Śliwki vs Robaczywki 2019-20 Vol.1

Dzień dobry. To jest ten segment polskojęzycznego internetu o NBA, którego najbardziej pożądasz. Pierwsze w tym sezonie “Śliwki vs Robaczywki.” Dziś same Śliwki. Jutro Robaczywki. Nie wiem czy pamiętasz, ale “ŚvsR” w grudniu będą mieć już pięć lat. Na pomysł prowadzenia tego segmentu wpadłem któregoś grudniowego dnia 2013 roku, podczas otwierania puszki z brzoskwiniami. Reszta to już historia. Dzięki za podsyłanie własnych propozycji i przemyśleń. Kanały dostępu do mnie bez zmian – maile, wiadomości na FB, komentarze tu i na fanpage’u). Jak wiecie, interakcja z czytelnikami, wiele dla mnie znaczy, więc nie wahajcie się pisać. Tylko nie zaczynajcie wiadomości od “witam.”

Kolejność, jak zawsze, dość przypadkowa.

Kawhi Leonard. To jest naprawdę niesamowite, jaką drogę w NBA przebył Leonard w tych ledwie 6-7 lat. Pojawił się w lidze jako niezwykle obdarzony fizycznie gość, który miał zamykać w defensywie zawodników z pozycji 1-3. Atak? Ten miał rozwinąć do, być może, przyzwoitego poziomu. Z czasem. Spurs widzieli w nim więcej, niż reszta ligi, ale myślę, że nawet i oni nie spodziewali się z jakim talentem mają do czynienia. Bo to jest talent. Ogromny talent. Ciężką pracą dojedziesz daleko, ale sama ciężka praca nie zaprowadzi Cię na sam szczyt. A Kawhi to obecnie Everest NBA. Po sześciu meczach tego sezonu notuje takie energooszczędne 29.3 punktu, 7.3 zbiórki, 5.7 asysty, 2.3 przechwytu oraz 1 blok. Mówię energooszczędne, bo tak mi to wygląda z boku. Kawhi ma taki swój ruch, taki ofensywno-agresywny kozioł, którym odgania obrońców i robi sobie miejsce. W tym młodym, dopiero kiełkującym sezonie, odwoływał się do niego dosłownie kilka razy. Kawhi to cwaniak. Jeśli będzie mu zależało, to swoją wielką dłoń położy na MVP sezonu. Ale za nim nie trafisz.

Prawdziwe pomiary zawodników. Cieszę się, że po latach, NBA wzięła się za skorygowanie tego „fenomenu”. Bo to był fenomen na wielką skalę. Nie zastanawialiście się nigdy, dlaczego tylu koszykarzy ma 198 cm wzrostu? nie 197, nie 199, tylko 198. Raz, że zawodnicy mierzeni byli w butach. Dwa, że w calach, które dają pole do kombinowania. Trzy, że oszukiwali, to znaczy zaokrąglali na swoją korzyść. I nikt nie miał z tym problemu. Pamiętam, jak pierwszy raz zobaczyłem na żywo Eltona Branda i od razu uderzyło mnie to – ej, on za cholerę nie ma 206 cm, jakie widnieją oficjalnie w jego metryczce na stronie NBA. Wiem, bo mam kolegę, który ma książkowe 205 cm, i żadnego interesu w tym, żeby sobie zawyżać. Ile ma Brand? Może nawet nie mieć dwóch metrów. Później już nie dziwiło mnie, jak przeszacowane wzrosty ma wielu graczy. Nie trzeba było za bardzo się gimnastykować, żeby urwać ze dwa cale. Patrz, podeszwa buta ma, ile ma. Każdy cal, to 2.5 cm. Więc jak zyskałeś na bucie ze dwa centymetry, jak już napocząłeś dany cal, ale wcale go nie wypełniłeś, to pięć centymetrów można było skraść lekką ręką. Nie będę zasypywał Was liczbami, kto ile stracił, a kto zyskał, bo i tacy, nieliczni, się znaleźli. Jednym z liderów jest Marvin Bagley z Kings, który stracił dwa cale czyli 5 cm. Ciekawe, co na to jego dziewczyna?

