Śliwki vs Robaczywki 2020-21 Vol.2

Dzień dobry. Zapraszam na porcję dorodnych Robaczywek. Nie będę przedłużał we wstępie, bo wyszło trochę sporo tekstu. Dziękuję za podsyłanie własnych propozycji i przemyśleń. Jak wiecie, interakcja z czytelnikami, wiele dla mnie znaczy, więc nie wahajcie się pisać. Przedwczorajsze Śliwki TUTAJ.

Kolejność, jak zawsze, dość przypadkowa.

Los Angeles Clippers. Żadna drużyna, a już w szczególności taka z mistrzowskimi aspiracjami, nie powinna pozwolić sobie na takie wpadki. 77:27 (!) do przerwy z Mavs i ostatecznie porażka 124:73. Do tego z 85:63 na 3 minuty przed końcem III kwarty i porażka 105:115 z Warriors. Tak nie można. To jest bardzo zły sygnał wysyłany w świat.

Luka Doncic. Młody Słoweniec produkuje 27 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst na mecz, więc czego ja od niego chcę? To jest Robaczywka nie tyle dla samego Luki, a dla pewnego zjawiska. Zjawiska przyjmowania różnych kryteriów w ocenianiu podobnych sytuacji i zachowań u różnych zawodników. Spójrz, Luka przychodzi do sezonu 2020-21 wyraźnie z kilkoma kilogramami koszykarza więcej, niż powinien. Nie zaganiam go na wagę, to nie moja sprawa, ale widząc tę pucułowatą twarz, domyślam się, co tam się kryje pod jego koszulką. Wiem też, że zawodowy sportowiec mógłby trochę inaczej komponować sobie zawartość lodówki między sezonami. I uprzedzając tutaj ewentualne zarzuty w stylu „ale przecież nic mu to nie robi, jest produktywny”. Owszem, to prawda. Ale po pierwsze nie o to konkretnie mi chodzi, a po drugie jestem ostatnim, który panikuje patrząc na tego typu rzeczy. Gdy ludzie pisali, że Nikola Jokic jest za gruby, ja pisałem, że to dlatego, że zjadł wszystkich centrów w obecnej NBA. Chodzi mi raczej o to, że Internet milczy w tej sprawie. Hardenowi, który ma budowę ciała jaką ma, robią jakieś niekorzystne zdjęcie, na którym wygląda na „wczorajszego” i internet momentalnie zapala się jak leśna ściółka w gorący, lipcowy dzień. Że jak to, że nie powinien, że jak to. A przecież Harden też, z miejsca, zaczął produkować. Luka w pierwszych czterech meczach sezonu trafił tylko dwie trójki na 21 (!) oddanych. Nie odnotowałem, żeby ktoś to odnotował. W ostatnich czterech meczach ma 27 strat. Też nikt o tym nie mówi. Nie zrozummy się źle. Nie szukam dziury w całym. Luka jest 21-letnim geniuszem koszykówki, który dekadę od teraz, nadal będzie jeszcze relatywnie młody. I to jest przerażające. Chodzi mi jedynie o to, że przy ocenianiu gry i zachowań (na boisku i poza nim) różnych zawodników nie stosujemy tych samych kryteriów. Oczywiście nie robimy tego z premedytacją. Przez lata interesowania się ligą, sukcesywnie, kupujemy obraz danego zawodnika, kreowany przez media. Ten jest fajny, dobry i uczciwy, a tamten, to lekkoduch, trenować mu się nie chce, woli liczyć pieniądze na koncie bardziej, niż wygrane. Pomyślcie o tym. Nic nie mówimy, gdy Westbrook gra dobrze, jedziemy po nim, gdy tylko powinie mu się noga. Zupełnie inaczej patrzymy i oceniamy Damiana Lillarda. Mam czasem wrażenie, że jakby Harden był z Europy, to internet rozpływałby się nad tym, jaki to on jest inny, niż wszyscy, jaki niszowy, jaki hipsterski. Lata temu podobnie było z ocenianiem LeBrona i Duranta. To, co uchodziło Durantowi płazem, po cichu, bez echa w mediach, było często tematem długich debat w odniesieniu do LeBrona.

