Rondae Hollis-Jefferson o Kobe, o butach, o grze dla Jordanii

– Jak, myślisz, ilu zawodników zauważyło, że na środku parkietu jest serce? – zapytał mnie Rondae Hollis-Jefferson.

– Trudno powiedzieć. A Ty jak uważasz? – odpowiedziałem nieco zmieszany pytaniem.

– Grają w tej hali dwie grupy, czyli osiem drużyn. W każdej jest po dwunastu zawodników. Ciekawe ilu z nich zauważyło serce, tam na środku parkietu. – powiedział RHJ wskazując na logo w kształcie serca na środku parkietu w Manili. Jest to oficjalne logo tych mistrzostw.

– Dobre pytanie. Nie wiem. A Ty wiesz? Lubisz zwracać uwagę na tego typu rzeczy? – zapytałem.

– Tak, lubię. Też nie wiem, zastanawiam się. Ale myślę, że ludzie nie zwracają uwagi na tego typu rzeczy. 

To był taki nieoficjalny, poza kamerą, wstęp do naszej rozmowy poniżej. Gdy zaczynał się trening Jordanii, zapytałem go jakie są jakie ulubione buty Nike Kobe, bo w takich właśnie gra. Gdy odpowiedział, zapytałem, czy po treningu będziemy mogli nagrać to samo pytanie i parę innych.

Oczywiście! – odpowiedział i poszedł rzucać.

Gdy wrócił, poprosił o chwilę, żeby ochłonąć. Przez tych parę minut, gdy pił wodę i ocierał z twarzy pot, rozmawialiśmy o różnych niekoszykarskich sprawach. Był bardzo miły i uprzejmy. Mówił spokojnie, a gdy to robił, patrzył w oczy, szukał kontaktu. Od razu mu to powiedziałem i dodałem, że to robi wrażenie, że to doceniam. Podziękował.

– To jest dla mnie naturalne. I wiem, że niestety to nie jest norma u zawodowych sportowców. Ubolewam nad tym. Wielu zawodowców, ze swoją pozycją, ze swoimi możliwościami, z wielką rozpoznawalnością, mogliby zrobić w świecie tyle dobrego, ale z jakiegoś powodu tego nie robią. Może nie zdają sobie sprawy z mocy, jaką mają. Może kiedyś będzie się to zmieniać. 
– dodał.

– Dobrze, jestem gotowy. – w końcu powiedział z uśmiechem.
A skoro tak, to czas było włączyć nagrywanie:

Poza kamerą zapytałem go skąd w ogóle wziął się w reprezentacji Jordanii. Czy, bądźmy szczerzy, traktuje ją jako platformę, żeby pokazać się na największej scenie i znaleźć dobry klub.

– Pomysł narodził się tu, na Filipinach, gdy tu grałem w tamtym sezonie. Zauważyłem, że jest w świecie ostatnio trend, że drużyny narodowe naturalizują sobie jakiegoś gracza, przeważnie z USA. Zadzwoniłem do mojego agenta i powiedziałem mu, że też jestem zainteresowany czymś takim. Po jakimś czasie oddzwonił z wiadomością, że federacja Jordanii jest mną zainteresowana. Skontaktowałem się z trenerem kadry Wesam Aa-Sousem i paroma innymi osobami. I tak to się zaczęło.
Tak, nie będę ukrywał, że poza tym, że chcę pomóc ekipie Jordanii w wygrywaniu, co jest dla mnie ogromnym honorem, to jest to też dla mnie okazja, żeby się pokazać. Nie ma lepszej możliwości w międzynarodowej koszykówce. Mam okazję grać na oczach wielu ludzi, wielu skautów, wielu ludzi, którzy podejmują decyzję. Więc tak, to jedna z moich motywacji. Chcę iść do przodu, rozwijać się, grać w coraz lepszych ligach, a może kiedyś uda się wrócić do NBA.

No i nie mogło zabraknąć pytania o podobieństwo do Kobe Bryanta. Twarz, budowa ciała, ruchy, numer 24, buty Kobe.
– To dla mnie honor, gdy ludzie tak mówią, gdy dostrzegają we mnie podobieństwa do niego. Kobe jest moim ulubionym graczem. Przestudiowałem godziny filmów z jego meczami i akcjami, żeby podpatrzeć niektóre jego ruchy i zagrania. Ale na koniec dnia Kobe był jeden i niepowtarzalny. Ja jestem Rondae.

Czy grał przeciwko Bryantowi?

– Tak, raz. Zdarzyło się nawet, że go kryłem. Wspaniałe wspomnienie. Miał piłkę, ale ją podał, więc mogę powiedzieć, że Kobe nie zdobył na mnie punktów (śmiech).

W swoim opisie na Twitterze ma napisane o sobie „Calm Humble And Patient…” i taki jest. A przynajmniej takie sprawia wrażenie.

28-letni Hollis-Jefferson był 23 wyborem w pierwszej rundzie draftu 2015 roku. Grał w Nets, Raptors i Blazers. W kwietniu 2021 roku zagrał swój, póki co, ostatni mecz w NBA. Później grał Turcji, Portoryko i na Filipinach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.