Wolna agentura 2023. Podpisy, analizy

O 12 w nocy, z piątku (30 czerwca) na sobotę (1 lipca), czasu polskiego, otwarto w NBA transferowe okno. Bierzemy na warsztat wszystko to, co wydarzyło podczas pierwszego dnia tegorocznego okna transferowego. Zapraszam do lektury oraz dyskusji.

Kyrie Irving i Dallas Mavericks dogadali się w sprawie trzyletniego kontraktu o wartości $126 mln. Trzeci rok umowy jest opcją zawodnika.

Komentarz: „$120 mln płatne w trzy lata jest tu dla mnie granicą, powyżej której miałbym bezsenne noce na miejscu włodarzy Mavs lub kogokolwiek, kto uważa, że jest o jednego Kyrie’ego od włączenia się do walki o tytuł.”
Tak napisałem w moim wczorajszym przeglądzie tegorocznych wolnych agentów. To nie jest idealny ruch. To jest ruch obarczony sporym ryzykiem. Posiadanie Kyrie Irvinga w składzie jest przygodą, którą kupuje się z całym pakietem. Ale mimo wszystko był to ruch, który Mavs musieli wykonać. Musimy to podkreślić – zatrzymanie Kyrie Irvinga z całym jego ryzykowanym „tobołkiem” było o niebo ważniejsze, niż ryzyko utraty go za nic, albo za coś, co nie ma aktualnej sportowej wartości. Te pieniądze i lata, to dużo poniżej tego, co w teorii Irving mógł dostać. A w teorii, czystej teorii, był uprawniony do związania się z Dallas pięcioletnią umową o wartości…$272 mln! Wiadomo, że nikt normalny nigdy by mu tego nie dał, ale warto mieć w świadomości te wielkości. Ruch ten, mocno poniżej maksymalnego zobowiązania, daje Dallas możliwość wykorzystania pełnego mid-level exception ($12,4 mln) na jakiegoś wolnego agenta. Ekipa z Dallas ma dwunastu zawodników pod kontraktami, i nadal jest jakieś $9 mln poniżej progu luxury-tax. To ważna wiadomość dla drużyny, która mając Lukę Doncica, chce cały czas być „w grze”.

Jak już jesteśmy przy Mavs, to weźmy na warsztat to. Seth Curry i Dallas Mavericks dogadali się w sprawie dwuletniej umowy o wartości $9 mln.

Komentarz: Dobrych strzelców wokół Luki, nigdy za wielu. A wartość tej umowy, to kieszonkowe pieniądze, na standardy NBA. Dobry ruch, nie ma o czym mówić.

 

Khris Middleton i Milwaukee Bucks przystali na warunki trzyletniej umowy o wartości $102 mln.

Komentarz: Najbardziej spodziewany ruch tego lata. W moim wczorajszym przeglądzie napisałem „Krzycho nigdzie się nie rusza. Jak jestem przekonany, że Draymond Green zostanie w Warriors, tak tu, jestem (niemal) pewny, że Middleton zostanie w Bucks. Zawodnicy, szczególnie po trzydziestce, nie lubią grać na mocy wygasających kontraktów, więc ten ruch, to klasyczne zejście ze stawki za sezon i dołożenie lat do nowej umowy. Jak mocne zejście? Myślę, że strony podadzą sobie dłonie przy czymś na kształt 30-35 milionów dolarów za sezon, w trzyletniej umowie.”
Tak też się stało. Życie toczy się dalej. Khris jest żywą definicją „drugiej opcji”. A przypominam, że jest to druga opcja w mistrzowskiej ekipie roku 2021.

Draymond Green i Golden State Warriors przystali na warunki czteroletniego kontraktu o wartości $100 mln. W umowie zapisana jest opcja zawodnika na ostatni rok.

