Nowy dzień stara śpiewka, czyli podpisywania kontraktów, transferów graczy oraz liczenia (cudzych) pieniędzy ciąg dalszy. Jak zwykle zapraszam do analizy i dzielenia się własnymi przemyśleniami.
LaMelo Ball i Charlotte Hornets zgodzili się na pięcioletni kontrakt o wartości. $260mln. Tak, jak w przypadku umów Haliburtona z Pacers i Edwardsa z Wolves, żeby odblokować pełną sumę, Ball musi znaleźć się w jednej z trzech piątek All-NBA w nadchodzącym sezonie.
Komentarz: W przypadku Haliburtona byłem za, w przypadku Edwardsa nawet bardzo. Tu? Sam nie wiem. Był taki krótki okres, kiedy całkiem zasadnym było pytanie na kim wolisz budować swoją organizację – na Ja Morancie, czy LaMelo Ballu. Pomijając pozaboiskowe problemy Moranta, które sprawiają, że teraz odpowiedź na to pytanie może brzmieć – na żadnym. Pomijając to i skupiając się tylko na parkiecie, to teraz nie ma o czym dyskutować. Bierzesz Moranta, który po czterech latach w NBA już trzy razy był w play-offach z Grizzlies. Z LaMelo mam trochę problem. Nie ma pewności co do jego zdrowia. W minionym sezonie, przez problemy z kostką, zagrał tylko w 36 meczach. W debiutanckich rozgrywkach w 51 spotkaniach. Poza tym, nie mam pewności czy jest koszykarzem, który sprawia, że jego koledzy stają lepsi. Jego styl nie da się zamknąć w żadną szufladkę, co może być wielkim atutem, ale też przekleństwem. Kim jesteś, jako zawodnik? Bardziej rozgrywającym, czy bardziej zdobywającym punkty graczem? W jaki sposób jesteś w stanie w pływać na przebieg meczów. Trochę męczy mnie element chaosu w jego grze. Wiem, że ma dopiero 21 lat, Wiem, że Hornets nie mieli w zasadzie wyjścia. Ball był ich trzecim wyborem w drafcie 2020 roku. Jest ogromnie utalentowanym zawodnikiem, który w niedalekiej przyszłości może rozwiać wszystkie moje obawy dotyczące jego postaci. Za ostatni sezon, w małej próbce (36 meczów), notował po 23,3 punktu, 6,4 zbiórki, 8,4 asysty oraz 1,3 przechwytu. To są niezłe wartości. Ale pojawia mi się przy nich kolejne pytanie – czy to nie są przypadkiem puste kalorie spalane w meczach o nic? Tak, mam dobrą pamięć. W sezonie 2021-22, Szerszenie wygrały 43 mecze, zajęły 10 miejsce na Wschodzie, walkę o play-offy przegrały z Hawks. LaMelo był jednym z liderów tamtej ekipy. Koniec końców, Hornets zrobili to, co musieli zrobić ze swoim młodym talentem. Nie mam z tym absolutnie żadnego problemu. Mam jednak kilka znaków zapytania przy postaci Balla.
Dallas Mavericks, San Antonio Spurs i Boston Celtics dokonali trójstronnej transakcji. Na jej mocy Grant Williams podpisze z Bostonem czteroletni kontrakt o wartości $53 mln, a następnie zostanie oddany do Dallas (sign-and-trade). San Antonio otrzyma z Dallas Reggie Bullocka i prawo do zamienienia się niezastrzeżonym wyborem w drafcie 2030 roku. Boston dostanie dwa wybory w drugiej rundzie draftu oraz „trade exception” w wysokości $6,2 mln. Oprócz sprowadzenia do siebie Williamsa, Mavs również otrzymają dwa wybory w drugiej rundzie draftu.
