Wolni agenci 2021

Tegoroczna wolna agentura nie będzie stać pod znakiem spektakularnych podpisów wielkich graczy. Twarzami tej wolnej agentury są , lub raczej mogą być Kawhi, CP3 i Kyle Lowry. Ale i tak może być ciekawie. Blisko 200 zawodników, którzy rok temu mieli kontrakt w NBA, poszuka kolejnych podczas tego okna. Poniżej mój mały przegląd najciekawszych z nich.

1. Kawhi Leonard. Właśnie odstąpił od opcji gracza wartej $36 mln na nadchodzące rozgrywki. Co teraz? Kawhi nie ma pełnych praw Birda, dlatego Clippers będą mogli zaoferować mu kontrakt tylko czteroletni warty $176.2 mln. Strony mogą też zgodzić się na krótką, roczną umowę, po której, już z pełnymi prawami Birda, Kawhi uprawniony będzie do podpisania pięcioletniego kontraktu wartego $235 mln latem 2022 roku. 30-latek, jak dobrze pamiętacie, rehabilituje się po operacji naderwanego więzadła krzyżowego w prawym kolanie. Istnieje dość realny scenariusz, w którym Leonard nie zagra w sezonie 2021-22 ani jednego meczu. Mówi się, że Clippers i „obóz” Kawhi’ego pracują nad szczegółami nowej umowy, ale na horyzoncie jest kilka zainteresowanych nim klubów, których oferty sam Kawhi i jego wujek Dennis będą skłonni wysłuchać. I tu pojawia się delikatny ból głowy dla Steve’a Ballmera. Kawhi zostawił nas wszystkich z obrazem potężnych play-offów w jego wykonaniu. Jego średnie z 11 meczów skoczyły do 30.4 punktu, 7.7 zbiórki, 4.4 asysty oraz 2.1 przechwytu. Lider Clippers trafiał imponujące 57.3% swoich rzutów z gry, co było najwyższym odsetkiem w jego karierze w postseason. I tą silną kartą będzie grał przy stole negocjacyjnym. Paradoksalnie, Kawhi może podpisać dwa osobne kontrakty, bez zagrania ani jednego meczu w odstępie kilkunastu miesięcy. Obawy o to, czy fizycznie będzie nadal sobą, są jak najbardziej uzasadnione. Do jego obecnej kontuzji dochodzi przecież znany wszystkim problem z prawym udem. Clippers, w teorii, mogliby chcieć wynegocjować z nim krótszą umowę, która dodatkowo mogłaby zawierać kwotę bazową i bonusy odblokowywane po rozegraniu odpowiedniej liczby meczów. Problem w tym, że gracze kalibru Leonarda odbierają takie zabiegi jako formę braku szacunku. Nie dajesz bezwarunkowego maksa? To żegnaj. Clippers zainwestowali w pozyskanie Leonarda w pakiecie Paulem George’em zbyt wiele, by pozwolić sobie na odejście któregoś z nich za nic.

2. Kyle Lowry. Najlepszy Raptor w historii tego klubu, na ostatniej prostej swojej kariery, może pomóc i sobie i organizacji, z którą w 2019 roku sięgnął po tytuł. 35-latek będzie szukał ok. $25-30 mln za sezon, najlepiej w trzyletnim kontrakcie. Nie jest jeszcze na 100% powiedziane, że opuści Toronto, ale jeśli to zrobi, to spróbuje pomóc organizacji, z którą spędził dziewięć lat. Pozyskać go za pomocą sign-and-trade chcą m.in. Heat i 76ers. Zakontraktować go „z ulicy” chcą m.in. Pelicans i Mavs. Ci ostatni mają przewagę w postaci wolnych pieniędzy w salary. Lowry musi tylko zgodzić się zagrać w którymś z tych klubów. W przypadku sign-and-trade dodatkowo zadowoleni muszą być Raps z pakietu, jaki dostaną w zamian. W tamtym roku jego odejście było niemal przesądzone. Niedługo przekonamy się czy Heat, 76ers, lub ktoś inny, wrócili do rozmów ze zaktualizowaną ofertą. Lowry grał w tamtym sezonie na poziomie 17.2 punktu, 5.4 zbiórki, 7.3 asysty oraz 1 przechwytu.