Komentarz: Mówiło się o domniemanej kolacji w Portland oraz o paru innych umówionych spotkaniach, ale jak przyszło co do czego, to ten deal był oficjalnie ogłoszony jako pierwszy. Bardzo dobry ruch dla obu stron. Pisałem wczoraj, że jeśli ktoś będzie chciał zabrać Greena z San Francisco, to będzie musiał wyjechać z jakąś szaloną liczbą. Chyba nikogo takiego nie było, więc Dray zostaje w Warriors, na mocy bardzo rozsądnego i logicznego kontraktu. Ciekawym szczegółem technicznym jest tu fakt, że Green, w pierwszym roku trwania umowy zarobi $22,3 mln. W opcji, z której zrezygnował, miał zapisane $27,6 mln. Ta z pozoru nieznaczna różnica powoduje, że Warriors zaoszczędzą jakieś $43 mln (!) z tytułu podatków. Powtarzam po raz kolejny – Steph Curry, to talent, który zdarza się raz na pokolenie. Wydaje mi się, że zrozumieliśmy to trochę za późno. Warriors muszą zrobić wszystko, i chyba to robią, żeby przez ostatnie lata jego świetności, być w gronie drużyn walczących o tytuł. Zatrzymanie Greena było esencjonalne dla tożsamości tej drużyny i mistrzowskich aspiracji.

 

Bruce Brown Jr. przenosi się z mistrzowskiego składu Nuggets do Indiany Pacers. Strony dogadały się w sprawie dwuletniej umowy o wartości $45 mln. Drugi rok jest opcją klubu.

Komentarz: Dobrze poinformowane źródła donoszą, że Lakers mieli go na wyciągnięcie ręki. Ale po prostu odpadli w licytacji, gdy pojawili się Pacers i sypnęli tych dodatkowych kilka milionów ponad mid-level exception ($12,4 mln), którym dysponował klub z Los Angeles.
Nie miej żalu do Browna, jak jesteś fanem Nuggets, czy Lakers. Gość ma 26 lat, zaliczył świetny run zakończony mistrzostwem, był ważnym ogniwem tejże ekipy. Nie możesz nie spieniężyć siebie samego na tej wznoszącej fali. Tak dobrych notowań, jak teraz, Brown może nie mieć już nigdy. Jeśli chodzi o dziurę, którą zostawił w rotacji Denver, to ta dziura wcale nie musi być taka wielka, jak teraz może się wydawać. Powtarzam, Brown jest na fali, a my, jako niewolnicy chwili, myślimy o nim bardzo ciepło. 26-latek robił dla Nuggets pożyteczne i ważne rzeczy zarówno w rundzie zasadniczej, jak i play-offach, ale te rzeczy nie są warte ponad $20 mln za sezon. Nie szalejmy. Taki Christian Braun zarobi w nowym sezonie niecałe trzy miliony dolarów. Nawet jeśli jeszcze nie jest na poziomie Browna, a o tym możemy dyskutować, to też nie jest siedem razy gorszy. Wolę jakieś 70-80% tego co Brown robił w wykonaniu Brauna, za prawie 20 milinów (!) mniej. A przecież Braun ma dopiero 22 lat, przed sobą drugi sezon w NBA. Jego progres, to coś naturalnie oczekiwanego. Do tego się to wszystko sprowadza. Zatem jeszcze raz – gratulacje dla Bruce’a Browna – jeśli to czytasz, to wiedz, że nie powinieneś mieć jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Pech, że Nuggets, bez praw Birda, mogli dać mu tylko $7,8 mln. Co robią Pacers? Chyba chcą być dobrzy, a swoje salary musieli na kogoś wydać. Dla ekip z mistrzowskimi aspiracjami ponad $20 mln za usługi Browna, to za dużo. Ale dla takich, które chcą wrócić do play-offów, dla organizacji z małych rynków, to być może jedyna możliwość, żeby mieć tego typu graczy. Patrzmy na ten kontrakt jako roczną umowę. Opcja klubu na rok drugi jest tu czymś, co trzeba podkreślać, gdy będzie mówić się o tym ruchu.

Cam Johnson zostaje w Brooklyn Nets. Strony dogadały się w sprawie czteroletniego kontraktu o wartości $108 mln.

