16 lipca tego roku, na ekrany kin wejdzie długo wyczekiwany Space Jam 2. W roli głównej wystąpi LeBron James, który jest też jednym z producentów filmu.
LeBron i jego syn zostaną uwięzieni w wirtualnej rzeczywistość przez podły algorytm Al-G Rhythm. LBJ będzie musiał odszukać syna i bezpiecznie wydostać się z cyfrowego świata. Oczywiście, żeby to zrobić, będzie musiał zagrać mecz koszykówki. Pomogą mu postacie z Looney Tunes. Tak samo jak w oryginalnym Space Jamie z 1996 roku pomagały Michaelowi Jodanowi. Wtedy rywalami MJa i Zwariowanych Melodii byli kosmici, którzy skradli talenty czołowym koszykarzom NBA (i Shawnowi Bradley’owi). Tym razem po przeciwnej stronie parkietu staną zdigitalizowane monstra Al-G Rhythma.
Od 2014 roku, gdy padła decyzja o kręceniu „dwójki”, docierały do nas różne informacje na temat tej produkcji, a jedynym pewnikiem było to, że zagra w nim LeBron James. Zmieniały się koncepty, zmieniały się wstępne daty początku kręcenia i premiery. Jakoś nie śledziłem tego tematu z wypiekami na policzkach. Ale jak zobaczyłem ten trailer, to zacząłem odliczać dni do premiery. Spodziewam się dobrej produkcji.
A tak zapowiadano oryginalny Space Jam z 1996 roku.
A przy okazji mały apel do fanów NBA 30+ wychowanych na kultowych latach 90. Nie marudźcie, nie narzekajcie, nie obrzydzajcie młodym fanom NBA życia. Żal czytać i słuchać niektórych tez i opinii. Trochę mi wstyd, że też jestem przedstawicielem tego pokolenia.
