Magic rozbici! Celtowie o krok od wielkiego finału

Być może w najważniejszym meczu tej serii koszykarze Boston Celtic nie dali najmniejszych szans gościom z Florydy bijąc ich 94:71. Wygrana Orlando mogłaby stanowić dobry początek do odwrócenia losów serii, z kolei od stanu 0:3 jeszcze żadnej drużynie nie udało się awansować.



Kolejny raz kluczem do sukcesu Bostonu była niezwykle twarda, drużynowa obrona i zbilansowany atak. Aż sześciu graczy gospodarzy zdobyło 10 lub więcej punktów.
Magic w niczym nie przypominają drugiej siły NBA po rundzie zasadniczej. Doskonale zaplanowana defensywa Bostonu odbiera drużynie z Orlando niemal wszystkie jej atuty. Przede wszystkim starają się nie podwajać Dwighta Howarda a co za tym idzie nie stwarzać rywalom okazji do łatwych rzutów za trzy punkty. Efekt? Magic spudłowali wczoraj 22 z 30 rzutów z dystansu a ogółem w trzech przegranych meczach legitymują się skutecznością w rzutach za trzy punkty na poziomie 28% (20/70). Z kolei twarda obrona 1 na 1 ze strony na przemian Perkinsa, Davisa i Wallace’a póki co zdaje egzamin. Nie licząc 30 punktowego występu "Supermana" z meczu nr 2, center Magic spudłował 14 z 20 rzutów z gry i stracił piłkę 8 razy.
Mecz rozpoczął się według sprawdzonego w poprzednich meczach scenariusza – szybka przewaga Celtów (21:6) a potem come back Magic, przy czym w tym starciu goście ani razu nie zagrozili utytułowanym gospodarzom. Po trzech kwartach wynik brzmiał 75:47 i zwycięzca meczu na 99.9% był już znany.
Celtowie grają w tym momencie lepszą koszykówkę od tej, która pozwoliła im na sięgnięcie po mistrzowski tytuł 2 lata temu. Wprawdzie "Wieka Trójka" jest o 2 lata starsza ale jeszcze lepsza drużynowa obrona oraz a raczej przede wszystkim ogromny postęp w grze Rojona Rondo sprawiają, że "Green Team" od stadium drużyny, która sprawiła niespodziankę w serii z LeBronem i jego Cavs staję jednym z silniejszych jeśli nie najsilniejszym kandydatem do sięgnięcia po puchar Larry O’Briena za kilka tygodni.
Świadomość bliskości tego o czym cały sezon marzyli, do czego się przygotowywali nieraz kosztem mizernych występów w sezonie regularnym mają bostońscy weterani. Prowadzeni przez Rajona Rondo, który eksplodował talentem niemal w każdej akcji pokazują jak bardzo lubią biżuterię a pierścienie w szczególności.
W meczu nr 3 najlepiej zagrali:
Dla Magic: Carter i Nelson po 15 oraz Pietrus 12.
Dla Celtics: Davis 17, Pierce 15, Allen 14, Rondo 11 (i 12 asyst) oraz Garnett i Wallace po 10.



Po meczu powiedzieli:
Paul Pierce:"Wiemy co jest na szali i to nas bardzo motywuje. Czujemy to. Chłopaki wiedzą jak to jest grać o mistrzostwo i je zdobywać."

Stan Van Gundy:"Najbardziej rozczarowujące jest to, że nie byłem w stanie przygotować mojej drużyny do lepszej gry. Jestem trenerem więc wszystko zaczyna się ode mnie. Nie jestem zadowolony z naszej gry ani z moich decyzji."

Doc Rivers o Rajonie Rondo:"On kieruje tą drużyną. Gra z ogromnym skupieniem. Ma doskonałe wyczucie tego co w danym momencie powinniśmy zagrać w ataku. Bardzo się poświęca, nigdy nie odpuszcza nawet pojedynczej piłki. Kiedy ma się taką szybkość jak on, tak wielkie serce do gry, można stać się naprawdę dobrym graczem."

Vince Carter:"To ciężka do połknięcia porażka. Mieliśmy wyjść z poczuciem wagi tego meczu i chyba nam się nie udało. To oni grali tak jakby musieli odrabiać straty i wygrać ten mecz. Już na początku odjechali nam a my nie byliśmy w stanie dojść do siebie do końca spotkania."

Dwight Howard:"Nie możemy zwieszać głów i się poddawać. Jesteśmy w trudnej sytuacji ale jeśli myślimy o tym, że oni nas już pokonali to nawet nie powinniśmy wychodzić na następne starcie. Nie możemy przestać walczyć, musimy trzymać się razem."

Orlando Magic – Boston Celtics
Stan rywalizacji 0:3
Mecz nr 4 w poniedziałek w Bostonie.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.