Komentarz: Dobry ruch Nets. 27-latek był zastrzeżonym wolnym agentem, a z takimi lepiej działać poza otwartym rynkiem. Być może jest to o parę milionów ponad realną wartość, ale a) między 20 a 27 za sezon, różnica nie jest na tyle wielka, żeby zrywać włosy z głowy i zmieniać sposób patrzenia na ten deal, b) wraz z rosnącym salary, to będzie wyglądać coraz lepiej, a przecież już teraz źle nie wygląda, c) jest to umowa, którą, jeśli zajdzie potrzeba, będzie można bez problemu handlować. Johnson jest klasowym defensorem i bardzo dobrym strzelcem z dystansu. Idealna czwarta, może nawet trzecia opcja w drużynie walczącej o tytuł. To nie są Nets, nie teraz, ale właśnie dlatego Johnson ze swoją umową jest dla nich wartością zarówno na parkiecie, jak i poza nim. Nets będą niedługo odbierać telefony w sprawie dostępności pana Johnsona.

 

Jerami Grant i Portland Trail Blazers porozumieli się w sprawie pięcioletniego kontraktu o wartości $160 mln.

Komentarz: Czy negocjacyjnym sukcesem nazwać można to, że Grant był uprawniony do $233 mln w pięć lat? Nie podoba mi się ten podpis. Jak dla mnie, póki co, najgorszy (z perspektywy klubu i realnej wartości gracza) ruch w tym oknie transferowym. On nie jest wart tych pieniędzy. Blazers płacą podatek od bycia małym rynkiem, do którego wolni agenci, z własnej woli, nie przychodzą. Dlatego tym, których się ma, trzeba zapłacić więcej, żeby zostali. Blazers płacą też podatek od dobrego samopoczucia Dame’a. Pisałem o tym we wczorajszym przeglądzie. Powtórzę jeszcze raz, co pisałem wczoraj – dla mnie wyznacznikiem wartości Granta, jest Aaron Gordon, który przecież pojawił się niejako w miejsce Granta, gdy ten odchodził z Nuggets do Pistons. Gordon zarabia po $20 mln za sezon, był trzecim najlepszym zawodnikiem w mistrzowskiej drużynie. Grant tak dobry nie jest. To trochę mit, że może bronić wielu pozycji. Przypominam, że Lakers „jechali z nim” w bańce na Florydzie, w finale zachodu, jak z furą nieczystości, a z Gordonem nie. Naprawdę żal mi Lillarda i Blazers. Ten kontrakt, to jest hamulec ręczny do czegokolwiek powyżej przeciętności Blazers. Nie da się zajść za daleko z przeciętnymi zawodnikami, którzy zarabiają pieniądze mocno ponad swoją sportową wartość. Ale przy tej okazji podzielę się pewną myślą, z którą jestem od paru miesięcy. Czekałem tylko, aż jego przepłacony kontrakt stanie się faktem, żeby podzielić się tą myślą.
Podziwiam i biję brawo, jak wzorowo, w sferze finansowej, Jereami Grant (i ci, którzy mu doradzają) prowadzi swoją karierę. W 2020 roku przeszedł z roli zadaniowca w Nuggets do „trampolinowej” sytuacji w Pistons, gdzie stał się liderem tankującej ekipy. Tam napompował swoje statystyki, a przy okazji rynkową wartość, a teraz zebrał owoce tej strategii. Na ławce lub w ograniczonej roli w Denver nigdy nie doszedłby do tego finansowego pułapu. Nie zapominajmy, że jego tatą jest Harvey Grant, który nie był tak znany i utytułowany jak jego brat Horace, ale swoje w NBA widział.

Kyle Kuzma i Washington Wizards porozumieli się w sprawie czteroletniego kontraktu o wartości $102 mln.

