#Spain2014. Dzień Szósty

No i dotarliśmy do ostatniego dnia fazy grupowej. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie był to szalony okres. Czasem miałem trudność z określeniem jaki jest dzień tygodnia. Ale jest pięknie. W końcu to Hiszpania, Mistrzostwa Świata w koszykówce przy pięknej pogodzie i dobrym jedzeniu, wokół najlepsi koszykarze globu oraz wielcy pasjonaci tego sportu – jak my.

Jestem zmęczony psychicznie i fizycznie ale jest to zmęczenie z rodzaju tych pozytywnych, jak po dobrym treningu.
Dziś czuło się w powietrzu, że to koniec rozdziału pod tytułem Bilbao. Żegnaliśmy się z wolontariuszami, z ludźmi z obsługi, z ochroną, z ludźmi z kuchni. Poznałem bardzo wielu miłych i ciekawych ludzi przez te dni. Nawet ci, którzy robili nam problemy byli w porządku – robili je bo takie dostali wytyczne.  

Ostatnią kolejkę spotkań zaczęli o 15.00 Finowie i Nowozelandczycy. Haka zaczyna działać. Tall Blacks wygrali 67:65 i złamali serca fińskich kibiców, którzy tradycyjnie już wypełnili arenę i stworzyli świetny klimat. Finowie zaczęli dość słabo ten mecz. Do przerwy tracili już 12 punktów. W ostatniej ćwiartce poderwali się do walki i szalonego powrotu. Tę część gry wygrali 20:10. Do końcowego sukcesu zabrakło niewiele. Może jednego celnego rzutu, może jednej zbiórki, może jednej obronionej piłki, może dwóch-trzech innych decyzji sędziów, może po trochu wszystkiego.
Nie licząc spotkania
z Amerykanami, Petteri Koponen i koledzy byli w grze w każdym meczu. Każdy z nich mogli wygrać, w każdym brakowało niewiele. Susijengi mogą wracać do domu z podniesionymi głowami. Na pewno nie przynieśli wstydu swoim wiernym kibicom, na pewno wielu ludziom otworzyli oczy na to, że w Finlandii też gra się w koszykówkę i też robi się to dobrze.
Szkoda, że tego szalonego dopingu zabraknie w dalszej fazie turnieju.
Wczoraj koleżanka z Finlandii zapytała mnie czy dam radę poprosić
Isaaca Fotu z Nowej Zelandii o video z kilkoma słowami pozdrowień dla niej. Zrobiłem to.

24 godziny później Fotu okazał się być katem Finów – 18 punków, 8 zbiórek i dużo dobrej energii.

O 17:30 Mike Fratello i jego głównie amerykański staff oraz Pooh Jeter starli się ze swoimi rodakami w meczu Ukraina-USA.
Nasi wschodni sąsiedzi nieoczekiwanie wygrali pierwszą kwartę 19:14 i dość długo bronili całkiem niezłego wyniku. W ich grze widać doskonale starą dobrą szkołę Fratello a w tym konkretnym meczu dało się dostrzec, że coach dobrze przygotował ich pod tego właśnie rywala. Szybki, wręcz błyskawiczny powrót do obrony, który może nie wyeliminował ale na pewno ograniczył łatwe punkty z kontr dla USA – oczywiście tylko w pierwszej fazie meczu. Do tego długie akcje w ataku, gdzie piłka przechodziła przez ręce każdego z graczy.
Niespodzianka wisiała w powietrzu… ale tylko przez 10 minut gry.
Dalej było już po staremu. Amerykanie na 65% możliwości, bez potrzeby zbytniego ocierania się ręcznikami zrobi to, czego oczekuje się od nich – zdominowali rywala. 30:13 w II kwarcie było znakiem, że żarty się skończyły.
Podopieczni Mike’a Krzyżewskiego wygrali 95:71. Pozytywnie zaskoczył mnie Slava Kravtsov (15 punktów, 4 zbiórki, 1 blok, dobra obrona na Davis’ie). Do tej pory irytował mnie w tym turnieju swoimi pseudo gwiazdorskimi reakcjami za każdym razem, gdy gwizdano coś przeciwko niemu. Dziś wyglądał trochę jak gracz, którego widział w nim Joe Dumars, gdy dawał mu kontrakt w Detroit w 2012. Ale chwileczkę – czy Joe nie widział przypadkiem w kilku innych wysokich internacjonałach czego, czego inni, nawet oni sami nie widzieli? Nieważne…

Kolejkę a zarazem fazę grupową w Bilbao zamknęli Turcy i Dominikańczycy. Stawką tego starcia było drugie miejsce w grupie. W meczu bez większych historii wygrali Turcy 77:64. Omer Asik rządził pod tablicami a zdobywanie punktów tym razem zostawił kolegom.
Z kolei w drużynie Dominikany, po meczu pauzy ze względu na obolałą kostkę, znów bardzo dobry mecz zagrał Francisco Garcia (18 punktów, 2 zbiórki, 2 asysty, 2 przechwyty). Bardzo mi się podoba pan Garcia na tym turnieju, mimo że nie chce ze mną (i z nikim innym) rozmawiać.

BONUS:

– Okazało się, że wśród wolontariuszy jest Maciek z Polski. Dziś się poznaliśmy i pogadaliśmy trochę. Maciek opowiedział mi na czym polega jego praca, mówił też o campie przygotowawczym, jaki przeszedł razem z innymi wolontariuszami przed turniejem. Miły chłopak.

– Mam dobre wieści – jesteśmy pogodzeni z Masonem Plumlee. Dziś po meczu trochę pogadaliśmy ale o tym później.

