Kevin Durant zerwał ścięgno Achillesa prawej nogi. Jak sam poinformował na swoich platformach społecznościowych, jest już po udanej operacji i niedługo zacznie żmudny proces rehabilitacji.
Do urazu doszło w drugiej kwarcie piątego meczu finałowej serii z Raptors. KD udał się do Nowego Jorku przejść dokładne badania, gdzie potwierdziło się najgorsze. Choć w zasadzie, patrząc na powtórkę tej feralnej akcji, w zbliżeniu, w zwolnionym tempie, kiedy widać jak prawy mięsień łydki KD „strzela” jak smagnięty biczem, można było tego się spodziewać.
Wraz z trzaskającym ścięgnem w nodze Duranta zmienia się krajobraz najbliższej wolnej agentury. Wiele mówiło się o tym, że KD może zechcieć przemodelować sposób w jaki patrzy na niego duża część kibiców i dziennikarzy, po przejściu z Oklahomy do napakowanej gwiazdami i talentem drużyny Warriors. Kluczem do tego miało być odejście z Golden State, dołączenie do jakieś słabszej ekipy, i uczynienie z niej drużyny na poziomie walki o tytuł. Tu wskazywało się Knicks, Nets, w dalszej kolejności Clippers lub Lakers. Według źródeł, drużyny nie są zrażone kontuzją Duranta. Nawet tak poważną. Podobno nadal są skłonne zaoferować mu maksymalny kontrakt, mimo że na jego usługi czekać będzie trzeba rok. I też nie ma gwarancji jaką wersję KD dostaną. Historia pokazuje, że po tak dewastacyjnej kontuzji, jaką jest zerwanie ścięgna Achillesa, zawodowy koszykarz nie wraca do 100% fizycznej sprawności. Durant to trochę inne „zwierzę”. Jego siłą nie jest fizyczność, a fantastyczny rzut i niespotykana u tak wysokich zawodników praca nóg, kozioł, minięcie oraz wszystko to, co rozumiemy pod pojęciem techniki użytkowej. Jeśli gdzieś szukać punktów zaczepienia do pozytywnego myślenia, na temat jego powrotu, to należy szukać ich właśnie tu. Jeśli KD będzie w stanie doprowadzić swoje ciało do powiedzmy 80% tego, co było ono mu w stanie dać przed urazem, to nadal mieć będziemy do czynienia z graczem na poziomie 24-26 punktów na mecz i miejsca w top10 ligi. A to w dalszym ciągu jest coś, za co warto zapłacić maksymalny kontrakt.
Jeśli chodzi o kwestie formalne, to Durant ma z Warriors opcję zawodnika na najbliższe rozgrywki. Jej wartość to $31.5 mln.
Moim zdaniem może to pójść w dwie strony. Najprościej – KD wchodzi w opcję, spokojnie wraca do zdrowia i przyszłego lata negocjuje nową umowę. Raczej nie sądzę, żeby próbował wracać do gry w końcówce rozgrywek 2019-20. Ryzyko tego wariantu jest takie, że Warriors mogą go stracić latem przyszłego roku. Wariant drugi – Warriors „zaklepują” go sobie już teraz na pięć lat. Wiadomo, że jeden rok z tego kontraktu odpadnie, ale taki jest koszt posiadania KD w swoim składzie na teraz i na później. Ryzykowne w tym wariancie jest to, że Warriors zapłacą za wyobrażenie Duranta po kontuzji. A to jak faktycznie będzie po niej wyglądał, okaże się dopiero, gdy faktycznie wróci. Nie ma gwarancji do jakiego poziomu będzie w stanie doprowadzić swoje ciało. A przecież KD młodzieniaszkiem już nie jest. Pod koniec września zdmuchnie 31 świeczek z urodzinowego tortu.
Ale póki co…
Wracaj do zdrowia, Kevin! Ta gra Cię potrzebuje!