Wolni agenci 2019, cz. 1

Jesteśmy na ostatniej prostej rundy zasadniczej. Niektóre drużyny są już pewne, lub niemal pewne awansu do play-offs. Inne będą walczyć do ostatniego meczu. Są też ekipy, których zawodnicy już powoli będą musieli wyciągać z garażu wędki. Ale NBA to liga, w której nie można stać w miejscu. Kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Dlatego już teraz biorę na warsztat dwudziestu wolnych agentów, którzy tego lata będą negocjować nowe kontrakty. W pierwszej części skupiam się na zawodnikach spoza pierwszych stron gazet. W kolejnej prześwietlę topowe nazwiska, o których będzie głośno. Kolejność przypadkowa. 

 

Nikola Vucevic, Orlando Magic.

Czarnogórzec ze szwajcarskim paszportem gra sezon życia. Ma najwyższe średnie w karierze w punktach (20.6), zbiórkach (12), asystach (3.9), blokach (1.2) oraz skuteczności rzutów za trzy punkty (38.6%). Gdy jego nowa umowa będzie wchodzić w życie, stuknie mu 29 lat. To idealny moment, by na wolnym rynku spieniężyć osiem sezonów w lidze. Zawodnik Magic jest jednym z najwszechstronniejszych centrów NBA. Doskonale wyszedł naprzeciw zmieniającej się koszykówce. Jest to drugi rok, w którym trafia ponad jedną trójkę w każdym meczu. Jednak w przeciwieństwie do wielu wysokich, którzy całkowicie przenieśli się na obwód, Vucevic nie zapomniał o grze w polu trzech sekund, tyłem do kosza, gdzie sieje największe spustoszenie. Jeśli klub z Orlando będzie chciał zatrzymać go u siebie, będzie musiał sięgnąć głęboko do kieszeni. Jeśli nie oni, ktoś na pewno zapłaci mu tego lata. 

DeMarcus Cousins, Golden State Warriors.

To będzie arcyciekawe lato przed DMC i jego agentem. Cousins związał się z Warriors roczną umową wartą $5.3 mln minionego lata. W świetle przepisów NBA, zawodnik na rocznym kontrakcie, bez praw Birda, w kolejnym roku może podpisać z tym samym klubem umowę o wartości 120% tej pierwszej. W tym przypadku byłoby to więc tylko $6 mln z kawałkiem. W sferze czysto finansowej, będzie zatem niezwykle ciężko, by nie powiedzieć, że będzie to niemożliwe, namówić go na pozostanie. No chyba, że w wieku 29 lat będzie chciał grać za $6 mln rocznie. Cousins wygląda nieźle po kontuzji zerwanego ścięgna Achillesa, kontuzji, która w przeszłości zdewastowała kariery wielu zawodowych sportowców. 15.5 punktu, 8.1 zbiórki, 3.2 asysty, 1.3 bloku oraz 1.2 przechwytu. Ciężko wymagać więcej od zawodnika, który cały czas wraca do pełnej sprawności, który gra tylko po 25 minut w meczach, który jest co najwyżej czwartą opcją swojej utalentowanej drużyny. Czy ktoś zdecyduje się dać mu wieloletnią umowę za ciężkie miliony? To, mimo wszystko, może być ryzykowne. Obok Duranta, Thompsona i Curry’ego, Boogie może spokojnie sobie grać bez żadnej presji. Czy fizycznie i mentalnie jest w stanie być pierwszą czy drugą opcją jakiejś drużyny? Co do tego jest wiele znaków zapytania. Jego pomyłki w obronie są dla fanów Warriors sporym bólem głowy przez play-offami.

D’Angelo Russell, Brooklyn Nets.

Russell będzie negocjował swój kontrakt niemal dokładnie dwa lata po tym, jak Magic Johnson zrezygnował z niego, bo uznał, że nie nadaje się na lidera. Wygląda na to, że legenda Los Angeles Lakers bardzo się pomyliła. 23-letni Russell jest w trakcie najlepszego sezonu w swojej czteroletniej karierze. Pierwszy raz dostąpił zaszczytów grania w Meczu Gwiazd. A co najważniejsze, jego liczby nie idą w powietrze. Nets, którzy nie ociekają talentem, są na dobrej drodze, by wejść do play-offs i stać się jedną z najbardziej pozytywnych historii tego sezonu. Statystyki na poziomie 20.5 punktu, 3.7 zbiórki, 6.8 asysty oraz 1.1 przechwytu będą silną kartą przetargową podczas kontraktowych negocjacji. W ewentualnym połączeniu z dość niespodziewanym awansem do postseason, wartość Russella może tylko wzrosnąć. Ciekawe czy Magic zmienił zdanie na jego temat? Ktoś taki przydałby się teraz w Lakers.

