Śliwki vs Robaczywki grudnia/stycznia

Niektórym całkowicie wolny czas kojarzy się z leniwym smażeniem naleśników w sobotni lub niedzielny bardzo późny poranek. Potem naturalnie ze spokojnym ich zjadaniem w towarzystwie radia i szeroko rozumianej "prasówki" w internecie.
Mój całkowicie wolny czas występuje wtedy, gdy mogę spokojnie zapisać to, co łazi mi po głowie.
Newsy o kontuzjach, transferach, plotkach i graczach tygodnia są fajne, ciekawe i potrzebne ale chyba nie do końca to jest to, co rozumiemy pod pojęciem blogowania i to chyba nie do końca to, co chciałbym mieć regularnie na tym blogu. Chyba, że się mylę…
Trochę spóźnione "Śliwki kontra Robaczywki Grudnia" dlatego pozwalam sobie zahaczyć też o styczeń.

"Śliwki kontra Robaczywki pierwszego miesiąca w NBA."

Tradycyjnie zachęcam do wrzucania własnych propozycji.

Śliwki (kolejność względnie przypadkowa):

1. Russell Westbrook. Russ był niesamowity w ostatnim miesiącu 2014 roku. Można odnieść dziwne wrażenie, że po każdej kontuzji, po każdej operacji, wraca jeszcze silniejszy, jeszcze skoczniejszy, jeszcze lepszy. To, jak nie oszczędzał swojej dłoni (operowanej kilka tygodni wcześniej) podczas tych wszystkich mocnych dunków, było szalone ale zarazem takie Westbrookowskie. 28.3 punktu, 6.1 zbiórki, 7.4 asysty oraz 2.4 przechwytu. Tak, Russ nadal miewa głupie decyzje. Tak, nadal zdarza mu się tracić głowę ale to nieważne. Thunder wygrali 9 z 16 meczów w grudniu głównie za sprawą taaakiej gry swojego rozgrywającego. Gdyby Thunder mieli mocno dodatni bilans, byłby silnym kandydatem do nagrody MVP w tym sezonie – bo gra jak MVP.

2. James Harden. Był ktoś, kto grał w grudniu lepiej niż Westbrook. To nie jest zdanie pytające. Tym kimś był właściciel najefektowniejszej brody w NBA. 30.6 punktu, 6 zbiórek, 7.1 asysty, 1.9 przechwytu i prawie 1 blok. Harden zdobywał punkty na wszystkie możliwe sposoby – trójki? Proszę. Penetracje? Zapraszam. Krosy? A jakże. Łatwe przedostawanie się na linię? A czy niebo jest niebieskie? Aż 8 z 14 meczów grudnia obrońca Houston kończył z przynajmniej 30 punktami na koncie. Dwa razy przekraczał 40. Napisałem któregoś grudniowego dnia na moim FB, że Harden staje się moim ulubionym zawodnikiem w obecnej NBA. Zdanie podtrzymuję. Napisałem też, iż jestem pewny, że brodacz sięgnie po nagrodę MVP w tym sezonie. Zdanie podtrzymuję. "Ale on nadal nie broni." Masz rację ale to zbyt wiele nie zmienia.
 
3. Śliwka dla fanów Miami Heat, którzy po królewsku przyjęli w Boże Narodzenie LeBrona Jamesa. Mimo czterech Finałów zakończonych dwoma tytułami chyba nie było to takie pewne bo obcy jest obcy a odejściu do innego klubu gracza takiego kalibru zawsze towarzyszą wielkie emocje. Kibice z Florydy chyba jednak dobrze to sobie przeliczyli przed przyjściem do hali. Gdyby nie LBJ byłoby bardzo ciężko o choćby jedną wycieczkę do Finału – nie mówiąc już o tytule. Było zatem za co dziękować. Podobało mi się też jak sam James z taką niewinną, młodzieńczą, naruralną radością witał się z dawnymi kolegami i sztabem Heat. To były bardzo pozytywne obrazki. Podobało mi się też jak Celtics oddali honory Rajonowi Rondo, gdy ten powił się z Mavs w T.D. Garden.

4. J.J. Redick. Oglądacie mecze Clippers? Jeśli po II kwarcie nie wychodzicie od razu zrobić sobie kanapki/podgrzać zupę na drugą połowę, jeśli nie idziecie spać zaraz po końcowym gwizdku, to pewnie mieliście posłuchać, w jaki sposób wywiadów udziela J.J. Redick. Bardzo lubię go słuchać. Mówi mądrze, ciekawie ale przede wszystkim tak od siebie bez sloganów i szablonów. To nie są te wyświechtane zwroty, które słychać prawie wszędzie w lidze, które posłużyły twórcom gry "2K", to nie są żadne kubusiowe rozważania. Słowa obrońcy Clippers są tak celne, jak jego trójki.

5. Szybko! Zanim nie będzie za późno, żeby podniecać się Hawks! Niczego nie sugeruję w pierwszym zdaniu. Jedynie to, że mówienie pozytywnie o grze Atlanty to już nie tylko specjalność speców od zaawansowanych statystyk. o Atlancie mówi cały koszykarski świat. Mówi, bo jest o czym mówić i za co chwalić. Bilans 30:8, lider Wschodu. Tyle mówi się o słabości tej Konferencji ale Jastrzębie z tym bilansem na Zachodzie spadłyby zaledwie o jedną pozycję. W imponującym runie Hawks nie ma przypadku ani czarów. Jeśli są, to nazywają się Mike Budenholzer. Kolejny człowiek ze stajni Gregga Popovicha, który przynosi światło w ciemne strony koszykarskiego świata. Grudzień w Atlncie wyrażał się bilansem 13:2. W styczniu Jastrzębie wygrały wszystkie 7 meczów w tym na wyjeździe z Blazers i Clippers oraz u siebie z Grizzlies. Rozważania o tym, co gracze z Atlanty mogą osiągnąć w tym sezonie zostawmy na później. Póki co cieszmy się tym spursowskim ekstra, ekstra podaniem. Mówiąc o Hawks nie można nie wspomnieć o tych dwóch. Kyle Korver jest kosmitą – 50% z gry, 52% zza łuku (!), prawie 92% z linii. Zachwycając się jego kiścią a.k.a "śmierdzącą dłonią" trzeba podkreślić, że to w dalszym ciągu niedoceniany obrońca, który też świetnie podaje (i niekoniecznie mam na myśli asysty). Jeff Teague gra najlepszy basket w swojej pięcioletniej karierze. Więcej rzuca, zbiera, podaje i przechwytuje niż w poprzednim sezonie. Bardzo mądrze kierują grą drużyny.   
 
