Śliwki vs Robaczywki play-offs 2019 Vol.1

Dzień dobry. „To jest ten segment polskojęzycznego internetu o NBA, którego najbardziej pożądasz.” – takie hasło sobie wymyśliłem w tym sezonie. Nie wiem czy jest ono nadal uprawnione, skoro „ŚvsR” zaliczyły rozgrywki jak Los Angeles Lakers. Były szumne zapowiedzi, a wyszło, jak wyszło. Mimo wszystko będę się go trzymał, dopóki nie wymyślę lepszego. Dzięki za podsyłanie własnych propozycji i przemyśleń. Kanały dostępu do mnie bez zmian – maile, wiadomości na FB, komentarze tu i na fanpage’u). Jak wiecie, interakcja z czytelnikami, wiele dla mnie znaczy, więc nie wahajcie się pisać.

Kolejność, jak zawsze, dość przypadkowa. Dziś same Śliwki.

Śliwki:
Damian Lillard.
Gdy zaczęła się seria, byłem na turnieju w Wiedniu. Tak się akurat złożyło, że mój kolega miał koszulkę Lillarda i założył ją po którymś z meczów tej serii. Szykowaliśmy się do wyjścia, pakowaliśmy rzeczy na cały dzień sędziowania. W tle puściliśmy płytę Lillarda i trochę o nim pogadaliśmy sobie. Nie lubię cwaniactwa w sporcie. Nie lubię go nigdzie, ale w sporcie szczególnie. Wiem, że to może być trochę problematyczne, bo przecież poziom pewności siebie u zawodowych sportowców, jest wyższy, niż u przeciętnych ludzi. Trzeba wierzyć we własne umiejętności, w pracę, którą się wykonało, żeby być w miejscu, w którym się jest. Czasem jednak gracze zatracają się w tym. Przekraczają niewidzialną, często płynną, granicę za którą, być może nieświadomie, stają się nadętymi bufonami czy wręcz błaznami. Dennis Schröder przekroczył tę granicę, kiedy pukał się w niewidzialny zegarek, albo gdy usypiał niewidzialne dziecko. Russell Westbrook ją przekroczył, kiedy próbował być twardszy, niż rzeczywiście jest. A Dame powiedział ostatnie słowo…bez otwierania ust! Dał się wszystkim wyszumieć, wygadać a na koniec to do niego należał głos… bez otwierania ust! Spójrz, jak po tym rzucie macha w stronę ławki OKC. Trochę inaczej macha się na zwykłe pożegnanie. To jest gest w stylu „teraz sobie pogadajcie, ale już na wakacjach.” I to jest piękne. Uczy pokory. To znaczy powinno.  50 punktów, 7 zbiórek, 6 asyst, 3 przechwyty i 1 blok w meczu kończącym serię. 10 trójek w tym jedna na wagę awansu. Za serię 33, 4, 6, 2.

Pięć lat temu w serii z Rockets, Dame załatwił to tak:

C.J. McCollum. Przy okazji (słusznych) zachwytów nad występami Lillarda, nie zapominajmy, że wracający po kontuzji kolana C.J.  też był świetny. Za serię 24.4 punktu, 5.4 zbiórki oraz 4 asysty. W pierwszych czterech meczach trafił 16 z 31 rzutów zza łuku. W zasadzie nie wyszedł mu tylko mecz ostatni, ale za to tego wieczoru wszystko wychodziło Lillardowi.

