Kevin Garnett koszykarz wyjątkowy

Wielu fanów NBA postrzega dziś Kevina Garnetta jako podstarzałą gwiazdę, której coraz mniej dynamiki, siły, wytrzymałości a coraz więcej boiskowego sk..syństwa. Coraz ktoś przypomina i wytyka jego "sprzedane" rywalom łokcie, nieczystą grę i mało wyszukany trash-talking. To tylko część, niewielka część prawdy o K.G. Niespełna cztery miesiące przed trzydziestymi siódmymi urodzinami, w swoim osiemnastym sezonie w zawodowej lidze Garnett to cały czas jeden z najlepszych podkoszowych tej ligi, który nadal produkuje liczby na poziomie niedostępnym dla wielu wybieganych i wyskakanych młokosów (15 punktów 7.3 zbiórki, 2.2 asysty, 1.1 przechwytu i 1 blok).

W przekroju całej kariery natomiast jest graczem unikatowym, którego wcześniej w lidze nie było a w dobie stawiania na small-ball być może już nigdy nie będzie. Kevin dołączy niedługo do ekskluzywnego klubu – tak ekskluzywnego, że będzie jego jednoosobowym członkiem.
Gdy w 1995 roku trafił do NBA jako wyrośnięty chudzielec o wzroście 211cm, ani myślał o grze pod koszem. Nie było w tym nic dziwnego. Mimo wzrostu silnego skrzydłowego/centra nie był jeszcze na tyle silny, by walczyć z najlepszymi podkoszowymi NBA. A były to czasy, kiedy na tych pozycjach grały prawdziwe gwiazdy z Charlesem Barkley’em, Karlem Malone, Davidem Robinsonem, Patrickiem Ewingiem, Alonzo Mourningiem czy Shaq’iem na czele.

Garnett był na swoje szczęście na tyle wszechstronny, że zamiast zaginąć gdzieś na końcu ławki Wolves został nietypowym, tylko z nazwy niskim skrzydłowym. I ta wszechstronność właśnie, którą przez lata imponował i imponuje nadal już niedługo da mu miejsce w historii NBA, miejsce w którym nie było nikogo przed nim.
Garnettowi brakuje już tylko 16 asyst (5160 w tym momencie), żeby wyprzedzić Sleepy Floyda i wejść do pięćdziesiątki najlepiej podających w historii NBA. Kiedy to się stanie, K.G. znajdzie się w pięćdziesiątce najlepszych w historii we wszystkich pięciu statystykach (punkty, zbiórki, asysty, przechwyty, bloki). Nikomu wcześniej nie udała się taka sztuka.
Mało tego. Garnett jest już w tej chwili w TOP 20 w historii w czterech kategoriach:
Punkty (24928 – 16 miejsce).
Zbiórki (13632 – 12 miejsce).
Przechwyty (1711 – 18 miejsce).
Bloki (1951 – 19 miejsce).

Od kiedy liga notuje oficjalnie przechwyty i bloki czyli od sezonu 1972-73, żadnemu zawodnikowi nie udało się wejść do TOP 50 we wszystkich pięciu kategoriach statystycznych. Sięgając w przeszłość można pokusić się o tezę, że Oscar Robertson który bez większego trudu wszedł do TOP 50 w punktach, asystach i zbiórkach byłby w stanie to zrobić ale to tylko teza.
Czy zatem Kevin Garnett to najwszechstronniejszy koszykarz w historii tej gry?
Nie jest i nigdy nie był takim dominatorem jak Wilt Chamberlain, nie wygrywał tyle razy co Bill Russell, na pewno nie zagraża też legendzie Michaela Jordana. Ale jeśli spojrzeć na jego grę a efekt wizualny podeprzeć statystykami, to okazuje się, że mamy do czynienia z koszykarzem którego nigdy wcześniej w historii po prostu nie było.