3. Chris Paul. CP3 właśnie odstąpił od opcji gracza wartej $44 mln. Mówi się, że zostanie w Phoenix na mocy nowego, trzyletniego kontraktu wartego więcej, niż $90 mln, ale mniej niż $100 mln. Ale dopóki nikt niczego z nikim nie podpisał, dopóty jeszcze wszystko jest możliwe. Chcieliby go Knicks, którzy mają pieniądze i chcą być dobrzy, ale na tym etapie życia i kariery, Paul nie ma czasu na budowę czy przebudowę organizacji. On chce grać o tytuł już.

4. John Collins. Przed rozpoczęciem tamtego sezonu odrzucił propozycję czteroletniego kontraktu na ponad $90 mln. Niedługo przekonamy się, czy miał rację stawiając na siebie. Bardzo podobało mi się, że Hawks nie spanikowali i nie wymienili go w ostatnim roku jego kontraktu. Hawks znów chcą być dobrzy, a dobre organizacje nie panikują w takich sytuacjach. Skoro więc powiedział się A, trzeba też powiedzieć B. 23-latek pokazał, że jest w stanie być ważną postacią w rotacji, która, powiedzmy to raz jeszcze, grała w Finałach Konferencji. To jest bardzo dużo. Collins swoją grą dał sobie argumentów przy negocjacyjnym stole. Moim zdaniem jest w komfortowej sytuacji, bo jeśli Hawks nie będą grać z nim w czystą grę, to ktoś, kto chce wyjść z dołu tabeli bez problemów sypnie w niego pieniędzmi. Nie jestem przekonany czy wart jest dużo więcej, niż rok temu proponowali mu Hawks, ale myślę, że jeśli sprawa miałaby się rozbić o kilka(naście) milionów różnicy i jednego obrażonego koszykarza, to po prostu trzeba zacisnąć zęby i sięgnąć głębiej do kieszeni. Historia zna przypadki wielu koszykarzy, którzy przez lata produkowali w sezonach regularnych i zarabiali wielkie pieniądze, a gdy przyszło do próby wygrywania w postseason, to okazywało się, że tymi ludźmi praktycznie nie da się grać. Z Collinsem jest odwrotnie. Już w czwartym roku w NBA, w wieku 23 lat, pokazał, że może być ważną postacią w drużynie grającej w Finałach Konferencji. Sezon wcześniej, gdy Hawks byli słabi, robił 21/10.

5. Mike Conley. Nie sądzę, żeby ktoś poszedł na licytację z Jazz o usługi Conleya, ale sądzę, że Jazz zapłacą mu trochę więcej, niż dostałby na wolnym rynku. Chodzą słuchy, że być może już za parę godzin, strony dogadają się w sprawie trzyletniej umowy wartej $75 mln. Żeby zrobić sobie miejsce w salary, Jazz parę dni temu, oddali Derricka Favorsa do Oklahomy. Zdrowy Conley, jak najbardziej zasługuje na te pieniądze. Problem z nim jest taki, że od paru lat nie jest w stanie być zdrowy. W serii z Clippers zagrał w tylko jednym meczu. W ostatnim sezonie notował po 16.2 punktu, 3.5 zbiórki, 6 asyst oraz 1.4 przechwytu, trafiał 41% swoich rzutów zza łuku. Gdyby takie wartości był w stanie utrzymać przez cały okres trwania nowej umowy, plus był w stanie wystąpić w 70% meczach rundy zasadniczej oraz nie odpadał z kontuzją w play-offach, to $25 mln za sezon, jest sumą spokojnie do przełknięcia. Może to trochę naiwne marzenie Jazz, że wszystkie te rzeczy dziać się będą przez trzy lata, ale ekipa ze średniego rynku, do której nie przychodzą topowi wolni agenci, musi zwykle trochę przepłacić.

