walki, w ferworze walki agentów i agencji, zdarza się też tak, że prawdziwe talenty, z jakiegoś powodu, zostają całkowicie pominięte i zapomniane. Wystarczy tylko potem po nie sięgnąć.

Poniżej mój przegląd zawodników, którzy nie zostali wybrani w drafcie, a do NBA trafili „kuchennymi drzwiami” Mimo to, zaznaczyli i ugruntowali swoją obecność w lidze. Oto mój przegląd draftów i zawodników z ostatnich lat.

2018

Kendrick Nunn i Duncan Robinson.

Aż dziw bierze, że nikt, absolutnie nikt, nie zdecydował się dać szansy któremuś z nich. Czy aż 60 zawodników, bo tyle jest wyborów w dwóch rundach naboru, było lepszych od Nunna i Robinsona w drafcie 2018 roku? Absolutnie nie!

Duncan Robinson, swoją drogą idealna kombinacja imienia i nazwiska dla zawodowego koszykarza, swoją drogę do NBA zaczął od tułaczki. Po tym, jak nikt nie sięgnął po niego w drafcie, zgłosili się do niego Heat za zaproszeniem do ich drużyny w Summer League. Tam zaprezentował się na tyle dobrze, że drużyna z Florydy zaproponowała mu kontrakt two-way, co w praktyce oznaczało, że miał dzielić swój czas między NBA i G League, ale jego zdecydowaną większość spędzić na zapleczu NBA. Ostatecznie, w rozgrywkach 2018-19 zagrał tylko w 15 meczach. Grał po 10 minut i notował po 3 punkty na mecz. Warto też dodać, że aby maksymalnie przygotować się do obozu treningowego Heat, Robinson odmówił zaproszenia do składu reprezentującego G League w sparingach kadry USA przygotowującej się do Mistrzostw Świata w Chinach.
W tych rozgrywkach, już jako pełnoprawny gracz NBA, ważny punkt rotacji trenera Spoelstry, jego strzeleckie talenty w końcu ujrzały światło dziennie. 26-latek zdobywał po 13 punktów na mecz, jego skuteczność zza łuku wynosiła 44.8%, co dawało mu czwarte miejsce w całej NBA. Trafiał też 3.7 trójki w każdym meczu, co też było czwartym, najlepszym wynikiem w lidze. Dwie ciekawostki o nim:
– Potrzebował 79 meczów, by trafił 250 trójek. Nikt przed nim w historii nie miał takiego wejścia w karierę w NBA.
– W trzech kolejnych meczach w marcu trafiał 9, 8 i 7 razy zza łuku przy skuteczności ponad 55% w każdym z nich. Podobnym osiągnięciem poza nim może pochwalić się tylko Mike Miller.

Kendrick Nunn. Jego droga do NBA była dość podobna do tej, jaką przeszedł Robinson. Przy czym on nie dostał szansy w NBA w tamtych rozgrywkach. Warriors zaprosili go na Summer League oraz obóz treningowy. Ostatecznie nie dostał się jednak do drużyny. W październiku 2018 roku został zwolniony, ale dano mu szansę w G League, w klubie Santa Cruz Warriors. Z Nunnem miałem okazję rozmawiać w szatni Heat w tym sezonie. Opowiedział mi m.in. że znalazł piękno i pozytywy w trudnej sytuacji, a czas spędzony w G League postanowił wykorzystać maksymalnie na trening i rozwój. Telefon z propozycją kontraktu od Miami Heat zadzwonił w dość nietypowym czasie, jak na tego typu działania. Był kwiecień 2019 roku, sezon jeszcze trwał. Widocznie Heat zobaczyli w nim coś, czego nie widział nikt, i chcieli jak najszybciej sobie go zaklepać. Nunn zaczął sezon jako starter i miejsca w pierwszej piątce Heat nie oddał nikomu. Po pierwszych pięciu meczach sezonu, miał na koncie 112 punktów. Jeśli chodzi o debiutantów, to lepszy start w NBA mieli tylko Shaq, Jerry Stackhouse, Grant Hill, Michael Jordan, David Robinson oraz Kevin Durant. Średnie Nunna za ten sezon to 15.6 punktu, 2.7 zbiórki oraz 3.4 asysty.

