Miami Heat pokonali Oklahomę Thunder 100:96 w drugim meczu Finału NBA i wyrównali stan rywalizacji na 1:1. Seria przenosi się teraz na Florydę na mecze 3,4 i 5. Jeśli będzie taka potrzeba wrócimy do Oklahomy na starcia 6 i 7. Była to pierwsza porażka ekipy Scotta Brooksa przed własną publicznością w tegorocznych play-offach.
Tak właśnie wyobrażał sobie ten skład Pat Riley, kiedy w jego głowie zrodził się pomysł stworzenia "Wielkiej Trójki". Trochę LeBrona, trochę D-Wade’a i trochę Bosha. Tak właśnie był w tym meczu. James zaliczył 32 punkty, 8 zbiórek, 5 asyst i 1 przechwyt. Wade 24 punkty, 6 zbiórek, 5 asyst i 1 blok. Z kolei Bosh, który wrócił do pierwszej piątki zagrał na poziomie 16 punktów, 15 zbiórek, 2 bloków oraz 1 asysty i przechwytu.
Heat ostro zaczęli ten mecz. Po siedmiu minutach pierwszej kwarty prowadzili już 18:2. Thunder byli 5/20 z gry a na niecałe 4 min. przed końcem tej ćwiartki drugi faul złapał K.D., który kłopoty z przewinieniami miał już do końca meczu. Drużyny po 24 minutach gry zeszły na przerwę z wynikiem 55:43 dla Heat. Gospodarzy "trzymał w grze" James Harden, który w 17 minut rzucił 17 punktów (K.D. był 3 na 9 a Westbrook 2 na 10).
Po trzeciej, bardzo wyrównanej kwarcie ostatnią cześć meczu Thunder rozpoczęli z 11-punktowym deficytem (78:67). Miał rację ten, kto spodziewał się zrywu gospodarzy. Mimo pięciu fauli w grze pozostawał Durant, który w tej części meczu rzucił aż 16 punktów.
53 sekundy przed końcem wydawało się, że jest już po wszystkim. Heat prowadzili 98:91. Thunder po time-oucie zdobyli szybkie 2 punkty (K.D.). Chwilę później piłkę w koźle Wade’a wybił Harden a Durant trafił wielką trójkę. Na 37 sekund przed końcem meczu przewaga Miami, która momentami sięgała nawet siedemnastu punktów stopniała tylko do dwóch (98:96).
W następnym posiadaniu swój rzut spudłował LBJ, Thunder wzięli czas mając 12 sekund na zdobycie punktów.
Piłkę w lewym rogu dostał Durant, ruszył w kierunku "trumny" po czym wyszedł w górę do rzutu. Spudłował. Powtórki pokazują jednak wyraźnie, że LeBron nie raz a dwa razy faulował go w tej akcji. Milczące gwizdki sędziów pozwoliły Jamesowi zebrać piłkę i czekać na faul. Nie pomylił się na linii ani razu ustalając wynik na 100:96.
Niewiele brakował by LBJ znów stał się antybohaterem Finałów, przynajmniej po dwóch meczach. W ostatniej kwarcie zdobył tylko 6 punktów (w tym 4 z linii). Wprawdzie rzut na 1.25 min. przed końcem (na 95:91) był bardzo ważny a dwa osobiste w samej końcówce jeszcze ważniejsze ale gołym okiem widać było, że skrzydłowy Heat nie szuka gry jak w trzech wcześniejszych kwartach i nie bierze na siebie odpowiedzialności za losy meczu, gdy Thunder przypuścili swój szalony atak, który prawdopodobnie zakończyłby się sukcesem gdyby to starcie potrwało jeszcze kilka minut.
Póki co, świetną pracę dla Heat na obu końcach parkietu wykonuje Shane Battier. Dobrze broni a w ataku stanowi pewny punkt drużyny (po 17 punktów w obu meczach), dzięki dobrej skuteczności z dystansu (9/13) zapewnia dobry spacing dając więcej miejsca penetrującym.
James po przegranym meczu nr 1 powiedział, że potrzebuje żeby Wade grał jak Wade – jak mistrz NBA, jak mistrz Olimpijski. Nie była to może wyszukana mowa motywacyjna ale sądząc po występie Wade’a całkiem skuteczna.
Dla Thunder 32 punkty rzucił Durant (12/22), Westbrook 27 (10/26) +8 zbiórek i 7 asysty , Harden 21 (7/11).
Po meczu powiedzieli:
Battier o "Wielkiej Trójce":"Dawno już nie zagrali razem na takim poziomie. Dziś zagrali na poziomie All-Stars, którymi zresztą są. Tego typu występów potrzebujemy w ich wykonaniu."
Durant:"Nie możemy tak słabo zaczynać meczów, szczególnie u siebie. Musimy to skorygować."
James:"Gramy przeciwko świetnej drużynie więc, żeby wygrać potrzebujemy ogromnego wysiłku, poszanowania dla każdego posiadania piłki do ostatniego gwizdka w meczu."
Mecz nr 3 w najbliższą niedzielę w Miami.
Wade może teraz odetchnąć a Durant i Westbrook…
… mają o czym myśleć przed następnym meczem.