„Wielki Celt” czyli Shaq w Bostonie

"Wielki Tatuś", "Wielki Kaktus", "Superman", "Diesel", "Wielki Arystoteles" a od dziś "Wielki Celt". Shaquille O’Neal w końcu dogadał się z Danny Aingem i od przyszłego sezonu nosić będzie koszulkę z napisem "Celtics".

"Wielki Wolny Agent" liczył na podpisanie tego lata 2-letniego kontraktu gwarantującego mu po $5-8 mln rocznie. Zadowolić się będzie musiał jednak roczną umową za ligowe minimum dla weterana, które w jego przypadku wynosi ok. $1.4 mln. To duża obniżka zarobków biorąc pod uwagę, że za ubiegłe rozgrywki Shaq w barwach Cavs zainkasował ponad $20 mln. W zamian za to Celtowie gwarantują miejsce w poukładanej ekipie pełnej weteranów, która w dalszym ciągu liczyć się będzie w stawce o mistrzostwo.

Kuszenie Shaqa a raczej obustronne zainteresowanie zaczęło się kilka tygodni temu, gdy coach Bostonu Doc Rivers spotkał się z legendarnym centrem w Orlando. Wtedy to narodził się szalony pomysł pozyskania weterana. Początkowo wiele wskazywało na to, że nawet jeśli nie jest to tylko plotka to do konkretów bardzo daleko ponieważ a) Shaq oczekuje pieniędzy, których Celtowie po prostu nie mają i b) pozyskanie takiej osobowości zawsze wiąże się ryzykiem popsucia "chemii" w drużynie czyli czegoś co jest priorytetowym wyznacznikiem jakim kieruje się menadżer klubu Danny Ainge w poszukiwaniu wzmocnień.

Mijały tygodnie a nazwisko O’Neala raz po raz pojawiało się w kontekście plotek i planów na nowy sezon takich drużyn jak Hawks, którzy podobno oferowali mu koło $5 mln, Mavs którzy ostatecznie postanowili zaufać Brandonowi Haywoodowi czy Heat którzy szukali taniego weterana dla swojej nowej "Wielkiej Trójki" przy czym wątek bostoński wracał najczęściej co raz to bogatszy o nowe szczegóły. I w końcu stało "Big Daddy", który w NBA zarobił już blisko… $300 mln odłożył na bok dumę i przystał na minimalny kontrakt od C’s czując, że z puli ekip zainteresowanych jego usługami to właśnie tu będzie miał największą szansę na włożenie na palec swojego piątego mistrzowskiego pierścienia.  

38-letni weteran mający w nogach już 18 sezonów w lidze zawodowej od kilku sezonów nie dominuje już tak jak kiedyś ale w dalszym ciągu jest graczem skupiającym na sobie uwagę rywali niejednokrotnie wymagającym podwojenia, w dalszym ciągu osiągając statystyki, o których wielu młodych centrów w NBA może tylko pomarzyć.
W ubiegłym sezonie w Cleveland Shaq osiągał 12 punktów, 6.7 zbiórki 1.5 asysty oraz 1.2 bloku w ciągu 23 minut na parkiecie trafiając ze skutecznością 56% z gry.
Dla porównania Kendrick Perkins, 12 lat młodszy podstawowy center Celtów, którego kontuzja kolana najpewniej wyłączy z gry do lutego, notował w tym samym czasie niecałą zbiórkę więcej i zdobywał 2 punkty mniej niż O’Neal.
Za całą karierę (1170 meczów, tylko 9 z ławki) Shaq legitymuje się imponującymi statystykami sięgającymi 24 punktów, 11 zbiórek, 2.6 asysty oraz 2.3 bloku.

Celtowie po przegraniu siódmego meczu Finałów z Lakers uznali, że strefa podkoszowa to obszar, który muszą wzmocnić najbardziej jeśli nadal marzą o walce o tytuł. Pod nieobecność kontuzjowanego Perkinsa, Lakers "skakali po głowach" rywalom, zebrali aż 53 piłki (Boston 40) z czego aż 23 a ataku (przy zaledwie 8 Celtów). W meczu granym w niskim tempie i przy niskiej skuteczności dało im to kolosalną przewagę, którą zamienili na końcową wygraną a w rezultacie na mistrzowski tytuł.

Shaq spieszy zatem na ratunek Glenowi Davisowi, Kevinowi Garnettowi i pozyskanemu parę tygodni temu Jermaine’owi O’Nealowi w oczekiwaniu na powrót do zdrowia Kendricka Perkinsa tworząc całkiem solidną koalicję graczy pola trzech sekund.
Jak zawsze przy tego typu ruchach pojawia się wiele znaków zapytania odnośnie zgrania (czy/kiedy?) z nowym zespołem, odnośnie przydatności O’Neala do poukładanej gry ekipy Riversa, odnośnie zdrowia, poziomu motywacji i jego indywidualnych umiejętności gry w obronie.
Odpowiedź zawsze jest taka sama – boisko zweryfikuje każdą teorię. Jedno wydaje się jednak być pewne: Celtowie, którzy chcą wykonać run po mistrzostwo (być może ostatni w takim składzie) musieli odpowiednio zareagować na ruchy Lakers i Miami. Jeśli uznają, że eksperyment z O’Nealem to niewypał zawsze mogą zmarginalizować jego pozycję w zespole zostając mniej więcej w takim składzie, który był półtora miesiąca temu o kilkanaście zbiórek od mistrzostwa NBA.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.