Komentarz: W moim przeglądzie napisałem „Nie spodziewam się, żeby komukolwiek dawał jakiekolwiek zniżki. Pójdzie tam, gdzie dostanie najwięcej. Czy może zostać w Waszyngtonie? Jak najbardziej. Jeśli nikt nie stanie z Wizards do szalonej licytacji, to zatrzymanie go na mocy „rozsądnego” kontraktu, będzie dobrym ruchem nawet dla drużyny w przebudowie. Jakie pieniądze uważam za „rozsądne” w jego przypadku? $20-$25 mln za sezon, to moja granica opłacalności.”
No i tak się stało. A teraz, w tankującej ekipie, będzie grał przynajmniej tak, jak rok temu. Będzie dobrze wyglądał, a najpóźniej za dwa sezony, ktoś po niego się skusi i da Wizards za niego wybór w drafcie.

Kristaps Porzingis i Boston Celtics dogadali się w sprawie dwuletniego przedłużenia kontraktu. Jego wartość to $60 mln.

Komentarz: Nie do końca jestem fanem tego ruchu. Podobało mi się, że Celtics sprowadzają go do siebie ze schodzącym po sezonie kontraktem. W takiej sytuacji kontrolowaliby to, czy fit Łotysza z Brownem i Tatumem jest dobry, czy jego zdrowy rok w Waszyngtonie, to przypadkiem nie odstępstwo od przykrej reguły braku zdolności do omijania kontuzji. A tak, już teraz, deklarują, że idą wygrywać z tą, a nie inną ekipą. Nie zmienia to jednak mojej oceny samego ruchu Bostonu, który sprowadził im Porzingisa. 27-latek mógł dostać nawet $77 mln, więc $17 mln poniżej tego, to nie jest nic. Ale z drugiej strony, Celtics mogli poczekać z tym ruchem.

Georges Niang i Cleveland Cavaliers dogadali się w sprawie trzyletniego kontraktu o wartości $26 mln.
Komentarz: Cavs potrzebowali spacingu, najlepiej ze strony skrzydłowych. W osobie Nianga mają te dwie rzeczy. 30-latek przywozi ze sobą 40% zza łuku i dwie celne trójki na mecz. Taka jest jego średnia za ostatnie dwa lata. Dobry, niedrogi ruch Cavs.

Było trochę obaw o zdolność Phoenix Suns do zapełnienia ławki podczas tego okna transferowego. Okazuje się, że te obawy były przesadzone. Słońca zapełniły swoją rotację w ciągu kilku pierwszych godzin wolnej agentury. Wygląda to tak:

Damion Lee, dwuletnia umowa za $5,3 mln.

Drew Eubanks, dwuletnia umowa za $5 mln.

Josh Okogie, roczna umowa za $2,3 mln.

Keita Bates-Diop, dwuletnia umowa za $5 mln.

Chimezie Metu, roczna umowa za $2,5 mln.

Yuta Watanabe, roczna umowa za $2,3 mln.

To są dobre i niedrogie ruchy. James Jones zrobił sporo dobrej roboty już pierwszego dnia.

Andre Drummond wykorzystał opcję w kontrakcie ($3,3 mln) i zostaje w Chicago Bulls.

Komentarz: Mówiło się, że może nie wejść w opcję i związać się z Mavs, ale w takim wariancie musiałby czekać na parę innych ruchów klubu z Dallas. W tej sytuacji wybrał pewną opcję z drużyny, w której spędził ostatni rok. W zasadzie nie ma o czym mówić. Czasy jego świetności i bycia na poziomie All-Star i reprezentacji USA minęły. Teraz w wieku (nadal tylko) 29 lat jest zadaniowcem z ławki na 6 punktów i 6 zbiórek w 20 minut gry.

Jevon Carter i Chicago Bulls zgodzili się podpisać trzyletni kontrakt warty $20 mln.

Komentarz: Dobry ruch Bulls. To nie jest deal z pierwszych stron gazet, ale jest to bardzo „zdrowy” ruch ekipy z Wietrznego Miasta. 27-latek grał ostatnie dwa lata w Bucks, wcześniej rok w Suns. Za każdym razem był w play-offach ze swoimi ekipami. Dla Bulls, to solidne wzmocnienie ławki za rozsądne pieniądze.

