Marcus Smart w Grizzlies, Kristaps Porzingis w Celtics. Analiza wymiany

Boston Celtics, Memphis Grizzlies i Washington Wizards porozumieli się w sprawie trójstronnego transferu. W myśl jego postanowień Kristaps Porzingis przeniesie się z Waszyngtonu do Bostonu, Marcus Smart z Bostonu do Memphis, a Tyus Jones z Memphis do Waszyngtonu. Dodatkowo, Celtics otrzymają jeszcze od Grizzlies 25 wybór w tegorocznym drafcie oraz chroniony w top 4 pick w przyszłorocznym naborze (od Golden State Warriors). By dopiąć umowę do stolicy USA powędrują z Bostonu Danilo Gallinari i Mike Muscala oraz 35 wybór tegorocznego draftu.

Komentarz: Bardzo dobry ruch Bostonu. Wiem, że wielcy fani Celtics mogą teraz ronić łzy, że w osobie Smarta odchodzi dusza i serce tego zespołu, ale… po kolei. Smart ma 29 lat, za sobą dziewięć sezonów w NBA. Najprawdopodobniej ani lepszy, ani zdrowszy już nie będzie. Nadal jest bardzo dobrym obrońcą, ale sposób, w jaki gra, odbijał się przez lata na jego zdrowiu i atletyzmie. Było to widać w ostatnich 2-3 sezonach (w rozgrywkach 2020-21 zagrał w 48 meczach, a w ostatnich w 61).
Problem z nim był zawsze taki, że ciężko było zdefiniować jego rolę, pozycję oraz wartość dla zespołu. Jest sporo powyżej ligowej przeciętności, to nie podlega pod dyskusję, ale jest mocno poniżej poziomu, przy którym można było śmiało powiedzieć, że był trzecią gwiazdą, obok Browna i Tatuma. Gra na pozycji rozgrywającego, ale w zasadzie nigdy nie był prawdziwą „jedynką”, choć trzeba zaznaczyć, że w ostatnim sezonie zaliczał najlepsze w karierze 6,3 asysty na mecz. Co z jednej strony jest dobrą wiadomością, a z drugiej, to tylko sześć i trzy dziesiąte asysty na mecz, więc nie przesadzajmy.
Mam wrażenie, że Celtics wysiadają z pociągu o nazwie „Smart” dokładnie w momencie, kiedy był na to najlepszy czas – sportowo i biznesowo. Fakt, że dostali za to jeszcze dwa wybory w pierwszej rundzie draftu, to jakiś negocjacyjny majstersztyk Brada Stevensa, albo spore niedopatrzenie tych, z którymi przyszło mu rozmawiać. Poważnie. Gdyby przed wymianą, ktoś mi powiedział, że Boston musi oddać jakieś draftowe dobra z drugich rund w tej lub podobnej wymianie, to nic bym nie powiedział. Fakt, że Celtowie, do Porzingisa, dostali jeszcze dwa pierwszorundowe picki, to dla mnie mały szok.

Przybycie Porzingisa, który tak nawiasem mówiąc, ma za sobą najlepszy i jeden z najzdrowszych sezonów w karierze, da Celtom nowy wymiar w ich grze, na obu końcach parkietu. Łotysz notował w tamtych rozgrywkach po 23,2 punktu, 8,4 zbiórki, 2,7 asysty oraz 1,5 bloku. Z jego umiejętnościami strzeleckimi, Celtics dostają potrzebny Tatumowi i Brownowi spacing (38,5% zza łuku w ostatnim sezonie, 2,1 celnej trójki na mecz). Z kolei w defensywie dostają gracza, który za całą karierę legitymuje się średnią bloków na poziomie 1,8.
W Bostonie będą mieć teraz trzech środkowych, z których każdy oferować będzie coś innego, a jednocześnie każdy, na swój sposób, będzie uzupełniał drugiego. Ścinający i atakujący kosz Robert Williams, który w obronie pomagać będzie łatać dziury, switchować i bronić obręczy. I wreszcie Al Horford, który poza toną doświadczenia, spokoju i inteligencji, będzie na parkiecie wcielać się w role zarówno Porzingisa (2,3 trójki na mecz w tamtym sezonie), jak i Williamsa. Najlepsze dla niego jest to, że w wieku 37 lat nie będzie już musiał grać wielkich minut.
Dużym negocjacyjnym sukcesem Stevensa i Celtów jest też to, że nie musieli wchodzić z Porzingisem w długie, kosztowne, a przez to ryzykowne zobowiązania kontraktowe. Łotysz wchodzi w swoją opcję na nadchodzące rozgrywki. Zarobi w nich $36 mln. Potem kontrakt wygasa. Więc jakby co, tę umowę też da się przesunąć w trakcie sezonu. Choć, jeśli wszystko będzie dobrze, to nie widzę takiej potrzeby.

