Predykcje 2016-17: Układ sił na Zachodzie

Rozdaliśmy już nagrody indywidualne
za sezon 2016-17, uporządkowaliśmy też drużynowy układ sił w
Konferencji Wschodniej. Teraz zróbmy to samo dla Zachodu. Kto wejdzie do play-offs, kto skończy jako ekipa
loteryjna?
Zachód znów będzie dziki i nieprzewidywalny. Układając tę listę, miałem wiele wątpliwości i jeszcze więcej znaków zapytania co do konkretnych zawodników, formy, zdrowia, wielu różnych okoliczności. Moim zdaniem, pewne awansu do postseason są tylko trzy ekipy – Warriors, Spurs i Clippers. O pięć pozostałych miejsce powalczy osiem, może dziewięć ekip.
Dlaczego mam tylko trzy drużyny jako pewne awansu? Cóż, patrzę na takich Rockets czy Blazers i ich widzę na pozycjach od 4-5 do nawet 8. A jeśli 8, to równie dobrze może być 9. Nigdy nie wiadomo, co wydarzy się między 25 października a połową kwietnia.   

Dokładniej, w moich oczach wygląda to tak:

1. Golden State Warriors. Warriors będą kimś na kształt Miami Heat z sezonu 2010-11 czyli z czasów, kiedy LeBron James zabrał swoje talenty z Cleveland do South Beach. Najbardziej znienawidzona ekipa NBA, która będzie mocno prześwietlana i analizowana przez całe rozgrywki. Nie wiem czy zdobędą mistrzostwo, to jest osobny temat, ale jeśli rozmawiamy teraz o 82 meczach sezonu regularnego, to musiałaby stać się jakaś nieprzewidziana katastrofa, by ten ociekający talentem skład, nie rozdawał kart w lidze. Jasne, kontuzje są częścią tej gry i nikt nie jest na nie w 100% odporny ale ten aspekt przewidywań jest poza moją kontrolą. Ekipa Steve’a Kerra nie będzie ścigać się z 74 wygranymi ale i tak wygra bardzo dużo meczów. 

2. San Antonio Spurs. Jak przez mgłę pamiętam Spurs bez Tima Duncana. Nastała nowa era w San Antatnio ale ta organizacja była na nią gotowa tak, jak gotowa była, gdy z ligą żegnał się David Robinson. Dopóki u sterów tego okrętu jest Gregg Popovich, dopóki ma w składzie utalentowanych i inteligentnych graczy, dopóty Spurs liczyć się będą każdego roku w walce o najwyższe cele. Kawhi Leonard jest oficjalnie twarzą tego zespołu.  

3. Los Angeles Clippers. Sportowo, ta drużna, od paru lat jest w elicie ligi. Klątwa Clippers (?) niemal każdego sezonu rujnuje ich marzenia o wielkości. Udo Griffina, ręka CP3 i tak dalej. Doc Rivers wzmocnił latem ławkę. Doszli Mo Speights i Brandon Bass, którzy odciążą starterów spod kosza, Raymond Felton, który da odsapnąć CP3. Clipps zaczynają sezon z tego samego miejsca, co inne marzące o tytule ekipy. Nie krok za nimi. Blake Griffin ma coś do udowodnienia sobie i koszykarskiemu światu a Chris Paul ma maksymalnie trzy lata fizycznej dominacji na pozycji nr jeden.
 
4. Houston Rockets. Mike D’Antoni to trenerski geniusz. Śmiech? Tylko na twarzach tych, którzy na koszykówce się nie znają albo mają krótką pamięć. Wąsy i czas w Lakers to były niechlubne epizody w jego życiorysie. Kto ich nie ma? W sensie nie wąsów i pracy w Lakers, tylko niechlubnych epizodów w życiu. Jak każdy szkoleniowiec, potrzebuje ludzi, którzy jego filozofię potrafiliby przenieść z tablicy na parkiet. W Houston takich ma. James Harden. Nie myśl o Rockets jako ekipie, która nie będzie bronić. Pomyśl o niej jako ekipie, która będzie atakować jak wygłodniała szarańcza atakuje uprawy. Ariza, Capela, Beverley potrafią bronić. Nie będzie dramatu. 

