Poobiednie przemyślenia

Odnośnie końcówki regulaminowego czasu gry w meczu Heat – Celtics to ci, którzy mnie znają wiedzą że bardzo lubię Boston ale w nie mniejszym stopniu niż D-Wade’a i w sumie z jednej strony szkoda mi Dwyane’a i jego [jak powiedział dziś mój kolega też Karol] 200% występu a z drugiej strony to cenna wygrana borykających się ze zdrowiem Celtów (jeśli chcą a sądzę, że chcą mieć przewagę własnego parkietu na całe play-offy) jeszcze przed przerwą na Mecz Gwiazd.
Końcówka taka jak ta zapisze się w kronikach NBA na lata ale powiedzmy sobie szczerze – Heat w 9 przypadkach na 10 a może nawet w 99 na 100 takiego meczu by nie przegrali. Z kolei Celtowie (z całym szacunkiem dla świetnie rozrysowanej akcji przez coacha Riversa) w 9 przypadkach na 10 lub może i w 99 na 100 nie doprowadziliby do dogrywki a w rezultacie do wygranej w meczu gdzie przegrywając dwoma punktami dysponują czasem wyrażonym ułamkiem. Ale gdzie jeśli nie w NBA ma dziać się magia?
TU skrót i statystyka.

Update:

Glibert Arenas został zawieszony na czas nieokreślony przez Davida Sterna za trzymanie w szatni broni, dokładniej mówiąc za wycelowanie jej w kolegę z drużyny.
Mimo, że broń była nienabita i mimo, że Gil znany jest z osobliwego sposobu bycia to Stern był nieugięty i wysłał do reszty ligi jednoznaczny sygnał – "broń palna i nazwisko zawodnika NBA wymieniana w prasie w jednym zdaniu nie jest dobrą reklamą ligi i żadnym stopniu nie będzie tolerowana."
Zapewne na surowość kary (wstępnie mówi się o roku a być może dłużej) wpłynęło też zachowanie Arenasa tuż po ujawnieniu całej sprawy. Jego wpisy na blogu, zachowanie przed mecze z 76ers. Nie trzymanie języka za zębami i nie posypanie głowy popiołem nie było przemyślaną decyzją i bardzo złym PR-em zarówno samego zawodnika jak i całej ligi.
Nie potępiam Gilberta, nadal jest w gronie moich ulubionych zawodników. Jest typem człowieka jaki bardzo mi odpowiada w odniesieniu do koszykówki i kilku innych spraw (bazuję na tym co o min przeczytałem i usłyszałem bo osobiście niestety go nie znam). Ktoś kiedyś powiedział, że jest nienormalny bo czasem o 3 w nocy wpada na siłownię albo na halę porzucać. Dla mnie nie ma w tym nie nienormalnego – przyznać muszę, że treningi rzutowe o 2 w nocy nie są mi obce mimo, że nie zdarzają się zbyt często.
"Każdy święty ma przeszłość a każdy grzesznik ma przyszłość". To co zrobił było złe tym bardziej w kraju gdzie posiadanie broni jest na porządku dziennym a strzelanina w wielkim mieście nie dziwi nikogo jak uliczne korki. Liczę, że Gil wyciągnie wnioski z tej bolesnej lekcji życia i mam nadzieję, że Komisarz Stern złagodzi wymiar kary dla zawodnika, który dopiero co zaczął na nowo cieszyć się grą po straconych prawie trzech latach w związku z poważną kontują i operacjami kolana.
O Gilu zawsze mówiło się, że jest "different". Jego dziwne (dla otoczenia) pomysły czasem śmieszyły czasem się podobały a czasem spotykały z krytyką.
W tym sezonie a nawet wtedy kiedy grać nie mógł patrzono na niego przez pryzmat $111 kontraktu i wskazywano natychmiast cechy, które niejako nie powinny pozwolić na takie pieniądze. Że samolubny, że duże dziecko, że nie trafia w końcówka jak na lidera i milionera przystało.
Presja rosła w tym sezonie jeszcze bardziej wraz z kolejnymi porażkami Wiz, za które bardziej lub mniej winiono Gila. Czasem nie trafił ważnych osobistych, czasem zrobił jedno a mógł coś innego. A psychika człowieka nie jest z żelaza. Gil prosił o wyrozumiałość słusznie wskazywał, że nie grał tyle czasu, że cała kariera stała pod znakiem zapytania a teraz wymaga się od niego rzeczy, których z przyczyn choćby czysto fizycznych wykonać nie może. Nie jest to forma usprawiedliwienia dla sytuacji ale próba zrozumienia czegoś czemu regularnie poddawany jest ten młody człowiek być może zbyt wrażliwy, inny do bycia liderem, gwiazdą NBA. 