Los Angeles Clippers. Możesz mówić, że porażki Warriors, szczególnie z drużynami bez wielkich gwiazd, które nie ociekają talentem, a Clippers z pewnością do takich ekip należą, to w większości kwestia braku odpowiedniego poziomu motywacji u mistrzów. Do pewnego stopnia możesz mieć rację, bo śmiem twierdzić, że gdyby każdy z meczów tej serii miał ciężar gatunkowy game 7, to Dubs by te mecze wygrali. Ale hej, gramy w play-offach. To nie jest jakiś przypadkowy wieczór w listopadzie, gdzieś na wyjeździe w Atlancie. To Twój problem, jeśli nie potrafisz przyjść do rywalizacji odpowiednio głodny. Clippersi w imponującym stylu podeszli do tej serii. Zrobili coś, co od dwóch lat jest mokrym snem Rockets – pokonali Dubs na ich parkiecie…dwa razy. Po raz pierwszy w meczu drugim, kiedy w historycznym stylu odrobili 31 (!) punktów i wyrwali wygraną. Nikt wcześniej w historii play-offs nie wrócił z tak dalekiej podróży. No i drugi raz, w game 5, kiedy piszący o tej serii mieli już gotowce na temat jej zakończenia. Świetny sezon, którego wisienką na torcie była ta seria. Z tego składu nie dałoby się wycisnąć nic więcej. Brawo Doc Rivers, brawo Lawrence Frank, brawo Steve Ballmer! Ta ekipa mogła mieć interes w tym, żeby zatankować w rozgrywkach 2018-19. Nie zrobili tego, bo chcieli zaszczepić w organizacji kulturę wygrywania. I świetnie! Wolni agenci (i ich agenci) to widzą!

Montrezl Harrell. 18 punktów, 5 zbiórek, 2 asysty za serię. Prawie 72% skuteczności z gry! Nie przejdziesz obojętnie obok jego intensywności i energii.

Shai Gilgeous-Alexander. Czołem, kanadyjski basket! 20-letni rozgrywający robi grę w play-offach, przeciwko aktualnym mistrzom i być może nowym mistrzom w jednym. No, no. Będą ludzie z tego chłopaka, jak się nie rozpije.

Patrick Beverley. Zacytuję samego siebie z kiedyś tam – „Uwielbiam “łańcuchowe psy” pokroju P.B. Twardych, nieustępliwych gości, którzy grę w obronie biorą za punkt honoru.  Świetnie pracuje w defensywie. Ma szybkie ręce, dobry refleks, jest niezmordowany. Lubię to jego szaleństwo w oczach. Czasem przypomina mi jakiegoś naćpanego bezdomnego. Ale zwykle jak go widzę, to na myśl przychodzi mi teledysk “Voodoo People” zespołu Prodigy. On tam mógłby zagrać bez większej charakteryzacji.” Koniec cytatu. Za ostatnie trzy mecze serii trzy razy double-double na poziomie 13.3  punktu, 12.7 zbiórki. Do tego 5.3 asysty, 1.7 bloku oraz 1 przechwyt. Trzymam kciuki, żeby ktoś mu tłusto zapłacił tego lata bo…te pieniądze po prostu mu się należą (Ty wiesz, czyj głos).

Lou Williams. Szukam odpowiedniego polskiego słowa, żeby opisać jego grę. Jednego słowa. Chyba nie ma takiego. Smooth to dobre słowo, ale nie nasze. Jego gra jest gładka/płynna/spokojna/bez zakłóceń. Coś w tym stylu. No ale gładka? Sam nie wiem. W każdym razie, jak tego nie nazwać, uwielbiam oglądać grającego w koszykówkę Williamsa. 21 punktów i prawie 8 asyst za całą serię, 34.5 punktu i 10.5 asysty w dwóch wygranych meczach. Ciekawe czy Lou nadal ma dwie dziewczyny i czy poza parkietem też jest smooth?

– Pat Bev i Lou udzielili znakomitego wywiadu po szóstym meczu. Mój ulubiony fragment zaczyna się od 7min,28sek. Pytanie co więcej można było zrobić, żeby ograniczyć KD?
„Sometimes you come across special people. And it doesn’t matter what you send at them. No scheme. No defense. No nothing, that you can do with special people. He’s one of them.” – amen!