– To jest kolejny już rok, kiedy jest na kogo patrzeć w klasie debiutantów. Ja Morant – wygląda na to, że poszukiwania jedynki w Grizzlies po odejściu Conley’a były szybsze, niż można było się spodziewać. Matisse Thybulle – jego instynkt do gry w obronie! Pomyśl, jak będzie wyglądał za parę lat, gdy będzie miał kilkaset meczów w NBA za pasem. To może być coś! R.J. Barrett – silny chłop! Mogą być z niego ludzie. Tyler Herro – to mogły nie być przechwałki, że Heat mają u siebie nową wersję Klay’a Thompsona. No i oczywiście Kendrick Nunn, ale o nim w części o Miami Heat.

– A tak się składa, że ta część jest tu, żeby nie tracić płynności. Miami Heat. Możesz nie być fanem, ale musisz szanować tę organizację. Nie dalej jak rok temu zdawało się, że zaczopowani kilkoma złymi kontraktami, są skazani na przeciętność przez najbliższe dwa lata. Tymczasem Pat Riley – David Blaine NBA, wysmażył coś z niczego. Bo tak trzeba nazwać ściągnięcie do siebie gracza poziomu max deal, gdy się nie ma wolnych środków. Sign-and-trade to nie tango. By się powiodło, trzeba więcej, niż dwojga. Ale nie to jest najistotniejsze tutaj. Chodzi o to, że Heat grają basket bardzo ciekawy do oglądania na obu końcach parkietu, no i wygrywają i co ważne, nie jadą na plecach Butlera. Jak patrzę na grę Miami, to czuję się jakbym jechał dobrej klasy samochodem. Bo wiesz, niby każdym działającym autem dojedziesz z punktu A do punktu B, ale w tych lepszych masz tyle różnych fajnych funkcji, o których nawet nie myślisz siadając za kółko. To jest komfort jazdy, to jest komfort oglądania Heat. Bam Adebayo czyli już lepsza i aż siedem razy tańsza (!) wersja Hassana Whiteside’a. Silny kandydat do nagrody MIP w tym sezonie. Kendrick Nunn! Wykrzyknik jak najbardziej potrzebny. Dla tego typu historii śledzę tę ligę.  Ja już swój prime mam za sobą (?) i w NBA już nie zagram (?), ale dla tych wszystkich nastolatków, którzy oglądają NBA, którzy grają w koszykówkę i marzą o zawodowej karierze, to jest inspiracja, drogowskaz, światełko w tunelu, że jak nie wyjdzie za pierwszym razem, to wyjdzie za którymś. Że jak do NBA nie wejdziesz na czerwonym dywanie, to możesz wejść od werandy, od piwnicy, nieważne jak, ważne że wejdziesz. Rok temu w drafcie nie wybrał go nikt. Warriors zaprosili go na Summer League, później na obóz treningowy, ale ostatecznie podziękowali w październiku ubiegłego roku. Nunn został dołączony do ich składu G League, co nie jest żadnym wyróżnieniem ani sportowym, ani finansowym. W kwietniu tego roku zainteresowali się nim Heat. Reszta jest historią. Jasne, może za parę tygodni przestaniemy o nim mówić tak szybko, jak zaczęliśmy, ale teraz jest teraz, i na ten moment wygląda to co najmniej obiecująco. Sięgam do annałów NBA. A tam czytamy, że 112 punktów po pierwszych pięciu meczach Nunna, to jest coś, o czym warto powiedzieć. Więcej, za podobną liczbę meczów w debiucie w lidze mieli tylko: Shaquille w 1993 roku (129) Jerry Stackhouse w 1995 roku (124), Grant Hill w 1994 roku (119), niejaki Michael Jordan w 1984 roku  (116), David Robinson w 1989 roku (115) oraz Kevin Durant (113).