Mam wrażenie, że to nie koniec wakacyjnych ruchów Bostonu. Przed nimi decyzja co zrobić z Jaylenem Brownem. Ten uprawniony jest do podpisania pięcioletniej umowy wartej aż $295 mln. Spodziewam się, że strony dojdą do porozumienia. Ale nie w tym rzecz. Nie teraz. Te zdobyte właśnie wybory w drafcie mogą stać się za moment niezłą osłodą kolejnej wymiany, po kogoś wartościowego. CP3, Dame, ktoś inny? Nie wiem. Zobaczymy.

Jeśli chodzi o Memphis, to ten ruch też mi się podoba. Dostają kogoś, kto charakterologicznie idealnie będzie pasować do tego środowiska. Nie wiem czy pamiętacie, ale 13 lat temu, dokładnie w takim samym kierunku, powędrował z Bostonu Tony Allen, który później stał się jedną z twarzy ery „grit and grind” w Memphis. Napisałem, że prawdopodobnie Smart ani zdrowszy, ani lepszy już nie będzie. Tak myślę. Ale myślę też, nie nie stoi na przeszkodzie nic, żeby jeszcze przez trzy-cztery lata, utrzymywał swoje ciało na mniej więcej podobnym poziomie.
Myślę też, że podrażnione ego Smarta sprawi, że ten zamknie się tego lata w hali treningowej i pojawi się w Memphis z formą życia. Grizzlies dostają dużo doświadczenia. Smart ma na koncie aż 108 meczów w play-offach. Nie chce mi się teraz tego sprawdzać, ale to zapewne mniej więcej tyle, co cały obecny skład Grizz razem wzięty. Smart na pewno doda do obrony Memphis. W ich rotacji będą teraz zdobywcy wyróżnienia dla najlepszych obrońców dwóch ostatnich lat. Tym drugim jest oczywiście Jaren Jackson Jr. Pod nieobecność Moranta (25 meczów zawieszenia) Smart będzie prowadził piłkę, co optymalnym rozwiązaniem nie jest, ale podejrzewam, że w drugim rozdziale w swojej karierze, Smart nie będzie starał się być kimś, kim nie jest. Co akurat w Bostonie regułą nie było.

Odejście Jonesa trochę zaskakuje. Miał być podstawowym rozgrywającym pod nieobecność Moranta, pierwszym zmiennikiem po jego powrocie. Podejrzewam, że coś gdzieś tam nie zagrało w kuluarach, w sensie, w biurze GMa, czy właściciela. Co? Nie wiem. Ale trochę trochę dziwi mnie, że odchodzi z klubu 27-letni gracz z dobrą opinią, z bardzo przyjaznym kontraktem. No i że Grizzlies dorzucili do tego dwa picki, jakby usilnie chcieli ten ruch zrobić. Może Jones liczył na przedłużenie umowy, którego Grizz nie chcieli mu dać? Poza tym, Morant i Jones, to było dość mało kilogramów i siły po bronionej stronie parkietu. Smart rozwiązuje te problemy. Wprawdzie Morant, Bane i Smart nie są gigantami, jeśli chodzi o wzrost, ale ci dwaj ostatni mogą kryć przynajmniej jedną pozycję nad tą, którą sami reprezentują, a to jest coś.

Finansowo, sprowadzenie Smarta, to delikatny ból głowy w księgowości Grizzlies. Były już gracz Celtów zarobi w tym sezonie $18,5 mln, później $19,9 mln, a potem $21,3 mln. Ekipa z Tennessee będzie być może mieć trudną decyzję do podjęcie z umową Kennarda ($14,7 mln w sezonie 2024-25). Ale, jak mawia moja dentystka, „nie myślmy o tym teraz”.

