Nagrody indywidualne za sezon 2023-24

NBA rusza już w przyszłym tygodniu! Jak to zwykle przed każdym nowym sezonem bywa, desperacko próbuję przewidzieć przyszłość i rozdać nagrody indywidualne za nadchodzące rozgrywki. Zapraszam do dyskutowania i zamieszczania własnych typów.


MVP.
Nominowani: Nikola Jokic, Giannis Antetokounmpo, Luka Doncic, Joel Embiid, Jayson Tatum, Steph Curry.

Mój typ: Jayson Tatum.

Tatum zagrał w tamtym sezonie (74 mecze) na poziomie 30 punktów, 8,8 zbiórki, 4,6 asysty oraz 1,1 przechwytu. Jego Celtics wygrali 57 meczów, byli drugą siłą całej NBA, tylko z jednym meczem straty do pierwszych Bucks. Czego zatem zabrakło skrzydłowemu Bostonu do zgarnięcia tej nagrody? Absolutnie niczego! Tam na boisku, rzecz jasna. Z rzeczy, których realnie mu zabrakło, była na pewno większa atencja amerykańskich mediów kreujących narracje wokół tej i innych nagród. Ale szczególnie tej, MVP sezonu, bo to bardzo prestiżowe wyróżnienie. Nic więcej. Żeby akcje Tatuma wzrosły, po prostu będzie trzeba o tym więcej mówić i pisać. Kampanię na jego rzecz, będzie trzeba zacząć już teraz. Narracje o tym, że idzie po tę nagrodę, muszą zacząć się jak najwcześniej. I nie chodzi mi o nas, tylko o amerykańskich dziennikarzy, którzy głosują na MVP. Nagroda MVP sezonu, to taka trochę pokręcona nagroda. Niby przyznawana jest za jeden konkretny sezon, ale przecież wybierający biorą też pod uwagę przeszłość. Ba, biorą nawet pod uwagę play-offy, czyli etap sezonu, który brać pod uwagę być nie powinien. Nie mam nic do MVP Embiida z tamtego sezonu. Ba, nawet sam na niego głosowałem. Ale nie da się zaprzeczyć, że środkowy 76ers wygrał w dużej mierze dlatego, że nie wygrał w dwóch wcześniejszych latach, a w każdym z nich był bardzo blisko. Myślę, że teraz okoliczności są idealne dla Tatuma, żeby skraść trochę tych narracji. Coś w stylu – 25-letni koszykarz, w swoim siódmym sezonie w NBA. Był już w finałach NBA, parę razy w finałach konferencji. Na naszych oczach z chłopca stał się mężczyzną, a teraz stawia kropkę nad i swojej wielkości, swojego talentu, swojej historii. Tak to widzę. Jako szczegół dodam, że spodziewam się bardzo dobrego sezonu Celtics oraz tego, że Tatum indywidualnie nadal będzie szedł w górę. Myślę, że Jokic, Curry i Giannis bardziej niż na rundzie zasadniczej i indywidualnych wyróżnieniach, skupią się na przejściu przez rozgrywki w zdrowiu, a potem na walce o tytuł. Embiid, po upragnionej wygranej, delikatnie wyhamuje w tych rozgrywkach. Doncic będzie miał liczby, ale Mavs nie będą w elicie ligi. Zostaje mi Tatum.


Obrońca Roku.
Nominowani: Bam Adebayo, Rudy Gobert, Giannis Antetokounmpo, Jaren Jackson Jr, Evan Mobley, Anthony Davis, Mikal Bridges. O.G. Anunoby.

Mój typ: Bam Adebayo.

W grudniu 2019 roku, po tym, jak miałem okazję oglądać go na żywo, a potem w szatni chwilę pogadać, napisałem tak: „Bam Adebayo w ciągu najbliższych pięciu lat zdobędzie nagrodę dla najlepszego obrońcy. Ja Ci to mówię. Wróć tu, jak to się stanie.” Jesteśmy zatem w czwartym roku mojej przepowiedni. Został już tylko rok. I to będzie ten rok! Ale żarty na bok. Bam, od 2-3 sezonów, do zgarnięcia tej nagrody potrzebuje tylko większej liczby rozegranych meczów. Blisko wygranej był w rozgrywkach 2021-22, ale zagrał tylko w 56 meczach, rok wcześniej w 64. Heat rokrocznie są wysoko w lidze w większości defensywnych wskaźników, a Bam jest dyrygentem wszystkiego, co robi ta ekipa po bronionej stronie parkietu. W tych rozgrywkach też tak będzie, bo drużyny coach Spoelstry zwykle są dobre lub bardzo dobre w obronie. Bam znakomicie switchuje i może regularnie bronić nawet czterech pozycji. Świetnie czyta grę i jest prawdziwym generałem obrony Heat. Jeśli zdrowie dopisze, to ma wszelkie argumenty, żeby to wygrać. Poza tym, patrząc historycznie, bezpiecznie jest postawić w tej kategorii na wysokiego. W ostatnich 28 latach tylko dwóch zawodników obwodowych było wybieranych obrońcami roku (Gary Payton w 1995 oraz Marcus Smart w roku 2022).


