Finały 2020 czas zacząć!

Dziś w nocy, o godzinie 3.00 czasu polskiego startują Finały NBA. Naprzeciwko siebie staną Los Angeles Lakers i Miami Heat. *

Najpóźniej za dwa tygodnie, któraś z drużyn, z rąk Adama Silvera, odbierze puchar Larry’ego O’Briena. Ale my już mamy jednego wygranego tych Finałów. Jesteśmy nim my, kibice. Naprzeciw siebie stają bowiem dwie wielkie, dumne organizacje z historią i tradycjami. Organizacje, które po latach chudych, wracają na największą scenę koszykarskiego świata. Po raz pierwszy w historii Finałów NBA zdarzy się, że zagrają ze sobą drużyny, które rok wcześniej nie były w stanie awansować do play-offs. Lakers ostatni raz w Finałach byli w 2010 roku, jeszcze z Kobe Bryantem w składzie. Heat w 2014 roku, z LeBronem w składzie. Teraz obie ekipy triumfalnie wracają do wielkiego grania. Świetne w tej serii jest to, że ma ona potencjał być wyjątkowa na kilku różnych płaszczyznach.

Po pierwsze koszykówka. Tak po prostu. To będzie klinika dla trenerów i zawodników. To będzie uczta dla koneserów wytrawnego basketu. Z jednej strony zobaczymy dwóch zawodników, którzy, lekko licząc, są obecnie w top 5 NBA, a w skali całych karier zapiszą się wśród najlepszych tego sportu. LeBron ściga się już tylko z pewnym duchem z Chicago, a A.D. jest na dobrej drodze, żeby na zakończenie kariery jednym tchem wymieniać jego nazwisko obok nazwisk Tima Duncana, Kevina Garnetta czy Charlesa Barkley’a. Po drugiej stronie grupa bezczelnych rzemieślników, która przebojem utorowała sobie drogę do Finałów. Lakers musieli tu być, bo takie są ambicje drużyn z LeBronem w składzie. Heat nie powinno tu być. A są! I na pewno nie zaspokoili jeszcze swojego głodu. Powiedzieć o tym składzie Heat, że to tylko grupa rzemieślników, to oczywiście duży skrót myślowy, bo i u nich jest również ogrom talentu, ale nie jest on tak skumulowany, jak w przypadku Jamesa i Davisa w Lakers. Choć faktem jest, że żaden z zawodników rotacji Heat nie miał łatwo w dostaniu się do NBA. Najwyższym wyborem w drafcie, był w tej drużynie Tyler Herro –  13. Bam Adebayo trafił do NBA z numerem 14, Jimmy Butler 30, Jae Crowder 34, Goran Dragic 45, a Duncan Robinson w ogóle nie był wybrany w drafcie. James i Davis, to jedynki naborów w roku 2003 i 2012.