Terry Rozier, Boston Celtics.         

Ukochany zawodnik Danny’ego Ainge’a, może opuścić Boston. Niespełna 25-latek będzie zastrzeżonym wolnym agentem, więc ten kto będzie go chciał zakontraktować, będzie musiał zaoferować mu tyle, żeby zniechęcić Celtics do wyrównania oferty. A może to nie być aż tak trudne. Historia zna wiele takich przypadków. Ainge będzie starał się go zatrzymać, ale nie za wszelką cenę. Wszak równolegle, będzie prowadził kontraktowe rozmowy z Kyrie Irvingiem, Alem Horfordem i być może także Marcusem Morrisem. I tu szansa dla klubów, które szukają rozgrywającego na lata. Rozier był świetny w ostatnich play-offach, podczas których notował po 16.5 punktu, 5.3 zbiórki, 5.7 asysty oraz 1.3 przechwytu na mecz. W tych rozgrywkach spędza na parkiecie tylko po 23 minuty w meczu i oddaje tylko po 8.5 rzutu. W ubiegłym tygodniu miałem okazję rozmawiać z nim osobiście. Zdradził mi, że łączenie grania o zwycięstwa z Celtics oraz o nowy kontrakt nie jest dla niego łatwe. Ale też dodał, że zna swoją wartość i nie widzi zbyt wielu graczy ze swojej pozycji, których uważa za lepszych od siebie. Kluby wiedzą, że Rozier jest dużo lepszy, niż 9 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty, jakie produkuje u boku Irvinga i Smarta w dość ograniczonej roli.  

Mark Gasol, Toronto Raptors.

34-letni Hiszpan swój fizyczny prime ma już za sobą, ale styl, w jakim gra, może mu spokojnie pozwolić na zagranie jeszcze przynajmniej 2-3 produktywnych lat. Podstawowym pytaniem będzie cena za jego usługi. Gasol ma opcję gracza wartą $25.5 mln na najbliższe rozgrywki. Na wolnym rynku na pewno nie dostanie takich pieniędzy. Ale granie na mocy wygasającej umowy, to spore ryzyko. Każda większa kontuzja może zrzucić jego rynkową wartość w przepaść. Być może więc poszuka latem czegoś, co zabezpieczy go na 2-3 sezony, na mocy umowy za jakieś $45-50 mln. Gasol cały czas uczy się systemu Raptos. W Toronto zagrał dopiero dziewięć meczów. Jego 10 punktów, prawie 6 zbiórek i 4 asysty wyglądają dość dobrze, biorąc pod uwagę, że Hiszpan w większości zaczyna mecze z ławki i oddaje tylko po 8 rzutów. Im dalej w play-offach zajdzie Toronto, tym rosną szanse Gasola na nowy, dobry kontrakt. Oczywiście musi być ważną częścią tego ewentualnego sukcesu.

Julius Randle, New Orleans Pelicans.

Kolejny niechciany w Lakers gracz, rozwija się pod skrzydłami innej organizacji. Randle zdobywa dla Pelikanów średnio 20.7 punktu, 8.8 zbiórki i 3 asysty. Ma opcję zawodnika wartą $9 mln na kolejne rozgrywki, ale zapewne jej nie podejmie. Na wolnym rynku może liczyć nawet na dwa razy tyle za rok. Nie od drużyn walczących o tytuł (nie za takie stawki), ale od drużyn walczących o play-offy może już tak. Ewentualnie zgłaszać się po niego mogą organizacje, które nie będą grały o nic wielkiego, ale będą musiały osiągnąć regulaminową „podłogę” w salary. W NBA pełno takich „pustych” kontraktów. Nowej  umowy może nie będzie musiał szukać daleko. Anthony Davis jest już jedną nogą poza Nowym Orleanem. Klub z Luizjany ma ogromne kłopoty z zapełnianiem swojej hali. Głęboka przebudowa może kosztować ich nawet przenosiny do innego miasta. By tego uniknąć, klub musi mieć u siebie jakiś talent.

DeAndre Jordan, New York Knicks.

