Śliwki vs Robaczywki 2018-19 Vol.2

Dzień dobry. To jest ten segment polskojęzycznego internetu o NBA, którego najbardziej pożądasz. To jest druga część pierwszego w tym sezonie zestawienia „Śliwki vs Robaczywki.” Dziś same Robaczywki. Śliwki były wcześniej.

Dzięki za podsyłanie własnych propozycji i przemyśleń. Kanały dostępu do mnie bez zmian – maile, Twitter, komentarze tu i na fanpage’u). Jak wiecie, interakcja z czytelnikami, wiele dla mnie znaczy, więc nie wahajcie się pisać. Tylko nie zaczynajcie wiadomości od „witam.”

Kolejność, jak zawsze, dość przypadkowa.

Robaczywki:

– Jak napisałem w Śliwkach, że sprawą Gortata zajmę się w Robaczywkach, to zasypała mnie lawina pytań, co tam znów mi się nie podoba u MG? Otóż nic! Męczą mnie narracje „polski sportowiec za granicą, a sprawa polska.” Kiedyś miałem większe oko na klubową piłkę nożną. Do rozpuku bawiło mnie stwierdzenie polskich piłkarzy, którzy nie mieścili się w meczowych jedenastkach swoich zagranicznych klubów, że trener „się uwziął.” No nie, myślałem sobie, no patrz, wziął się i uwziął. I tak się zawsze zastanawiałem, czy dałoby radę, żeby jakiś trener się wziął i uwziął na Ronaldo czy Messi’ego. Fascynuje mnie obserwowanie polskich sportowców w zagranicznych ligach, przez pryzmat pochodzenia. Fascynuje mnie, w jaki sposób opowiadają to nasze media. Fascynuje mnie, jak chwytają to polscy kibice. Szczególnie chodzi, rzecz jasna, o piłkę nożną, ale niemal identycznie jest z Gortatem. 10 lat temu, jak pisałem dla jednej polskiej strony o baskecie, dostaliśmy dyrektywę, że o Gortacie piszemy albo dobrze, albo neutralnie. Ale nigdy źle. Jak zagrał dobrze, to było łatwo. Jak źle, to trzeba było tylko nadmienić, że grał i tyle.

Co tam u Gortata w Clippers?

Musimy pamiętać, że Marcin jest już weteranem. To jego dwunasty sezon w NBA. W lutym zdmuchnie 35 świeczek z urodzinowego tortu. To naprawdę zaawansowany wiek. Polak ma za sobą wiele ciężkich sezonów, w których musiał codziennie walczyć o swój szacunek i pozycję w lidze. Codziennie musiał coś komuś udowadniać na treningu, bo na jego miejsce pracy, było wielu innych kandydatów. A Dwight Howard kiedyś wielkim centrem był i ciężko było się przebić jego zmiennikowi. W pierwszych trzech latach, raczej było Marcinowi bliżej do Euroligi, niż do pierwszej piątki ekipy NBA. Gortat, swój najlepszy basket ma już po prostu za sobą. Przykro mi, że Ci to mówię. Są ludzie od niego młodsi, zdrowsi, bardziej głodni, no i tak zwyczajnie lepsi. Po tym sezonie, jego łączy zarobek z NBA, przez te wszystkie lata, przekroczy $90 mln. Wiesz, na tym etapie życia i kariery, z takim bagażem i z takim kontem, tak po ludzku, poziom motywacji, żeby wypruwać sobie żyły, naturalnie spada. To nadal może być wartościowy zawodnik dla Los Angeles Clippers czy kogoś innego, ale już bardziej w szatni, niż na pakiecie. Mam do niego gigantyczny szacunek za to co zrobił dla koszykówki i ogólnie sportu w Polsce, za to jak poprowadził swoją karierę, i dokąd doszedł ciężką pracą, ale jego czas w NBA powoli dobiega końca. Rivers się na niego nie uwziął. Double-double to już nie jest jego poziom w NBA. Gortat, w swoim najlepszym sezonie w NBA, dostarczał 15.4 punktu, 10 zbiórek oraz 1.5 bloku. To było w Suns, u boku Steve’a Nasha, który pomógł zarobić wielu swoim kolegom. Tak to wygląda. Cóż więcej mogę Ci powiedzieć? W Gruzji też pewnie roztaczają wizje, w których Zaza Pachulia jest lepszy, niż faktycznie jest a to, że jego talent nie jest maksymalizowany, to wypadkowa kilku niesprzyjających czynników, które się na siebie cały czas nakładają. 

