Kosztowny odpoczynek

W piątkowy wieczór Spurs grali w Miami. Był to ich szósty wyjazdowy mecz w ciągu ośmiu dni. Gregg Popovich dał więc odpocząć swoim gwiazdom. Tim Duncan, Manu Ginobili, Tony Parker i Danny Green wrócili do Teksasu. Rezerwy, które zostały miały powalczyć z Heat. Powalczyły do tego stopnia, że prawie wygrały a zwycięstwo Miami zapewnił w samej końcówce Ray Allen. Ale to tylko szczegół.

Chodzi o to, że David Stern nałożył na klub z Teksasu karę w wysokości $250 tys. "za wyrządzenie szkody lidze i fanom." Czy słusznie?
Starasz się o wizę do USA, kupujesz bilet na mecz, bilet lotniczy, rezerwujesz hotel i lecisz. Lecisz do Miami, gdzie Heat będą podejmować Suprs. Będzie nieźle – myślisz sobie. James, Wade, Bosh, Allen, Duncan, Ginobili, Parker. Mistrzowie NBA, Mistrzowie Olimpjscy, reprezentanci swoich krajów, gracze formatu All-Star. I wszystko to za jednym razem. Wchodzisz do hali, zamawiasz hot-doga, rozsiadasz się na swoim siedzeniu, patrzysz… gdzie się podziały gwiazdy Spurs? OK są LeBron, Wade i koledzy ale chciałem też tamtych. "Grasz, albo oddawaj pieniądze…"

Liga ma taki przepis, że drużyna w której nie wystąpią poszczególni gracze, musi poinformować o tym fakcie zarówno drużynę przeciwną, media jak i władze ligi.
To była jedyna wizyta Spurs w Miami w sezonie regularnym. Na pewno w hali byli tacy, którzy przyszli specjalnie dla nich.
O co tyle hałasu, to tylko jeden mecz?
Ta liga zarabia rocznie $5 miliardów, a to co ją napędza to gwiazdy. Oczywiście, że nikomu nie chce się pojechać w grudniu do Milwaukee ale przecież kibic w Wisconsin to też kibic, który ma pieniądze i nie zawaha się ich wydać. Nie zawaha się jeśli będzie pewny, że ligi go nie oszukuje. Płacę za oglądanie gwiazd i chcę je oglądać.

Pop od lat stosuje taktykę dawania odpoczynku swoim czołowym graczom na różnych etapach sezonu.
Przy nazwisku pauzującego gracza trzeba podać powód absencji. Do historii przeszła już statystyka z ubiegłego sezonu, w której czytamy że przyczyną nieobecności Duncana w meczu był jego wiek. Ot, taki żart Popovicha w stronę ligi. Tyle, że Sternowi nie jest do śmiechu. Jeśli poluzuje raz drugi, wtedy dawanie odpoczynku zmęczonym gwiazdom stanie się normą a wtedy pod znakiem zapytanie stanie mój czy Twój lot do USA, żeby zobaczyć gwiazdy na żywo. Lecę do Bostonu zobaczyć Garnetta, Rondo, Pierce’a a dostanę Jasona Collinsa, Krisa Josepha i Chrisa Wilcox’a. Pie… was, więcej nie przyjadę. To bardzo prosty mechanizm i Stern doskonale o tym wie.


Z drugiej jednak strony nawet i Blake Griffin musi czasem odpoczywać. Chcę oglądać go pełnego energii, siły, dunkującego nad każdym a nie zajechanego jak koń po westernie, który potyka się o własne nogi i ledwo zipie. Zmęczone sezonem gwiazdy już tak nie błyszczą – to po pierwsze. Po drugie zmęczone mięśnie i stawy to większe ryzyko odniesienia kontuzji.
Popovich zdobył z tą drużyną cztery mistrzowskie tytuły a organizacja San Antonio Spurs jest stawiania jako wzór prowadzenia zawodowej drużyny – nie tylko w koszykówce ale ogólnie w sporcie. Jeśli mówi, że jego gracze muszą odpocząć, to znaczy że muszą odpocząć.

W obronie ukaranych Spurs i Popovicha stanęli inni trenerzy z Dockiem Riversem na czele. Bronili go także byli zawodnicy.
Nie jest to łatwy temat. Z jednej strony każdy chce oglądać gwiazdy ale z drugiej każdy chce, żeby te gwiazdy grały jak gwiazdy. To z kolei wymaga od trenerów mądrego ich prowadzenia.
Byłem na meczu Waszyngtonu, wkurzyło mnie że nie ma Arenasa. Byłem na meczu Suns, wkurzyło mnie że Amare tylko się rozgrzewał. Byłem na meczu Sixers, cieszyłem się że widzę Iversona. Byłem na meczu Hornets, cieszyłem się że mam CP3 na wyciągnięcie dłoni.
Każdy wie jak to działa ale póki co nikt nie ma idealnego rozwiązania problemu. Skrócić sezon do 60 meczów? Więcej odpoczynku dla zawodników ale mniej wpływów dla ligi. 22 mecze ucięte z kalendarza każdej drużyny mnożone przez sprzedane bilety, jedzenie napoje, transmisje, League Passy. Nie, to nie jest rozwiązanie.

To nie jest tak, że liga tylko karze. Co jakiś czas odbywają się spotkania na linii właściciele – władze NBA. Temat odpoczynku dla najlepszych poruszany był wiele razy. Właściciele patrzą na to przez pryzmat swoich własnych drużyn. Te organizacje, które walczą o mistrzostwo mają gdzieś mecze grane na tym etapie sezonu. Dla nich sezon zaczyna się w kwietniu a kończy w czerwcu i na ten okres chcą mieć swoje gwiazdy – zdrowe i wypoczęte. Dla ligi żniwa trwają cały sezon i nawet mecze grane w połowie listopada w jakąś środową noc też są ważne.

Moim zdaniem najlepszym kompromisem byłby zdrowy rozsądek. Przecież wiadomo, że wszyscy jadą na tym samym wózku. Że Popovichowi zależy na kibicach niewiele mniej niż Sternowi, że nie chce sadzać swoich gwiazd w 30 z 82 meczów. Może wprowadzić przepis mówiący o możliwości dajmy na to 5-meczowego odpoczynku do wykorzystania w trakcie całego sezonu,pojedynczo lub jednorazowo. Klub A musiałby zawiadomić ligę i media z 1-2 tygodniowym wyprzedzeniem, że gracz X nie zagra w meczu z drużyną B w takim a takim terminie. Nie byłoby zaskoczeń i naciągania przepisów.

Pod koniec sezonu 2009-2010 Cavs dali odpocząć LeBronowi w czterech ostatnich meczach sezonu regularnego przed play-offami. Na spotkaniu właścicieli i ligi poruszoną tę kwestię i mimo, że żadne oficjalne dyrektywy nie zostały wydane to osiągnięto niepisane porozumienie, że tego typu rzeczy powinno załatwiać się wewnątrz klubu z zawodnikami, trenerami, menadżerami i właścicielami. To chyba najlepsze rozwiązanie, pod warunkiem że możliwość odpoczywania gwiazd nie będzie nadużywana i nikt nie będzie grał Sternowi na nosie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.