Spostrzeżenia i obserwacje z Finałów Konferencji 40

Na początek Wschód. Seria Pacers-Heat (2:4). Oto kilka luźnych spostrzeżeń i obserwacji. O serii Spurs-Thunder jutro.

* W czwartym starciu serii LeBron James zaliczył 32
punkty, 10 zbiórek, 5 asyst i 2 przechwyty. Heat wygrali mecz na 3:1.
Był to 74. występ LBJ’a w play-offach na poziomie 25/5/5.
Nikt w
historii postseason nie miał tylu tego typu meczów na koncie. Michael
Jordan miał 73, Larry Bird 53, Kobe Bryant 52, Jerry West 46.
Zawsze
przy takich okazjach odzywa się historia. To jest ciekawy temat, który
raz na jakiś czas, cyklicznie musi się pojawić. To jest zawsze pytanie
ile warte są rekordy sprzed lat wobec tych bitych obecnie. I odwrotnie –
ile warte są rekordy współczesnej NBA w porównaniu z tymi z
przeszłości. Z jednej strony koszykarze są silniejsi, bardziej
atletyczni ale z drugiej gra mniej kontaktowa. Samo zdelegalizowanie
„hand checkingu” jest kolosalną zmianą kultury gry w obronie. Można
tylko sobie wyobrażać o ile więcej punktów mógłby zdobywać Michael
Jordan, gdyby w jego czasach tak chroniło się przepisem zawodnika
będącego w posiadaniu piłki. Tak samo można się zastanawiać jak LBJ
radziłby sobie w latach 80′ czy 90′, gdyby cały czas na swoim biodrze
miał czyjąś wielką dłon. Do tego błąd 3 sekund w obronie, półkole bez
ofensa, oraz wiele innych usprawnień w przepisach, które pośrednio lub
bezpośrednio wpłynęły z jednej strony na faworyzowanie ataku a z drugiej
strony na "zmiękczenie" kontaktów.
Ja nie jestem ani wielkim fanem
LeBrona ani jego krytykiem. Staram się patrzeć na niego tak rzetelnie,
jak tylko mogę. Prawda jest taka, że w sferze czysto fizycznej nie było
kogoś takiego – przynajmniej ja takiego nie znam. Szybki, skoczny,
zwrotny jak gracz z pozycji 1,2 a jednocześnie silny jak 3,4. O
kwestiach czysto koszykarskich i jego miejscu w historii możemy a nawet
musimy dyskutować.
W tego typu rozważaniach trzeba też poruszyć
kwestię ile dziś są warte rekordy indywidualne Chamberlaine’a i Russella
oraz mistrzowskie tytuły Celtics i Lakers w pierwszych latach istnienia
ligi.

Posłużę się cytatem z maila, który wysłał dziś do mnie Tracy (tak, ten od wyprawy do Maroka) "Dalej
mnie męczy, że tak wielu ludzi nie potrafi docenić geniuszu LeBrona
nieustannie go krytykując i przypinając łatkę losera oraz zapomina, że
mamy przeogromny przywilej oglądania historii na żywo, w jakości HD,
przed telewizorem z Tyskim w ręku."
Koniec cytatu.
Tracy ma
rację. Też uważam tak od dawna. Nigdy się nie dowiemy jak Jordan w
swoich najlepszych latach grałby w lidze pełnej Wade’ów, Westbrooków,
Durantów, Jamesów, Hardenów, Bryantów i innych. Tak samo jak nigdy nie
dowiemy się jak James radziłby sobie wśród Thomasów, Birdów, Pippenów,
Ewingów, Johnsonów z przedramieniem na swoim biodrze.
Porównywać
musimy bo taka jest nasza natura jak i specyfika tego sportu. Ale
zamiast tracić czas na deprecjonowanie tego, co dzieję się w dzisiejszej
NBA, i mówienie tylko o "starych dobrych czasach" myślę, że warto
nauczyć się cieszyć tą dzisiejszą ligą z jej gwiazdami. Te czasy też
kiedyś nabiorą statusu "starych dobrych". Myślę, że mamy szczęście móc
oglądać na żywo Jamesa. Jest najlepszym koszykarzem świata – tego świata
– bez względu na to, jakie miejsce daje mu to w historii.