Komentarz: Na swój sposób jest to dobry ruch dla każdej z trzech organizacji, co nie zdarza się za często przy trójstronnych wymianach. Rozumiem motywacje każdej z nich (o tym zaraz), ale najbardziej podoba mi się ten deal dla San Antonio, a tuż zaraz mam Mavs. W zasadzie, to Spurs weszli na trzeciego do pierwotnie transakcji tylko na linii Celtics-Mavs i zyskali dużo kosztem ledwie czterech wyborów w drugich rundach draftów w nadchodzących latach. Pick Mavs z roku 2030 budzi wyobraźnię. Kyrie będzie miał wtedy lat 38. Założę się, że w Dallas już go nie będzie. Ba, może w tym czasie już w ogóle nie być go w zawodowej koszykówce. Luka będzie miał 32 lata i kto wie na jakim etapie kariery i życia będzie wtedy. Usiłuję napisać, że za siedem lat, krajobraz NBA może być zgoła inny. Na przykład może być tak, że z 26-letnim Wembanyamą i rok starszym Sochanem, Spurs mogą być (przynajmniej) play-offową siłą na zachodzie. A wtedy, w tym 2030 roku, będą mieć jeszcze możliwość zamiany picków z Dallas. Piękny kapitał na przyszłość. Reggie Bullock grać będzie na mocy wygasającego kontraktu ($10,4 mln). Jeśli Spurs będą chcieli, to najpóźniej przy trade deadline, choć myślę, że wcześniej, puszczą go dalej, a tym samym odzyskają zapewne przynajmniej jeden lub dwa wybory w drugich rundach, które poświęcili na ten ruch.
Jeśli chodzi o Dallas, to bardzo, bardzo podoba mi się sprowadzenie Williamsa. Jest typem zawodnika, jakich Luka Doncic potrzebuje wokół siebie. 24-latek jest dobrym obrońcą na 2-3 pozycje, który w ostatnim sezonie trafiał prawie 40% swoich rzutów za trzy punkty (1,5 celnej trójki na mecz). Z jakiegoś powodu, na początku tamtego sezonu, stracił zaufanie u coacha Mazzulli. Na prośbę weteranów wrócił do rotacji. Celtics chcieli go zatrzymać, nawet proponowali dość podobną umowę, tyle że nie w pełni gwarantowaną. W Dallas pieniądze będą gwarantowane. No i w Teksasie nie ma podatku stanowego. Williams był zastrzeżonym wolnym agentem, co było trochę „straszakiem” dla innych klubów. Chcecie naszego Williamsa? To współpracujcie, bo ostatecznie, to wyrównamy Waszą ofertę i zostaniecie z niczym. Oferta Dallas brzmi rozsądnie, byłaby w ostateczności do wyrównania. Stąd pomysł, żeby usiąść i porozmawiać o rekompensatach (dlatego tym bardziej imponuje mi łamane przez śmieszy mnie pojawienie się tu Spurs). Wyjątek od sprzedaży, to coś, co Boston może wykorzystać na wzmocnienia. Będą im potrzebne, bo odejścia Williamsa, a wcześniej Smarta, osłabiły ich defensywną rotację. Trzeba jednak starać się zrozumieć Boston. Gdyby zatrzymali Williamsa na mocy tej lub podobnej umowy, wtedy ich podatek wzrósłby aż o $40 mln i mocno weszliby w drugi próg podatkowy, którego, póki co, prawie wszyscy się boją.
Jak już jesteśmy przy Dallas, to po dwóch latach przerwy do NBA wraca Dante Exum. Mavs dali mu roczny, gwarantowany kontrakt o wartości $2,7 mln.
Komentarz: 27-latek spędził ostatnie dwa sezony w Barcelonie i Partizanie Belgrad. W obu występował w Eurolidze. Jego średnie z tych rozgrywek sięgnęły 10,4 punktu, 2,4 zbiórki oraz 2,3 asysty. Mavs nic nie ryzykują, a mogą zyskać wartościowego, doświadczonego zawodnika, który da trochę odpocząć Doncicowi lub Irvingowi, a może nawet będzie kimś więcej w rotacji Mavs.
Dalano Banton przenosi się z Toronto do Bostonu. Strony dogadały się w sprawie dwuletniej umowy o wartości $4,2 mln.
Komentarz: Odejście Bantona z Toronto, to taki trochę policzek dla programu rozwojowego młodych graczy w Raptors. A przecież jest to coś, czym szczyci się kanadyjski klub. Urodzony właśnie w Toronto Banton miał być ukochanym dzieckiem Raps. Niestety przez dwa sezony zagrał łącznie dla Raptors tylko w 95 meczach (średnio po 10 minut). Miewał naprawdę dobre fragmenty, ale nigdy na dobre nie przebił się do rotacji coacha Nurse’a.
