Śliwki vs Robaczywki grudnia/stycznia cz. 2

Ciężko się skupić w tak pięknych okolicznościach londyńskiej przyrody ale zrobię to.
Robaczywki grudnia i połowy stycznia.

1. Ilekroć gwiazda ligi doznaje kontuzji, pojawiają się głosy by skrócić sezon, zmniejszyć ilość meczów w rundzie zasadniczej. W tym wypadku rozmowy i głośne zastanawianie się sprowokowała kontuzja LeBrona Jamesa. Robaczywka dla tych, którzy tak uważają. Moi mili od kilku dekad gra się takim systemem. Jest to jedna z cech rozpoznawczych NBA. Większość zawodowych lig gra w weekendy. Tu toczy się prawdziwą walkę od końca października do połowy kwietnia i to jest w tej lidze piękne. Kontuzje były i niestety będą nieodzownym elementem tego biznesu. Dziś medycyna stoi na poziomie nieporównywalnym z tym choćby z lat 90′ czy 80′. Nowe formy treningu i przygotowywania ciała do sezonu, zaawansowane technicznie buty, odzież kompresyjna, odżywki. Gra tylko z pozoru jest bardziej fizyczna. Zawodnicy bezsprzecznie są bardziej atletyczni ale sam fakt zniesienia hand checkingu (i wprowadzenia kilku innych przepisów) sprawia, że kontakty nie są tak uciążliwe jak kiedyś. Nie róbmy z tych atletów mięczaków. Jeśli sami czasem coś przebąkują o zmęczeniu długim sezonem, to w większości przypadków dziennikarze wkładają im te słowa w usta. Mają dobrze zapłacone, niech się pomęczą trochę.

2. Wygląda na to, że wszystko pi..oli się na Brooklynie. Nets mają serię 7 porażek z rzędu i tylko przez mizerność Wschodu nadal utrzymują się na ósmym miejscu (16:23). Deron Williams ma złamane żebro ale w jego przypadku to i tak mały problem. Powoli zaczyna docierać do wszystkich, że czasy jego świetności są historią. Przebyte kontuzje, problemy z utrzymaniem latem odpowiedniej wagi, zebrały swoje żniwo. D-Will nie trafia nawet 40% swoich rzutów z gry, ma drugą najgorszą średnią punktową w karierze (13.9 – tylko w debiutanckim sezonie zdobywał mniej punktów). Rozgrywki zaczął nieźle – w 17 pierwszych meczach nie schodził poniżej 14 punktów. Później jednak, przeciętność znana od ostatnich dwóch lat, znów zajrzała mu w oczy. Billy King ogłosił, że w składzie już nikt nie jest nie do ruszenia a parę dni temu pojawiła się informacja, że Mikhail Prokhorov chce sprzedać klub. Nets wydadzą w tym sezonie $91.2mln na kontrakty. Do tego dojdzie podatek od luksusu. A miało być pięknie, profesjonalnie i nowocześnie…

3. Robaczywka dla wszystkich znawców, którzy raz po raz krytykują Melo. I mówię to ja – gość, który za bardzo nie przepada za nim. Gdyby latem poszedł do Rockets czy Bulls, to byście mówili, że idzie na łatwiznę, przychodzi na gotowe, kolejny raz ucieka od odpowiedzialności za wzięcie na siebie losów drużyny. Został w Knicks to mówicie, że poleciał na kasę. Jaki scenariusz by się nie zdarzył, to Melo byłby na cenzurowanym. Denerwuje mnie forsowana od kilku lat teza, według której zawodnicy NBA, szczególnie ci najlepsi, powinni poświęcać się finansowo, brać mniejsze pieniądze a tym samym dawać możliwość zakontraktowania innych, dobrych graczy w drużynie. To jest bzdura rozpuszczana (prawdopodobnie) przez ośrodki skupione wokół (niektórych) właścicieli drużyn. Jeszcze kilka lat temu branie maxa było naturalną koleją rzeczy. Później przez splot kilu wydarzeń i okoliczności zaczęto na to patrzeć jak na oznakę chciwości, zachłanności i lekkiego podejścia do zdobywania tytułów. Bzdura. To w interesie klubów jest budowanie potencjalnie mistrzowskich ekip w oparciu o zasady i reguły salary cap. Proste. Myślicie, że Mitch Kupchak jest idiotą, który nie umie liczyć, że zapomniał w którym roku urodził się i ile razy na L4 był Kobe? Oczywiście, że nie. Gdyby w NBA nie było ograniczeń odnoście maksymalnych kontraktów, to największe gwiazdy mogłyby liczyć na $50-60mln rocznie a kluby i tak by na nich zarabiały. Pomyślcie o tym.

4. Robaczywka dla Josha Smitha. Nadal zastanawiam się jak można doprowadzić swoją wartość od tej z poziomu ocierającego się o All-Star do poziomu, w którym NIKT cię nie chce. Jak można doprowadzić do sytuacji w której klub po prostu cię zwalnia nie biorąc za ciebie nawet worka piłek. Są rzeczy, o których nie dowiemy się w tej historii albo dowiemy się po czasie. Odrodzeni po jego odejściu Pistons są bardzo wymownym przykładem, że źle się układało w szatni. To, co na boisku było tylko efektem końcowym.