6. Lonzo Ball. Może popełniam błąd, ale ja jeszcze nie sprzedaję jego akcji. Ma dopiero 23 lata, za sobą cztery sezony, w których miał całą masę problemów – od zdrowia, przez dopasowanie do roli (LeBron, później Zion). Problem z nim jest taki, że jest postrzegany przez pryzmat innych przebojowych jedynek w NBA, które w przeciwieństwie do niego punktują i są głównymi opcjami w ataku swoich ekip. On nie. Poza tym wybrany był w drafcie ponad Jaysonem Tatumem, więc to też trochę zniekształca optykę patrzenia na niego i utrudnia próbę chłodnej oceny. A chłodna ocena, moim zdaniem, powinna być taka, że z roku na rok zalicza progres jeśli chodzi o rzut. Jest bardzo dobrym defensorem i znakomitym podającym. Zawodnicy podkreślają, że uwielbiają z nim grać. Ball będzie zastrzeżonym wolnym agentem. Na miejscu Pekanów, gdyby wcześniej nie udało mi się z nim dogadać, wyrównałbym każdą ofertę ze strony innych klubów, a dopiero potem zastawiał się, czy faktycznie chcę go mieć u siebie kolejne 3-4 lata. Wiemy już, że Zion będzie środkiem ciężkości tej drużyny. Obecność w rotacji Balla wcale w tym nie przeszkadza. Ba, on może świetnie uzupełniać się z Williamsonem w prowadzeniu gry, bo przecież, na koniec dnia, Zion ma atakować obręcz, nie rozgrywać. 14.4 punktu, 4.8 zbiórki, 5.7 asysty oraz 1.5 przechwytu za zeszły sezon.

7. DeMar DeRozan. Przez lata w Toronto widzieliśmy, jak na jego plecach da się wchodzić do play-offów, ale nie da się zdobyć tytułu z nim, jako liderem. Po ostatnich trzech latach w San Antonio już nawet nie wiem, co dokładnie da się zrobić z nim jako wiodącą postacią. Spurs tylko raz grali w ósemce z DD na pokładzie. 31-latek, trochę poza radarem mediów, zaliczył dobry statystycznie sezon (21.6 punktu, 3.6 zbiórki, 6.9 asysty). W minionym sezonie zarobił $27 mln. Jego sukcesem na wolnym rynku będzie dostać połowę tej sumy za rok. No chyba, że kluby, które nie wykonają swoich planów A i B w pierwszych dniach wolnej agentury, zwrócą się do niego jako opcji C i dadzą mu dużo pieniędzy na mocy rocznej umowy. DeRozan jest łączony z kilkoma klubami.

8. Jarrett Allen. Z jednej strony chodzące double-double, obrońca obręczy, znakomity blokujący, ale z drugiej strony przedstawiciel wymierającego już pokolenia centrów bez rzutu z dystansu i kozła. Przy czym, to jeszcze za wcześnie, żeby ostatecznie wrzucać go do szuflady z tym napisem. Wszak ma dopiero 23 lata. Podejrzewam, że podobnie postrzegają go GMowie klubów NBA. Allen będzie zastrzeżonym wolnym agentem i jeśli ktoś bardzo mocno będzie chciał wyciągnąć go z Cleveland, to ma szansę to zrobić. Cavs, moim zdaniem, nie powinni jednak spoczywać na tym, że wybrali w drafcie Evana Mobleya, z pozycji 4/5. Po pierwsze ich wspólna gra jest możliwa. A nawet jeśli ostatecznie uznają z czasem, że wolą młodszego o trzy lata i bardziej wszechstronnego gracza, to nie powinni pozwolić Allenowi odejść za darmo. Są kluby, które chcą go mieć, są okoliczności, w których nawet ze swoimi ograniczeniami w grze, może być produktywny w plusowych drużynach. Jego średnie z zeszłego sezonu sięgnęły 13.2 punktu, 9.9 zbiórki, 1.7 asysty oraz 1.4 bloku.

9. Dennis Schroder. Ciekawe lato będą mieć on i jego agent. 27-letni Niemiec odrzucił w trakcie sezonu propozycję czteroletniego kontraktu wartego $84 mln. Była to maksymalna suma, jaką Lakers mogli wtedy mu zaoferować. Teraz mogą więcej, a Schroder chce więcej. Ile? Podobno coś w okolicach nawet $120 mln w cztery lata! I tu pojawia się problem, bo Schroder nie jest wart $30 mln za sezon. Ale z drugiej strony Lakers nie mogą pozwolić sobie, żeby tak po prostu stracić go na wolnym rynku. Podejrzewam więc, że ostatecznie się dogadają lub zrobią sign-and-trade. Niespodzianką będzie dla mnie scenariusz, w którym pozwolą mu zwyczajnie odejść. Może sprowadzenie Russella Westbrooka zdejmuje z Lakers trochę presji zatrzymania Niemca za wszelką cenę. Może w tej sytuacji nieludzka suma $120 mln zmniejszy się do bardziej ludzkiej, bardziej odpowiadającej jego realnej wartości. Może też namówią go na roczny kontrakt za tyle, ile marzy. Drżałaby mi ręka, gdybym musiał za 15 punktów, 6 asyst, 3 zbiórki i przechwyt złożyć podpis pod jego ewentualnym tłustym kontraktem.