W Bostonie będzie mógł być używany na pozycjach od jeden do trzy. Może w nowym rozdaniu, u nowego trenera, dostanie szansę na grę i rozwój. Widziałem go wiele razy z bliska i jak na moje oko, nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w NBA. Jego sufit jest jeszcze daleko.
Matisse Thybulle zgodził się podpisać trzyletnią umowę od Dallas Mavericks. Jej wartość to $33 mln. 26-latek był zastrzeżonym wolnym agentem, więc Portland Trail Blazers zdecydowali się umowę wyrównać.
Komentarz: Mavs bardzo go chcieli. Umowę skonstruowali tak, żeby zniechęcić Portland do wyrównania. Zapisane w niej były m.in. 15% trade kicker, opcja gracza oraz konieczność wypłacenia aż 50% rocznych należności najpóźniej do pierwszego października. Blazers i tak to wyrównali. Nie ma co się dziwić. Nawet jeśli Thybulle nie jest w ich planach na przyszłość, to jest kapitałem, który w NBA warto mieć. Czy gość bez rzutu może być wart tyle pieniędzy? Jak się okazuje może. Mavs mają nadal wolne środki do wydania. Więc może tym wyrównaniem, Blazers oddają im przysługę. Teraz będą mogli swoją uwagę i pieniądze skupić na kimś innym. Ekipa z Dallas odpadła z licytacji po Bruce’a Browna, udało im się ściągnąć Granta Williamsa, ale to jeszcze nie koniec ich zakupów. Nadal szukają skrzydłowego w typie „3&D”. Na rynku jest jeszcze trochę takich. Na przykład P.J.Washington z Hornets. Tylko, że on też jest zastrzeżony.
Kevin Love zostaje w Miami Heat. Strony przystały na warunki dwuletniego kontraktu o wartości $7,6 mln.
Komentarz: Właściwie, to nie ma o czym mówić, jeśli w grę wchodzą tak niskie kwoty. 34-latek był częścią play-offowe rotacji Heat. Po zakończeniu kariery przez Udonisa Haslema, Love może wejść w rolę mentora, pozytywnej postaci w szatni. Przy czym, on nadal ma jeszcze trochę do zaoferowania na boisku.
Thomas Bryant przenosi się z Nuggets do Heat. W ciągu dwóch lat zarobi $5,4 mln. Drugi rok jest opcją zawodnika.
Komentarz: W związku z opcją gracza, tę umowę trzeba traktować jako roczny deal. Zakładam, że Bryant, bez problemu przebije się do regularnej rotacji. 25-latek podzielił tamten sezon między Lakers i Nuggets, z którymi zdobył mistrzowski tytuł. Choć w play-offach wyleciał poza rotację. Nie nazwę tego podpisu „stealem”, ale moim zdaniem jest to ciche i tanie wzmocnienie dla Heat.
Miami Heat wysłali Victora Oladipo oraz dwa wybory w drugiej rundzie draftu (2029 i 2030) do Oklahomy Thunder. W zamian otrzymali „trade exception”.
Komentarz: 31-letniemu Oladipo kończy się kontrakt po sezonie ($9.45 mln). Ten ruch dla Miami to nic innego, jako wyczyszczenie się pieniędzy. Oladipo uszkodził sobie więzadło lewej rzepki i nie wiadomo kiedy, jeśli w ogóle, zagra w nadchodzącym sezonie. Thunder, jak to oni, złomują u siebie wygasające umowy, a w zamian kolekcjonują draftowe dobra.
Josh Richardson wraca do Miami na mocy dwuletniego kontraktu o wartości $5,9 mln.
Komentarz: Heat stracili tego lata dwóch ważnych graczy ze swojej rotacji. Gabe Vincent przeniósł się do Lakers, a Max Strus (o nim poniżej) do Cavs. Przyjście Richardsona, to taki trochę tańszy, dużo tańszy zamiennik. 29-latek zaczął karierę w Miami. Spędził tam pierwsze cztery lata swojej kariery. Potem był częścią transakcji, po której na Florydę przeniósł się Jimmy Butler. Po epizodach, lepszych i gorszych, w 76ers, Mavs, Celtics, Spurs i Pelicans, Richardson wraca do Miami. To nie jest zawodnik od zamieniania wody w wino, ale to ktoś, kto charakterologicznie pasuje do Heat. Rzuci, obroni, powalczy. Na pewno przyda się w rotacji coacha Spolestry.