LeBron James. Powtórzę kolejny raz – zostaw z boku tę głupią debatę – on czy Jordan. Zostaw też to, że gra dla Lakers, a Ty Lakers nie lubisz. Od dziecka. I nawet zostaw te Chiny. Na koniec dnia on jest sportowcem i ma uprawiać sport, a nie latać na jednorożcach i walczyć ze zmianami klimatycznymi. Jak wiesz, LBJ zdmuchnie w grudniu 35 świeczek z urodzinowego tortu. Jak wiesz, gra swój 17 sezon w NBA. I te dwa zdania, same w sobie, to już jest coś. Ale jak dodasz do nich, że robi w tym sezonie 26 punktów, 7.6 zbiórki, 11 asyst i 1.6 przechwytu. Jak dodasz, że nadal fizycznie jest w swojej własnej lidze. I na koniec, jak dodasz, że licząc jego przebieg z play-offami, Finałami, meczami dla kadry USA, do tych 17 sezonów, trzeba by doliczyć kolejnych 4-5 sezonów w jego nogach. Teraz przemyśl to sobie wszystko. Jeśli nadal to nie jest powód, żeby chociaż go nie hejtować, to już nie wiem, co Ci powiedzieć. Po prostu nie znasz się na koszykówce. Patrzysz na nią przez dziurkę od klucza, zamiast pełnym horyzontem. Jak go zabraknie, to zatęsknisz. Choć nie wiem, Ty może nie.

Clippers. Jeśli Heat są tym lepszym samochodem, to Clipps są załogą okrętu. Tam są ludzie od wszystkiego, co by się nie działo. O tym pierwszym kapitanie tej jednostki napisałem na początku. Ten drugi już szykuje się do wejścia na pokład. Rivers gra dziewięcioosobową rotacją. Za chwilę będzie 10. Dyscyplina w ataku, monolit w obronie. A pamiętaj, że z P.G. to wszystko będzie jeszcze bardziej, jeszcze dokładniej, jeszcze lepiej. A i pole do improwizacji będzie większe. Lawrence Frank jak głupi latał do Toronto w tamtym sezonie. Latał i wylatał…

Raptors. Hello! Dzięki Jack! To cały czas może pójść w kilka stron. Gorąca linia do Masai’a Ujiri’ego po weteranów, bliżej końca okna transferowego, będzie stresująca dla fanów, jak i samych graczy, ale nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. 17:5 bez Leonarda w tamtym sezonie nie było dziełem przypadku. Ta drużna umie grać i ma trenera, który myśli i kombinuje.  Pascal Siakam podpisał nowy kontrakt i już go spłaca. Gdyby nie dostał nagrody MIP w tamtym sezonie, to zdobyłby ją pewnie w tym. 25.6 punktu, 9.1 zbiórki oraz 3.6 asysty. Ale to tylko liczby. To, co ważne, to to że Spicy P wziął na siebie rolę, którą zostawił Kawhi. Chce piłki, gdy ważą się losy meczów. Kyle Lowry wygląda bardzo dobrze (24/4/6/1). Szczególnie biorąc pod uwagę to, że wraca po wakacjach, w których miał pełne prawo imprezować i mieć wszystko w swoim puszystym tyłku. Podpisał też nowy kontrakt, co jeszcze mocniej mogło wpłynąć na jego powolne wejście w rozgrywki. Widzieliśmy to w latach wcześniejszych. Lowry przyniósł ze sobą kilka kilogramów więcej, ale to są mistrzowskie kilogramy, więc mu nie liczę. Może sam liczył na lepszą amortyzację, gdy będzie stawał na ofensa Zionowi  w meczu otwarcia. Właśnie! Mecz otwarcia, koronacja mistrzów. To zawsze jest coś, bez względu na to, komu się kibicuje. Ten mecz obejrzało ponad 2.6 mln ludzi w Kanadzie, co jest nowym rekordem tego kraju, jeśli chodzi o NBA w sezonie regularnym.


Suns. Jakikolwiek rozgrywający jest lepszy, niż żaden. A jak tym kimś jest MVP Mistrzostw Świata, to musi być coś. Booker zwolniony z obowiązków rozgrywania, czego robić nie lubi i nie potrafi, zaczyna wyglądać jak „gracz”. Aron Baynes dodał twardości. Pięć wygranych po pierwszych siedmiu meczach, w tym z Clippers i 76ers, to nie jest nic.