5. Portland Trail Blazers. Jestem bardzo ciekaw tej drużyny. Rok temu, sensacyjnie (nie bójmy się użyć tego słowa) wygrali 44 mecze czyli o jakieś 20 więcej, niż przewidywali bukmacherzy. Teraz zaczynają rozgrywki jako drużyna, która w oczach wielu, powinna przynajmniej powtórzyć ten wynik. To jest ta różnica. Łatwiej wygrywać, gdy nikt na Ciebie nie liczy, niż sprostać dość wysokim oczekiwaniom. Damian Lillard jest znów głody. C.J. McCollum postara się iść krok dalej i ustabilizować swoją pozycje w lidze jako jednego z najlepszych rzucających obrońców. Blazers nie wzmocnili się spektakularnie tego lata. Ekipa z Oregonu liczy, że zaprocentuje ich doświadczenie sprzed roku oraz, że podkoszowi (Vonleh, Plumlee, Leonard, Harkless) mocno przepracowali lato. 

6. Utah Jazz. Nie do końca kupuję modę na mówienie o Jazz, że są pewniakiem do play-offs, i że nawet mogą znaleźć się w TOP4 Zachodu. Niewątpliwie, drużyna z Salt Lake City, ma u siebie ciekawą mieszankę młodości i doświadczenia. Pytanie czy Diaw będzie zmotywowany by grać dobrze? Nawet w Spurs miał z tym kłopoty. Czy przypadkiem Joe Johnson to nie jest już tylko nazwisko na koszulce? Czy Gordon Hayward może być liderem play-offowej drużyny Zachodu z wyższych pozycji? Jazz Quina Snydera będą znów świetnie bronić i mądrze atakować. Powinni znaleźć się w ósemce. W tym roku nie mają żadnych wymówek by tego nie zrobić ale nie wpadajmy w euforię. 

7. Oklahoma Thunder. Dla Westbrooka i Thunder, to może być jeden z tych sezonów, jakie dekadę temu mieli Lakers i Kobe. R.W. zagra indywidualnie na poziomie, jaki zdarza się raz na kilka lat – 30 punktów, 10 asyst, 8 zbiórek. Zaimponuje, nie zdziwi. Niejako przy okazji, jest w stanie zabrać swoją ekipę do play-offów. Tym bardziej, że w składzie ma do pomocy trochę lepszych partnerów, niż miał wtedy Kobe. Steven Adams to nie Chris Mhim a Victor Oladipo to nie Smush Parker. Ta drużna ma cały czas potencjał być groźną i ciekawą.
 

8. Dallas Mavericks. W tej
drużynie może wiele rzeczy wypalić a wtedy play-offy będą formalnością.
Ale też wiele rzeczy może okazać się klapą a wtedy sezon w Dallas będzie
płaski i stracony.  Harrison "max deal" Barnes jest dla mnie zagadką. Jeśli odpali, Mavs
dostaną skrzydeł. Jeśli zagra przeciętny sezon, również i drużyna będzie
przeciętna. W preseason był dramatycznie słaby. Czy Wesley
Matthews jest już fizycznie w 100% sobą? Czy nogi Derona Williamsą są w
stanie wytrzymać tempo całego sezonu? Ile w baku ma Niemiec? Czy Seth
Curry też spadł niedaleko jabłoni? Bardzo ciekawi mnie ten skład. Wiem,
że Rick Carlisle wyciągnie z niego wszystko, co się da. To może być
jedna z ośmiu najlepszych ekip Zachodu ale ich margines błędu jest zatrważająco mały. Wiele nad
nią niewiadomych.   