Punkty: K.G. nigdy nie był królem strzelców NBA ale w 9 ze swoich 18 sezonów zdobywał średnio 20 i więcej punktów. Potrafi punktować na wszystkie sposoby. Dysponuje całym repertuarem zagrań podkoszowych tyłem do kosza, ale także regularnie trafia fadeaway’e i rzuty z 6 metrów.
Zbiórki: Przez dziewięć kolejnych sezonów nie zszedł poniżej 10.4 zbiórki na mecz a przez cztery lata z rzędu był liderem ligi w tej kategorii (2004-2007). Jest drugi w ilości zbiórek defensywnych. Do lidera Karla Malone’a brakuje mu 826 zebranych piłek więc istnieje całkiem spora szansa, że wyprzedzi go przed końcem kariery.
Asysty: W dziejach NBA próżno szukać tak podającego 7-footera. Średnia z całej kariery na poziomie 4 asyst na mecz. K.G. zaliczył 6 sezonów z rzędu, w których zaliczał po 5 i więcej kończących podań. 
Obrona: Tu już nie chodzi tylko o czyste liczby i suche fakty. Pamiętacie jak pojawił się latem 2007 roku w Bostonie i z miejsca uczynił Celtów najlepiej broniącą ekipą w NBA, która sięgnęła po mistrzostwo? K.G. został wtedy Najlepszym Obrońcą ligi a z Paula Pierce’a i Ray’a Allena zrobił całkiem niezłych defensorów w "drugiej połowie" ich karier. Nagrodę indywidualną zgarnął tylko raz ale spierać można się ile razy na nią zasłużył. Faktem jest jednak, że był dziewięciokrotnie w najlepszej piątce obrońców i trzy raz w drugiej.

Jest taka statystyka, która zwie się "Defensive Win Shares" czyli ile dany gracz jest warty zwycięstw dla swojej drużyny patrząc od strony defensywnej. Tu K.G. jest na siódmym miejscu w historii tylko za Billem Russellem, Kareemem Abdul-Jabbarem, Hakeemem
Olajuwonen, Wiltem Chamberlainem, Karlem Malonem
i Timem Duncanem. W czasach świetności K.G.
mógł bronić nawet czterech pozycji. Dziś robi to nadal z powodzeniem na dwóch. 

Długowieczność:  K.G. ma na koncie 1299 meczów co daje mu 12 miejsce w tej kategorii. Rozegrał w sumie 47116 minut, co jest 9 wynikiem w NBA. Jest tylko 1 (jedną) minutę za kolejnym na liście Garym Paytonem. Nie licząc kontuzji kolana w sezonie 2008-2009, która zabrała mu 25 meczów a Celtom mistrzostwo, nigdy wcześniej ani później nie stracił w sezonie więcej niż 13 meczów. Osiem razy wystąpił w przynajmniej 80 meczach rundy zasadniczej. 
Garnett jest 14-ktornym uczestnikiem All-Star Game (niedawno
wybrany po raz 15). 9 razy wybierano go do All-NBA 1st Team. Był MVP sezonu za rozgrywki 2003-04. W 2008 roku zdobył z Celtami mistrzostwo NBA. Jest złotym medalistą Igrzysk Olimpijskich z Sydney z 2000 roku.
Mówiąc najogólniej Kevin Garnett to gracz unikatowy. To jak trenuje latem, jak przygotowuje się do każdego meczu, jak pozdrawia fanów, jak rozmawia z mediami, (też) jak walczy z przeciwnikami, jak napędza i motywuje swoją drużynę. Cieszcie się tym fani NBA, nawet Wy z mniejszą ilością zielonego na koszulkach. Za dwa i pół roku (K.G. ma kontrakt do końca rozgrywek 2014-15) może dotrzeć do Was, że pożegnaliśmy gracza którego ten sport może już nigdy w przyszłości nie zobaczyć.

http://basketball180.com/wp-content/uploads/2008/06/kgwantsit_400_080530.jpg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.