Śliwki vs Robaczywki 2023-24 Vol.1

Dzień dobry! Pierwsze w tym sezonie “Śliwki vs Robaczywki.” Dziś same Śliwki. Moją małą tradycją stało się przypominać z początkiem każdego sezonu, skąd wziął się pomysł na “ŚvsR”. Zatem, było to tak – na pomysł prowadzenia tego segmentu wpadłem któregoś grudniowego dnia 2013 roku, podczas otwierania puszki z brzoskwiniami. Reszta jest już historią.

Denver Nuggets. Zaimponowało mi to, że przystąpili do sezonu tak głodni, jakby nigdy nic nie wygrali. To nie jest norma wśród ekip broniących tytułu. Osiem wygranych w dziewięciu meczach. W tej chwili najlepszy bilans w lidze. Nie możesz chcieć więcej od obrońców mistrzostwa w pierwszych dwóch tygodniach kolejnych rozgrywek.

Nikola Jokic. Bawi się grą. W jednej dłoni trzyma piłkę, w drugiej kufel serbskiego piwa Jelen. A tam, na stole, czeka na niego Ćevapi. Tak, dobrze zgadujesz, byłem minionego lata na Bałkanach. Przemądry koszykarz. Geniusz raczej. Średnie na poziomie 29 punktów (62,2% z gry), 12,9 zbiórki, 8 asyst, 1,1 przechwytu. To jest już czwarty z rzędu sezon na poziomie MVP. W tej chwili najlepszy koszykarz tej ligi i nie wiem, czy jest za bardzo o czym rozmawiać w tej kwestii. Lata temu pisałem, że jest panem Andersonem, który nie zdaje sobie sprawy z tego, że drzemie w nim Neo. Teraz już wie kim jest w tej lidze, kim jest dla tego sportu, a mam wrażenie, że to jeszcze nie jest jego sufit.

To podanie, to jest poezja, a warto znać okoliczności, bo tych nie widać na nagraniu. A są one takie – Jokic z niecierpliwością czekał, aż sędzia poda mu piłkę. Gdy ją dostał, natychmiast ją wyrzucił do Gordona. Nie mierzył, nie wypatrywał, po prostu walnął, jakby to było reżyserowane, albo ćwiczone wiele razy przed. Niesamowite. Choć w sumie, to nic nowego w wykonaniu Jokera.

Steph Curry. Co Ci będę pisał,oglądaj, podziwiaj, oglądaj i podziwiaj. Zdrzemnij się. Powtórz. W marcu skończy 36 lat. Kto wie, ile nam jeszcze zostało czasu, żeby móc regularnie podziwiać jego świetność. Ja takich rzeczy nie biorę za coś pewnego. To jest dopiero dziewięć meczów, ale jak dla mnie, to Steph gra jeden z lepszych sezonów w karierze. 30 punktów na mecz, 4,8 zbiórki, 4,2 asysty, 1 przechwyt. 52,2% z gry, 47,3% (!) zza łuku na historycznie ogromniej próbce (12,4 oddanego rzutu za trzy na mecz). Do tego 92,2% z linii. Powtarzam – podziwiaj i nie wydziwiaj. Nie kalkuluj, nie analizuj, gdzie jest jego miejsce w historii. Gdzieś tam jest, i jest ono wysoko. Jak skończy karierę, to na spokojnie siądziemy i pogadamy. Nie chodzi mi o to, żeby teraz nie rozmawiać. Rozmawiajmy. Wszak warto rozmawiać! Tylko, żeby te, póki co, nie do końca wiążące dyskusje, póki Steph gra, nie przysłoniły nam czystej radości z oglądania jego talentów.

Osobne wyróżnienie dla tego zagrania.

Plotka głosi, że Dillon Brooks nadal skacze i szuka Stepha. Trzeba dodać, że była to jedna z czterech trójek Curry’ego w zaledwie (niecałe) dwie minuty gry. Warriors zaliczyli 15:2 run i odjechali rywalom z Houston.