2017

Z tego naboru wybrałem tylko dwa na nazwiska. Nie były to jakieś spektakularne pominięcia, ale obaj gracze, to niezłej klasy podkoszowi z ławki.
Luke Kornet. Solidny podkoszowy z przyzwoitym rzutem za trzy punkty. Nawet jeśli nigdy nie dojdzie do poziomu gracza wyjściowego składu, to spokojnie może być 7-9 graczem w rotacji dobrej drużyny. Po dwóch sezonach w Knicks, rok temu przeniósł się do Bulls, gdzie złośliwi mówili, że jest tym, kim zawsze dla Bulls miał być Lauri Markkanen.

Chris Boucher. Kanadyjczyk zagrał jeden mecz w barwach Warriors, a rok później pokonał ich w Finałach w barwach Raptors. To oczywiście w wielkim skrócie, bo Slim Duck nie powąchał nawet parkietu w serii finałowej. Boucher, podobnie jak Kornet, to gracz podkoszowy z całkiem niezłym rzutem. Starterem może nigdy nie będzie, ale kilkanaście wartościowych minut jest w stanie bez problemu dawać przez najbliższe lata.

2016

Z tego draftu mam aż sześciu zawodników, którzy przez werandę weszli do NBA i w niej zostali.

Fred VanVleet. Najbardziej znany, najbardziej utytułowany, oraz najbogatszy z tej grupy. W internecie krąży nagranie z imprezy, którą VanVleet zorganizował z okazji wyboru w drafcie…tyle, że nikt go nie wybrał. To, co miało być huczną zabawą, zamieniło się w stypę. Ale tylko częściowo. FVV podziękował zgromadzonym za przybycie, oświadczył, że ma zamiar sporo wypić tamtego wieczoru, ale dodał też, że jego historia nie kończy się na tym drafcie, na tym wieczorze. Ona dopiero się zaczyna. Miał rację. I to jaką! Przyjął zaproszenie od Raptors do gry w ich składzie Summer League. Został też na obóz przygotowawczy do sezonu, a ostatecznie znalazł uznanie w oczach Masaia Ujiri’ego, który zaproponował mu dwuletni kontrakt za niecałe $2 mln, a tym samym zamknął 15-osobowy skład Toronto Raptors na sezon 2016-17. Początki były trudne. FVV był nominalnie czwartym rozgrywającym w rotacji, za Kyle’m Lowry’m, Cory Josephem i Delonem Wrightem. Grał nieregularnie, po kilka minut. Notował niecałe trzy punkty na mecz. Coś ruszyło w kolejnych rozgrywkach. 76 meczów, pewne miejsce w rotacji, osiem punktów na mecz. Latem 2018 roku VanVleet podpisał z Raps dwuletnią umowę wartą $18 mln. W Finałach 2019 roku odegrał kluczową rolę w kryciu Stepha Curryego. Jego obecność po atakowanej stronie parkietu była też kluczowa. Zdobywał 14 punktów na mecz, trafił 16 trójek w całej serii, co było najlepszym wynikiem w drużynie. Za ten sezon jego średnie skoczyły na poziom 17.6 punktu, 3.8 zbiórki, 6.6 asysty oraz 1.9 przechwytu. FVV ma odzieżową firmę pod wymowną nazwą „Bet On Yourself.” Po zakończeniu sezonu będzie niezastrzeżonym wolnym agentem. Raptors będą musieli sięgnąć głęboko do kieszeni, żeby go zatrzymać.

Daj już nie jest aż tak spektakularnie, ale nadal okazale.


Bryn Forbes. Od dwóch lat starter w San Antonio Spurs. Napisawszy to zdanie zastanawiam się, czy to pochwała dla Forbesa, czy raczej obraz, jakby nie było, dość przeciętnej sytuacji w tym utytułowanym klubie. 26-latek nigdy nie będzie jednym z pięciu najlepszych zawodników mistrzowskiego składu, ale po co zawieszać poprzeczkę aż tak wysoko? Jest graczem o talencie startera na kilkanaście punktów. W drużynie grającej o coś, może być cennym zmiennikiem.