Doncic i Porzingis. Po kilku meczach sezonu, nie odważę się powiedzieć Ci czy z tym da się zdobyć tytuł. Odważę się za to powiedzieć Ci, że podoba mi się ich współpraca. Już wygląda nieźle, a będzie jeszcze lepsza. Muszą nauczyć się siebie nawzajem, swoich nawyków. Po siedmiu meczach (5:2) wygląda to nieźle.

Celtics. Dobrze widzieć, że Gordon Hayward odzyskał soki w nogach. Musicie pamiętać, że przez cały tamten sezon, obok regularnych meczów i treningów, G.H. cały czas musiał rehabilitować swoją makabrycznie złamaną nogę. Wygląda, że jest już back. W Bostonie wiele rzeczy wygląda, tak jak miało wyglądać w pozytywnych scenariuszach. A przecież Danny Ainge zawsze może pociągnąć za spust wymian, żeby wzmocnić strefę podkoszową. Steven Adams dobrze wyglądałby w zielonym.

Andre Drummond. 21.3 punktu, 19.4 zbiórki, 2.6 asysty, 2.5 bloku i 1.8 przechwytu. Jakby ktoś się pytał, to są liczby na rozmowę o MVP sezonu. Dre w tej rozmowie nie będzie, bo Pistons nie zajmą czołowych miejsc na koniec sezonu. Po ledwie ośmiu meczach sezonu, ma już na koncie cztery występy 20/20 i pięć meczów z 20+ zbiórkami.

Derrick Rose. Czołem zdrowie!
– Widzę Cię, AD! 26/11/3/3/1. Brew wraca do elity ligi. To znaczy cały czas w niej był, tylko że rok temu nie chciało mu się grać w Nowym Orleanie.

– Widzę też Dwighta Howarda, nie myśl sobie.

Markelle Fultz. Przede wszystkim dobrze jest widzieć go zdrowego, zdolnego do gry. Reszta przyjdzie. Już miałem dość pi..enia, na co dzień ekspertów od NBA, którzy postanowili zabawić się w domorosłych psychologów i problemów Fultza szukać w jego głowie. To ja, na małej wyspie, w oparciu o internet rzecz jasna, byłem w stanie ustalić co mu dolega, że jest to poważne schorzenie układu nerwowego, a oni tam czepili się jego głowy. W każdym razie, świetnie że jest już z nami. Będzie tylko lepiej.

– W życiu zazwyczaj musisz cierpliwie czekać na swoją szansę, ale czasem dostajesz ją nieoczekiwanie i tylko od Ciebie zależy, jak ją wykorzystasz. Eric Paschall, 41 wybór tegorocznego draftu, ma swoje pięć minut w Warriors. Za ostatnie trzy mecze, kiedy mocno zwiększyła się jego rola, produkuje 25, 34 i 19 punktów.

 

W nagrodę, że udało Ci się dojechać tak daleko, mam dla Ciebie parę bonusowych Śliwek z Mistrzostw Świata. Statystyki są przeciwko mnie. Ludzie nie czytają już w internecie długich tekstów. Wolą słuchać, a przy okazji obierać ziemniaki. Nie mam żalu. Tym bardziej mi miło, że nadal tu jesteś.

Śliwki World Cup Edition:
– Przede wszystkim należą się wielkie brawa dla KoszKadry! Nie sądziłem, że dożyję czasów, w których będziemy grać z USA dobry mecz koszykówki. Podkreślam – dobry mecz koszykówki. Okoliczności, że to był mecz o któreś miejsce, nie mają najmniejszego znaczenia. Tak samo jak to, że nie była to pierwsza drużyna Amerykanów. Czy nawet druga. To nadal byli goście, którzy na co dzień są wyróżniającymi się postaciami w NBA. A to jest coś. Naprawdę!  Brawo Mateusz Ponitka, Adam Waczyński, Damian Kulig, coach Taylor i reszta składu! Ukłony!