Mam mieszane uczucia co do DJ’a. W Dallas, jak na moje oko, trochę się oszczędzał. W Nowym Jorku chce już tylko dokończyć rozgrywki i zadbać by o nim nie zapomniano. Latem będzie miał 31 lat. Pytanie brzmi jak długo jeszcze będzie w stanie korzystać ze swoich fizycznych atutów – szybkości, skoczności i zwinności. Nadaj jest jednym z najlepszych zbierających NBA. Jego obecność pod koszem ciągle budzi respekt. Problem z nim jest taki, że może brzydko się zestarzeć. Nie dysponuje prawie żadnymi manewrami tyłem do kosza, przez lata nie wypracował nawet średniego rzutu, który trzeba by było specjalnie kryć. Wraz z uchodzącą fizycznością, jego przydatność i efektywność, mogą drastycznie spadać. Mądrze skonstruowana umowa – większość pieniędzy w pierwszych dwóch latach, częściowo gwarantowane pieniądze w ostatnim roku, może być czymś, czego będą szukać drużyny podczas negocjacji z jego agentem.

Ricky Rubio, Utah Jazz.

Cudowne dziecko hiszpańskiej koszykówki w nowym sezonie będzie mieć już 29 lat. To będzie zapewne jego ostatnio duży kontrakt z NBA. Rubio w ostatnich dwóch latach dołożył trójkę do swojej gry. To nadal nie jest nic wielkiego, i nigdy już nie będzie, ale to jest coś dla jego kariery i jego wartości w lidze. To w dalszym ciągu inteligenty gracz ze świetnym podaniem, ze świetnym przeglądem boiska. To jest rozgrywający, z którym można bić się o play-offy, bo przecież Jazz to robią z powodzeniem. Wiele drużyn tej ligi może tylko o kimś takim pomarzyć. 12.9 punktu, 3.7 zbiórki, 6.1 asysty oraz 1.4 przechwytu w tym sezonie. Rubio zarobi za ten sezon blisko $15 mln. Czegoś na ten kształt, na mocy kilkuletniej umowy, będzie szukał na wolnym rynku.

Bojan Bogdanovic, Indiana Pacers.

Chorwat idealnie trafił z formą w swoim kontraktowym roku. Przypadek? Pewnie nie. 17.7 punktu, 4.1 zbiórki i 1.8 asysty. Trafia 43% swoich rzutów zza łuku, co jest dziewiątą, najlepszą skutecznością w lidze. Po kontuzji Victora Oladipo, Pacers nie zwolnili tempa. Nadal są trzecią siłą Wschodu i duża zasługa w tym właśnie Bogdanovica. W lutym i marcu zdobywa po 23 punkty na mecz. Jest w idealnym punkcie swojej kariery, żeby podpisać wielomilionowy kontrakt. W kwietniu zdmuchnie 30 świeczek z urodzinowego tortu, ale jest to jego dopiero piąty sezon w NBA. W tych nogach jest jeszcze sporo sił.

Malcolm Brogdon, Milwaukee Bucks.

Bucks mogą mieć z Brogdonem taki sam problem, jak Celtics z Rozierem. 26-latek będzie zastrzeżonym wolnym agentem. Jakiś klub może zechcieć podać Kozłom tak zwaną „pigułkę śmierci”, której klub z Wisconsin zwyczajnie nie będzie w stanie (finansowo) przełknąć. Tego typu kontrakty, dla zastrzeżonych walnych agentów, konstruowane są w dość nietypowy sposób, oczywiście w sposób, który nie jest na rękę macierzystemu klubowi. Czasem chodzi o sposób wypłacania pieniędzy, czasem o ich rozkład na poszczególne lata. Otto Porter gra na mocy takiego kontraktu. Przyjął go latem 2017 roku od Nets, ale Wizards, mimo wszystko, wyrównali. Porter ma taki zapis w swojej umowie, że do 1 października każdego z kontraktowych lat, musi otrzymać połowę ze swojej rocznej gaży. Zobaczymy co wymyślą kluby, żeby zabrać Bucks Brogdona. Debiutant Roku (2017) gra w tych rozgrywkach na poziomie 16 punktów, 4.7 zbiórki oraz 3.3 asysty.

Inni ciekawi wolni agenci tego lata:

Goran Dragic*, JJ Redick, Nikola Mirotic, Derrick Rose, Brook Lopez, Harrison Barnes*, Willie Cauley-Stein*, Rudy Gay, Paul Millsap **, Danny Green, Marcus Morris, Jonas Valanciunas*, Enes Kanter, Isaiah Thomas.

* Opcja gracza.
** Opcja klubu.

* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet. Opublikowany został tam tydzień temu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.