Minnesota Timberwolves. Pięć wygranych w siedmiu meczach. W tym zwycięstwa z Nuggets i Celtics. Mnie to akurat ani nie szokuje, ani nawet nie dziwi. Ja ich miałem w top 4 zachodu przed rozpoczęciem sezonu. I to tak lekko licząc. Coach Finch ma 7-8 osobową rotację, z której aż sześciu graczy zdobywa po przynajmniej 10 punktów. Cena za Rudy’ego Goberta, jaką Wolves zapłacili Jazz, raczej nigdy nie pozwoli patrzeć na niego bez żadnych „naleciałości”. Tak samo, jak to, że raz na jakiś czas ktoś nad nim siarczyście zadunkuje (czołem Jaylen Brown). Albo to, że czasem w ataku wygląda jak ułomny. A trochę szkoda, bo warto pamiętać, że to elitarny obrońca przy obręczy. Nie tylko dobry, elitarny. W Abu Dhabi miałem okazję z bardzo bliska oglądać, jak Finch kombinuje ze swoimi trzema wysokimi w takim schemacie, że na boisku zawsze była dwójka z nich. Czy jest to formuła na zatrzymanie Jokica? Tak daleko bym nie szedł, ale faktem jest, że Nuggets, z kim jak z kim, ale z Wolves nie mają łatwo. Leśne Wilki mogą być jeszcze lepsze, bo póki co KAT bardzo przeciętnie wszedł w ten sezon. Powtarzam po raz kolejny, jakby ktoś nie pamiętał wcześniejszego razu – jestem za handlowaniem Townsem. Tym bardziej, że Naz Reid gra coraz lepiej. Tym bardziej, że już niedługo, z przyczyn finansowych, niemal niemożliwe będzie utrzymywanie tego składu, za taką cenę.
Mike Conley ma 30 asyst i tylko jedną stratę w siedmiu meczach!

Anthony Edwards. To jest silnik całej tej maszyny. Albo raczej szczęki tego wilka. Tego też się spodziewałem po tym, co widziałem regularnie w Manili. 27,9 punktu, 6,1 zbiórki, 5,3 asysty, 1,1 przechwytu. To są imponujące liczby, ale dla mnie bardziej imponujące jest to: 51% z gry do 41,7% w sezonie debiutanckim. 43,2% zza łuku do 32,9% w sezonie debiutanckim. To są wskaźniki, które pokazują mi, że ANT chce nad sobą pracować, chce być coraz lepszy i nie ulega pokusie bazowania na nieprzeciętnej fizyczności. Wielu atletom w przeszłości zabierało lata, albo trzeba było poważnej kontuzji, żeby zrozumieli, że samym dunkowaniem i atakowaniem kosza daleko (i długo) nie zajadą. Edwards, w wieku zaledwie 22 lat, w czwartym sezonie w NBA rozumie to doskonale, a to jest wielka rzecz dla Wolves.

Filadelfia 76ers. Liderują na wschodzie (6:1), mają pierwszego (Embiid) i dwunastego (Maxey) strzelca NBA. Szybko i sprawnie pozbyli się hardenowego problemu. Mają szeroką rotację, parę schodzących umów, trochę draftowych dóbr. Trzeba oddać im i Morey’owi, że mogło to nie wyglądać tak dobrze, gdy James Harden zażądał wymiany latem. Są na pozycji, w której są dobrzy, a mogą być jeszcze lepsi. Myślę, że nie jest to, mimo wszystko, poziom Bostonu, choć niedawno ich pokonali, ale fakt, że śpią na atrakcyjnych pickach, które dostali od Clippers za Hardena, oraz to, że Maxey jest płynnym przejściem od Hardena, bez uszczerbku na poziomie gry, sprawia, że Sixers należy traktować jak najbardziej poważnie, gdy rozmawiamy o drużynach, które potencjalnie mogą wygrać wschód.

Tyrese Maxey. Średnie na poziomie 25,4 punktu, 5,1 zbiórki, 7 asyst, tylko 1,1 straty. Do tego 40,7% zza łuku (3 celne trójki na mecz) oraz 90,3% z linii. Kto wie, być może eksplozja jego talentu pomogła przyspieszyć rozmowy w sprawie transferu Hardena. Po paru meczach nowych rozgrywek, do Moreya dotarło z czym ma do czynienia. Handlowanie gwiazdami bez straty sportowej wartości nigdy nie jest łatwe. Maxey, być może jeszcze nie jest lepszy od Hardena, ale jest o dekadę młodszy, na razie dużo tańszy, a sufit jego talentu nie został jeszcze drapnięty.

LeBron James. Powiedzmy to razem, głośno – dwudziesty pierwszy sezon w NBA, w wieku blisko 39 lat! Tu się należy wykrzyknik. Pytam znajomych, którym nie po drodze z LeBronem, dlaczego. Mówią różne rzeczy. Jedne trochę naciągane, inne bliżej prawdy. Ale tego mu nie zabiorą nawet oni – chłop za chwilę zdmuchnie 39 świeczek z urodzinowego tortu, gra swój 21 sezon w zawodowej koszykówce. Weź, rzuć okiem na graczy, którzy grali 20+ sezonów, jak im szło. Weź, rzuć okiem na graczy 38+ lat, jak im szło. To, co teraz robi LBJ, to są rzeczy, których nie robił nikt przed nim. 24,4 punktu, 8,1 zbiórki, 5,4 asysty, 1,4 przechwytu, 1 blok. Znakomite jest to, jak w energooszczędny sposób gra. Miał to też późny Michael Jordan. Żadnych niepotrzebnych ruchów, posiadania, w których jest tylko przynętą. Wybiera swoje momenty, w których odpala silniki. Pełna świadomość swojego ciała, swoich możliwości oraz ograniczeń wynikających z wieku.

