Wolni agenci, cz. 3

Oto trzecia i ostatnia część mojego przeglądu wolnych agentów nadchodzącego lata. W części pierwszej zająłem się dziesiątką graczy, o których nie słychać za często w mediach, ale są i nadal będą bardzo ważnymi ogniwami swoich rotacji. W drugiej wziąłem na warsztat pięciu, z dziesiątki najbardziej atrakcyjnych wolnych graczy. W tej zajmę się wagą superciężką NBA. To oni mogą latem zmienić krajobraz NBA.

1. Kevin Durant, Golden State Warriors.

KD dostał w Golden State to, czego pragnął opuszczając Oklahomę – mistrzowskich tytułów. Nie spodziewał się jednak, że jego przejście do drużyny, która kilka tygodni wcześniej pokonała go i jego Thunder w Finałach Zachodu, która była o włos od zdobycia tytułu, która w sezonie regularnym wygrała rekordowe 73 mecze, spotka się z aż tak dużą krytyką. To jest coś, z czym Durant do dziś sobie nie poradził, choć w wywiadach podkreśla, że jest dokładnie odwrotnie. A nie jest. Dla jego kariery, dla jego miejsca w historii ligi, trzeci tytuł z Warriors, a potem ewentualnie czwarty czy piąty, mogą ostatecznie nie mieć aż tak wielkiego znaczenia. Widzieliśmy już to wszystko. Wiemy do czego zdolny jest Kevin Durant. Gdzieś podświadomie, opinia publiczna chciałaby zobaczyć jak KD wyciąga z niebytu jakąś słabą czy średnią organizację i z nią walczy o najwyższe cele i nie ma wokół siebie trzech graczy formatu All-Star. To byłoby wyzwanie, to byłoby coś wielkiego dla jego kariery. Tytuły gromadzone u boku dwóch wybitnych strzelców, na koniec dnia, mogą okazać się tylko liczbą pozbawioną większych emocji. Każdy ewentualny sukces gdzie indziej, może scementować jego legacy i odbudować pozytywny wizerunek. Durant ma tego świadomość. Czują to też sami Warriors, którzy trzeci rok z rzędu będą drżeć o to, co latem zrobi Kevin. A Kevin, trochę wzorem LeBrona, wiąże się z Warriors rocznymi kontraktami z własną opcją na kolejne rozgrywki. Chce mieć pełną kontrolę nad swoim losem, ale też możliwość odpowiedniej, biznesowej reakcji na zmieniające się progi płać w NBA. Durant może pozwolić sobie na taki komfort. Ponad $35 mln rocznie zarabia poza NBA. Na najbliższe rozgrywki ma opcję zawodnika wartą $31.5 mln, ale najprawdopodobniej z niej zrezygnuje. Kusić będą go Knicks, Nets, Clippers oraz wszyscy inni, których będzie na niego stać. A co zrobi Kevin? Tego być może jeszcze nie wie sam Kevin…

2. Kawhi Leonard, Toronto Raptors.
Masai Ujiri zaryzykował minionego lata – DeMara DeRozana, gracza TOP15 ligi, dość bezboleśnie, jeśli chodzi o rotację, zamienił na Kawhi Leonarda, gracza TOP5 ligi. Za trzy miesiące okaże się, czy zgarnie całą pulę, czy czeka go poważne przemeblowanie w składzie Raptors. Leonard ma opcję gracza za $21.3 mln, ale to tylko biznesowy szczegół, bo na pewno od niej odstąpi. Kawhi notuje najlepsze w karierze średnie punktów (27.2) i zbiórek (7.5) a do tego dokłada 3.3 asysty oraz 1.8 przechwytu. Medycy Raptors skrupulatnie monitorują jego minuty gry, a sztab trenerski pozwala odpoczywać pojedyncze mecze, kiedy tylko się da. Jest to część szeroko zakrojonej, rocznej kampanii pod tytułem „Kawhi, zostań z nami.” Czy to zrobi? Tego nie wie nikt. Raptors zaproponują mu maksymalny, pięcioletni kontrakt za ok. $190 mln. Każdy inny klub może dać mu umowę czteroletnią za ok. $140 mln. Czy to go przekona? Spurs nie udało się skusić go rok temu pięcioletnią umową za $221 mln, więc ostatecznie nie o liczby się to wszystko rozegra. Leonardowi i jego słynnemu oraz tajemniczemu wujkowi niczego nie brakuje w Toronto – no może poza słońcem i palmami. I tu, między innymi, może być pogrzebany przysłowiowy pies. Toronto to piękne miasto, a Raptors to modelowo prowadzony klub z jedną z najnowocześniejszych baz treningowych w lidze. Ale Toronto przez ładnych kilka miesięcy w roku, jest nieprzyjemnie zimne. System podatkowy w Kanadzie jest jednym z najmniej korzystnych dla graczy w skali wszystkich 28 lokacji w lidze. To są rzeczy, które mają, lub mogą mieć znaczenie przy podejmowaniu decyzji. Clippers tylko czekają na okazję, żeby dać Leonardowi do podpisu maksymalny kontrakt. Wprawdzie o rok krótszy i o $50 mln niższy, ale za to w rodzinnej Kalifornii, ze słońcem, z palmami, z drużyną, która już jest w play-offach i tylko czeka na prawdziwego lidera, który zabierze ją do wielkości. A przecież Clippers to tylko jedna z kilku drużyn, które będą chciały wykraść Kawhi’ego z dalekiej północy. Szanse na zatrzymanie Leonarda w Toronto będą rosły wraz z mijającymi tygodniami postseason. Po pierwsze Kawhi zrozumie, że w tej organizacji może spełnić swoje sportowe ambicje, po drugie z tygodnia na tydzień, w Toronto będzie coraz cieplej, coraz zieleniej, coraz ładniej.