Miami Heat, Cleveland Cavaliers i San Antonio Spurs dogadali się w sprawie trójstronnej wymiany. Na jej mocy Max Strus podpisze czteroletni kontrakt o wartości $63 mln, a potem przenie się do Cavs (sign-and-trade). Spurs dostaną Cedi Osmana, Lamara Stevensa oraz wybór w II rundzie draftu. Heat z kolei otrzymają wybór w II rundzie draftu. Oba drugorundowe wybory będą pochodzić z Cleveland.
Komentarz: Szanuję Strusa bardzo mocno, ale nie jest wart tych pieniędzy. Cavsom, podczas tych play-offów, bardzo brakowało strzelców, którzy mogliby rozciągać grę dla Mitchella, Garlanda, Allena i Mobleya. Było to widać jak na dłoni. Mam wrażenie, że trochę zbyt mocno usiadło im to w głowach, gdy przystępowali do tego okna transferowego (wcześniej pozyskali Georgesa Nianga). Sportowo podoba mi się dopasowanie Strusa do tego składu, ale nie jest wart ponad $15 mln za sezon. Choć zdaję sobie sprawę z tego, że moja percepcja rosnącego salay, może nie być jeszcze za dobrze skalibrowana na to, co będzie dziać się w kolejnych latach z rosnącymi płacami.
Heat nie stanęli do licytacji o Strusa, i chyba to powinno wystarczyć Ci za komentarz. Będzie go brakowało w rotacji Heat, ale jego rola i rzuty zostaną rozdzielone między tych, których coach Spo będzie miał dostępnych.
Spurs, nie pierwszy już raz, dostają draftowe dobra i ludzi ze schodzącymi umowami.
Cleveland Cavaliers i Ty Jerome dogadali się w sprawie dwuletniego kontraktu o wartości $5 mln.
Komentarz: Podobał mi się w ograniczonej roli w Warriors. W Cavs będzie robił to samo. Solidny zmiennik na obie obwodowe pozycje.
Caris LeVert zostaje w Cleveland Cavaliers na kolejne dwa lata. W tym czasie zarobi $32 mln.
Komentarz: Nie do końca jestem fanem tego ruchu, ale dobrze dla Cavs, że zatrzymali w rotacji zawodnika, który był ważnym jej elementem. Nie jest to ruch, który komukolwiek będzie spędzał sen z powiek. Mały problem z LeVertem jest taki, że jemu bardziej, niż poukładana struktura gry, pasuje element chaosu, trochę intuicyjnego grania. To się sprawdza do pewnego momentu. Na przykład, gdy z drużyny tankującej chcesz być play-offową. Trochę mniej, gdy z drużyny (tylko) play-offowej, chcesz iść poziom wyżej.
New York Knicks zgodzili się wytransferować Obi Toppina do Indiany Pacers za dwa wybory w drugiej rundzie draftu.
Komentarz: Byłbym zdrowo wk..wiony, na miejscu fanów Knicks. To jest żywy przykład na to, jak uparty może być trener Tom Thibodeau. Dwa wybory w drafcie za ósmy pick sprzed ledwie trzech lat, to jest wstyd, kompromitacja i wielka porażka systemu szkolenia młodzieży w organizacji Knicks. Toppin w zasadzie nigdy przez trzy lata w Nowym Jorku nie dostał prawdziwej szansy na grę. Najlepiej czuł się na „czwórce”, w obniżonym składzie, z Randle’em na środku. Rzecz w tym, że Thibs prawie w ogóle tak nie grał. W ostatnich czterech meczach rundy zasadniczej tego sezonu, Knicks dwa razy grali przeciwko Pacers. Toppin zdobył w tych spotkaniach 32 i 34 punkty. Wygląda na to, że zrobił tym wrażenie na włodarzach klubu z Indiany. 25-latek jest uprawniony do przedłużenia kontraktu (do 23 października). Jeśli nie dojdzie do porozumienia ze swoim nowym klubem, po sezonie zostanie zastrzeżonym wolnym agentem.
Derrick Rose i Memphis przystali na warunki dwuletniego kontraktu o wartości $6,5 mln.