Jeśli chodzi o drogę Lakers do Finałów, to każdą z ich wcześniejszych serii można było w skrócie zapowiedzieć jako serie, w których rywale nie mieli absolutnie nic na A.D. i LeBrona. Miami mają. To nadal może ostatecznie nic nie znaczyć w kontekście zdobycia tytułu, ale w składzie Heat są kompetentni zawodnicy, którzy mają historię dobrego bronienia przeciwko LeBronowi. Na czele grupy jest Andre Iguodala, który przecież w 2015 został MVP Finałów, głównie za krycie LeBrona. Patrząc na statystyki Jamesa z tamtych Finałów, można delikatnie uśmiechnąć się i zapytać, gdzie konkretnie odbywała się ta obrona, ale każdy kto oglądał tamtą serię, ten wie, że LBJ musiał mocno pracować na swoje zdobycze, a Iggy grał w defensywie, jak profesor. LeBrona zatrzymać się nie da. I żaden z jego defensorów nawet nie aspiruje do wykonania tego zadania. Ale nie stoi nic na przeszkodzie, żeby utrudnić mu życie na parkiecie. 36-letni Iguodala jest już tylko wspomnieniem gracza sprzed pięciu lat, ale kto wie, może bliskość mistrzowskiego tytułu, uruchomi w nim dodatkowe pokłady energii. W końcu ma w nogach tylko 36 meczów w tym sezonie. Jae Crowder też chce tego wyzwania. Ma coś do udowodnienia LeBronowi. W 2018 roku, w trakcie rozgrywek, został wytransferowany z Cavs do Jazz, bo ktoś (ciekawe kto?) uznał, że bez zmian, Cavs mogą nie wygrać Wschodu. Wygrali, ale też sam Crowder odżył w Utah. Jimmy B. też czeka na to wyzwanie. W przeciwieństwie do wielu innych liderów swoich drużyn, jego liderowanie w Heat nie odbywa się poprzez zdobywanie punktów. Widzieliśmy w tych play-offach już nie raz, że Jimmy potrafi zadowolić się 8-10 rzutami w meczu, a i tak mieć wpływ na boiskowe wydarzenia. Jeśli będzie potrzeba oddać wszystko, co ma na bronienie Jamesa, to Jimmy, jeśli coach Spo będzie tego chciał, jest w stanie podjąć to wyzwanie. Kryptonitem na Davisa, przynajmniej w teorii, ma być 23-letni Bam Adebayo, który w tym sezonie eksplodował talentem. Jego wszechstronność jest niesamowita. Ale przecież to samo można powiedzieć o A.D. który ma pakiet umiejętności gracza obwodowego, zamknięty w ciele podkoszowca.
Jeśli chodzi o drogę Heat, to skład ten rósł z każdą kolejną serią. Najpierw, mimo wszystko małe zaskoczenie, że tak szybko, gdy w czterech meczach zamknęli serię z zawsze groźną Indianą. Później, bezczelnie, jak po swoje w serii z Bucks i ich MVP tego sezonu. Finał z Celtics już z pełną świadomością własnej siły i wartości. Obie drużyny przegrały tylko po trzy mecze w drodze do Finałów. Dla LeBrona to żadna nowość. Aż pięć razy, na 10 wycieczek do Finałów, jego drużyny miały podobny lub nawet lepszy bilans po trzech seriach.
Heat to sprawnie działająca maszyna, w której każdy trybik, każda śrubka, ma swoją rolę. To jednostka wojskowa pod dowództwem Erika Spoelstry, która napawa się życiem w koszarach. Jej siłą jest jedność. No i też spora domieszka sku..syństwa.
Lakers, to równie dobrze prowadzona ekipa przez coacha Vogela, ale oparta na dwóch ogromnych filarach i przybudówce. Lakers zajadą tak daleko, jak daleko zabiorą ich Davis i James. Heat będą jechać jeśli z żelazną dyscypliną będą trzymać się razem. Jeśli któreś ogniwo tego łańcucha zostanie zerwanie, cała maszyna przestanie pracować.

Po drugie okoliczności, czyli bańka w Orlando. Pierwszy raz w historii i być może po raz ostatni (miejmy nadzieję) by dokończyć sezon, a potem przeprowadzić play-offy, by w końcu wyłonić mistrza, trzeba było skoszarować zawodników, w odciętym od świata ośrodku. NBA wykonała imponującą pracę w dopięciu tego niesamowitego projektu. A przecież było to przedsięwzięcie realizowane na niespotykaną i nieznaną dotąd skalę. Należy tutaj pamiętać o jednej, ale jakże ważnej rzeczy – wszyscy działali po omacku. To, co działo się od początku lipca, i dziać się będzie jeszcze przez kilkanaście najbliższych dni, nie miało absolutnie żadnego precedensu w zawodowym sporcie. Nie było więc żadnych wzorów do naśladowania. Silver i jego ludzie działali intuicyjnie, ale zawsze po szeregu konsultacji z ekspertami w swoich dziedzinach. Bańka w Orlando, na naszych oczach tworzyła historię.
Z różnych stron, na różnych etapach trwania bańki, pojawiały się pytania czy mistrz 2020 roku powinien zostać opatrzony gwiazdką z racji takich, a nie innych okoliczności. Absolutnie nie! A jeśli już, to ta gwiazdka oznaczać powinna, że mistrzowska drużyna wykonała znacznie ciężą pracę, niż w normalnych okolicznościach. Bańka to próba charakterów, test na walkę z radzeniem sobie z życiem w zamknięciu, bez rodzin i przyjaciół. Test na płynność w adaptowaniu się do niecodziennych warunków. Mistrz 2020 roku będzie pełnoprawnym mistrzem NBA.

