Odmieniony Melo idzie po MVP?

Carmelo Anthony mówił przed sezonem o tym, że musi się zmienić jako gracz, że bardziej niż bić kolejne strzeleckie rekordy będzie chciał z Knicks regularnie wygrywać. Sezon jeszcze jest bardzo młody i za wcześnie na głębokie analizy ale sądząc po tym, co do tej pory można było zobaczyć Melo naprawdę wziął sobie do serce to, o czym mówił.
Knicks są 6:0, jest to ich najlepszy start od sezonu 1993-94 kiedy zaczęli od 7:0 by na koniec znaleźć się w Finale (przegranym z Rockets 4:3).
Niektórzy potrzebują mniej, inni więcej czasu by zrozumieć że w pojedynkę da się wygrać tylko poszczególne mecze a w ogólnym rozrachunku do niczego to nie prowadzi, bo jedyne co można osiągnąć taką grą to pierwsza-druga runda play-offs i czasem powołanie do Meczu Gwiazd. Zdaje się, ze Melo potrzebował długich dziewięciu lat w NBA, obecności w drużynie Jasona Kidda, żeby w końcu to zrozumieć.
Knicks pokonali wczoraj Spurs na ich własnym parkiecie. Jednak nie to, że udało im się wygrać z bądź co bądź rokrocznym pretendentem do tytułu, a sposób w jak to zrobili, może fanów Nowego Jorku i talentu Anthony’ego napawać optymizmem na dalszą część tego sezonu.
Nowojorczycy przegrywali 89:77 na 7 minut przed końcem meczu. Mało wskazywało na to, że ich seria bez porażki w tym sezonie przetrwa. A jednak.
Melo zdobył tylko 9 punktów, trafił tylko 3 z 12 rzutów z gry (choć warto wspomnieć, że trzy z nich to zablokowane rzuty też liczone jako pudła) i gdybyśmy mieli do czynienia ze "starym" Melo, Knicks przegraliby ten mecz z kretesem.
Wielkie gwiazdy mają w NBA przeważnie wolną rękę na grę. Jeśli trafiają heroiczne rzuty ich gwiazdy świecą mocniej, jeśli pudłują w zasadzie nic wielkiego się nie dzieje.
Wczoraj wydarzyło się coś, co pozwala przypuszczać że Melo zaczyna rozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Kiedy ewidentnie nie szło mu znajdowanie drogi do kosza, odłożył na bok swoje wielkie, hodowane przez lata ego i postanowił pomóc drużynie na inne sposoby.
"W pewnym momencie zebrałem chłopaków i powiedziałem – wykorzystajcie mnie jako przynętę. Udało się." – mówi Anthony.

Lider Knicks ma oczywiście na myśli fakt, że skupiona na nim obrona Spurs otworzyła pole dla innych. Melo nie holował i nie wstrzymywał piłki na czterdziestym piątym stopniu jak to przez lata miał w zwyczaju. Zamiast tego szukał lepiej ustawionych kolegów i mimo, że zaliczył tylko 3 asysty w tym meczu, to dzięki inicjowanemu przez niego ruchowi pozycje znajdowały się dla Raymonda Feltona, J.R. Smitha i Jasona Kidda w najważniejszych dla meczu momentach IV kwarty.

"Był niesamowity. W przeszłości, kiedy mu nie szło w ataku, ciągle próbował się wstrzelić. Jego dodatkowe podania do Raymonda, który też szukał lepiej ustawionych kolegów pokazuje jak wydorośleliśmy. Nie szukamy okazji do własnych rzutów. Szukamy okazji do najlepszych rzutów w ogóle." – mówi J.R. Smith.

We wczorajszym meczu dziewięciu graczy Knicks zagrało i każdy z nich zapunktował. Nie licząc Pablo Prigioniego (1/2 z gry) każdy zawodnik Knicks oddał 6 lub więcej rzutów. Aż czterech oddało 8 rzutów a dwóch oddało więcej rzutów niż Melo.

To byłaby niewiele znacząca statystyka w meczu z Wizards czy Pistons ale ze Spurs, zawsze groźnymi i zawsze grającymi o tytuł pokazuje, że mądrzejszy Melo to mądrzejsi a przez to groźniejsi Knicks.

Można się zastanawiać na ile jest to własna przemiana Anthony’ego a na ile wpływ blisko 40-letniego rozgrywającego. Ja stawiam na to pierwsze z pozytywnym działaniem tego drugiego.

Jeśli Melo będzie grał tak, jak gra do tej pory a Knicks będą regularnie wygrywać to będzie poważnym kandydatem do MVP. To jest taka nagroda, która nie ma jednoznacznej definicji. Najwartościowszego gracza sezonu nie wylicza się według jakiegoś wzoru. Dla mnie jest to zawodnik, który swoją grą po pierwsze znajduje się w ścisłej elicie NBA (statystyki) a po drugie pomaga swojej drużynie też tam się znaleźć. Dlatego każdego roku poważnym kandydatami są LeBron James czy Kevin Durant a np. Kevin Love ze świetnymi statystykami indywidualnymi z racji słabych wyników Wolves jest pomijany.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.