Scottie Barnes. Jeśli wierzyć źródłom, to mocno przepracował minione lato. Podobno dodał parę kilogramów mięśni i rozwijał każdy element koszykarskiego rzemiosła. To wszystko chyba prawda, bo gołym okiem widać progres w jego grze. Po pierwszym sezonie, za który został wybrany debiutantem roku, drugi w jego wykonaniu był trochę bezbarwny. To chyba nie czas i miejsce, żeby wspominać, że częścią tych zeszłorocznych problemów było to, że drużyna i coach Nick Nurse przestali nadawać na tych samych falach. Spodziewany rozwój nie nastąpił, a w niektórych elementach gry Barnes zaliczył nawet delikatny regres. Młody gracz Raptors miewał mecze dobre, bardzo dobre, czasem nawet i wybitne, ale było ich stosunkowo mało, by mówić o dobrym trendzie. Z kolei za dużo miał występów, w których przechodził obok meczów niemal niezauważony. W tym sezonie, póki co, zaczyna to wyglądać tak, jak marzył Masai Ujiri, gdy w 2021 roku wybierał go z czwartym numerem draftu. Średnie 22-latka za osiem meczów tych rozgrywek sięgają 21,3 punktu (z 15,3 w tamtym), 10,4 zbiórki (6,6), 6 asyst (4,8), 2,1 bloku (0,8), oraz 1,5 przechwytu (1,1). Do tego trafia dwie celne trójki na mecz (0,8) ze skutecznością 38% (28%). Ciężko powiedzieć, co w najbliższych miesiącach dziać będzie się z Pascalem Siakamem. Kameruńczyk po sezonie będzie wolnym agentem. Z tak grającym Barnesem, ewentualna decyzja o transferze z jego udziałem, przestaje być sprawą esencjonalną dla przyszłości tej ekipy.

Chris Paul. Blisko trzy lata temu napisałem coś takiego: „To niesamowite, że w wielu 35 lat robi takie rzeczy z tej newralgicznej i trudnej, bo cholernie napakowanej talentem i atletyzmem, pozycji rozgrywającego. Wiele mówimy o długowieczności LeBrona, ale o tej CP3 też warto mówić i ją doceniać.” Koniec cytatu. Mijają trzy lata, a 38-letni już Paul wciąż tu jest. 8,8 punktu, 4 zbiórki, 7,3 asysty, 1,4 przechwytu i tylko 0,8 straty. Łącznie aż 66 asyst do zaledwie siedmiu (!) strat. Wszystko to w 19 sezonie w NBA! Jeśli interesowałby Cię bezpośredni punkt odniesienia, to Jordan Poole, za którego CP3 trafił do Warriors, miał 9 strat…w dwóch pierwszych meczach sezonu. Po siedmiu rozegranych ma łącznie 23 asysty. Ale mniejsza z nim. Byłem gotowy przywalić w CP3 robaczywką, w związku z przedsezonowymi „perypetiami” czy w ogóle zechce, jak łatwo/trudno, będzie mu pogodzić się z rolą zmiennika. Myślę sobie, człowieku, tyle lat, tyle osiągnięć, będziesz grać z najlepszym strzelcem w historii tego sportu i drugim, niewiele niżej, a Ty masz w głowie to, czy zaczniesz mecz, czy nie? Na szczęście dość szybko pogodził się z myślą o nowej dla siebie roli zmiennika i wywiązuje się z niej świetnie. Z ciekawości spojrzałem sobie w statystki Jasona Kidda i Johna Stocktona, jako elitarnych rozgrywających, którzy dotrwali do później starości na standardy NBA. I tutaj uwaga – Kidd skończył karierę w wieku 40 lat, w 19 sezonie w NBA. Notował po 6 punktów, 4,3 zbiórki, 3,3 asysty i 1,6 przechwytu w 76 meczach. Jak najbardziej w zasięgu Chrisa Paula. A Stockton? Uwaga, raz jeszcze – 82 mecze (!) ze średnimi na poziomie 10,8 punktu, 2,5 zbiórki, 7,7 asysty oraz 1,7 przechwytu. Pogadajmy o długowieczności, o której nikt nie mówi!