Jeśli chodzi o Wizards, to fajnie jest być menadżerem organizacji, która ma zielone światło na przebudowę i pełne tankowanie. Czego byś nie zrobił, to jest dobrze. Z pracy wyrzucą cię najwcześniej za 2-3 lata, a kto wie, jeśli w końcu trafisz w którymś z wyborów w drafcie, które dostajesz, może popracujesz dłużej.
Dlatego małym zaskoczeniem jest dla mnie to, że za sezon życia 27-letniego Porzingisa, który zgodził się wejść w opcję i będzie wolnym agentem po sezonie, Wizards nie dostali choćby jednego, „gównianego” wyboru w trzeciej dziesiątce któregoś z draftów. Na przykład coś takiego, co Boston dostał (x2) od Memphis. Wizz dostali 35 wybór od Bostonu. Nie jest to nic, ale też nie jest to żadne „wow”. A przecież wcale nie musiało im się spieszyć z handlowaniem Łotyszem. Mogli nim grać przez dwa-trzy miesiące, dać mu „carte blanche” na zdobywanie punktów, a potem, „napompowanego” oddać w wymianie. Schodząca umowa, częściowo spłacona, plus dobra gra, to mógłby być ciekawy kąsek na rynku. Ale też rozumiem – KP nie jest tytanem zdrowia, a za kontuzjowanego gracza, Wizz nie dostaliby nic. Myślę jednak, że Łotysz był warty więcej niż pick we wczesnej drugiej rundzie.
Muscala ma opcję klubu ($3,5 mln) na te rozgrywki, które Waszyngton podjąć musi, żeby deal się dopinał finansowo. Można będzie nim grać, i może nawet wyglądać nieźle, z zachowaniem wszelkich proporcji rzecz jasna. Potem może posłużyć jako „wypełniacz” do kolejnych wymian. Muscala i jego kontrakt są wręcz żywą definicją „wypełniacza”.
34-letni Gallinari ma $6,8 mln na nadchodzący sezon. Nie jest jeszcze pewne co zrobią z tym Wizz. Stawiam, że dogadają się w sprawie wykupienia tego, po czym Włoch poszuka miejsca u któregoś z contenderów. Nie wydaje mi się, żeby Wizz nim grali, a potem wymieni go za coś dla nich wartościowego. Widzę play-offowe drużyny, które mogłyby zagospodarować Gallo, o ile ten będzie zdrowy, ale nie widzę, żeby ktoś chciał coś za niego oddawać.
Podoba mi się za to sprowadzenie Jonesa. I tu widzę pozytyw dla Wizards. Spodziewam się, że będą robić wszystko, żeby wyglądał jak najlepiej, a w okolicach trade deadline puszczą go dalej. 27-latek grać będzie na mocy kończącego się kontraktu ($14 mln) zatem w interesie obu stron będzie, żeby wyglądał dobrze i zaliczał niezłe liczby. 27 lat, to jeszcze nie jest dużo, ale na osi czasu drużyny, która zaczyna przebudowę, to nie jest też mało, więc nie sądzę, żeby Jones zagrzał w Waszyngtonie miejsce dłużej, niż rok.
Obawa jest tu jedna – Jonesa trzeba sobie dawkować. Wiedzieli o tym Wolves, wiedzieli też i Grizzlies. Jest typem zmiennika, przy którego dobrej grze myślisz sobie „hej, czemu on nie gra dużych minut, czemu nie jest starterem gdzieś?” A potem dostaje duże minuty, rolę statera i…wtedy przekonujesz się, że jego miejscem wyjściowym jest ławka i jakieś 20-25 minut na mecz.
Czekamy teraz na to, co Wizards zrobią z Kyle’em Kuzną. Ten został niezastrzeżonym wolnym graczem i może zrobić co chce ze swoją karierą, ale na miejscu stołecznego klubu zrobiłbym wiele, żeby ugrać przy tym też coś dla siebie. W grę, rzecz jasna, wchodzi podpisanie go i przehandlowanie (sign-and-trade) lub coś, co swego czasu Clippers zrobili Blake’em Griffinem. Podpisać, pograć parę miesięcy, dobrze sprzedać.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.