5. Dla sędziów, którzy puścili z siedem kroków Corey’owi Brewerowi. Nie, to w żadnym wypadku nie podchodzi pod zasadę korzyści/niekorzyści. To był błąd, który trzeba było zauważyć i odgwizdać. 

6 L.A. Clippers. Mam wrażenie, że ta maszyna dostawała w grudniu trochę piasku w tryby. Nic nie mam do ich bilansu bo ten nie jest zły – są 26:13, ledwie półtora meczu za trzecim miejscem. Oglądając ich można czasem odczuć, że spośród tylu rozwiązań nakreślonych przez Doca Riversa, oni zbyt długo zastanawiają się jakie wybrać. Reagują czasem zbyt schematycznie a za mało intuicyjnie. Oczywiście pół ligi chciałoby mieć taki "problem". Przypominam jednak, że ten skład gra o mistrzostwo. Dla CP3 i kolegów każdy inny scenariusz będzie brany za stracony sezon.

7. Cavs. Nawet i bez LeBrona Kawalerzyści powinni byli wygrać kilka meczów w grudniu, które przegrali. Bilans 19:20 bardzo daleki jest od tego, co można było sobie wyobrażać przed sezonem. Gra Cleveland wygląda czasem mówiąc wprost brzydko. Love i Irving są na minus gdy grają razem bez LeBrona.

8. Naprawdę myślałem przed sezonem, że Heat lepiej pozbierają się po odejściu Jamesa. Ciekawy skład, doświadczony trener, prezes stary wyjadacz z głową na karku i przytłaczającą charyzmą. Czasem wygląda to tak, jakby coach Spo grał stare zagrywki. Problem polega na tym, że jeden z ich głównych wykonawców jest teraz w Ohio. Tylko 5:9 w grudniu. Bosh nie lideruje tak, jak miał, tak, jak starał się to robić na samym początku sezonu. Deng jest bez formy a Wade’a znów częściej coś boli niż nie boli. Heat są cały czas na siódmym miejscu Wschodu ale to raczej oznaka słabości tej Konferencji niż czegoś dobrego w drużynie z Miami.

9. Larry Sanders był swego czasu w szerokiej kadrze Stanów Zjednoczonych. Po sezonie 2012-13, w którym jego średnie regularnie oscylowały wokół double-double, podpisał kontrakt i zdawało się, że czeka go krok na poziom wyżej, do grona najlepszych środkowych ligi. Nie wzięliśmy tu pod uwagę czynnika ludzkiego. Dwudziestoparoletni chłopak, któremu w dzieciństwie się nie przelewało (prawdopodobnie) zachłysnął się luksusem i stracił motywację do ciężkiej pracy nad sobą. Rok temu pobił się na imprezie w nocnym klubie. Uszkodził dłoń, potrzebna była operacja. Formy nie odzyskał. W tym sezonie sprawy nie mają się lepiej. Ktoś z otoczenia klubu zdradził, że Larry myślał o zakończeniu zawodowego grania. Sam zainteresowany zaprzeczył ale potwierdził, że jego nieregularne, słabe występy to nie tylko kwestia braku zdrowia. Przykra historia, która jeszcze bardziej każe szanować wszystkie te gwiazdy, które mimo milionów na kontach, potrafią po kilkunastu latach gry w NBA z taką samą pasją podchodzić do meczów i treningów.

10. Kevin Garnett. Chciałbym uniknąć tej robaczywki bo przyznaję ją mojemu drugiemu ulubionemu zawodnikowi ever (dobrze wiecie za kim) ale nie mam wyjścia. K.G. w ostatnich dwóch latach stał się karykaturą samego siebie. Jest tylko niecały miesiąc starszy od Tima Duncana, który wczoraj dostał ode mnie śliwkę za piękną jesień kariery.
Głowa czyli koszykarskie IQ nadal tam jest (bo niby gdzie miałoby się podziać). Garnett cały czas jest pożyteczny w obronie, cały czas dobrze kierują formacją defensywną ale prawda jest taka, że aż przykro patrzeć jak "jedzie na oparach". Podkoszowi innych drużyn już nie czują respektu w grze 1×1 z nim na obu końcach parkietu. Garnett nie stracił duszy wojownika ale niestety ciało nie dotrzymuje kroku. Stąd podgryzanie Joakima Noaha, główka dla Dwighta Howarda i cała masa innych mniejszych lub większych występków. Czy to odbrązawia jego wspaniałą karierę? Nie. K.G. zostanie zapamiętany jako rewolucjonista swojej pozycji, jako człowiek który mając ponad 210 cm wzrostu biegał jak obrońca. Jego praca nóg była niczym taniec. Jego repertuar zagrań podkoszowych był imponujący. Nikt nie zabierze mu prawie 26000 punktów, ponad 14000 zbiórek, ponad 5000 asyst, ponad 2000 bloków, ponad 1800 przechwytów i tytułu z Celtics. Szkoda tylko, że jego jesień w NBA jest zgoła inna od tej Duncana i Pierce’a.
Mało się o tym mówi ale wszystko zaczęło się sypać w sezonie 2008-09 kiedy doznał poważnej kontuzji prawego kolana. Potem "człapał" już tylko na ogromnym doświadczeniu i legendarnym już charakterze. Wielu skończyłoby już kariery.
 
http://cdn20.ogrod.smcloud.net/t/photos/t/7676/robaczywe_sliwki_714983.jpg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.