Śliwki vs Robaczywki pierwszego tygodnia play-offs

Bierzemy na warsztat pierwszy tydzień play-offów. W zasadzie tydzień i dwa dni. Dziś same Śliwki. Jutro Robaczywki. Dzięki za podsyłanie własnych przemyśleń. To wiele dla mnie znaczy. Przypominam o kanałach dostępu do mnie (maile, wiadomości na FB, komentarze tu i na fanpage’u).


Zapraszam.

Kolejność, jak zawsze, dość przypadkowa.

Śliwki:

– Memphis Grizzlies. Zaimponowali mi w meczach 3 i 4. Szczególnie w 4, bo nie pękli w dogrywce i przetrwali napór Leonarda. Świetne przemówienie coacha Davida Fizdale’a po drugim meczu serii. Po prostu świetne. Zresztą doczekało się paru fajnych przeróbek, a sam klub wypuścił okolicznościowe koszulki „Take That for Data.” I nie chodzi o to czy miał rację, czy nie. Niedźwiadkom też trochę brakowało energii w pierwszych dwóch meczach. Takie przemówienia motywują, zawodnicy stają za swoim coachem, wyciągają z siebie 100% plus VAT. Fizdale dostał od ligi $30 tys. kary. Zawodnicy postanowili się złożyć i zapłacić. Zanim to się stało, jakaś firma z Memphis zadeklarowała, że pokryje karę. Jedno jest pewne – Fizdale już nigdy nie zapłaci za piwo w Memphis. Ta drużyna jest wiecznie niedoceniania, jej gwiazdy nie świecą na miarę swojej gry. Zapewne to wypadkowa ich nieskandalizujących osobowości oraz faktu, że Memphis jest raczej prowincjonalnym rynkiem. They not gonna rook us! Take that for data! Założę się, że kiedyś te słowa wykorzysta w swoich wersach jakiś raper. Dajcie mi wtedy znać.

Piękny game-winner Gasola, po pięknym meczu koszykówki w starciu nr 4. Podobno jakaś kobieta w Memphis zaczęła rodzić z emocji po tej akcji. Oglądajcie tę serię, bo w niej gra się dobry basket. Pau Gasol jest profesorem koszykówki, a jego brat Marc już co najmniej kończy doktorat.  

Zach Randolph nie przeskoczyłby przez książkę telefoniczną, ale siła, świetna praca nóg, dobre manewry podkoszowe nadal pozwalają mu robić na boisku pożyteczne rzeczy.

Nie patrz na Mike’a Conley’a przez pryzmat jego kontraktu. To świetny koszykarz. Na pewno już magister. Conley kupił i rozdał fanom 500 biletów na mecz nr 3.

James Ennis świetnie broni. Zwróć na to uwagę. Gdy nie mówi się o triple-double, pewne sprawy pozostają w cieniu. 

– Chicago Bulls. No i widzisz. Nawet fani Byków wieszali na nich psy i nie chcieli oglądać ich w postseason. Mówiłem Ci, że to nie będzie seria klasycznej jedynki z klasyczną ósemką. I nie jest. Play-offy to czas weteranów i prawdziwych liderów. Celtowie, z całym szacunkiem dla tej organizacji i tego składu, nikogo takiego nie mają. Stałem w Toronto przy Thomasie, gadałem z nim. Jest naprawdę mały. Uwierz mi. Ja na jego barki nie wrzucałbym marzeń o wielkości. Niczego mu nie ujmując. Bo to świetny koszykarz, tytan ciężkiej pracy. To, z jaką łatwością dostaje się pod obręcz jest poezją. Ale tu miało być o Bulls. Zatem… Ich przykład pokazuje, że warto się mocno zastanowić, zanim zaczniesz mądrzyć się w internecie. Szczególnie śmieszy/boli mnie (w zależności od nastroju) gdy domorośli znawcy basketu, krytykują trenerów za taktykę, rotacje i decyzje w czasie meczów. Drodzy państwo, ci ludzie są jacy są, ale nikt im nie dał pracy w NBA z politycznego rozdania. Robin Lopez wygląda w tej serii jak jeden z najlepszych środkowych ligi. A to nie świadczy dobrze o Bostonie. Butler gra jak lider. 10 razy w meczu dostaje się na linię. Świetny w tej serii jest, a może był, Rajon Rondo. Jeszcze w styczniu napisałem o nim: „Nadal wierzę, że może być potrzebny ale wydaje mi się, że on sam będzie w stanie wprowadzić się na odpowiedni poziom motywacji tylko w ekipie walczącej o tytuł.” No i się wprowadził. Play-offy wyzwoliło w nim to, co zawsze miał najlepszego do zaoferowania. 11.5 punktu, 8.5 zbiórki, 10 asyst, 3.5 przechwytu. Wielka szkoda, że złamał kciuk. Znów wyglądał jak jeden z najlepszych rozgrywających ligi.    