Jimmy Butler. Pamiętasz, jak pisałem, że mi zaimponował? Zaimponował mi, jak pojawił się na treningu, z rezerwami zlał Wigginsa, KATa i innych starterów, czyli w dużej części uwypuklił to, o czym mówił. Wiggins i KAT zbyt często przechodzą obok meczów. Z przegrywaniem nie jest im wystarczająco źle. Udzielił potem ciekawego wywiadu. Tylko, że spodziewałem się, że po czymś takim sprawy pójdą albo w jedną, albo w drugą stronę. Albo transfer, albo przeprosiny. Sytuacja w Minnesocie jest jak w związku, który niby się skończył, ale cały czas się spotykamy. Nie mieszkamy już ze sobą, ale ciągle czerpiemy obustronne benefity z naszych spotkań. Ostatecznie winię tu Butlera, bo ten skład, z nim, ma potencjał na przewagę własnego parkietu przynajmniej na I rundę play-offs. Myślałem, że po paru meczach, zacznie inaczej na to patrzeć. Trochę za dużo w tym wszystkim kalkulacji, biznesu i dramatów. Za mało męskich decyzji. Rodman nie jeździł za miasto, pod namiot z Jordanem i Pippenem. Rodziny nie spotykały się na grillach. W tym biznesie nie trzeba się kumplować. Wystarczy się szanować, przychodzić jak do pracy, robić swoje i iść do domu. Do końca nie jestem pewny, o co gra Jimmy.

Washington Wizards. Grałem w amatorskiej lidze w Lublinie. Pod koniec dnia weekendowej kolejki, tak od połowy listopada, do końca lutego, szatnie w hali Startu mogłyby być niezłą inspiracją dla „Innego Śwata” Gustaw Herlinga-Grudzińskiego. Mokre, jednocześnie lepkie, od potu, od parującej spod natrysków wody, od rozgrzanych ciał zawodników, ściany. Podłoga płynąca wodą z nienależycie wytartych stóp, których właściciel wyszedł spod prysznica. Woda ta, pomieszana z wszechobecną pośniegową, błotną mazią, której nigdy nie daje w całości pozbyć z butów, nawet po przejściu przez siatkę wycieraczek, które same w sobie stają się jej siedliskiem, tracąc swoją pierwotną funkcję. Wszystko to z delikatną, acz wyraźnie odczuwalną nutą zapachu Ben Gay’a, który pospiesznie, nieudolnie wręcz wsmarowywany w skórę nóg graczy, a dodatkowo podłączony z zapachem hali Startu, dawał nozdrzom i zmysłom metafizyczną wędrówkę. Żeby przebrać się w czyste ubrania, tak żeby pozostały one czyste, trzeba było wypracować swój własny patent. Ja, na przykład, robiłem swego rodzaju wyspę z meczowego stroju, która izolowała mnie od tego, co na podłodze. Z dwojga złego, wolałem mieć na umytych stopach i świeżych skarpetach, odrobinę własnego potu, niż cokolwiek innego. Mniej więcej z takim obrazem kojarzą mi się Washington Wizards. Ten projekt musi się rozpaść! Duet Bradley Beal i John Wall nie doprowadzi Twoich ulubionych Wizards nigdzie. Nigdzie! Tę historię przerabiamy już kolejny rok. Problem Walla jest od lat taki, że on w swoich własnych oczach, jest gwiazdą najwyższej próby, co nie jest prawdą. Jego przerośnięte ego sprawia, że w obrębie meczów koszykówki NBA, on dodatkowo rozgrywa swoje własne mecze, swoje małe vendetty. O status w lidze, o status w drużynie, o cholera wie, co jeszcze. Beal i Wall się nie lubią. Tak po ludzku. Każdy z nich mógłby być niezłą drugą opcją w drużynie walczącej może nawet i o tytuł. Ale jako lider A i lider B, to się nie sprawdza i się już nie sprawdzi. Nie jestem do końca pewny, czy Wall nadal lubi grać w koszykówkę. Nie widzę tego w jego twarzy, w mowie jego ciała. Przypominam, że Dwight Howard dopiero co wrócił do składu po kontuzji. Tam jest potencjał na jeszcze większą patologię.     

