Marcin Więckowski z portalu Chicago-bulls.pl zadał mi parę pytań na temat debiutanckiego sezonu Lauri’ego Markkanena.
1. Za Chicago już 51 spotkań sezonu, Lauri Markkanen wystąpił do tej pory w 47 meczach i notuje średnio bardzo przyzwoite 15,3 punktów, 7,7 zbiórek rzucając na niezłej skuteczności 43% z gry, 36,5% z obwodu i rewelacyjne 85,5% z linii osobistych. Co Ciebie zaskoczyło na plus, co rozczarowało w wykonaniu Fina na przestrzeni tych kilkudziesięciu meczy w NBA?
Nic mnie nie zaskoczyło. Poważnie. Pamiętasz, rozmawialiśmy o nim w czerwcu, zaraz po drafcie. Opisywałem go w superlatywach i tylko bałem się trochę, że mogę przesadzać i nie być do końca obiektywny, ponieważ śledzę jego karierę już dłuższy czas. Miałem okazję widywać go i rozmawiać z nim na żywo, więc siłą rzeczy, mój stosunek do niego był i jest inny, niż do pozostałych debiutantów. Powtórzę więc to, co powiedziałem wtedy – Myślę, że Lauri ma duże szanse być kimś w NBA. Bulls wybierając go zyskali człowieka twardo stąpającego po ziemi, bardzo dojrzałego, jak na swój wiek. Człowieka, który nie boi się ciężko pracować nad sobą. Nadal liczę, że amerykańskie życie w blasku fleszy, nie zmieni jego skromnego, ułożonego, spokojnego, można by powiedzieć typowo fińskiego usposobienia. Pół sezonu z kawałkiem pokazało, że mamy do czynienia z wysokim o nieprzeciętnie ułożonej dłoni do rzutów, z wysokim o świetnej pracy nóg, całkiem atletycznego jak na wysokiego, białego Europejczyka. Nic mnie nie rozczarowało. Lauri ma oczywiście słabe strony, ale to nie jest nic, czego się nie spodziewałem po tak młodym graczu.
2. Fred Hoiberg próbował wielu ustawień w formacji podkoszowej. Laurii-Robin to podstawowy zestaw, dużo minut Markkanen dostawał z Portisem, sporo z Miroticiem kiedy grał jako potencjalny wyciągnięty na obwód center. Który zestaw Twoim zdaniem byłby docelowo najbardziej efektywny dla Fina i zespołu?
Teraz, kiedy faktem stał się transfer Mirotica, mamy jedno zestawienie mniej do przeanalizowania. Ale żarty na bok. Patrząc na front Bulls czysto pod kątem rozwoju Markkanena, ale też dobra klubu, to to z Lopezem wydaje się optymalne. Niedługo 30-letni weteran nigdy nie był pazerny na punkty. Jego dobra gra może odbywać się bez konieczności dostarczania mu piłek. Przy nim Lauri ma więcej swobody w ataku, a przy tym wartościowego obrońcę pod koszem, który jest w stanie niwelować braki młodego Fina po bronionej stronie parkietu.
3. Lauri Markkanen i Kris Dunn, czy po tej połówce sezonu (LaVine’a jeszcze nie wliczamy ) można mówić, że Chicago i Gar Forman zrobili dobry interes wymieniając Butlera na taka młodzież?
W takich sytuacjach pytanie brzmi jak bardzo Jimmy chciał odejść, jakie opcje za niego mieli na stole Bulls. Butler jest pod kontraktem (podpisanym jeszcze z Chicago) przynajmniej do wakacji 2019 (ma opcję na kolejny rok) więc Byki, teoretycznie mogły chcieć grać z nim w „waiting game”, ale oczywiście płynne załatwienie sprawy transferu leżało po obu stronach, bo klub chciał się przebudować a Jimmy wygrywać, póki jest młody i zdrowy. Historia wymian ostatnich lat pokazuje, że za gracza formatu All-Star ciężko jest dostać coś, co od razu wygląda dobrze. Dunn i Markkanen to inwestycja, która w tym momencie nie wygląda źle. Lauri ma szansę być kimś specjalnym w NBA. Dunn, po bezbarwnym sezonie w Minnesocie, w końcu zaczął grać jak rozgrywający pierwszej piątki drużyny NBA. Jeśli dodamy do tego wracającego do formy LaVine’a, który też jeszcze nie sięgnął swojego sufitu, to moim zdaniem, fani Bulls nie mogą narzekać na tę wymianę.
4. W jakiego gracza Chicago powinno celować w drafcie? Nie pytam o nazwiska a raczej o pozycję. Zakładając, że trzon stanowić ma trio Kris, Zach, Lauri wiekszą potrzebe widziałbys w srodkowym czy uniwersalnym graczu na pozycję nr 3?
Najlepszego! Bulls nie powinni aż tak bardzo skupiać się na tym kogo już mają i jakie pozycje muszą w teorii wzmocnić. Oni muszą wybrać najlepszego gracza, który w danym momencie będzie dostępny w drafcie, a potem dopiero zastanawiać się nad przyszłą rotacją. Jeśli będą mieli okazję wybrać kogoś lepszego, niż Dunn czy LaVine, to nie powinni nawet się zastanawiać. NBA to jest biznes.