– Bucks. Wychodzi na to, że Milwaukee jest o jedno zdrowe kolano Jabari Parkera od przynajmniej II rundy play-offs na Wschodzie. Ekipa coacha Kidda dobrze broni. Raps mają problem ze zdobywaniem punktów. Giannis zalicza bardzo dobrą serię. Był świetny w meczu otwarcia. Maker i Brogdon wyglądają jakby już tu wcześniej byli. 

– John Wall. On tylko chce Twojego i mojego szacunku. Za taki sezon, za takie play-offy go dostanie. Już ma. 28.8 punktu, 10 asyst, 4.3 zbiórki, 1.3 przechwytu. Chyba nie można wymagać od niego więcej. Nawet po tych dwóch przegranych meczach. W trzecim, kiedy Wizards nie istnieli i nic im nie wychodziło, Wall pokusił się o coś takiego. I to była jedyna dobra rzecz, która wyszła Wizards tamtego wieczoru. W całym meczu spudłował tylko dwa z dwunastu rzutów. Poza tym za mało mówi się o lewej, nierzucającej ręce Walla. Świetnie jej używa podczas penetracji. I tak, rozmawiamy cały czas o koszykówce. 

– C.J. McCollum. Przede wszystkim za mecz otwarcia serii z Warriors (41 punktów). Poza tym już od dawna podoba mi się jakiej pewności siebie nabrał w grze. Lubię jego decyzyjność, pracę nóg, porządne rzemiosło bez niepotrzebnych ozdobników. Ogólnie bardzo lubię jego postać. To jest taki czarny J.J. Redick jeśli chodzi o osobowość, inteligencję, charyzmę. Nie wyszedł mu tylko ostatni mecz serii.

– Warriors. Draymond Green w serii z Blazers: 13.8 punktu, 9.5 zbiórki, 7.5 asysty, 4.3 bloku, 1.5 przechwytu. 50% z gry, 55% zza łuku. Fundament tej ekipy. Po obu końcach parkietu. Warriors dali pokaz siły w serii z Blazers. Curry zniszczył Portland w ich własnej hali (34/8/4 oraz 37/8/7). Durant mógł spokojnie leczyć łydkę.

– LeBron James. Takie tam 32.8 punktu, 9.8 zbiórki, 9 asyst, 3 przechwyty i 2 bloki na mecz. Takie tam. Trzy razy double-double, raz triple-double. Kapitalny mecz nr 3, który James po prostu przejął. Cavs mieli 26 punktów straty, zdawało się, że odpuszczą. LeBron miał jednak inne plany. Z Irvingien i Love’em na ławce, James jako rozgrywający center wyrwał serce Indianie. To jest cały czas jego liga, reszta w niej tylko gra. Choć w sumie czasem można odnieść wrażenie, że on gra w innej lidze. LBJ ze swoimi drużynami ma teraz 21 wygranych z rzędu w I rundzie play-offs.

– Kawhi Leonard. 32.5 punktu, 6.5 zbiórki, 3.3 asysty oraz 2 przechwyty. 58% z gry, 52% za łuku oraz 100% z linii. Czy Kawhi jest już Neo, czy jeszcze ciągle panem Andersonem, jeśli wiesz o czym mówię, zobaczymy w dalszej części tych play-offów. Póki co wygląda poetycko. W czwartym meczu zdobył w ostatniej kwarcie 16 kolejnych punktów dla Spurs. Żaden gracz San Antonio nie zrobił czegoś takiego w ostatnim 20-leciu.  

– Joe Johnson. Musisz to mieć w sobie, w swoim charakterze. Trening to inna bajka. Joe potrafi wygrywać mecze. I kropka. Tak, jak to zrobił w starciu otwierającym serię z Clippers. Prawie 36-letni Johnson zdobywa 19.3 punktu na mecz w tej serii. Do tego notuje po 2 zbiórki i asysty. Liga przypomniała jego osiem game-winnerów. Od 2007 żaden zawodnik nie miał więcej. Ba, w tym czasie, nikt nie miał więcej, niż cztery rzuty na miarę wygranej.  

– Patrick Beverley. Zatrzymać Russella Westbrooka może chyba tylko sam Russell Westbrook. Ustać mu twarzą w twarz jeden na jednego, potrafi garstka. Pat jest jednym z nich. Świetnie pracuje w obronie. Nisko na nogach, ma szybkie ręce, dobry refleks, jest niezmordowany. Lubię to jego szaleństwo w oczach. Czasem przypomina mi jakiegoś naćpanego bezdomnego. Ale zwykle jak go widzę, to na myśl przychodzi mi teledysk „Voodoo People” zespołu Prodigy. On tam mógłby zagrać bez większej charakteryzacji.