Bójka Lakers-Rockets. Brandon Ingram. Zacznijmy od tego, że to był źle sędziowany mecz. Być może do bójki by nie doszło, gdyby zawczasu zagasić kilka ognisk zapalnych, z których w końcu wybuchł pożar. Ale do bójki doszło. Ingram zachował się fatalnie. Szczególnie gdy pobiegł i zaczął wyprowadzać ciosy od tyłu. Chyba nie muszę wspominać, że to zawsze jest niebezpieczne i może się źle skończyć. Nie będę się pastwił nad Ingramem, bo on nie ma historii brudnych zachowań.


Zwolnienie Tyronna Lue. Tak po ludzku, to było nieuczciwe. Lue nie dostał prawdziwej szansy na prowadzenie Cavs bez LeBrona. Miał zły bilans, ale kto oglądał mecze Cavs, ten widział, że oni byli w grze w większości meczów, które przegrali i nie wyglądali źle. W meczu otwarcia sezonu z Raps, wyglądali bardzo dobrze. Wiem, że internet ma i miał używanie, jeśli chodzi o coaching Lue. Tylko, że problem jest taki, że ciężko jest oceniać trenerów drużyn, w których gra LeBron James. Wszystko, co dzieje się tam dobrego, przypisuje się Jamesowi, a wszystko, co złe spada na trenera i zawodników. To są te słynne narracje, które ktoś Ci opowiada i ukierunkowuje Cię, jak masz myśleć. Zobacz, Celtics zagrali game 7 Finałów Wschodu. Co krok słyszeliśmy „Brad Stevens”. Ludzie mieli tak mokre sny na jego punkcie, że nawet ktoś w USA poszedł krok dalej i podjęto dyskusję, z którym numerem draftu poszedłby trener Stevens. Z żadnym! Dwóch gości, którzy nie dostali się w drafcie do NBA, prowadzeni przez, dajmy na to Dariusza Szczubiała, kontra ja i Ty prowadzeni przez Gregga Popovicha. Kto by to wygrał? Więc mi nie opowiadaj, który numer w drafcie miałby Stevens. Wracając do Lue. Cavs, przy wielu sprzyjających okolicznościach, łącznie z tymi niezależnymi od nich, może i mogliby powalczyć o ósemkę na Wschodzie. Ale trzeba pamiętać, że Cavs, po wymianie z Hawks, która dała im Korvera, mają z Atlantą taki deal, że jeśli Cavs będą mieli pick w top10, to go zatrzymają. Wszystko poniżej leci do Hawks. W Cleveland nie ma presji na wygrywanie. A raczej nie powinno jej być. I bardzo dobrze, że Larry Drew walczy o swoje. Po zwolnieniu Lue, Cavs dali mu posadę „tymczasowego” trenera, ale on, bardzo słusznie, chce skasować przymiotnik „tymczasowy.” Drew to nie jest napis na dropsach. On już się sprawdził w lidze jak główny trener i bardzo słusznie chce walczyć o swoje. A Cavs wiszą jeszcze Lue kupę pieniędzy. Też dobrze.

Karl Anthony-Towns. Mnie też, tak jak Jimmy’emu B, przeszkadza to, jak tak utalentowany gracz, potrafi przechodzić obok meczów, jak szybko się zniechęca, jak szybko wymeldowuje się z gry. Nie wiem, gdzie leży problem. Mowa jego ciała mnie przeraża. KAT zdobywa 18.2 punktu na mecz – o prawie trzy mniej, niż przed rokiem. Zbiera o prawie dwie zbiórki mniej. Z 54% z gry zjechał na 43%. Traci prawie trzy piłki na mecz – prawie o jedną więcej, niż rok temu. Saga z Butlerem w Minnesocie jest patologią, ale Butler ma w kilku punktach rację!

David Stern. Udzielił wywiadu, w którym m.in. krytykuje Della Dempsa, menadżera Pelikanów. Twierdzi, że przez jego politykę, Nowy Orlean może stracić Anthony’ego Davisa. Były komisarz ligi nie powinien dawać sobie prawa do takich osądów. Jego słowa mają moc. On dobrze o tym wie. To nie jest istotne czy ma rację, czy nie. Stern ma prywatnie nie po drodze z Dempsem, bo to on zablokował pamiętną wymianę, która wysłałaby CP3 do Lakers. Demps się na nią zgodził, a Stern, jako organ pełniący funkcję właściciela Hornets (klub był bez prawdziwego właściciela i przez jakiś czas liga wzięła ten klub pod opiekę) zablokował.  

