W gąszczu plotek na temat sytuacji związanej z tym, jak bardzo James Harden nie chce już grać w Houston Rockets, oraz tym dokąd ewentualnie chciałby się przenieść, pojawił się konkret. Lider (póki co) Rakiet odrzucił propozycję dwuletniego przedłużenia kontraktu o wartości aż $103 mln! Gdyby się zgodził, byłby pierwszym w historii NBA zawodnikiem, którego roczne zarobki przekroczyły $50 mln. 31-latek związany jest kontraktem jeszcze przez dwa lata. W nadchodzących rozgrywkach zarobi $41.2 mln, a w kolejnych $44.3 mln. Ma też opcję gracza na sezon 2022-23 wartą $47.3 mln. Rockets mieli nadzieję, że Harden wejdzie w tę opcję już teraz, a oni dołożą mu do tej umowy wspomniane wcześniej dwa lata.
Jeśli wierzyć doniesieniom z Teksasu, to Brodacz ma na swojej liście wymarzonych destynacji dwa kluby – Nets i 76ers.
Rockets, jeśli wierzyć doniesieniom z Teksasu, nie palą się do transferu. W ich odczuciu, przynajmniej na ten moment, nikt nie proponuje im pakietu, który zrównoważyłby stratę Hardena. Klub, mimo wszystko, nadal wierzy, że da się go przekonać do pozostania. Jakby nie było, w końcu z drużyną wiąże go jeszcze dwuletni kontrakt.
Próbując rozwiązać sprawę z Hardenem (a także Westbrookiem) Rockets działają na innych frontach. W ostatnich godzinach porozumieli się z Portland Trail Blazers w sprawie wymiany z udziałem Roberta Covingtona. W zamian, do Teksasu, przyjadą Trevor Ariza, 16 wybór w jutrzejszym drafcie oraz (chroniony) wybór w pierwszej rundzie naboru 2021 roku.
Biorąc pod uwagę, że Ariza ma 35 lat i najlepszą koszykówkę dawno za sobą, oraz to, że 29-letni Covington był filarem defensywy Rakiet, można odnieść wrażenie, że klub z Teksasu powoli zaczyna godzić się z wizją tego, że nieuchronnie czeka ich przebudowa. Przynajmniej na ten moment tak to wygląda.