Mateusz Ponitka. Średnie za cały turniej 13.5 punktu (choć gdyby pominąć czteropunktowy, 16-minutowy występ z Argentyną, to średnia ta skacze do prawie 15 punktów), 6.8 zbiórki, 1.6 asysty, 1.4 przechwytu, prawie jeden blok. 53% z gry, 41% zza łuku (7/17). Zmieniłem zdanie na temat Mateusza. Przed turniejem uważałem, że jego sufitem jest Euroliga. Wyróżniająca się rola, ale nadal „tylko” Euroliga. Teraz, po turnieju, szczególnie po meczu z USA uważam, że jeśli jego marzeniem jest zagrać kiedyś w NBA, jeśli uruchomi odpowiednich ludzi, jeśli jego agent jest gościem z nazwiskiem, to może się to udać. Tym bardziej, że Mateusz miał już parę lat temu na stole do podpisania umowę z Nuggets na dokończenie sezonu. Niestety dla niego i też dla nas, jego ówczesny klub się nie zgodził. Mateusz jest atletyczny, nie tylko jak na białego, ale tak ogólnie. Mocno stoi na nogach, nie boi się włożyć w obronie głowy tam, gdzie wielu nie włożyłoby palca. Jest zadziorem, a w USA to się ceni. Brawo Mateusz!

Adam Waczyński. O Wacy myślę w podobny sposób. Nie wiem czy NBA, na tym etapie jego kariery i życia (30 lat), by mu się finansowo opłacała oraz czy takie są jego ambicje, ale gdyby chciał, czysto teoretycznie, to mógłby.

Mike Taylor. Nie wiem czy da się zmierzyć, ile osób spoza koszykówki, postanowiło się nią zainteresować, ale wiem że coach T był eleganckim opakowaniem tego produktu. Jego profesjonalne mowy motywacyjne przed meczami, trafne analizy, na gorąco po nich. Tego się słuchało, to się sprzedawało. Gdy słyszysz z szatni gościa, który wie, co mówi, a nie brzęczy, to masz poczucie, że coś dobrego dzieje się wokół tego sportu. Pozdrowienia dla tych, którzy chcieli go zwalniać po EuroBaskecie 2017 .

Luis Scola. Piękna historia zakończona srebrnym medalem, którego ciężar w dużej części spoczął na barkach Scoli. Prawie 18 punktów i 8 zbiórek na mecz. 39-letni Scola biegający w kontrze. To się oglądało. Pomyśl też o tym – czy deszcz, czy śnieg, Scola zawsze był w kadrze Argentyny. W 2002 roku wywiózł srebro z USA. 17 lat temu! A jak doliczysz do tego kadry młodzieżowe, to wyjdą Ci ponad dwie dekady posługi dla swojego kraju. Nie potępiam tych, którzy w kadrze nie grają, ale bardzo cenię tych, którym się chce.

Marc Gasol. Marc ma takie zainteresowanie na boku. Ma swój ogródek, w którym hoduje sobie jakąś zieleninę na własny użytek. Pewnie w Toronto zarzucił to hobby, ale to nieważne. Marc w tym roku był żniwiarzem. W czerwcu skosił tytuł mistrza NBA, we wrześniu tytuł mistrza świata. W każdej z ekip jego rola była kluczowa. Pan profesor na wydziale koszykówki, kolejny raz przyniósł pokazać swój stopień naukowy. Piękny koszykarski umysł!

Bogdan Bogdanovic. Podobał mi się jego state of mind, w którym wchodził na parkiet z przeświadczeniem, że jest najlepszym strzelcem. Prawie 23 punkty za cały turniej w 28 minut gry.

Patty Mills. Z czymś podobnym grał Mills, który w kadrze nie pudłuje. Wróć do tamtych meczów. Włącz sobie któryś i popatrz, jak Patty pracuje na swoje pozycje. Poezja w ruchu.

Facundo Campazzo. Nie będę Cię już męczył na koniec. Magik! I tyle!

* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet. Opublikowany został tam kilkanaście dni temu.

3 comments on “Śliwki vs Robaczywki 2019-20 Vol.1

  1. Wojtom

    Wspaniale Karolu że uważałeś że u Fultza jest „poważne schorzenie układu nerwowego”, brawo Ty, ciekawe że tego schorzenia nie było na uniwerku. Tylko proszę nie odpowiadaj że to schorzenie „przyszło” podczas pierwszego sezonu w NBA, ok? 😀
    Mimo wszystko pisz dalej, są osoby które cały czas cenią bardziej to co napisane od tego co powiedziane.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.