#Spain2014. Dzień Trzeci

Poniedziałek był dniem przerwy w "naszej" grupie C. Wolne wykorzystałem na pokręcenie się po Bilbao. Do południa nie działo się raczej nic ciekawego. Wspiąłem się na pobliskie wzgórze by zobaczyć panoramę miasta, odwiedziłem strefę kibica, pospacerowałem. Zanosiło się na to, że będzie to dzień, z którego ciężko będzie coś wycisnąć do napisania. Błąd.

Nie wiem co myśleć o tym, o czym zaraz napiszę. Przypadek? Przeznaczenie? Coś pomiędzy?
Od początku. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że lubię jeść lody. Jem je regularnie,
kilka razy w tygodniu, przez cały rok. Są koneserzy win a ja jestem koneserem dobrych lodów.

Chodziłem bez wyznaczonej trasy w strony i uliczki, które wydawały mi się interesujące. Słonko nie zwalniało tempa. W pewnym momencie moją uwagę przykuł szyld jakiejś kawiarni. Lody własnej roboty z naturalnych składników. To trzeba sprawdzić, pomyślałem.

Zamówiłem, zjadłem, patrzę a tam…Rudy Gay i DeMar DeRozan najwyraźniej wpadli na ten sam co ja pomysł.
Rozumiecie? Dwie gwiazdy NBA przyszły "na loda" do miejsca, w którym ja byłem. Jak surrealistycznie to brzmi?
Nie będę ściemniał, że siedliśmy we trzech i zaczęliśmy gadać o nadchodzącym sezonie. Było kilka słów, uścisk dłoni i obowiązkowo zdjęcie. Dalej nie mogę w to uwierzyć.
Ale to nie koniec…

 
Umówiłem się ze znajomymi na oglądanie meczu Hiszpanii z Brazylią. Idąc na miejsce spotkałem brata Derricka Rose’a, który poza tym, że jest jego bratem pełni także funkcję menadżera. Nie byłem pewny czy to on, więc po prostu zapytałem. Potwierdził. Różne opinie krążą o nim w chicagowskiej prasie – że cwaniak, że chamski, że gburowaty, że miesza bratu w głowie. Cóż, dla mnie był miły, nawet bardzo bo kiedy powiedziałem "OK, nie będę już przeszkadzał" i szykowałem się do odejścia, on mnie zatrzymał i pogadaliśmy jeszcze trochę.
Powiedział mi, że Derrick jest już w100% zdrowy, nie ma psychicznych blokad. Jedyna rzecz, która w tym momencie mu przeszkadza najbardziej to brak kondycji. Zdaniem Reggie’ego, jego brat Derrick, jest w tym momencie w stanie zagrać 15-20 minut w meczu. Potem dopada go tak zwana "pompa" (kto gra, ten wie). Ale oczywiście nikt się tym nie przejmuje bo kondycja to rzecz do naprawienia.

Spotkałem się ze znajomymi. Siedząc, rozmawiając, żartując w pewnym momencie dotarło do mnie… chwileczkę, przecież ja jestem w Hiszpanii.
Do tej pory byłem tylko w hali lub w metrze, w metrze lub w hali. Byłem na Mistrzostwach Świata przede wszystkim a miejsce ich rozgrywania było dla mnie drugorzędną sprawą.
Ale faktycznie to jest Hiszpania.

Miałem plan, żeby surrealistyczne historie z dnia przerwy opisać dnia czwartego przed 15.00 czyli przed rozpoczęciem pierwszego meczu ale jak widać nic z tego nie wyszło.

Materiał z dnia czwartego postaram się wrzucić przed 13.00. Będzie rozmowa z coachem Thibodeau, Petteri Koponen powie Wam coś po Fińsku (ale Wy już o tym wiecie), zobaczycie nowozelandzką Hakę, Mason Plumlee przyjmie moje szczere przeprosiny.
Tymczasem dobrej nocy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.