Historia lubi się powtarzać i zataczać koła

Często podkreślam, że w NBA historia lubi się powtarzać, zataczać pełne koła. Godzinę temu zrobiła to ponownie…

Tak było 14 lat temu. Orlando Magic prowadzili cały mecz, w końcówce przy 3 punktowym prowadzeniu 2 rzuty wolne miał Nick Anderson. Oba spudłował. Na swoje szczęście piłka znów trafiła w jego ręce a sędziowie raz jeszcze dali mu szansę na wygranie tego meczu. Nic z tego. Nick (później zwany "The Brick") nie wytrzymał presji i oba rzuty przestrzelił. Kilka sekud później rzutem za 3 punkty do dogrywki doprowadził (dziś świetny komentator NBA na ESPN) Kenny Smith. Rockets wygrali ten jak i trzy kolejne mecze i sięgnęli po mistrzowski tytuł…

Dziś scenariusz był niemal identyczny choć kilka chwil wcześniej zdawało się, że Magic wygrają. W dwóch kolejnych akcjach Hedo Turkoglu zdobył 5 punktów dając Orlando prowadzenie 87:82 na 1.34 min przed końcem IV kwarty. Później punkty zdobył Pau Gasol a 11 sekund przed końcem faulowany był Dwight Howard. 87:84 dla Magic, dwa rzuty dla D-12, wystarczy trafić jeden by prawdopodobnie nie dać wydrzeć sobie wygranej. Kiedy Dwight wziął piłkę w swoje ręce pomyślałem "Nie trafi. Już nie tacy pudłowali z wolnych w takich momentach." No i nie trafił…obu. W odpowiedzi, po wzorowym wyprowadzeniu piłki z własnej połowy za 3 punkty, na remis, na dogrywkę, trafił Derek Fisher, który przed tym rzutem spudłował 5 trójek.

W dodatkowej sesji doświadczeni Lakers nie pozwolili by kluczowy mecz nr 4 wymknął się spod ich kontroli. Punktowali Kobe, Pau i znów Fisher, znów arcyważną niesamowitą trójkę. Zamiast 2:2 jest 3:1. Już moża produkować mistrzowskie gadżety "Los Angeles Lakers 2009 NBA Champions."

Zaskakująco podobne?

…A Łukaszowi Ceglińskiemu gratuluję wygranej we własnym konkursie 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.