9. Memphis Grizzlies. Do ostatniego momentu miałem ich na ósemce razem z Mavs. Rzucam monetą. Nie wierzę w kolana Chandlera Parsonsa, choć oczywiście życzę mu wszystkiego najlepszego. Dwie operacje w ostatnich dwóch latach. Dobry Parsons to zdrowy Parsons…i tani. Tak patrzyliśmy na niego w Houston. Od dwóch lat nie jest tani i niestety nie jest też zdrowy. Niedźwiadki nie imponują talentem. To dalej będzie męczenie, zamęczanie, walką o każde punkty. Zarzynanie świni, ślizgawka na stępionych łyżwach. Gasol i Conley to nadal elita NBA z pozycji 5 i 1 ale spójrz na ten skład – szaro, smutno. Tylko Vince’a żal. Ta organizacja jest znana z maksymalizowania tego, co mają (nawet jeśli, z pozoru, jest tego mało) więc nie zdziwię się jak zrobią ósemkę.  

10. Minnesota Timberwolves. Tom Thibodeau z miejsca odmienił Bulls. Ekipa na 41 wygranych, zrobiła 61:21 po jego przyjściu. Tu, mam wrażenie, brakuje tej jeszcze jednej warstwy tortu, od której będziemy mogli mówić, że Leśne Wilki są ekipą na play-offy. Mogą to zrobić, owszem. Z takim poziomem talentu, z takim podkoszowym, tak zdyscyplinowani, mogą stać się koszmarem w obronie dla każdego w tej lidze. Podstawowe pytanie brzmi z jakiego poziomu zacznie KAT? On może być lokomotywą, która zabierze ten skład daleko ale czy nie wymagamy zbyt wiele od 20-latka? 

11. Denver Nuggets. Samorodki nie tankują, nie kalkulują. Chcą grać, uczyć się i wygrywać. Te dwa ostatnie słowa nie zawsze idą w parze i tak właśnie będzie w Denver w tym roku. Drużyna jest jeszcze młodsza, niż rok temu. Doszło trzech debiutantów i żaden weteran. Nurkic (22 lata), Jokic (21) i Mudiay (20) są o rok bardziej doświadczeni ale o 1-2 lata od mocnego zaznaczenia swojej obecności w lidze. Jestem w stanie wyobrazić sobie Nuggets walczących o play-offy do samego końca sezonu. Jestem też w stanie wyobrazić sobie szalony ścisk na miejscach 7-12 i wiele różnych scenariuszy.

12. Los Angeles Lakers. Nowe standardy Luke’a Waltona przyniosą od razu efekty ale nie będą to efekty w postaci play-offs. Ten skład jest przynajmniej o rok od tego. Zmieni się kultura gry, Lakers mogą być naprawdę ciekawi do oglądania. W tym składzie jest bardzo dużo talentu. Jeziorowcy na pewno zaskoczą u siebie niejedną silną ekipę. Ich akcje będą regularnie pokazywane w TOP10 ale w tych rozgrywkach to będzie wszystko. 
 
13. Phoenix Suns. Poprawna koszykówka, do której nie można będzie się przyczepić. Suns będą robić wszystko dobrze…ale na skalę swoich możliwości. A te, w tym sezonie, będą ograniczone. Być może przez parę tygodni ekipa z Arizony da radę utrzymać się nad kreską ale na koniec przegrają więcej meczów, niż wygrają. Kevin Arnold Devin Booker będzie cukiereczkiem tej drużyny. Suns będą musieli pomyśleć o przehandlowaniu Bledsoe i/lub Knighta.
 

14. New Orleans Pelicans. Mają w składzie zbyt wielu zawodników, którzy nie potrafią być zdrowi przez cały sezon. Nawet wielki sezon Anthony’ego Davisa może nie wystarczyć na coś dobrego w tych rozgrywkach. A pamiętać trzeba, że Jrue Holiday straci dużą część sezonu, że względu na poważną chorobę jego żony. Dobre wieści: Lance Stephenson właśnie przetrwał ostatni przesiew (kosztem Alonzo Gee) i zostanie w składzie na sezon. 

15. Sacramento Kings. Rudy Gay zmieni pracodawcę w trakcie rozgrywek. Być może, jego śladem, pójdzie też DeMarcus Cousins. Gdyby to nie była tak patologiczna organizacja, to patrząc na chłodno, na sam ten skład, byłbym w stanie skusić się o tezę, że Kings mogą powalczyć o play-offy. Życzę temu klubowi wyjścia na prostą. Póki co, nie wygląda to zbyt zdrowo w stolicy Kalifornii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.