Po trzecie cała otoczka, która mogłaby posłużyć za niezły hollywoodzki scenariusz, o ironio, w Disney World na Florydzie. Obie drużyny, obie organizacje stoją teraz obok siebie na ubitej ziemi, ale jakże inna była ich droga w dostaniu się do tego miejsca. Lakers, jak na Show Time przystało, zbudowali się w oparciu o spektakularne ruchy. Najpierw namówili najlepszego koszykarza NBA na przeniesienie swoich talentów do nich, rok później, na mocy transferu ściągnęli do siebie drugą wielką gwiazdę. Heat, nie licząc wymiany po Jimmy’ego Butlera, i drugiej, pobocznej po Crowdera i Iggy’ego, niejako wyhodowali sobie swoich graczy, a innych znaleźli niemalże na ulicy.

Oba składy są inne, ale już same organizacje łączy całkiem sporo. LeBron James sięgnął przecież z Heat po dwa pierścienie. Pat Riley, jako trener Lakers, zdobył z nimi cztery mistrzowskie tytuły. Ale nie byłby to hollywoodzki scenariusz, gdyby nie było w tej historii trochę dramatu, trochę tajemnicy, trochę soli na krwawiące rany. W 2014 roku, po przegranych przez Heat Finałach w serii ze Spurs, Pat Riley udzielił słynnego wywiadu, w którym mimo że nie padają żadne nazwiska (OK padają, ale żadne zarzuty nie są formułowane), wiadomo było, że przekaz kierowany był głównie do LeBrona. James zaczął już wtedy trochę flirtować z wizją powrotu do Cleveland. Pat, w swoim stylu, luźnym ale twardym, mówił o tym, że zdobywanie tytułów jest trudne. Że zamiast się przebudowywać i uciekać po niepowodzeniach, warto się przegrupować i walczyć dalej. W oczekiwaniu na decyzję Jamesa, z Heat zdążył związać się Wade tamtego lata. By zrobić miejsce w salary dla kolegów, zrezygnował z jakichś $10 mln. LeBron ostatecznie wybrał Cleveland, a reszta jest już historią. James wiedział dobrze, że Wade fizycznie jest już za górką, że Bosh oddając swój status gwiazdy, już tak dobry, jak w Raptors nie jest i nie będzie. A tam, w jego rodzinnym Ohio, rysowała się wizja stworzenia młodszej, zdrowszej, bardziej przebojowej wersji Wielkiej Trójki. I co ważne, pod dyktando LeBrona. W Miami był gwiazdą, ale tylko gwiazdą parkietu. Szybko zrozumiał, że nie jest wstanie wymusić na Riley’u czegokolwiek. No może poza wybraniem w drafcie Shabazza Napiera, bo na pewno nie zwolnienia coacha Spo, o które James miał poprosić Pata na początku swojego pobytu na Florydzie.
Ani James, ani Riley nigdy wprost, oficjalnie, nie krytykowali się nawzajem, ale ludzie z otoczenia ich obu wiedzą, że mimo iż obaj na swój sposób się szanują, to generalnie się nie znoszą.
Każda z drużyn, scenariusz zakończony zdobyciem tytułu, wzięłaby w ciemno. Ale gdyby spytać LeBrona, kogo chciałby pokonać w Finałach, żeby tytuł smakował najlepiej, żeby ból zadany rywalowi był największy, gdyby o to samo zapytać Riley’a i Spoelstę, nad kim chcieliby zatriumfować, gdyby mieli taki wybór, to myślę, że dostalibyśmy właśnie to starcie.

Zakłady bukmacherskie na Finały NBA znajdziecie na naszej stronie, w zakładce koszykówka. Możecie też kliknąć bezpośrednio TUTAJ. Do obstawiania jest ponad 220 zdarzeń na mecz otwierający serię, jak i całe Finały

Terminarz spotkań:

Game 2, noc z piątku (02.10) na sobotę (03.10), godz. 3.00.
Game 3, noc z niedzieli (04.10) na poniedziałek (05.10), godz. 1.30.
Game 4, noc z wtorku (06.10) na środę (07.10), godz. 3.00.
* Game 5, noc z piątku (09.10) na sobotę (10.10), godz. 3.00.
* Game 6, noc z niedzieli (11.10) na poniedziałek (12.10), godz. 1.30.
* Game 7, noc z wtorku (13.10) na środę (14.10), godz. 3.00.
* Jeśli będzie potrzebny.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.