10. Norman Powell. Blazers ściągnęli go do siebie z myślą, żeby go zatrzymać. Czy 17 punktów, 3 zbiórki, niecałe 2 asysty i 1.3 przechwytu to silna karta przetargowa w negocjacjach? Może nie najsilniejsza, ale kontrą Powella i jego agenta zawsze może być argument, że scenariusz, w którym klub z Oregonu zostanie z niczym, nie będzie niczym dobrym dla osi czasu Lillarda i McColluma. Oni chcą wygrywać teraz, już. Powell ma 28 lat, jest więc w idealnym wieku, żeby po pierwsze spieniężyć swoją dotychczasową karierę, a po drugie, będąc fizycznie u szczytu możliwości, jeszcze z 3-4 lata dokładać do swojego rzemiosła.

11. Duncan Robinson. Rok temu Davis Bertans dostał od Wizards pięcioletni kontrakt warty $80 mln, a Joe Harris czteroletni za $75 mln. Czegoś na ten kształt będzie szukał Robinson i jego agent. Czy to dostanie? Zdziwiłbym się, gdyby rynek wyznaczył za niego jakoś drastycznie niższe stawki. Gracz Heat ma za sobą trzy sezony w NBA, ale na karku już 27 lat. Jego droga do NBA była długa i wyboista. Dlatego jestem przekonany, że jeśli Heat będą chcieli namówić go na jakiś znaczący rabat, to ten może zwrócić się w stronę innych klubów. To może być jego pierwszy i zarazem ostatni duży kontrakt w NBA. 13 punktów na mecz to nie jest statystyka powalająca na kolana, ale Robinson jest idealnym przykładem grupy graczy, których trzeba zawsze kryć tak, jakby co wieczór mieli rzucić po 30 punktów.

12. Tim Hardaway Jr. Mavs nie powinni chcieć zatrzymać go za wszelką cenę, ale też nie powinni dać mu odejść bez przynajmniej próby namówienia go na nowy kontrakt. 16 punktów i 39% zza łuku, to nie są wartości, za które warto umierać. Są to jednak wartości, którymi (przynajmniej) powinni cechować się ludzie grający wokół Luki Doncica. 29-latek zarobił rok temu $17.7 mln. Na wolnym rynku nie powinien mieć problemu ze znalezieniem czegoś podobnego.

13. Spencer Dinwiddie. Dopiero pod koniec grudnia minie rok, jak Dinwiddie naderwał sobie ACL prawego kolana. W obecnych czasach, po tego typu kontuzji, można spokojnie wrócić do 100% sprawności, więc nie sądzę, żeby rynek bał się zainwestować w tego 28-latka. W sezonie przed kontuzją grał na poziomie 20 punktów, 3.5 zbiórki oraz 6.8 asysty. Może grać na obu pozycjach obwodowych. Jego nazwisko ostatnio łączone jest z Waszyngtonem. Po odejściu Westobrooka, Wizards chcą otoczyć Bradleya Beala kompetentnymi strzelcami. Dinwiddie odpowiada temu profilowi.

14. Andre Drummond. Robet Makłowicz powiedziałby, że to przypadek arcyciekawy. Drummond przez lata w Pistons produkował po kilkanaście zbiórek, był maszynką do double-double. A jak parę tygodni temu przyszło mu zagrać dopiero trzeci raz w play-offach, to się okazało, że prawie nie da się nim grać. Gdzie leży prawda o jego wartości w NBA? Pewnie gdzieś po środku. Nie jest tak słaby, jak jego ostatnie play-offy, ale też nie jest tak dobry, jak mogło się niektórym wydawać, gdy wykręcał szalone liczby w Pistons, w meczach o nic. Jest niezastrzeżonym wolnym agentem bez praw Birda.

15. Evan Fourner. Wyższa klasą średnią w NBA. Tak nazywam tego typu graczy. Poniżej poziomu All-Star, ale decydowanie dużo, dużo ponad ligową przeciętność. Rok temu zarobił $17 mln i moim zdaniem to jest mniej więcej próg opłacalności posiadania go w rotacji. Wszystko poniżej, to negocjacyjny sukces. Wszystko powyżej, to igranie z własnym salary. W minionym sezonie zdobywał po prawie 20 punktów dla Magic, ale tylko 13 Celtics. Trzeba jednak pamiętać, że po przejściu do Bostonu przechodził wirus. Jego dobra gra podczas turnieju olimpijskiego, na pewno jest miodem na serce jego agenta. Drużyna play-offowego kalibru musi mieć przynajmniej dwóch lepszych graczy od Fourniera w swoim składzie. Jeśli nie, wtedy nie będzie play-offowa.