Debiutant Roku.
Nominowani: Victor Wembanyama, Scoot Henderson, Chet Holmgren, Brandon Miller, Amen Thompson, Ausar Thompson, Keyonte George.

Mój typ: Scoot Henderson.

Jeśli czytacie mnie od jakiegoś już czasu, to wiecie, że nie śledzę NCAA. Nie mam więc (tak głębokiego, jak chciałbym mieć) swojego własnego poglądu na temat wartości młodzieży przychodzącej do ligi z tego kierunku. Bazuję na opiniach i doniesieniach innych, a nie lubię nie mieć całkowicie własnego zdania, opartego wyłącznie na własnych obserwacjach i przemyśleniach. Ligi letnie i preseason, to jest już coś, ale nadal mimo wszystko, jak dla mnie, trochę za mało. Ale, co ja się będę tłumaczył? Stawiam na Scoota Hendersona i już Ci mówię dlaczego nie na Wembanyamę, Holmgrena i innych debiutantów. Myślę, że Wembanyama będzie prawdziwym zjawiskiem w NBA. Jest faworytem do tej nagrody i wcale się nie zdziwię, jeśli ją zgarnie. Myślę jednak, że w systemie Spurs, proces uczenia się gry, uczenia się ligi NBA, nawet i dla niego, będzie procesem niełatwym. Coach Pop, przez lata, ba, nawet dekady, prowadzenia Spurs, nie raz pokazał, jak wymagającym jest nauczycielem. Przekonali się o tym Ginobili i Parker, później Leonard, a ostatnio nasz Jeremy Sochan. Tylko Tim Duncan, niemal natychmiast, zarobił u swojego trenera tyle zaufania, żeby grać długo i produkować. Na pewno całemu procesowi nie przeszkadzał fakt, że Timmy był super utalentowany i miał nieziemskie ciało. Coś jak Wemby? Jak najbardziej! Dlatego powtarzam – jego wygrana wcale mnie nie zdziwi. Myślę jednak, że ćwierć wieku po Duncanie, Spurs będą trochę inaczej podchodzić do Victora. Tamci Spurs, już w drugim roku z Duncanem, sięgnęli po tytuł. Dlatego proces ogrywania T.D. siłą rzeczy musiał odbywać się szybciej. Tu wcale nie zdziwi mnie nie granie Wembanyamą wielkich minut (Duncan grał po 39 minut w pierwszym sezonie w NBA). Nie zdziwi mnie też dawanie mu odpoczynku co któreś spotkanie. Tak samo, jak nie zdziwi mnie całkowite wyłączenie go z gry w okolicach marca. Spurs nie walczą o play-offy w tym roku. Nad Holmgrenem długo się zastanawiałem, ale wyszło mi, że Thunder, tak po prostu, bardziej niż promować swojego debiutanta, będą chcieli być dobrzy. W tak wyrównanej rotacji, u coacha który lubi drużynowy basket, o indywidualne osiągi może być mu trudniej, niż pierwszoroczniakom wrzuconym do słabych drużyn, w których mają wielki margines na popełnianie błędów, a drużyny nie mają play-offowych ambicji.
Stawiam na Hendersona, bo trafia do organizacji, która właśnie zaczęła głęboki proces przebudowy. Blazers nie mają żadnego interesu w tym, żeby grać dobrze, albo raczej, żeby wygrywać. Scoot dostaje wolną rękę na prowadzenie tej ekipy, produkowanie liczb, ale też, a może przede wszystkim, na bezkarne popełnianie błędów. To bardzo wiele. Ani Holmgren, ani Wembanyama takiego luksusu wolności w grze mieć nie będą. A reszta w nadgarstkach i umięśnionych nogach Hendersona.