* Mam
mieszane uczucia co do Pacers. Rok temu zagrali z Heat siódmy mecz w
Finale Wschodu i wyglądali jakby byli dosłownie o krok od ich pokonania.
Sezon później zdołali zagrać tylko szósty na tym samym etapie
rozgrywek. Możemy się tylko zastanawiać czy gdyby podopieczni Franka
Vogela przystąpili do serii, do całych play-offów jako faktycznie
pierwsza siła Wschodu a nie papierowy lider, zespół w kryzysie to czy
scenariusz byłby inny.
Pacers muszą odpowiedzieć sobie latem na kilka
pytań. Gdybym ja miał głos w klubie, to zaleciłbym spokój. Ten skład ma
mimo wszystko mistrzowski potencjał. Jedna zmiana tu i tam nie
zaszkodzi ale ogólnie w Indianie raczej można optymistycznie patrzeć w
przyszłość.

* Lance Stephenson nie jest takim idiotą, jak
niektórym się wydaje. "Born Ready" wprawdzie wygrał kilka razy internet
(m.in. "śpiąca królewna", dmuchanie LeBronowi w ucho), miał też momenty
szaleństwa ("
liść" na twarzy Norrisa Cole’a albo mini-liść na twarzy LeBrona) oraz bezmyślności gdy mówił, że widzi oznaki słabości u LBJ’a. Prawda o nim jest jednak taka, że był drugim najlepszym graczem Pacers w tych play-offach. Trzeci w ataku (13.6), drugi w zbiórkach (6.9) oraz pierwszy w asystach (4.2). Różne głupoty zamazały trochę obraz jego postrzegania i być może także obniżyły o trochę
jego wartość. Lance za parę tygodni będzie zastrzeżonym wolnym agentem.
Moim zdaniem Pacers powinni go zatrzymać. Chyba, że ktoś postanowi za niego przepłacić. Ale to już inna historia.

* Prawie 20 punktów oraz ponad 4 zbiórki i 4 asysty w serii z Pacers przy 54% skuteczności z gry. Podoba
mi się ewolucja gry Dwyane’a Wade’a. Z biegiem czasu, kiedy atletyzm
przestał być jego głównym atutem, Dwyane gra jak profesor. Nadal potrafi
przyspieszyć i wysoko skoczyć ale teraz robi wszystko bardzo
energooszczędnie, świetnie czyta i wykorzystuje błędy obrony.

*
Ray Allen jest niesamowitym gościem. 20. czerwca będzie obchodził 39 lat
i każdy musi wiedzieć o tym, że to co Ray robi na boisku to wypadkowa
tego co Ray robi poza boiskiem. A jest tego sporo. I to trzeba bardzo
docenić i bardzo szanować, nawet jak się nie lubi Heat. Allen zawsze był
fit ale rok temu wszedł na jeszcze wyższy poziom – jeśli można tak
powiedzieć – i doprowadził swoją wagę do poziomu, jaki miał na studiach.

*
Chris Bosh zdobył 27 punktów w trzech pierwszych meczach serii oraz 70 w
trzech kolejnych. Uważam, że jego wartość dla Heat nie niedoceniana.
Podoba mi się, że pogodził się z tym, że raczej już nigdy nie będzie
klasycznym wysokim grającym tyłem do kosza i walczącym pod tablicami.
Podoba mi się też to, że i Erik Spoelstra to zrozumiał. Bosh gra
najlepiej, gdy pozwoli mu się być Boshem. Nie jest tytanem obrony ale
jest wielowymiarowy w ataku, co daje Heat przewagi w ataku w różnych
ustawieniach.

Fakty:

Wygrana
w meczu nr 6 z Pacers była dla LeBrona setną wygraną w play-offach. LBJ
osiągnął to w wieku 29 lat i 151. Tylko jeden gracz w historii zrobił
to w młodszym wieku. Był to Magic Johnson (28 lat i 312 dni). Tylko 22
zawodników ma na koncie 100 lub więcej wygranych meczów w postseason.
Tylko Magic i LBJ zrobili to przed trzydziestką.

– James ma za
sobą 28 serii w play-offs. W 27 z nich jego średnia nie była niższa niż
20 punktów. Ta jedyna miała miejsce w Finałach 2011 roku Heat-Mavs
(17.8). Michael Jordan zagrał w karierze 37 serii w postseason – w
każdej z nich przekraczał 20 punktów na mecz.

– Heat po raz czwarty z rzędu zagrają w Finale. Ostatni raz dokonali tego Celtowie z Bostonu w latach 1984-87 (wygrali dwa z nich). Trzy Finały z rzędu zaliczali ostatnio Lakers (2008-10).

http://www.arabnews.com/sites/default/files/imagecache/galleryformatter_slide/pacers.jpg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.