3. Kyrie Irving, Boston Celtics.
Co zrobi Kyrie? Ma opcję gracza za $21.3mln na najbliższe rozgrywki, ale na pewno ją odrzuci, bo na stole będą leżeć dużo większe sumy. Raz mówi, że chce zostać w Bostonie. Innym razem, że nikomu nie jest nic winien. Jego nazwisko łączone jest z Kevinem Durantem w kontekście wspólnej gry w Knicks, Nets, może Clippers, może gdzie indziej. Według innych plotek nie jest też wykluczone jego przejście do Lakers i ponowne połączenie sił z LeBronem. Danny Ainge ma przed sobą bardzo gorące i pracowite lato. Równolegle do rozmów z Irvingiem, będzie negocjował z Terry’m Rozierem, Alem Horfordem i Marcusem Morrisem, a gdzieś tam w tle będzie badał możliwości sprowadzenia do Bostonu Anthony’ego Davisa lub innych topowych graczy. Podstawowe pytanie brzmieć będzie, czy Ainge będzie chciał zapłacić Irvingowi maxa czyli $188 mln na mocy pięcioletniej umowy? Z jednej strony wydaje się to pewne – jeden z najlepszych na rynku wolnych graczy, który zna smak mistrzostwa, który trafiał ważne rzuty w Finałach, który przynajmniej w teorii jeszcze jest przed swoim prime. Z drugiej strony, wokół tegorocznej wersji Celtów, jest kilka znaków zapytania, a sam Irving jest jednym z nich. Drużyna nie gra tak, jak się powszechnie wydawało przed sezonem. Nie tylko nie dominuje w NBA, ale też regularnie potyka się z ligowymi średniakami. Przetrzebieni kontuzjami Celtics wygrali rok temu 55 meczów. W tym sezonie tylko 51…jeśli wygrają wszystkie siedem meczów do końca rundy zasadniczej. Wiele rzeczy wyjaśni się w play-offach. Ten skład to nadal kopalnia talentu. To system Brada Stevensa, którego nie można zlekceważyć. Jeśli C’s zagrają o tytuł, z pewnością znajdą się pieniądze do wydania. Jeśli jednak pożegnają się z postseason w rozczarowującym stylu, pod znakiem zapytania staną zapewne zdolności liderowania Irvinga a co za tym idzie, sens posiadania go w składzie na mocy maksymalnego kontraktu. Przecież drużyna bez niego, była rok temu o kilka posiadań od Finałów. Dany Ainge też pamięta, że latem 2020 roku czekają negocjacje z Jaylenem Brownem, a rok później z Jaysonem Tatumem.

4. Klay Thompson, Golden State Warriors.
To, co zrobi Klay, będzie jedną z najważniejszych decyzji tego lata w skali całej ligi. Jego ewentualne odejście z Warriors, przemodeluje krajobraz NBA, bo z jednej strony rozbije (mistrzowski?) skład, z drugiej zaś, stworzy nową siłę w lidze. Raz na jakiś czas, z obozu Golden State docierają do nas informacje, według których KD lub Klay, by zatrzymać trzon zespołu, mogliby zgodzić się na umowy poniżej wartości rynkowej. Gdybym był agentem Thompsona, nigdy bym się na to nie zgodził. Mam wrażenie, że Klay jest cały czas niedoceniany za to, co przynosi do stołu. Jest wybitnym obrońcą, który co wieczór kryje najlepszych obwodowych rywali. W przeciwieństwie do wielu gwiazd NBA, Klay nie „chowa się” po bronionej stronie parkietu. W ekipie, w której jest co najwyżej trzecią opcją w ataku, potrafi „po cichu” zdobywać po 22 punkty na mecz. 14 trójek w jednym spotkaniu, 60 punktów w 29 minut, 50 punktów w 27 minut, 37 punktów w jednej kwarcie. Tak, to wszystko Klay. Jego 41 punktów (11/18 zza łuku) pozwoliło Warriors uciec spod topora, wygrać na wyjeździe szósty mecz play-offów 2016 roku z Thunder, by parę dni później wejść do Finałów. Za mało mówi się o tym występie w kontekście historycznym. W sierpniu będzie obchodził 29 urodziny. To jego czas, żeby po ośmiu latach w NBA, zakończonych czterema Finałami i trzema tytułami (być może w czerwcu będzie to pięć i cztery), podpisać maksymalny kontrakt. Klay nie jest tak medialny, jak jego koledzy. Jego dochód spoza NBA nie może równać się z tym, co zarabiają Steph i KD. Moim zdaniem nieuczciwością oraz oznaką braku szacunku, byłoby prosić Thompsona i jego agenta o zniżkę. Max deal, albo do widzenia! Z takim nastawieniem siadałbym do stołu negocjacji.