Most Improved Player.
Nominowani: Anthony Edwards, Tyrese Maxey, Tyrese Haliburton, Patrick Williams, Josh Giddey, Quentin Grimes, Mikal Bridges.

Mój typ: Tyrese Maxey.
Bardzo lubię tę nagrodę, bo daje ogromne pole do interpretacji przez swoją płynność, jeśli chodzi o jej definicję. Czy większą wartość ma gracz, który po prostu dostał szansę (minuty, większa rola) i ją wykorzystał, czy raczej taki gracz, który po paru sezonach bycia anonimowym graczem, nagle pojawił się na horyzoncie i pozytywnie zaskoczył? Czy brać pod uwagę zawodników wybranych wysoko w drafcie, którzy dopiero w kolejnych latach udowodnili swoją przynależność do NBA? Czy brać pod uwagę drugoroczniaków, których progres jest niejako oczekiwany?
Przez to, że jest tak wiele kryteriów, tak wiele płaszczyzn, tak wiele zmiennych, na których możemy graczy obserwować i oceniać pod kątem rozwoju, wyścig po tę nagrodę jest każdego roku bardzo ciekawy. Mam symbolicznie wpisanych sześciu kandydatów. Ale przy tej nagrodzie można by mieć i ze 20-30 nazwisk. Nie przesadzam. Niektóre firmy bukmacherskie przyjmują zakłady na przeszło setkę zawodników w wyścigu po to wyróżnienie.
Stawiam w tym roku na Tyrese’a Maxeya. Wprawdzie 20,3 punktu, 2,9 zbiórki i 3,5 asysty, to nie jest wymarzony pułap, od którego można iść w górę, bo sam w sobie jest już dość wysoki. Mimo to stawiam na obrońcę 76ers, ponieważ po pierwsze myślę, że jest jeszcze kilka poziomów poza sufitem swoich możliwości. Po drugie, spodziewam się delikatnego wyhamowania ze strony Joela Embiida. Hans od trzech lat walczył jak szalony o MVP sezonu. W końcu mu się udało i w z związku z tym spodziewam się małej dekompresji w jego wykonaniu. To znaczy, nie odbieram mu sportowych ambicji, na pewno nadal mieć je będzie, ale myślę też, że jego skupienie przeniesie się teraz na zdobycie tytułu i większe poszanowanie własnego ciała, by w zdrowiu wejść w postseason. Po trzecie, sytuacja z Jamesem Hardenem. Nie jest ciekawie, a może być jeszcze brzydko. Coach Nurse będzie potrzebował Maxeya, żeby brudy z szatni nie przeniosły się na boisko. Spodziewam się wielkich rzeczy po tym zawodniku. Powołanie do Meczu Gwiazd, nie jest niczym pozbawionym sensu. Nurse lubi grać duże minuty swoimi starterami. Maxey będzie miał scenę do pokazania swoich możliwości. Poza tym, sam Embiid zapowiada, że chce swojemu 22-letniemu koledze pomóc dostać się do Meczu Gwiazd. No i na koniec. Czytam i słucham o tym, jak ciężko Maxey przepracował lato. Kupuję to. I chcę to teraz zobaczyć.

 

Najlepszy Rezerwowy.
Nominowani: Norman Powell, Derrick White, Malik Monk, Bobby Portis, Immanuel Quickley.

Mój typ: Derrick White.

W byciu najlepszym rezerwowym, oczywiście w kontekście tej nagrody, chodzi zazwyczaj o bycie najlepszym strzelcem. A trochę szkoda, bo taki Andre Iguodala na mistrzowskich ławkach Warriors, to było prawdziwe złoto, które nie do końca należycie zostało docenione. Szczególnie patrząc na to wszystko z perspektywy czasu. Przeglądam więc tu sobie listę potencjalnych kandydatów i chyba skłaniam się w stronę Derricka White’a z Celtics. Nie czuję się z tym typem super dobrze, bo jak patrzę na całą moją tegoroczną listę nagród, to ktoś może zarzucić mi, że jest ona zbyt zielona. To znaczy, Twój zarzut, sam w sobie, mam gdzieś (wybacz), jeśli już chcesz go wysunąć. Chodzi mi o to, że może nie do końca rozsądnym z mojej strony jest „wkładać wszystkie jajka do jednego koszyka.” No cóż, pożyjemy, zobaczymy. Za sezon 1995-96, nagrody MVP, trenera roku oraz najlepszego rezerwowego powędrowały do jednej drużyny, Chicago Bulls. Nie jest więc to niemożliwe. Tam, gdzie są sukcesy drużynowe, tam też docenieni zostają poszczególni gracze. Stawiam na White’a, bo myślę, że po pierwsze zaliczy dobry sezon w mocnej drużynie. Myślę też, że będzie miał wystarczająco dużo minut i wystarczającą rolę w rotacji Celtics, żeby wyprodukować trochę seksownych statystyk indywidualnych. Analizuję jego największych rywali do tej nagrody i widzę kilku ciekawych i mocnych rywali. Bobby Portis może liczyć się w tej walce tak, jak liczył się rok temu. Quickley w Knicks może być jeszcze lepszy. Powell będzie nadal ważny dla Clippers. Ale to dobrze. To znaczy, że będzie o czym mówić i pisać, będzie co oglądać.