– Dziś na kolację podano m.in. gulasz z cielęciny. Uważam, że  zasługuje on na Mistrzostwo Świata w takim samym stopniu jak Stany Zjednoczone i Hiszpania.  

BONUS 2:

Pogadanki.

Mason Plumlee – Na temat Kevina Garnetta. "Dobrze, że jesteśmy w jednej drużynie. Bardzo mi pomógł w debiutanckim sezonie. Zawsze chętnie służy radą mi i innym młodym zawodnikom Nets."

O zmianach w Nets (odeszli m.in Pierce i Livingston). "To jest część NBA. Każdego roku zawodnicy przychodzą i odchodzą. Szkoda, że Paula i Shauna nie ma już z nami ale w Nets są nowe twarze, nowi gracze z draftu, który na pewno nam pomogą wygrywać w tym sezonie."

O oczekiwaniach na ten sezon. "Jeśli ominą nas kontuzje, jeśli będziemy grać tak, jak jesteśmy w stanie, to jesteśmy wśród najlepszych ekip nie tylko Wschodu ale całej ligi. Mamy dużo talentu, mamy groźnych dla rywali zawodników na każdej pozycji. Jeśli wszystko zaskoczy pozytywnie w Nets, to nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy myśleć o mistrzostwie."

James Harden – O Ukraińcach. "Grają dobrą koszykówkę, mają silnych zawodników, którzy potrafią walczyć. Nie odpuszczają w żadnym meczu. Dziś musieliśmy się trochę z nimi namęczyć na początku."

O zainteresowaniu sytuacją w innych grupach. "My przede wszystkim patrzymy na drużyny, z którymi przychodzi nam grać. Teraz jedziemy do Barcelony i tam zaczyna się poważne granie. Nie możemy pozwolić sobie na błędy."

O graniu meczów pod rząd. "Jeśli o mnie chodzi, to czuję się świetnie. Mamy szeroki skład, coach K robi świetną pracę umiejętnie nami rotując. Ja na przykład wczoraj nie grałem w IV kwarcie. Na dziś byłem wypoczęty."

Andre Drummond – O tym, że nie dostaje zbyt wielu minut. "Nie ma dla mnie problemu. Wygrywamy mecze i to jest najważniejsze. Nie mam za wielu szans na grę ale i tak się uczę. Uczę się na treningach ale też uczę się podpatrując z ławki gdy koledzy grają."

O tym czy drużyna czuje presję, że w kolejnej fazie nie ma marginesu błędu. "Nie, nie czujemy presji. Musimy nadal grać swoją koszykówkę. W ostatnich dwóch meczach zdarzyły nam się głupie podania, złe decyzje. Musimy zadbać o to, żeby poziom skupienia utrzymać przez całe mecze."

Nowe twarze i nowy trener w Pistons. Czego oczekuje po tym sezonie? "Ciężko powiedzieć. W każdym razie nie mogę się doczekać, kiedy wszyscy się spotkamy na obozie treningowym. Prawdę mówiąc, to planujemy zacząć trenowanie wcześniej, żeby móc lepiej się poznać. Naprawdę jestem podekscytowany nowym sezonem."

Czy czuje się liderem Pistons. "Oczywiście, bez dwóch zdań. Jestem odpowiedzialny za naszą drużynę."


Derrick Rose – O graniu w kadrze i wracaniu do formy. "To dla mnie świetna okazja, żeby złapać rytm. Tu nie muszę być liderem. Nikt tego ode mnie nie wymaga. Mam proste zadania – dobrze bronić, szanować piłkę, podawać. To dla mnie idealna rola na tym etapie. Wracają mi siły, wraca ogranie."

Na temat Kennetha Farieda. "Jego energia to jest coś. On gra świetnie na tych mistrzostwach. Dziś trafił nawet rzut z dalszego półdystansu – to jest coś nad czym on pracuje ciężko na treningach. Teraz już wiecie, że jego rzut też jest groźny (śmiech). Super się z nim gra. Walczy o zbiórki w ataku co daje nam dodatkowe posiadania i punkty z drugiej szansy. Robi wszystko, czego drużyna potrzebuje w danym momencie."

O graniu codziennie. "Dawno tego nie robiłem ale z drugiej strony dwa lata przygotowywałem swoje ciało na to. Cieszę się, że tu jestem. Nie tylko walczę z kadrą o mistrzostwo ale doprowadzam swoje nogi do formy."

O Meksyku, następnym rywalu USA. "Na razie nic o nich nie wiem. Jeszcze ich nie analizowaliśmy. Wiem, że mają dwóch graczy z NBA."

O możliwości trenowania w kadrze z coachem Thibodeau. "Ciężko pracujemy ale mamy dużo dobrej zabawy przy tym. Jest fajnie bo czuję, że budujemy między sobą chemię. Gdyby nie kadra, to takiej okazji by nie było. Mam nadzieję, że to zbliży nas do siebie i pozytywnie przełoży się na relacje w Chicago."

Czy oglądał mecze Grecji czy Hiszpanii. "Nie oglądałem ale słyszałem, że grają nieźle."

O samopoczuciu. "Psychicznie i fizycznie czuje się dobrze. Mam nadzieję, że te mistrzostwa będą trampoliną dla mnie, że pozwolą mi odbić się i wrócić do dawnej formy i odzyskać ogranie meczowe. Rzucać kiedy jestem otwarty, nie popełniać strat, dobrze bronić – na tym się skupiam tutaj. Teraz pudłuję rzuty, nie wpada mi czasem spod kosza. Ale to jest ta dwuletnia rdza, która może zejść tylko, kiedy będę grał."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.