Marcus Smart i Boston Celtics dogadali się w sprawie czteroletniego kontraktu o wartości $52 mln.
24-latek grał w ubiegłym sezonie na poziomie 10.2 punktu, 3.5 zbiórki, 4.8 asysty oraz 1.3 przechwytu.
Gdyby strony nie doszły do porozumienia, Smart jako zastrzeżony wolny agent, przyjąłby kwalifikowaną ofertę na nadchodzące rozgrywki ($6 mln) i latem 2019 roku negocjowałby z Celtics i innymi klubami, jako całkowicie wolny agent.
Ubiegłego lata Celtics i Smart nie doszli do porozumienia w sprawie przedłużenia umowy. Happy Walters, agent zawodnika, powiedział wtedy słynne słowa, że impas w negocjacjach będzie latem 2018 roku dużo kosztował klub z Bostonu. Walters zasugerował także, że skoro Celtowie obawiają się płacenia podatku od luksusu, to może warto było wcześniej przyjrzeć się kontraktom Haywarda i Horforda, gdy były konstruowane. Mówiąc delikatnie, to nie było eleganckie. Na negocjacyjnym stole leżał podobno czteroletni kontrakt warty ponad $40 mln.
Przed rozpoczęciem tegorocznej wolnej agentury, Smart wyznał w jednym z wywiadów, że jest warty więcej, niż 12-14 milionów za rok gry. Z racji tego, że był zastrzeżonym wolnym agentem, Celtom nie spieszył się do proponowania mu kontraktu. Zresztą on sam liczył, że rynek wywinduje jego cenę i postawi Boston przed faktem dokonanym – wyrównać ewentualną ofertę, czy nie. Minęło prawie 20 dni wolnej agentury, nikt konkretny nie zadzwonił z propozycją.
Dlaczego to przypominam?
Chciałbym, żebyście mieli w świadomości, że NBA to biznes, który rozgrywa się na wielu płaszczyznach. Kibice zazwyczaj myślą głównie o tym, co na parkiecie. Może i dobrze. Ale trzeba też wiedzieć, że poniżej parkietu, świateł i pięknych hal, bywa mrocznie i brudno.
Ten sam Happy Walters, reprezentował rok temu interesy Nerlendsa Noela. Mavs, już pierwszego dnia wolnej agentury, zaproponowali mu czteroletni kontrakt o wartości $70 mln. Noel i jego agent odrzucili ofertę. Mark Cuban w końcu zabrał ją ze stołu a Noel ostatecznie wylądował z rocznym kontraktem wartym $4 mln. Tego lata związał się z Oklahomą, rocznym kontraktem za minimum. Czyli jakby nie liczyć, to było jak wziąć 30 baniek, polać benzyną i podpalić. Pan Walters nie reprezentuje już interesów Noela.
Rok temu, po czterech latach w Detroit, Kentavious Caldwell-Pope dostał od Pistons ofertę pięcioletniego kontraktu o wartości $80 mln. On i jego agent stwierdzili, że nie jest to nawet blisko sumy, której oni szukali. Max deal dla KCP wynosił wtedy około $106 mln. Ostatecznie, pan Caldwell-Pope wylądował w Lakers z jednoroczną umową za $17.7 mln. Tego lata zgodził się zostać w L.A. na mocy rocznego kontraktu za $12 mln. Czyli $30 mln w dwa lata. Zostaje jeszcze 50 milionów w trzy lata, żeby wyrównać to, co oferowali Pistons. Nie jest to niemożliwe, ale każda kontuzja, mocno obniży wartość rynkową KCP. No i powiedzmy sobie szczerze – kim jest Kentavious Caldwell-Pope, żeby pozwolić sobie na odrzucenie tamtych 80 milionów? Jego agentem jest Rich Paul, który reprezentuje także interesy m.in. LeBrona. Ale bycie agentem LeBrona, to inna bajka. Jego interesy mógłby reprezentować mój chomik, którego nie mam, ale jakbym miał, to z takim skutkiem wychodziłby z negocjacyjnych rozmów, jak pan Paul. Z maksymalnym kontraktem, oczywiście. Gdy ma się w swojej stajni graczy z top 10 ligi, wtedy można udawać cwaniaka, prężyć mięśnie i grać wielkiego stratega. Rozmowy zwykle dotyczną długości trwania umowy, nie kwot, które są maksymalne. Ale i tak, to gracz dyktuje warunki. Kunszt agenta można poznać po tym, jak negocjuje dla swoich klientów średniej i niskiej klasy. A przecież takich jest najwięcej w (każdej) lidze.