Powrót T-Maca, niesamowity Kobe!

Po blisko rocznym rozbracie z zawodowym basketem na parkiety NBA powrócił Tracy McGrady a jego Rockets pokonali na własnym parkiecie "Konie Mechaniczne" z Detriot.

Nadużyciem byłoby jednak stwierdzenie, iż Tracy poprowadził swój zespół do cennej wygranej z będącymi ostatnio w dobrej formie Pistons. Wracający do dawnej sprawności koszykarz spędził bowiem na parkiecie zaledwie 8 minut , w ciągu których zaliczył 3 punkty oraz 3 zbiórki.
Ojcami sukcesu za to z pewnością nazwać można Aarona Brooksa 23 punkty i 10 asyst, Luisa Scolę 23 punkty i 8 zbiórek oraz wchodzącego z ławki Carla Landry’ego zdobywcę 19 punktów.
Tracy zupełnie nie spodziewał się, że jego debiut będzie mieć miejsce właśnie wczoraj. Pojawił się w szatni swojej drużyny jakieś 90 minut przed meczem kiedy dowiedział się od kolegów, że coach Adelman ma mu coś do powiedzenia.
"Bardzo mnie to zaskoczyło. Trener oznajmił mi, że ma zamiar dać mi mniej więcej 7 minut gry by spokojnie i bezpiecznie wprowadzać mnie do rotacji" – powiedział zaskoczony McGrady.

Kobe Bryant to podręcznikowe uosobienie "wojownika". Nawet złamany palec nie jest w stanie powstrzymać go przed wejściem na parkiet. A w przypadku "Czarnej Mamby" stawienie się w meczu nigdy nie oznacza biernego statystowania.
Kontuzjowany Kobe poprowadził Lakers do cennego, wyjazdowego zwycięstwa z Chicago Bulls zdobywając aż 42 punkty. Był to już jego piąty występ w tym sezonie wyrażony zdobyczą punktową 40+ a sto pierwszy w całej karierze.
"Kiedy Kobe jest kontuzjowany lepiej nie pytać go jak się czuje i czy wszystko jest OK. On wtedy dostaje szału. To prawdziwy wojownik, żołnierz." – komplementował charakter Kobego Ron Artest.
"Po takich meczach można na chwilę zapomnieć, że on gra ze ZŁAMANYM palcem." – podkreślał Shannon Brown.

A oto TOP 10 kolejki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.