Komentarz: Uwielbiam ten ruch z perspektywy Grizzlies. Ściągają do siebie kogoś, kto był Ja Morantem, przed Ja Morantem. Ja będzie mógł każdego dnia patrzeć na pooperacyjne blizny na kolanach D-Rose’a i z pierwszej ręki usłyszeć, że atletyzm, to rzecz ulotna, że to, co daje długowieczność w NBA, to solidne podstawy koszykarskiego rzemiosła z dobrym rzutem na czele. Vince Carter, jakby co, może to potwierdzić. Ja będzie mógł też uświadomić sobie, że koszykarzem się bywa, a człowiekiem się jest i warto nim pozostać. Uważam, że przybycie Smarta i Rose’a bardzo dużo da młodej szatni Grizz. A sportowo? Może, ale wcale nie musi wyjść. Ewentualny sukces, lub jego brak, nie będzie spoczywać na, nomen omen, nogach Rose’a. W Knicks wypadł w ostatnim sezonie poza rotację Thibsa, zagrał tylko w 27 meczach, średnio po 12,5 minuty. Myślę jednak, że Rose’owi zostało jeszcze trochę koszykówki w nogach. Nawet jeśli miałoby to być dużo poniżej 20 minut na mecz, to tych meczów może być trochę więcej, niż 27. Ale powtarzam, on na boisku robić nic nie musi. Może być dla Grizzlies tym, kim dla Heat w ostatnich latach był Udonis Haslem. Rose studiował na uniwersytecie w Memphis. Historia zatacza więc pełne koło. Prawdziwym wyciskaczem łez byłoby mistrzostwo Grizzlies z Rose’em w składzie.
Na koniec deal, który miał miejsce jeszcze przed otwarciem transferowego okna. Utah Jazz ściągnęli Johna Collinsa, a w przeciwnym kierunku wysłali Rudy’ego Gaya i wybór w drugiej rundzie draftu.
Komentarz: Hawks stworzyli sobie tym ruchem „trade exception” w wysokości $25,3 mln, więc może powinienem zaczekać z ostateczną oceną i zobaczyć kogo ściągną sobie w ramach tego wyjątku. Bo tak na teraz, to jest kompromitacja managementu Hawks. Tak, wiem, z góry poszedł sygnał, żeby oszczędzać. Ale ten ruch, to nie było oszczędzanie, tylko atak paniki. Za 25-letniego skrzydłowego, który ma za sobą już 29 meczów w play-offach, który jeszcze przez ładnych parę lat będzie dokładał do swojej gry, za którego w przeszłości inne kluby oferowały prawdziwe „rzeczy”, Hawks dostali spadający kontrakt 36-letniego Gaya, który żadnej sportowej wartości już nie przedstawia. Wygenerowany wyjątek może nigdy nie zostać wykorzystany, a wybór w II rundzie draftu, to może być drugi Nikola Jokic, ale ja bym na to nie liczył. Collins był tematem transferowych plotek właściwie od momentu, gdy zgodził się podpisać pięcioletnią umowę wartą $125 mln. W zeszłym roku, w Abu Dhabi miałem okazję z nim o tym porozmawiać. Teraz wchodzimy w trzeci rok trwania tego kontraktu. Sezon ostatni będzie opcją gracza. Utah Jazz biorą na siebie finansowe zobowiązanie, które małe nie jest, ale też nie jest to nic, czego ta drużyna nie byłaby w stanie dźwignąć. 25-letni Collins całkiem dobrze wpisuje się swoim wiekiem w ten skład oraz w oś czasu jego rozwoju. Razem z Markkanenem (26 lat) i Kesslerem (21 lat) mogą stworzyć bardzo ciekawy front. Jazz na pewno zadbają o to, żeby Collins wyglądał dobrze w ich rotacji. Jeśli będzie im pasował, jeśli jemu samemu będzie pasował w Salt Lake City, to nie widzę przeszkód, żeby ta współpraca trwała dłużej. Jeśli nie, to już teraz mogę założyć się, że Danny Ainge wyciągnie za niego coś więcej, niż tylko spadający kontrakt i wybór w II rundzie.
* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.
Thybulle: Czy gość bez rzutu może być wart tyle pieniędzy? Jak się okazuje może.
W PTB zagrał 22 gry, próbka może nie wielka, ale siekał 38,8% z dystansu przy 3,9 próbach w meczu.
W sumie taki brak rzutu brałbym w ciemno. :))