Atlanta Hawks. Jak przegrali dwa pierwsze mecze sezonu, to pomyślałem sobie „oho, tu mogą być problemy”. Ale potem wygrali pięć z kolejnych sześciu starć, m.in. z Bucks i Wolves. Widać nową miotłę Quina Snydera. Jest on czwartym już szkoleniowcem w młodej karierze Trae Younga. Nie bez przyczyny to wspominam. Ja akurat nie uważam, żeby nim za lidera, jakaś drużyna będzie kiedykolwiek walczyć o tytuł. Przepraszam. Play-offy? Jak najbardziej. Druga opcja w mistrzowskiej ekipie? Możliwe.
Często niezadowolony, mały zabójca trenerów, póki co, wygląda na wkupionego w pomysły Snydera. Czasem, to już więcej, niż połowa sukcesu. Hawks grają zwykle ośmioosobową rotacją, w której do tej pory każdy (!) zdobywa dwucyfrową liczbę punktów.

Cam Thomas. To się zapewne nie utrzyma przez cały sezon, więc tym bardziej trzeba odnotować. Prawie 27 punktów na próbce ośmiu meczów. To nie jest nic. Do tego 3,8 zbiórki, 2,1 asysty. Przecież sam Kevin Durant chwalił talent Thomasa, gdy obaj grali na Brooklynie. Swoją drogą, czy KD w barwach Nets nie brzmi już jak zamierzchła historia?

Kevin Durant. Tu jak w przypadku Stepha – cieszmy się jego grą, bo nigdy, odpukać, nic nie wiadomo. 35 lat, lista kontuzji za nim. 29 punktów, 6,6 zbiórki, 4,6 asysty, 1,3 bloku, 1 przechwyt na mecz. To jego mieli przez sezon nieść Booker i Beal, a póki co, to on na swoich spracowanych nogach musi nieść całą drużynę.

Herb Jones. Pragnę delikatnie wyróżnić pana Herba Jonesa za jego bardzo dobrą defensywę. Polecam poogladać tego rezolutnego gracza.

Alex Caruso. Sezon jeszcze się dobrze nie zaczął, a już wygląda to jak początek końca Bulls w obecnym składzie. Ale są jasne punkty tej drużyny. Na przykład Alex Caruso. Pragnę wyróżnić i napisać parę ciepłych słów o tym zawodniku. Gdybym był…kimkolwiek, kto myśli o walce o tytuł w tym sezonie, to już bym dzwonił do Bulls i oferował rzeczy. Świetny w obronie, ponadprzeciętny w ataku.

Indiana Pacers. Sześć wygranych w dziewięciu meczach. Dużo koszykówki granej „we właściwy” sposób. Tyrese Haliburton notuje póki co po 23,6 punktu, 4,3 zbiórki, 11,6 asysty. To niesamowite, że w wymianie Sabonis-Haliburton zarówno Kings, jak i Pacers są wygranymi.

Dallas Mavericks. Kalendarza nie mieli super trudnego, ale to nie ich wina. Wygrali siedem z dziewięciu meczów, a na koniec sezonu nikt nie będzie pytał jak trudne/łatwe w teorii były te spotkania. Każdy bufor wygranych może mieć kolosalne znaczenie na zachodzie. Podoba mi się, że Kyrie Irving ze spokojem godzi się z rolą wicelidera. Jego 21 punktów, 4 zbiórki, 6,7 asysty, to jest mocne wsparcie dla Luki. A Luka? Dobrze, że pytasz. 32,9 punktu, 8,9 zbiórki, 8,4 asysty, 1,3 przechwytu. 51,8% z gry, 41,5% zza łuku na bardzo dużej próbce (4,3 celnej trójki na mecz). Pisałem, że za mało mówiło się o przejściu Granta Williamsa do Dallas? Pisałem przecież. Jego rola też jest ważna. Tak samo, jak prawie 18 punktów Tima Hardawaya z ławki. Nie byłem fanem tego, że Mavs zatankowali sobie delikatnie w końcówce tamtego sezonu, żeby nie wejść do play-in, żeby zachować chroniony w top 10 tegoroczny pick w drafcie. Okazał się nim być 19-letni Derek Lively, który wygląda gracza w typie, który Luka lubi. Zasłoń, zetnij, złap lob.

Boston Celtics. Bilans 6:2 może nie powala na kolana, ale przemeblowani Celtowie wyglądają potężnie. White i Holiday mogą być najlepszą parą defensorów w lidze. Porzingis gra tak, jak Brad Stevens spodziewał się, że będzie grał, gdy sprowadzał go z Waszyngtonu. Czy mogło się zdarzyć tak, że Bucks, trochę niechcący wzmocnili swojego największego rywala na wschodzie? Mogło.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.