– Jak już jesteśmy przy Hardenie, to zostańmy przy Hardenie. Robaczywka dla niego i jego agenta za to, jaką strategię postanowili przyjąć, żeby rozegrać proces jego odchodzenia z Houston. Przy okazji Śliwka dla samych Rockets, że nie ulegli się presji szybkiego transferu. Trzeba jednak zaznaczyć, że Harden w ostatnich tygodniach zmienił front, postanowił się uspokoić i wspólnie z klubem poszukać najlepszego dla obu stron scenariusza zmiany klubu. Przy tej okazji Robaczywka dla ludzi z internetu, którzy strzępią sobie klawiaturę, żeby podzielić się ze światem swoją opinią o tym, jak to oni gardzą, brzydzą się postawą Hardena. Że ten, to tylko imprezy, gołe baby i pieniądze, a nie jak ci inni tam, wielcy koszykarze NBA, którzy chcą wygrywać. Opowiem Wam na czym polega to zjawisko. Harden to introwertyk. Nie za bardzo lubi kontakty z dziennikarzami. Nie ma zaufanych kumpli w świecie mediów. Więc ci bez skrupułów mogą po nim jechać. Bez skrupułów, bo nie mają nic do stracenia. Tak to działa w NBA i zawsze działało. Jeśli miałeś dobre relacje z mediami, to one, może nie tyle nie starały się pisać o Tobie dobrze, co unikały pisania o Tobie źle. Rozumiecie? Jeśli dany dziennikarz ma zbudowane jakieś tam relacje z danym graczem, to za cenę dostępu do informacji z pierwszej ręki przymyka oko na newsy, które może i bardzo by się klikały, ale za dużo wspólnego z koszykówką by nie miały. Jeśli myślicie, że Harden jest jedynym graczem NBA, który w wolnej chwili lubi skoczyć do Vegas, stracić parę groszy i się zabawiać, to jesteście w ogromnym błędzie. Jak dobrze poszukacie, to znajdziecie w sieci zdjęcia Kawhi Leonarda z imprez, na których też dobrze bawi się w klubach dla dżentelmenów. A przypomnę tylko, że swego czasu, Kawhi uchodził za skromnego chłopca we flanelowej koszuli, jeżdżącego starym pickupem. Swoją drogą, ciekawym tematem pod rozważanie jest sympatia do zawodowych sportowców, którzy z jakiegoś powodu nie wydają swoich milionów. Skąd to się bierze, że lubimy Kawhi’ego, który jeździ 20-letnim pickupem, a hejtujemy takiego Ronaldo, który zmienia Lambo, jak rękawiczki? Bo to za proste by było, że bliżej nam do ludzi, którzy jeżdżą starymi samochodami. Śmiechłem. Przepraszam.

Bojan Bogdanovic. Póki co, zdobywa tylko 12.7 punktu na mecz – o prawie osiem mniej, niż sezon temu. Trafia najgorsze w karierze 36.4% z gry oraz 35% zza łuku. Na dziewięć rozegranych meczów pięć z nich kończył z jednocyfrową zdobyczą punktów. Jeśli Jazz marzą o czymś wielkim w tym sezonie, a przecież marzą, to będą potrzebowali od niego powrotu na swój normalny poziom. 31-letni Chorwat urodzony w Bośni przeszedł w maju ubiegłego roku operację prawego (rzucającego) nadgarstka. Oby się nie okazało, że jest to głębszy problem zdrowotny, a nie tylko brak formy na początku rozgrywek.

