Niespodziewane wieści z Brooklynu. LaMarcus Aldridge kończy karierę. Powodem takiej decyzji są problemy z sercem, a dokładnie arytmia.
Aldridge poczuł się źle minionej soboty, w meczu z Lakers. Później problemy się nasiliły. Po konsultacjach z lekarzami, Aldridge uznał, że zakończenie profesjonalnej gry w koszykówkę będzie najlepszą i najbezpieczniejszą decyzją na tym etapie życia i kariery.
„Przez 15 lat koszykówka była na pierwszym miejscu. Nadszedł czas, żeby miejsce to zajęło moje zdrowia i moja rodzina.” – napisał w oświadczeniu Aldridge.
35-latek trafił do Nets pod koniec marca, po tym jak dogadał się z San Antonio Spurs w sprawie wykupienia kontraktu. Zagrał w ich barwach pięć meczów, w których notował po 12.8 punktu, 4.8 zbiórki, 2.6 asysty oraz 2.2 bloku.
Za całą, piętnastoletnią karierę (dziewięć lat w Portland, ponad pięć w San Antonio) , L.A. ma średnie na poziomie 19.4 punktu, 8.2 zbiórki, 2 asyst oraz 1.1 bloku. Siedem razy wybierany był do składu All-Star, pięć razy do All-NBA. Aldridge był drugim wyborem draftu 2006 roku.
Raper Łona kiedyś przytoczył w tekście, że ciepły kaloryfer kojarzy mu się z przemijaniem, tak dla mnie decyzja Aldridge będzie czymś podobnym. Pamietam jak przychodził do NBA i mój dobry kolega mówił zareklamował go mniej więcej „zobacz sobie tego kolesia LaMarcus Aldridge, będzie świetnym zawodnikiem, widziałem co robił w NCAA, mówię Ci”, a pamietam, to jakby było przedwczoraj.
Szkoda, że tamtym Portland nie dopisało zdrowie. Zdrowy Roy, Oden i Aldridge, do tego Camby i jeszcze wtedy coś grający Batum.