#Spain2014. Dzień Drugi. Suplement

Pisząc wczoraj w nocy "na oparach" pominąłem mecz wieczoru czyli starcie USA i Turcji. Wygrali Amerykanie 98:77 choć wynik nie oddaje ich niemocy z pierwszej połowy. Podopieczni coacha Krzyżewskiego gubili piłki oraz samych siebie na, zdawać by się mogło, dość prostych zasłonach Turków.
Na szczęście dla widowiska w drugiej połowie mieliśmy okazję oglądać Amerykanów takich, jakich znamy i oglądać chcemy.
Kenneth Faried i Anthony Davis skakali po głowach rywali. Kilka akcji poderwało fanów w Bizkaia Arena (mnie w szczególności blok Manimala gdzieś na wysokości połowy tablicy a chwilę później revers z minięciem w powietrzu tureckich rąk. To było coś).

Ale wszystko to widzieliście w TV.

Po meczu turecki dziennikarz zapytał o to, jak Amerykanom udało się wyjść z pułapki, w jaką złapali ich Turcy w pierwszej połowie.
Faried ze śmiechu schował twarz w koszulce a coach K znów dyplomatycznie odpowiedział:
"Po pierwsze to w żadnym momencie meczu nie czułem jakby ktoś gdzieś złapał nas w jakąś pułapkę. Wygraliśmy ponad 20 punktami po dość słabej pierwszej połowie w naszym wykonaniu więc daj Boże w każdym meczu takie pułapki."

Inny piszący zapytał skrzydłowego Nuggets skąd bierze energię do gry. Kenneth po tym, jak opanował śmiech, odpowiedział:
"Nie wiem. Może stąd, że bardzo lubię grać w koszykówkę."

Udało mi się na minutkę złapać coacha K sam na sam. Opowiedział o swoich dziadkach z Krakowa, którzy wyemigrowali do USA. Z przykrością przyznał, że nie mówi po polsku.

Dziś jest dzień przerwy. Odpoczywamy, zwiedzamy, ładujemy baterie na kolejne dni turnieju…


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.