Davis Bertans. Podpisał wielki kontrakt i…był chłop, nie ma chłopa. Niecałe 35% z gry, 32.5% zza łuku – obie wartości najniższe w karierze. Łotysz miał bardzo mocny ubiegły sezon (15 punktów, 4 zbiórki, 42% za trzy). Latem podjął ze swoim agentem biznesową decyzję, żeby nie jechać do bańki, żeby nie ryzykować kontuzji i nie obniżać swojej rynkowej wartości. To była mądra decyzja. Wizards zapłacą mu w ciągu najbliższych pięciu lat aż $80 mln. To dopiero początek sezonu, więc to jeszcze nie jest to czerwona flaga dla Wizards, ale jeśli ta drużyna, w tym składzie, ma odnieść jakikolwiek sukces, to „Latvian Laser” musi szybciej, niż później wyregulować swój celownik.

– Pozostańmy w Waszyngtonie. Powiedzieć, że Wizards nie potrafią bronić, to nie powiedzieć nic. Żeby zrozumieć jak oni fatalnie bronią, trzeba po prostu zobaczyć, jak oni fatalnie bronią. I tyle mam do powiedzenia w tej sprawie bo, jak to mówił klasyk, szkoda strzępić jęzora.

– I jeszcze raz Waszyngton. Tym razem League Pass i komentatorzy stołecznej drużyny. Wizards przegrywali swój piąty kolejny mecz tego młodego sezonu, a panowie komentujący postanowili pochylić się nad czwartym triple-double Westbrooka w czwartym meczu dla Wizz, co jest nowym rekordem klubu. Jak dla mnie timing tego zachwalania bardzo gryzł się z tym, co akurat widzieliśmy na ekranie. A widzieliśmy, jak „wielcy” Bulls drugi raz w ciągu 48 godzin, dają Czarnoksiężnikom bolesną lekcję koszykówki i wrzucają im aż 133 punkty.

– A jak już jesteśmy przy komentatorach, to Robaczywka dla wszystkich, którzy marnują swój i nasz czas na ocenianie pracy sędziów. Owszem, panowie w szarym mylą się. Nic na to nie poradzimy. Ale ten produkt można sprzedawać na inne, lepsze, sposoby.

– Przedwczoraj, w Śliwkach napisałem, że zajmę się w Robaczywkach postacią Stepha Curry’ego. Pisząc, zorientowałem się jednak, że temat nadaje się na osobny tekst, że swoją długością przykryłby inne rzeczy tutaj. Zatem chciałem tylko oznajmić, że sprawa jest „na warsztacie” i ukaże się „na dniach” w osobnym wpisie.

Covidowe protokoły bezpieczeństwa. Widzę, że fani NBA mają problem z tym, że Adamowi Silverowi i jego ludziom brakuje trochę konsekwencji w działaniu. Że jedni lądują na kwarantannie, a inni mogą dalej grać. Daję Robaczywkę tym, którzy krytykują NBA za…no właśnie, za co? Przypomnę, że tamten sezon zamknęliśmy na ponad cztery miesiące po tym, jak odnotowano pierwszy, a potem drugi przypadek koronawirusa wśród graczy NBA. Przypomnę tylko jakim sukcesem zakończyła się bańka w Orlando, która podczas swojego istnienia nie odnotowała ani jednego przypadku zakażenia. To, co dzieje się teraz w NBA też nie ma precedensu. Liga uczy się  na swoich błędach. Pewnie za kilka lat z uśmiechem będziemy wspominać to, jak dziś walczymy w tym wirusem i jakie przyjmujemy strategie prewencyjne. Nie mam żalu do NBA, że w pewnych przypadkach przegina, dmucha na zimne, że w pewnych przypadkach brakuje jej konsekwencji. Wiem jednak, że Adam Silver, jak zawsze zresztą, otacza się fachowcami w swojej dziedzinie, którzy na podstawie swojej wiedzy, swoich badań, formułują takie, a nie inne wnioski, które NBA potem wdraża. Jasne, że protokoły bezpieczeństwa NBA mają na dzień dzisiejszy luki, jasne że można i trzeba je usprawniać. Ale ten eksperyment odbywa się na żywym organizmie, więc błędy i uchybienia, siłą rzeczy, będą się zdarzać. Ja nie mam z tym żadnego problemu. Nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.