– CP3. W każdym z czterech meczów serii z Jazz, zaliczał przynajmniej 21 punktów i 10 asyst. W trzecim starciu przejął kontrolę nad meczem. To nie jest styl, który lubi, ale jeśli będzie chciał przeprowadzić do II rundy Clippers bez Griffina, takie mecze będą musiały być jego normą. Świetny lider, prawdziwy rozgrywający, których w lidze coraz mniej. I nie mam tu na myśli przebojowych zawodników z tej pozycji, bo tu talentu nie brakuje. Chodzi mi o czystą definicję rozgrywania, czyli kreowania pozycji do rzutu. W tym CP3 jest cały czas najlepszy w lidze. Czy to nie jest moment, w którym (za tydzień) 32-letni Paul powinien rozważyć latem ofertę Spurs (jeśli taka napłynie)?

– Hawks w meczu nr 3 i 4. Po dwóch starciach w Waszyngtonie, Hawks nie wyglądali dobrze. Wrócili do domu, do twierdzy, i wszystko się zmieniło. Jest 2:2, i choć nadal nie uważam, żeby momentum przeniosło się na stronę Jastrzębi, to myślę, że w starciu nr 5 będą trudniejsi, niż wcześniej. Presja jest po stronie Wizards. Seria i tak przeniesie się do Atlanty. Gdyby Wallowi i kolegom powinęła się noga, Hawks będą mogli, dość nieoczekiwanie, załatwić sprawę w domu. Podoba mi się Dennis Schroder. Nie pękł, nie przytłoczyła go wizja bycia pierwszą jedynką w play-offowej ekipie. 23 punkty, 6 asyst i 3 zbiórki, mając naprzeciwko siebie tak klasowego gracza, jakim jest Wall, to osiągnięcie warte odnotowania. Rookie Taurean Prince dwucyfrowy w punktach w każdym meczu. 63.9% z gry. Millsap dobrze lideruje tej grupie. 

– Lance Stephenson. 16 punktów, 5 zbiórek, 3 asysty. Nie możesz wymagać więcej od gościa, który był już poza z NBA w tym sezonie. Ciekawa historia, która zatoczyła koło. Okazuje się, że dobry Lance, to Lace w koszulce Pacers. 

– Paul George. Potrafi być liderem 29, 32, 36 punktów w meczach 1-3. 15 punktów w ostatnim meczu serii wybaczam mu. Jutro dostanie Robaczywkę, ale to będzie jutro, nie ubiegajmy ciągu zdarzeń.

– DeAndre Jordan. Double-double w każdym meczu. 14.3 punktu, 13.3 zbiórki. Aktywny w obronie, potrzebny ataku. Teraz bez Griffina jeszcze bardziej.

– JaVale McGee. 9.8 punktu, 4.3 zbiórki, 2.3 bloku, tylko dwie straty w całej serii łącznie. Do tego 78.3% z gry. Bardzo mnie cieszy, że wrócił do żywych, że gdy czytamy JaVale McGee, to w głowie nie mamy już głosu Shaq’a. OK, nadal mamy, ale przynajmniej teraz żarty się skończyły. Jest dobry basket. 

– Fajny trash-talk Draymonda Green i C.J.’a McColluma w meczu otwarcia. Nic o matkach, członkach rodzin, bez chamstwa. Tylko zdrowa rywalizacja. To się dobrze oglądało. Green spudłował dunk, C.J. powiedział coś o trenowaniu łydek. To było dobre dopełnienie tego meczu.

– Gortat w pierwszych dwóch meczach. Dwa razy double-double (14/10), raz 5 bloków, tylko 2 straty w sumie, kilka energetyzujących wsadów. W kolejnych dwóch meczach tylko 4 punkty łącznie. Wiz będą musieli ponownie go uruchomić. 

– Nene. Podobał mi się już w sezonie regularnym. Schudł. Zdaje się, że na nowo odnajduje radość z gry. Ostatnio w Waszyngtonie był ciągle niezadowolony. W serii z Oklahomą trafia…92% swoich rzutów. Z 25 prób z gry, przestrzelił tylko dwa razy! W meczu nr 4 był 12/12 z gry, zaliczył 28 punktów i 10 zbiórek.

– Fajnie, że Hawks i Wizards się nie lubią. Tak sportowo.

– Muzyk Sisqo przerobił swój kawałek z 1999 roku „Thong Song” na „LeBron Song”.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.