Przewidziałem ten scenariusz

Emocjonowałem się lockoutem zapominając, że już dawno wiedziałem jak to się skończy:)
Wtorek, 23 listopada 2010:

W 2012 roku będzie koniec świata a
rok wcześniej koniec NBA. OK, najprawdopodobniej przesadzam (mam w tym
momencie na myśli ligę i mam nadzieję, że przesadzam) ale faktem jest,
że rozgrywki 2011/2012 stoją pod sporym znakiem zapytania (przynajmniej w
82-meczowej, tradycyjnej formie).

Tajemnicą
Poliszynela jest, że w sporze na linii właściciele klubów, władze ligi –
zawodnicy i ich związek chodzi o pieniądze. Pieniądze na tyle duże, by
walka o nie spowodowała że sezon się nie rozpocznie. 

Póki
co rozmowy kończą się fiaskiem a negocjacje jak rzuty osobiste Shaq’a
nawet nie zmierzają we właściwym kierunku. Właściciele ustami Davida
Sterna domagają się między innymi: Obniżenia 57% udziału zawodników w
dochodach ligi, obniżenia wartości i długości maksymalnych kontraktów,
zniesienia obowiązku podwyżek dla graczy wraz ze stażem w lidze,
wprowadzenia "twardego" salary cap, oraz możliwość dowolnego ustalania
wysokości debiutanckich umów. Sporo tego.

"Coś jeszcze?" – zapytał retorycznie Billy Hunter, przewodniczący związku zawodników NBA.
"Jest wielce prawdopodobne, że będzie lockout i na to się
przygotowujemy bo póki co nie widzimy innego rozwiązania. Argumenty,
których oni używają żeby poprzeć swoje żądania w ogóle nie przemawiają
do mnie."

Rozmowy
obu stron trwają już od roku, ostatnie spotkanie miało miejsce w
ubiegłym tygodniu – nic nie ruszyło do przodu. Następne zaplanowane jest
na przyszły miesiąc. Jeśli do lutego, do przerwy na All-Star nie będzie
znaczących postępów w negocjacjach, wtedy sezon 2011/2012 nie zacznie
się zgodnie z planem a w najgorszej wersji nie odbędzie się w ogóle.

Ostatni
lockout miał miejsce w 1998 roku. Wtedy to dopiero w lutym 1999 roku
strony ostatecznie doszły do porozumienia. Sezon regularny został
skrócony do 50 meczów a w związku z napiętym kalendarzem nie odbył się
Mecz Gwiazd.

Gdzie
w grę wchodzą pieniądze, tam kończą się sentymenty. Na razie obie
strony prężą mięśnie ale prawda jest taka, że na braku porozumienia
stracą wszyscy. Szacuje się, że liga zarobi w tym sezonie ok. $4
miliardy z czego 57% "przytulą" zawodnicy.

Gdybym miał stawiać dziś jak wyglądać będzie przyszłość, postawiłbym że przyszły sezon pójdzie w ślady tego sprzed 12 lat. "Money talks"
jak mawiają Amerykanie. Kiedy w okolicach grudnia przyszłego roku do
władz ligi, właścicieli i zawodników dotrze ile $ są do tyłu, wtedy
twarde negocjacje zmienią się w szybkie negocjacje i ci, którzy do tej
pory byli twardzi zaczną nieco inaczej patrzeć na siedzących po
przeciwnej stronie stołu. Widocznie tak musi być, że raz na kilkanaście
lat niektórym trzeba przypomnieć zasadę "nie gryź ręki, która cię
karmi"…

Wychodzi na to, że czasem warto mnie posłuchać…


1but.pl -> Aż 270 modeli butów do kosza -> Zobacz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.