Jak już jesteśmy przy Bykach, to Coby White zostaje w Chicago na mocy trzyletniej umowy wartej $40 mln.

Komentarz: To nie jest ani rewelacyjny, ani tragiczny podpis. Zupełnie jak sami Bulls – nie rewelacyjni, ale też nie tragiczni. White ma 23 lat i jeszcze parę lat do sięgnięcia swojego sufitu. To nie jest umowa, która Bulls lub komukolwiek innemu będzie kiedyś ciążyć w salary. W obliczu zdrowotnych dramatów z Lonzo Ballem (ma opuścić cały najbliższy sezon) rola White’a w rotacji coacha Billy’ego Donovana wzrośnie. Na dobre i na złe.

Żeby zamknąć temat Chicago Bulls, to nie mogę nie wspomnieć o ruchu, który wydarzył się przed otwarciem transferowego okna. Nikola Vucevic zostaje w Chicago na mocy trzyletniej umowy wartej $60 mln.

Komentarz: 32-letni Czarnogórzec grał w tamtym sezonie na poziomie 17,6 punktu, 11 zbiórek oraz 3,2 asysty. Zagrał we wszystkich 82 meczach. To też nie jest zły ruch. Nie jakiś znakomity, ale też nie kompromitujący decyzyjność Bulls. Wiem, że Vuc stał się trochę „gębą” takiej sobie sytuacji w Chicago. Ale bądźmy tu sprawiedliwi. Wiadomo, że z 21-letnim Franzem Wagnerem (Bulls wysłali m.in. pick do Orlando, który zamieniono na Wagnera), przyszłość Bulls wyglądałaby ciekawie i imponująco. Ale to nie jest tak, ze Vucevic zawodzi. Ich problemy, to kontuzjowany Ball, nie tak dobry, jak Bulls by chcieli LaVine. Vuc, sam w sobie, gra tak, jak można było się spodziewać. To nie jest kontrakt, po który zgłosi się pół ligi, ale nie jest to też hamulec w procesie podążania do… no właśnie, dokąd? To jest największy kłopot Byków. Są za słabi na bicie się z Bucks i Celtics, ale też za dobrzy, a co ważniejsze za drodzy, żeby (znów) zacząć przebudowę przez draft.

Parę mniejszych, mniej ekscytujących ruchów:

Nickeil Alexander-Walker zwiąże się dwuletnim kontraktem ($9 mln) z Minnesotą Timberwolves.

Troy Brown też zwiąże się dwuletnim kontraktem z Minnesotą Timberwolves. W jego przypadku wartość umowy to $8 mln.

Reggie Jackson zostaje w Denver Nuggets na mocy dwuletniej umowy wartej $10,2 mln.

DeAndre Jordan zostaje obronić tytuł z Denver Nuggets. Roczna umowa warta jest $3,1 mln.


Taurean Prince
będzie grał od nowego sezonu w Los Angeles Lakers na mocy rocznej umowy wartej $4.5 mln. 29-latek liczył, że Wolves podejmą jego opcję na ten sezon ($7,4 mln), ale ci tego nie zrobili.

Tre Jones i San Antonio Spurs porozumieli się w sprawie dwuletniej umowy za $20 mln.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

2 comments on “Wolna agentura 2023. Podpisy, analizy

  1. Photopolis

    Naprawdę dobrze napisane. Wielu autorom wydaje się, że mają odpowiednią wiedzę na opisywany temat, ale tak nie jest. Stąd też moje zaskoczenie. Czuję, że powinienem podziękować za Twoje działania. Będę polecał to miejsce i częściej tu zaglądał, aby zobaczyć nowe posty.

    Reply
    1. Karol Śliwa Post author

      Bardzo mi miło. Jeśli jest pan tu nową osobą, to serdecznie zapraszam do pozostania. Zapraszam też na moje inne platformy!
      Najlepszego!

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.