Alex Caruso. Stały bohater koszykarskich memów, to przede wszystkim całkiem niezły koszykarz. Dobrze zbudowany, atletyczny, niegłupi gracz z ławki.

Danuel House. Po dwuletnim błąkaniu się między Waszyngtonem a Phoenix, w końcu znalazł swój dom w Houston. Przecież to ze względu na jego rozwój, Rockets zwolnili samego Carmelo Anthony’ego.

Derrick Jones Jr. Nieprzeciętny atlety, znakomity dunker, który pod okiem trenerów w Miami staje się pełnoprawnym koszykarzem.

Dorian Finney-Smith. Klasyczny gracz “3 and D”, który po trzech sezonach stałych postępów, utorował sobie drogę do trzyletniego kontraktu wartego $12 mln. Nic wielkiego na skalę NBA, ale na skalę normalnego życia, to ukoronowanie ciężkiej drogi, od bycia pominiętym w drafcie, do pierwszej piątki play-offowej drużyny.

 

2015

Royce O’Neale. Rotacyjny gracz Utah Jazz. Nie ocieka talentem, ale od dwóch lat ma pewne miejsce w play-offowej drużyny z Salt Lake City. To jest coś, biorąc pod uwagę fakt, że jego droga do NBA wiodła przez Niemcy, Hiszpanię oraz (częściowo) przez Litwę.

Christian Wood. 13 punktów i 6 zbiórek, nawet w drużynie poza ósemką Wschodu, to nie jest nic.

2014

Tu mam tylko jednego gracza, ale za to solidnego. Solidnego Niemca.

Maxi Kleber. Pochodzi z Würzburga, jak Dirk Nowitzki. I można by zażartować, że na tym kończą się podobieństwa. Ale żarty na bok. 28-latek, to wysoki XXI wieku. Potrafi rzucać z dystansu, biegać do kontr, grać zarówno przodem, jak i tyłem do kosza. Ważny gracz w rotacji Mavs, którzy przed zawieszeniem rozgrywek byli na siódmym miejscu Zachodu z małą stratą do pozycji piątej, nawet czwartej.

2013

Robert Covington. Nie wiem czy pamiętacie, ale Covingotn zaczął swoją karierę w Houston, czyli tu gdzie obecnie gra. Dość szybko, bo po ledwie siedmiu meczach, został zwolniony. Jego kariera nabrała tempa w tankujących na potęgę 76ers. Tam zbudował swoją markę niezłej klasy defensor i strzelec z dystansu. W 2018 roku, jeszcze w Filadelfii, podpisał czteroletni kontrakt za ponad $46 mln.

Nicolo Melli. W jego przypadku pominięcie w drafcie, raczej nie pokrzyżowało mu życiowych planów. Grał i zarabiał niezłe pieniądze we Włoszech, Niemczech i Turcji. Ale chyba ta NBA cały czas chodziła mu po głowie. W lipcu ubiegłego roku zdecydował się spróbować swoich sił za oceanem.
Dalej
Dewayne Dedmon i Seth Curry.

2012

Kent Bazemore. Baze to ligowy średniak, ale miał to szczęście, że wystrzał jego formy przypadł na rozgrywki 2015-16, po których nastąpiło to słynne lato 2016. 26-letni wówczas skrzydłowy stał się jednym z beneficjentów szalejowego skoku salary. Podpisał z Hawks czteroletni kontrakt warty $70 mln.

2010

Jeremy Lin. Jego historia potoczyła się jak w grze 2K w trybie „moja kariera”. Miał swoje pięć minut w Nowym Jorku, co z kolei miało bezpośrednie przełożenia na wysokość kontraktu, jaki dostał od Rockets. W ciągu dziewięciu, a właściwie ośmiu sezonów w NBA zarobił ponad $65 mln. Nieźle jak na chudego absolwenta Harvardu, któremu w początkach kariery, jeszcze w Warriors, bliżej było do pracy biurowej, niż do jakiejkolwiek kariery w NBA.

* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet. Opublikowany został tam kilkanaście dni temu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.