Jalen Brown. Z 14.5 punktu na 10.9. Z 46.5% z gry na 36%. Do tego spadki w skutecznościach zza łuku, z linii, w zbiórkach i przechwytach. Liczyłem na jego skok jakościowy. I może się to jeszcze wydarzy, ale po dwóch tygodniach się nie wydarza.

Rick Pitino chce trenować w NBA. To jest temat na długi tekst, więc tak to tu tylko zostawię. Człowiek z przerośniętym ego, który narobił bagna w Bostonie, którego ludzie tam żywo nienawidzili. Człowiek umoczony w afery z nielegalnym rekrutowaniem graczy do NCAA. Kłamca. Czysto, warsztatowo, może i by się nadawał, ale jako człowiek, to ciemna postać.

Flopy. Solomon Hill w meczu z Nets. Po pierwsze, po jaką cholerę poszedł w pobliże ławki Nets? Po drugie, zachował się jak pajac!

Joel Embiid w meczu z Pistons. Bardzo brzydki flop, który w konsekwencji wyrzucił Andre Drummonda z boiska. Poza tym Robaczywka za pomeczowy trash talk, że niby Embiid ma wynajętą nieruchomość w głowie Drummonda. Nie robisz trash talkingu, po tym jak a) zrobiłeś z siebie klauna takim flopem, no i b) nie robisz tego po przegranych meczach. A tamten mecz wygrali Pistons. 

Rajon Rondo. To są łatwe dwa punkty i sporo czasu, żeby potem kasować akcje.


Patrick Beverley. Za mecz z Thunder. Uwielbiam „łańcuchowe psy” pokroju P.B. Twardych, nieustępliwych gości, którzy grę w obronie biorą za punkt honoru.  Świetnie pracuje w defensywie. Ma szybkie ręce, dobry refleks, jest niezmordowany. Lubię to jego szaleństwo w oczach. Czasem przypomina mi jakiegoś naćpanego bezdomnego. Ale zwykle jak go widzę, to na myśl przychodzi mi teledysk „Voodoo People” zespołu Prodigy. On tam mógłby zagrać bez większej charakteryzacji. Ale jest granica między graniem twardym a brutalnym i zwyczajnie głupim. Bev, w w meczach z Westbrookiem, tę granicę niebezpiecznie przekracza. Przypomnę tylko, że to on stoi za pierwszą kontuzją prawego kolana Westbrooka z 2013 roku, która to kontuzja zapoczątkowała problemy Russa z tym stawem. Russ ma za sobą cztery (!) operacje prawego kolana, za które może podziękować wiesz komu. To nie jest potrzebne i to nie dodaje do twardości.  


Eric Gordon. 30% z gry, 23% zza łuku. Z tak mało oktanowym paliwem z ławki, Rakiety nie polecą w kosmos.

Myles Turner. Tyle się naczytałem i naoglądałem latem, jak ciężko haruje na treningach, jak zmienił dietę, jak chce szturmem wziąć ligę. Kupił mnie tym trochę. Ale ja to ja, nic mnie nie kosztuje wiara w niego. Pacers, z kolei, za ten dobry PR, na poczet przyszłych sukcesów, dali mu $80 mln płatnych w cztery lata. Na razie nie widzę tego spodziewanego progresu. Zdobywa tylko 11.5 punktu, o ponad punkt mniej, niż przed rokiem. Mniej zbiera (5.4 do 6.4). Trafia tylko 20% zza łuku (do $35.75), tylko 66.7% z linii (do 77.7%). Oladipo będzie potrzebował jego pomocy, jeśli Pacers chcą być lepsi, niż średni.

Josh Jackson. Co tam, Josh? W debiutanckim sezonie 13.1 punktu (41% z gry, 63% z linii), 4.6 zbiórki, 1.5 asysty, 1 przechwyt. W tym sezonie 7.6 punktu (36% z gry, 36% z linii), 1.7 zbiórki, 2.1 asysty, 3.4 straty. Co tam, panie Jackson? 

https://karolsliwa.com/wp-content/uploads/2019/03/IMG_20171027_010350_003.jpg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.