– A jak już jesteśmy przy tym, to ogromna Śliwka dla zjawiska, które w NBA bardzo lubię. Szacunek dla rywali. Talent rozpoznaje talent. Ciężka praca rozpoznaje ciężką pracę. W trakcie trwania serii nie szczędzą sobie razów, nie mają oporów przed wyciąganiem rzeczy w mediach, ale jak już seria się zakończy, to szacunek zostaje oddany. KD wyściskał się z Beverley’em, którego w serii chciał zabić. Ten w samych superlatywach wypowiedział się o nim. To jest to. To jest jedna z rzeczy, których szukam w sporcie – metafor zwykłego życia., inspiracji, które można by było przenieść z tej odrealnionej NBA do zwykłego życia.

Kevin Durant. Kobieta w tańcu, koń w galopie, Kevin Durant z piłką. Czy Kevin Durant jest na ten moment najlepszym zawodnikiem w NBA? Jeśli nie, to kto nim jest? Za serię z Clippers 35 punktów przy 57% z gry, 5.3 zbiórki, 5.3 asysty, 1.2 bloku, 1.5 przechwytu. 45 i 50 punktów za ostatnie dwa mecze.

Draymond Green. Dubs stracili Cousinsa, ale na nowo odzyskali Greena. Albo raczej on sam siebie odzyskał dla drużyny. W marcu przeszedł parotygodniowy program, po którym stracił ok. 10 kg. Jest wyraźnie szybszy, mobilniejszy. Jak dawniej. Recepta? Odstawił alkohol i smażone dania. Widzisz, jakie to proste? A Ty cały czas, że nie możesz schudnąć. Za serię z Clippers 12 punktów, 7.8 zbiórki, 7.8 asysty, 1.8 bloku oraz 1 przechwyt.

Boston Celtics. Mówiłem przez cały sezon, szczególnie gdy C’s mieli swoje małe i większe kryzysy, żeby z oceną tego sezonu w ich wykonaniu, poczekać do ostatniego meczu. Kiedy by się to nie miało odbyć. Ten skład został zbudowany, żeby zdobyć tytuł i ten cel cały czas jest w grze. Gdyby po zakończeniu tamtego sezonu, ktoś powiedział Ci, że Celtowie wygrają za rok w pierwszej rundzie 4:0 z Pacers, to nie podniosłoby to Twoich brwi. Może jedynie fakt, że zrobili to jako „czwórka”. Takie mieliśmy wyobrażenie tego składu przed rozpoczęciem sezonu. Przez kryzysy i zdrowie trochę zamazał nam się prawdziwy obraz tego zespołu. Nie wiem czy Boston wygra Wschód, ale wiem, że ich szanse nie są gorsze od szans pozostałych na placu boju 76ers, Bucks i Raps.

Giannis i Bucks. Serie, w których wypada Ci wygrać 4:0 bo jesteś o tyle lepszy, czasem do łatwych nie należą. Przede wszystkim w sferze mentalnej. Bo Ty musisz, a oni tylko mogą. Bucks zrobili z Pistons to, co powinni byli zrobić. Giannis produkował 26 punktów, 12 zbiórek, 3.5 asysty, 1.5 bloku w zaledwie 28 minut w każdym meczu.

Blake Griffin. Wiem, że tak zwany internet skrytykował Griffina za to, że mimo kontuzji zdecydował się zagrać w dwóch ostach meczach serii. Przestańcie, OK? Blake nie gra w podwórkowej lidze na plebanii. Jego decyzja była konsultowana ze sztabem medycznym Pistons. To po pierwsze. Po drugie, jest cały szereg urazów, których stan nie pogarsza się przy wzmożonym wysiłku. OK? Nie ma potrzeby się mądrzyć w internecie. Blake jest już po artroskopowym zabiegu lewego kolana. Koniec tematu. Ja go rozumiem. Gość, który ma całą swoją historię zawodzenia w play-offach, głównie pod względem zdrowia. Chciał zagrać. Nie dla Ciebie, nie dla mnie, dla samego siebie. Nic to nie zmieniło, ale przynajmniej dla niego oznaczało to, że pożegnał się z sezonem na własnych warunkach, w sportowym stroju, na parkiecie, a nie w garniturze, na ławce. To są ważne rzeczy dla zawodowych sportowców. 27, 7 i 6 w meczu trzecim oraz 22, 5 i 6 w meczu czwartym. Po tym można spokojnie iść pod nóż.

