Celtics mają nowego trenera


Celtics mają nowego trenera. Został nim 36-letni Brad Stevens, który do tej pory pracował jako trener na Uniwersytecie Butler. Jego sześcioletnia umowa z klubem z Bostonu warta jest $22mln.
Celtics, po raz drugi w swojej historii zatrudniają na stanowisku głównego trenera, osobę która nie ma żadnego doświadczenia w NBA. Pierwszy raz sytuacja taka miała miejsce… w latach pięćdziesiątych XX wieku. Pierwszym coachem C’s został wtedy niejaki Alvin "Doggie" Julian. Zastąpił go potem legendarny Red Auerbach.
Po raz pierwszy od 1997 roku, Celtics zatrudnili trenera który sezon wcześniej pracował w NCAA (Rick Pitino).
Stevens, związany był z Uniwersytetem Butler od 2001 roku. Od sześciu lat pracował tam jako główny trener. Prowadził Bulldogs w dwóch kolejnych sezonach (2010-11) w "national championship game". Jego odsetek zwycięstw wynosi 77% (166:49). Nigdy nie wygrał mniej niż 22 mecze w sezonie.
Stevens będzie najmłodszym trenerem w NBA. Dwa lata starszy jest od niego Jacque Vaughn, szkoleniowiec Orlando Magic.

W sezonie 2009-10, Bulldogs zanotowali bilans 33:5. W Finale NCAA przegrali z Duke 61:59.
Mike Krzyzewski, trener Duke i reprezentacji USA w bardzo pozytywnych słowach wypowiada się o Stevensie. 

"Szybko zdobędzie szacunek wśród graczy. Jest utalentowany, to typ zwycięzcy. Jest też perfekcjonistą. Zawodnicy to sobie cenią. To świetny ruch Celtics. Jest moim przyjacielem i życzę mu wszystkiego najlepszego w nowej pracy." – powiedział Krzyżewski.   


Nie będę oszukiwał – jeszcze kilka godzin temu postać Stevensa była dla mnie anonimowa. Teraz, bogatszy o nową wiedzę, jestem bardzo ciekaw efektów jego pracy. Każdy kiedyś stawiał swój pierwszy krok. Dostał szansę Frank Vogel, dostał szansę Eric Spoelstra i kilku innych młodych trenerów bez doświadczenia. Dlaczego miałby nie dostać jej Brad Stevens? Nawet Phil Jackson, zanim poprowadził Bulls do pierwszego tytułu, musiał przez parę lat popracować w lidze CBA z drużyną Albany Patroons a nawet w Puerto Rico, gdzie prowadził takie ekipy jak Piratas de Quebradillas i Gallitos de Isabela. Ciężko było mu przebić się do NBA, bo uważany był za zbyt "alternatywnego" dziś może powiedzielibyśmy "hipsterskiego". Jax dorobił się tej etykiety jeszcze gdy grał w Knicks i nawet po latach ciężko było mu się jej pozbyć. Chyba nie żałują ci, co dali mu szansę w NBA.
Każdy kiedyś zaczynał pracować na swoje nazwisko…

Danny Ainge daje sobie jednocześnie świetne usprawiedliwienie na ewentualne "tankowanie" w tym sezonie. Jaki by nie był bilans Stevensa w NCAA, to w dalszym ciągu tylko liga akademicka. Nowy coach Celtics jest tak "zielony" jak klubowe barwy klubu, który przejął. Choćby wspomniany wcześniej Pitino, jest żywym przykładem na to że sukces na poziomie uniwersyteckim, nie przekłada się automatycznie na sukces w NBA.
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.