5. Jimmy Butler, Philadelphia 76ers.
30-letni Butler może szukać szczęścia u boku graczy bardziej doświadczonych, niż 22-letni Simmons i 24-letni Embiid. Jego okno na zdobycie mistrzowskiego tytułu, nie jest tak szeroko otwarte, jak jego młodszych kolegów. On ma tego świadomość. Ale też to właśnie w Filadelfii może dostać największe pieniądze. Jego być albo nie być w 76ers, będzie mocno uzależniona od tego, jak daleko ta drużyna zajedzie w play-offach oraz od tego, jak gładko będą przebiegać rozmowy z Tobiasem Harrisem no i ostatecznie na jakiej sumie się zakończą – jeśli będą pomyślne. Obaj gracze marzą o maksymalnych kontraktach. Teraz głowa Eltona Branda w tym, by zastanowić się czy obaj są tego warci. W idealnym scenariuszu starałbym się namówić Butlera na coś, na co Masai Ujiri był w stanie namówić latem 2017 roku Kyle’a Lowry’ego, który wtedy również miał 30 lat. Zamiast wchodzić w niewygodny 5-letni deal, Lowry przystał na trzyletnią, maksymalną umowę. Biorąc pod uwagę „kilometraż” i wiek Butlera (30) ostatnie dwa lata z jego ewentualnej pięcioletniej umowy, mogłyby być dla 76ers bardzo niewygodne i trudne do ruszenia. Ale Butler też ma świadomość tego, że jest to najprawdopodobniej jego ostatni moment w karierze na wielki kontrakt, więc tak łatwo nie pójdzie na ustępstwa. Jego talent nie podlega dyskusji. Tak samo, jak pasja do gry, dyscyplina i dbałość najdrobniejsze szczegóły, jeśli chodzi o reżim treningowy. Problemem bywa jego charakter. W niespełna dwa lata Jimmy ma za sobą ciężkie przejścia w szatniach Bulls i Wolves. Na ten moment 76ers mogą zwyczajnie z niego zrezygnować. Po zakontraktowaniu, będą musieli żyć z jego humorami i nastrojami. A przecież w ciągu najbliższych dwóch lat czekają ich kontraktowe rozmowy z Benem Simmonsem i Joelem Embiidem.

* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet. Opublikowany został tam kilkanaście dni temu.

6 comments on “Wolni agenci, cz. 3

  1. AndyBułat

    Karol mam pytanie z innej beczki.
    Jeśli na koniec sezonu: DETROIT, CHARLOTTE i MIAMI miały by taki sam wynik W-L tj. 40-42 to jaki byłby końcowy układ?
    Ja wiem że za dwa dni będzie po wszystkim, ale …

    Reply
    1. Karol Śliwa Post author

      Decydują bezpośrednie mecze. Z głowy nie pamiętam kto tu najlepiej wypada. Będzie ciekawie.

      Reply
  2. pmc

    Karol dwa pytanka, jedno blogowe, drugie eksperckie:
    1) na starym blogu był RSS, który można było znaleźć w Feedly. Nowego bloga nie mogę namierzyć.
    Czy jest RSS, a jeśli nie to czy jest szansa, że będzie?
    2) Zostały ostatnie dwa dni regulara. Jest sporo meczyków. Trwa walka o miejsce nr 8 na wschodzie i o kolejność na zachodzie.
    Chciałbym coś obejrzeć na League Pass. Możesz polecić coś co rokuje dobre widowisko i zaciętą walkę. Spotkań bezpośrednich między zainteresowanymi ekipami niestety brak w tym zestawie.
    Z góry dzięki.

    Reply
    1. Karol Śliwa Post author

      Co to spraw technicznych, to postaram się to ustalić.
      W kwestii meczów, to Detroit, Miami i Charlotte grają z nożem na gardle. Dziś Rockets grają z Thunder. Tak może wyglądać para I rundy. Jutro Brooklyn-Miami. Jeszcze jest kilka znaków zapytania, jeśli chodzi o poszczególne miejsca.

      Reply

Skomentuj AndyBułat Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.