Los Angeles Lakers zostali mistrzami pierwszego w historii NBA turnieju śródsezonowego! W finałowym meczu Jeziorowcy pokonali Indianę Pacers 123:109. Znakomity spotkanie rozegrał Anthony Davis, który zaliczył imponującą linijkę statystyczną wyrażoną liczbami – 41 punktów (16/24 z gry), 20 zbiórek, 5 asyst, 4 bloki.
LeBron James, który został wybrany MVP całego turnieju, zakończył to spotkanie z 24 punktami, 11 zbiórkami, 4 asystami i 2 przechwytami.
Bardzo dobry w tym meczu był też Austin Reaves, który dorzucił 28 punktów (9/15 z gry), 2 zbiórki i 3 asysty.
Po stronie pokonanych aż sześciu graczy skończyło zawody z dwucyfrową liczbą punktów. Po 20 zdobyli Tyrese Haliburton (11 asyst) i Bennedict Mathurin. 15 zdobył Aaron Nesmith, 13 Obi Toppin oraz Myles Turner i Isiah Jackson po 10.
Turniej, w swojej pierwszej edycji, nosił nazwę po prostu In-Season Tournament. W przyszłości jednak, może dorobić się jakieś szlachetniejszej nazwy. Może to pójść w dwie strony – albo będzie to nazwa nawiązująca do bogatej historii ligi (David Stern Cup?), albo przyjmie nazwę sponsora, który będzie chciał zainwestować w to przedsięwzięcie. A takich z pewnością nie zabraknie.
Lakers, po nadal niezrozumiałym odejściu od swojej tożsamości, która dała im mistrzowski tytuł w 2020 roku, w bańce na Florydzie, znów wracają do tego, co dało im wtedy sukces. Tymi rzeczami są rzecz jasna ich rozmiary i twarda defensywa. Dominujący fizycznie i duszący rywali w obronie Lakers, to najlepsza wersja tej drużyny z LeBronem i A.D. w składzie.
Niemal dokładnie rok temu napisałem coś takiego: „Przypomnę państwu, że stosunkowo niedawno, bo jakieś dwa lata temu, całkiem zasadne były pytania typu – na kim wolałbyś budować swoją drużynę, na Giannisie, czy AD? Który z nich jest lepszy? I wtedy wskazywanie Davisa nie było ani głupie, ani śmieszne. I wiesz, co? Zdrowy Anthony Davis (tak wiem, że to może być figura już tylko czysto teoretyczna), to cały czas najlepiej wyszkolony technicznie wysoki w NBA. Oczywiście musiałby pograć wystarczająco długo, by na nowo rozkręcić tę dyskusję. Oczywiście z wyłączeniem KD. Ale pisząc „wysoki”, mam na myśli podkoszowych. Wiem, że wiesz.”
Poniżej ponad półgodzinny materiał o drodze Lakers w tym turnieju. Najlepsze zagrania od pierwszego meczu, aż do finału.
Najlepszym graczem finałowego spotkania był, Davis, ale to LeBron James, został MVP całej imprezy. Jego występ w półfinale, przeciwko Pelicans, był wręcz zjawiskowy. Tak, nawet w 21 roku gry, w wieku niemal 39 lat, LeBron cały czas potrafi być zjawiskowy. W zaledwie 23 minuty gry zdobył 30 punktów. Pelikany miały rożne pomysły na zatrzymanie go, ale on czytał ich jak elementarz i rozrywał na kawałki akcja po akcji, sekwencja po sekwencji. Jedno, to czytać i rozumieć, co się dzieje na boisku. Na pewno Jason Kidd czy Dirk Nowitzki też to mieli w ostatnich sezonach swoich pięknych karier. Ale drugie, esencjonalne dla gry LeBrona w tym wieku jest to, że poza boiskowym geniuszem, on nadal jest w stanie dominować fizycznie, co jest jakąś chorą abstrakcją. 21 lat w NBA, za chwilę 39 lat na karku. Pisałem niedawno, że zrozumiemy i docenimy to dopiero po latach, gdy to co teraz robi LeBron, okaże się jednoosobowym standardem, a nie ogólną zapowiedzią, że długowieczność sportowców się przesuwa. Owszem, trochę się przesuwa, ale nie aż tak.
Pacers, mimo porażki w finale, też mogą czuć się wygranymi. Koszykarski świat, jeśli jeszcze o tym nie wiedział, miał okazję na własne oczy zobaczyć, że w Indianie rodzi się wielka gwiazda w osobie Tyrese’a Haliburtona. Do Indianapolis, tak historycznie, wolni agenci z własnej woli nie przybywają. A może to się zmieni? Masz 23-letnią gwiazdę, która jeszcze przez ładnych parę lat będzie dokładać do swojej gry, która póki co, chce tylko grać w koszykówkę i nie ma wokół niej skandali i dramatów. Masz spokojne miasto, region szalony na punkcie koszykówki. Masz już dobrą drużynę, która z dziurawą defensywą już (prawdopodobnie) jest play-offowa. Tam potrzebne są jeszcze z dwa-trzy defensywne „dobermany”, żeby scementować ich pozycję na wschodzie. A może już tam są, tylko muszą to zrozumieć (Mathurin, Toppin, Nesmith). W Pacers trzeba naprawdę niewiele, żeby ta ekipa regularnie grała w play-offs. Z takiej pozycji jest już tylko rzut beretem od powrotu do tego, co mieli przez chwilę, dekadę temu, z Paulem George’em, a wcześniej z Reggie Millerem. Tyrese Haliburton w pucharowej fazie tego turnieju notował odpowiednio 26 punktów, 10 zbiórek, 13 asyst w ćwierćfinale z Celtics. Potem 27 punktów, 7 zbiórek i 15 asyst w półfinale z Bucks oraz 20 punktów, 11 asyst z Lakers. Łącznie zanotował tylko trzy (!) straty, wszystkie dziś z Lakers.
A tutaj zapis pomeczowej konferencji prasowej
* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.
No cóż… Przestaje być abstrakcją jeśli tylko dopuścisz do siebie myśl, że to nie jest wyidealizowany świat sportu, w którym występują kryształowo czyści sportowcy a biznes, w którym nie ma zewnętrznych badań antydopingowych, także ciekawym bardziej jest nie dlaczego LBJ jest w stanie nadal to robić, a na jakim „koktajlu” leci, że nadal może. Oczywiście nie zapominając o tzw. zdrowym trybie życie, odpowiedniej diecie, właściwym prowadzeniu się itp.
Przy czym zaznaczam, że nie w tym ani krzty złośliwości. Niestety tak wygląda w sporej mierze dzisiejszy sport także w innych dyscyplinach. Budowanie ikon sportu, ich spuścizny etc.
Osobny temat na osobną dyskusję