6. Daryl Morey. Nie ściągnął LeBrona, trzymał już za rękę Bosha, przejechał się na manewrze z Chandlerem Parsonsem, oddał za darmo Jeremy’ego Lina. Latem zdawało się, że przekombinował, że padł ofiarą swojej zbyt odważnej polityki kadrowej. Tymczasem, jak przystało na niezłego stratega i gościa z rozmachem, Morey knuł w głowie kolejny plan. Podpisany za mniejsze pieniądze Trevor Ariza okazał się być wcale nie gorszą wersją Parsonsa. Rockets pozyskali z Minnesoty Corey’a Brewera a parę dni później namówili Josha Smitha na przenosiny w tę część Teksasu. Śmiejemy się z Josha głównie przez to, że po jego odejściu Pistons zaczęli grać i wygrywać ale patrząc na rzeczy na chłodno nie można zapominać, że to nadal koszykarz z potencjałem, który Rakietom może się przydać (pod warunkiem, że nie będzie rzucał za 3 punkty). Rockets są 27:11 i może się okazać, że to Morey będzie śmiał się jako ostatni. 

7. Detroit Pistons. 9:1 w ostatnich 10 meczach. Wszystko to zbiegło się w czasie z odejściem Josha Smitha (stąd te żarty o zwalnianiu Smithów wszędzie tam, gdzie nie idzie), co nie jest przypadkiem. Pistons pokonali dzień po dniu Spurs i Mavs – w Teksasie. Wygląda na to, że Stan Van Gundy jednak słusznie uważał, że z tego składu da się wyciągnąć coś dobrego i warto dać mu szansę zanim się go rozbije. Drummond w końcu ma więcej miejsca i nie odbywa się to kosztem przestrzeni Monroe’a. Powoli spisywany na straty Jennings zaczyna grać jak w swoim pierwszym, przebojowym roku w NBA. Zmieniła się rotacja. Minuty w końcu dostał Jonas Jerebko. Fani Pistons mogą spytać retorycznie – "nie można było tak od razu?"

8. J.R. Smith. Mówisz, że głupi, że szaleniec, że psuje atmosferę w szatni (jakbyś kiedyś siedział w szatni NBA). Słyszałeś, że lubi małe co nie coco. Ale prawda jest taka, że o zawodniku NBA wiesz tyle, ile zechcą opowiedzieć ci media. A to znasz? TO…
 
9. Bardzo podoba mi się jak starzeją się Paul Pierce (37 lat) i Tim Duncan (25. kwietnia będzie obchodził 39 urodziny). Powiem to, co powiedziałem w ostatnich play-offach na temat Vince’a Cartera: "

Kojarzy mi się to trochę z filmową karierą Seana
Connery’ego, który gdy był piękny i młody grywał Bonda i ogólnie był
twardzielem a gdy stracił warunki fizyczne, to zyskał na warsztacie
aktorskim i klasie, co tylko dodało jego legendzie. Są gwiazdy (tu mówię
o filmie), które nie potrafią pogodzić się z upływającym czasem i na
siłę próbują desperacko go zatrzymać/oszukać. Connery z przystojnego,
wysportowanego faceta stał się bardzo, ale to bardzo eleganckim
staruszkiem z niesamowitą klasą, o której nawet boję się pisać."
Timmy rzuca 15.1 punktu (jak rok temu), zbiera 10.3 piłki z tablic oraz notuje 3.1 asysty (w obu przypadkach najlepiej od sezonu 2008-09). Do tego zalicza 2 bloki i prawie 1 przechwyt. 18 razy schodził z parkietu z double-double, raz z triple-double. Klasa!
Paul z kolei zapisuje na swoim koncie 12.6 punktu, 4.2 zbiórki oraz 2.1 asysty. W 100% pogodzony ze swoja rolą zadaniowca+. Plus bo to przecież Paul "The Truth" Pierce więc od czasu do czasu jego ego musi znaleźć swoje ujście ale póki co odbywa się to z pożytkiem dla Wizards. Na przykład 25 punktów i 10 zbiórek w 28 minut w wygranym meczu z Bucks czy 21 (7/9 z gry) w wygranym starciu z Rockets w Teksasie. 

10. Mecze w Christmas Day. Byłem na Święta w Polsce (szkoda, że tak krótko i szkoda, że radość na widok rodziny i znajomych przeplotła się ze stratą dziadka). Jak za starych, dobrych czasów przyszedł do mnie mój najlepszy kumpel Krystian. Mieliśmy udany wieczór z NBA i ze świątecznym jedzeniem. W pierwszym meczu wieczoru udzielał się też mój tata ale potem poszedł spać. 

Robaczywki miały pojawić się tutaj ale się nie pojawią bo badania wykazały, że internauci nie czytają długich tekstów. Pojawią się jutro bo ten tekst zrobił się niebezpiecznie długi.
Tymczasem dobrzy ludzie…


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.