Trener Roku.
Nominowani: Joe Mazzulla, Mark Daigneault, Michael Malone, Adrian Griffin, Darvin Ham, Frank Vogel.

Mój typ: Joe Mazzulla.

Obserwując historię przyznawania tej nagrody, można dostrzec trzy różne trendy, trzy różne podejścia przy ocenie wartości wykonanej pracy przez danego szkoleniowca. W pierwszym wariancie wygrywa trener, którego drużyna była wśród dwóch-trzech najlepszych ekip ligi. To jest proste i czytelne. W drugim wariancie wygrywa trener, który stał za sukcesem składu, co do którego nie było aż tak wielkich oczekiwań przed rozpoczęciem danych rozgrywek. Drużyna i jej trener niejako urośli na naszych oczach w trakcie sezonu. W trzecim mamy do czynienia ze swego rodzaju kombinacją obu tych rzeczy. To znaczy, drużyna była dużo lepsza, niż powszechnie sądzono, wykonała duży progres w porównaniu z rokiem wcześniejszym. Nie była najlepsza w skali ligi, ale była lepsza, niż sezon wstecz, lepsza, niż sądzono. Ostatnie trzy sezony, to namacalny dowód na istnienie właśnie tych trzech trendów. W 2022 roku wygrał Monty Williams, bo jego Suns zdominowali sezon. Wygrali 64 mecze. Drudzy Grizzlies mieli aż osiem meczów straty. W 2021 roku wygrał Tom Thibodeau, bo jego Knicks byli pozytywną niespodzianką tamtych rozgrywek, choć osiągnęli tylko bilans 41:41. Był to zaledwie jedenasty (!) wynik w skali ligi. W minionym sezonie wygrał Mike Brown, bo z drużyny na 30 wygranych zrobił ekipę na 48 wygranych, na trzecie miejsce na zachodzie. Kings po 16 latach weszli do postseason.
Ja w tym roku stawiam na Joe Mazzullę. Myślę, że Celtics w tak silnym składzie, mogą mieć najlepszy bilans w skali ligi po rundzie zasadniczej. Drużyna z Bostonu była drugą siłą NBA w tamtym sezonie, więc tu elementu zaskoczenia nie będzie. Myślę jednak, że w tym sezonie będzie dosłownie garstka drużyn, które realnie powalczą o „jedynkę” po sezonie regularnym. Będą to prawdopodobnie Suns, Bucks i właśnie Celtics. Myślę też, że będzie dość spora grupa ekip z bilansami między 52-45 wygranych. Wszystko powyżej może więc separować bardzo dobrych od „tylko” dobrych i tu widzę szanse dla Mazzulli i Celtics. Może się mylę, ale jak dla mnie to te właśnie trzy drużyny będą trochę powyżej reszty stawki. Więc równie dobrze można by tu postawić na Vogela lub Griffina. Stawiam na Celtics, bo ich liderzy są najmłodsi i, jak przypuszczam, nadal najbardziej głodni wygrywania. Mają też najmłodsze nogi, by nieść siebie samych i kolegów przez trudy 82 meczów sezonu. Gdyby szukać elementu zaskoczenia, to może być nim Willie Green. Pelicans są trochę poza radarem wielkich oczekiwań, a przecież do bycia dobrą drużyna brakuje im tylko, lub aż, zdrowia. Nie wiem czy w to wierzę, nie wiem czy jest to realne. W teorii nie jest to jednak niemożliwe. I nagle „pyk”, z ekipy 42:40 bez Ziona, mogą bez problemu wejść na poziom 50+ wygranych. A wtedy scenariusz z 2021 roku jest jak najbardziej możliwy.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

1 comment on “Nagrody indywidualne za sezon 2023-24

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.