Toronto Raptors. Przed serią powiedziałem w Podcaście Specjalnym, że jeśli Raps nie przejdą Magic, to spalę wszystkie swoje ubrania i gadżety tej drużyny. Po pierwszym meczu tej serii, parę osób już proponowało mi zapałki i benzynę. Obyło się bez. Podopieczni coacha Nurse’a pokazali różnicę klas w kolejnych czterech starciach. Marc Gasol, profesor koszykówki Marc Gasol od teraz wisi ładnych parę milionów Nikoli Vucevicowi. To taki trochę żart, bo Vuc za parę tygodni będzie wolnym agentem. Po sezonie regularnym wyglądał jak max deal lub coś blisko tego. Po serii z Raps (11 punktów, 36.8% z gry) już trochę mniej, ale zapewne i tak dostanie swój dobry kontrakt. Bo on mu się po prostu należy. Bo gdyby nie on, to w Orlando dalej by nie było play-offów.

Paskal Siakam. Nie będę kolejny raz powtarzał, że widziałem go na żywo w jego debiutanckim sezonie i już wtedy wpadł mi w oko i stwierdziłem, że mogą być z niego ludzie. Oj, chyba właśnie znów to zrobiłem. Powtórzyłem to. Wiesz, jaki ja jestem. 22.6 punktu przy 53% skuteczności z gry, 8.4 zbiórki oraz 3 asysty. To jest teraz drugi najlepszy gracz Toronto i to jest luksus dla tej ekipy, że to już nie jest, nie musi nim być Kyle Lowry.  Przypomnę jedną rzecz – 24-letni Kameruńczyk zarobi w tym sezonie $1.5 mln. Więcej od niego zgarnie za te rozgrywki…381 zawodników. Spicy P jest też dziewiąty na liście płac Raptors.

Kawhi Leonard. Tak grający Kawhi, to jest top5 ligi. Lekko. Potrafi stłamsić w obronie i zdominować w ataku. Na palcach jednej dłoni można policzyć, kto tak potrafi dziś w NBA.

– Seria Nuggets-Spurs. Dużo dobrej koszykówki. Bez względu na to, kto komu kibicował. Były przełamania własnego parkietu, wielkie powroty. Były mecze, które stały pod znakiem ataku, ale też takie, w których obrona wysuwała się na czoło. W tej serii było wszystko, no i było siedem meczów. Biorę w ciemno takie serie.

Nikola Jokic. Jako fan filmu Matrix, od dawna powtarzam, że Jokic musi zrozumieć, że drzemie w nim Neo, że musi go w końcu obudzić, a Thomasa Andersona zostawić za sobą. Jokic uwielbia podawać i to się nigdy nie zmieni, ale czasem, dla dobra drużyny, w play-offach, są takie momenty, że trzeba tak ordynarnie, w strugach deszczu i błota, dostać się pod sam kosz i dostarczyć punktów. Jokic ma wszystko, żeby tak grać. To może być dominator, jakiego ta liga widziała ledwie kilka razy. Ale jednocześnie to może być całkiem inny wymiar dominowania meczów i kierowania grą. 23 punkty, 12 zbiórek i 9 asyst za serię ze Spurs. Dwa razy triple-double w tych siedmiu meczach. Tylko Magic i LeBron w swoich debiutach w postseason potrafili zaliczyć więcej, niż jedno triple-double w serii.

Brooklyn Nets. Wygrali mecz otwarcia, postawili się 76ers. Teraz już tylko trzeba czekać na wolnych agentów. W tej organizacji brakuje już tylko gwiazd.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.