@ Transfery…
Rzeczywiście na razie na tym etapie sezonu jest dość spokojnie ale…
Pamiętać trzeba, że za kilka miesięcy zaczyna się słynne lato 2010. Ponad 150 graczy stanie się wolnymi agentami. Wśród nich wielkie nazwiska z LeBronem Jamesem, Dwyanem Wadem i Chrisem Boshem na czele. Zarządy ekip, które myślą już teraz o wymianach muszą myśleć dalekosiężnie. Przede wszystkim nie można uwiązywać sobie rąk niepewnymi transferami w perspektywie wielkich zakupów latem. Kontrakty ważne dłużej niż do czerwca 2010 mogą być potencjalną blokadą czegoś wielkiego latem.
Łakomym kąskiem są T-Mac i C-Booz. Obaj mają tłuste kontrakty, obaj mogą stanowić podwaliny o budowy od podstaw zwycięskich ekip (choć w tym momencie pojawia się pytanie o zdrowie T-Maca).
Kilka dni temu z Utah napłynęła wiadomość następującej treści:"Spodziewajcie się "na dniach" ruchów transferowych. Jazz grają w kratkę, za wszelką cenę chcą "zejść" z wysokością wypłat.  W przypadku Boozera sprawa jest prosta: po sezonie kończy mu się kontrakt i po kłopocie finansowym. Z tym, że w Salt Lake City jest chęć pozyskania mimo wszystko kogoś w zamian za gracza formatu All-Star i reprezentacji kraju.
W przypadku Tracy’ego sprawa jest trochę bardziej skomplikowana (a może nie?). Jest on najlepiej opłacanym w tym sezonie zawodnikiem (ponad $23 mln). Po tym co zagrał dla Rockets w tym sezonie ciężko powiedzieć czy zdrowie i forma wróciły. Rockets na siłę nie szukają wzmocnień bo grają po prostu dobrze. Coach Adelman świetnie poukładał to czym dysponował. Jeśli ryzykować pozyskiwaniem kogoś w zamian to musi być gracz/gracze wartościowi/młodzi.
Mówi się o Chicago w zamian za Brada Millera, kontrakt Jeroma Jamesa i Johna Salmonsa.
Mówi się też o Miami za Jermaine’a O’Neala. Ruch ten raczej nie interesowałby Rockets mających w składzie całkiem dobrych podkoszowych.
Powszechnie wiadomo, że chętni na kończące się umowy są Knicks, którzy z pełną kasą chcą latem zapolować na wielkie nazwiska. Problem w tym, że w zamian dają Eddiego Curry, który z zawodnika obiecującego (w Chicago) rozmienił się na drobne we wręcz nieprawdopodobny sposób. Nawet jeśli chęci do gry nadal ma to musi zrzucić ładnych pare kilogramów i wyleczyć obolałe kolana.
Wielkie firmy jak Lakers, Celtics, Magic czy Cavs mimo dużych wydatków raczej nie zdecydują się na wielkie wymiany. Nic nie jest tak cenione w play-offs jak doświadczenie i zgranie. Dla całej czwórki stworzonej wybitnie pod play-offs i walkę o mistrzostwo każdy wynik poniżej tytułu będzie brany za porażkę. Lepiej dać składowi ustabilizować się, dotrzeć, niż nieustannie go "poprawiać". 
P.S. Jeśli ktoś chce mieć w znajomych na naszej klasie mój blog to… zapraszam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.