16. Kelly Oubre Jr. Grał rok temu za $15 mln. Na wolnym rynku będzie rzecz jasna szukał czego podobnego lub lepszego. Mam jednak obawy, czy uda mu się to znaleźć. Ma sporo atutów w swojej grze, ale jeden duży problem – w niczym nie jest wybitny. Potrafi pobronić, umie powalczyć na tablicach, ale wszystko to robi na zbyt małą skalę, żeby móc nazywać go wszechstronnym. 15.4 punktu, 6 zbiórek, 1.3 asysty i 1 przechwyt za ubiegły sezon, to niby nie jest nic, ale też nie jest to nic nadzwyczajnego.

17. Richuan Holmes. Nazwisko 27-latka jest w notesach wielu GMów NBA. Chcą go w drużynach budujących się, jak i play-offowych. Rok temu w Kings grał na poziomie 14.7 punktu, 8.3 zbiórki, 1.7 asysty oraz 1.6 bloku, trafiał aż 63% swoich rzutów. Trochę bałbym się dawać mu nie wiadomo ile i wymagać od niego roli w której nigdy wcześniej nie był, co do której nie ma żadnej gwarancji, że będzie w stanie ją dźwignąć. Wprawdzie wyglądał nieźle w Kings, ale…powiedzmy to zdanie jeszcze raz, tylko głośno – „wyglądał nieźle w Kings”. Ja bym był ostrożny. Rok temu zarabiał niecałe $5mln, Za taką stawkę nawet nie szkoda by mi było, gdyby miało nie wyjść. Za trzy-cztery razy tyle, już zacząłbym się wahać.

18. Gary Trent Jr. 22-latek wchodzi na wolny rynek po raz pierwszy w swojej karierze. Będzie zastrzeżony, więc spodziewam się, że Raptors nie będą spieszyć się z dawaniem mu nie wiadomo jak wielkich pieniędzy. Po przejściu z Portland do Toronto, notował po 16 punktów, 3.2 zbiórki, 1.3 asysty oraz 1.1 przechwytu. To dobra baza pod dalszy rozwój. Raps będą chcieli go zatrzymać, bo swoim wiekiem i charakterystyką idealnie wpisuje się w trzon tej ekipy.

19. Lauri Markkanen. Śledzę jego karierę na długo, zanim zaczął grać w NBA i uważam, że na 100 scenariuszy, według których mogły się odbyć jego pierwsze cztery lata w NBA, ten którego faktycznie byliśmy światkami, był tym najgorszym. Kontuzje, zmiany trenerów, dziwna rola, a i tak solidne 15.6 punktu, 7 zbiórek i asysta za cały ten czas. 24-letni Fin będzie zastrzeżonym wolnym agentem. Myślę, że w nowym rozdaniu, jak zdrowie dopisze, może spokojnie wrócić na poziom 18/9 (z drugiego sezonu) lub lepszy.

20. Bobby Portis. Nie byłoby tytułu dla Bucks, gdyby nie Bobby. 11 punktów i 7 zbiórek w sezonie, 8 i 5 w play-offach. 16 punktów w meczu zamykającym Finały. W tego typu przypadkach, u tego typu zawodników, pojawia się często dylemat – dać upust swojemu klubowi i powalczyć o obronę tytułu, czy kapitalizować moment i brać większe pieniądze skądinąd. Ja mu nie podpowiem, ale z zaciekawieniem będę przyglądał się którą drogą pójdzie. Na miejscu Bucks chciałbym go zatrzymać, ale muszę też pamiętać, że w serii z Nets grał śladowo. Jest ulubieńcem kibiców, ale

21. Derrick Rose. Tamten sezon i tamte play-offy pokazały dwie rzeczy. Po pierwsze, w wieku 32 lat, D-Rose nadal daje radę. Ale daje ją, gdy nie przekroczy pewnej liczby minut. To po drugie. Hawks to zauważyli i z meczu na mecz serii zaczęli coraz bardziej nękać Rose’a który grał dla Knicks duże minuty. I nie chodzi o to, że Rose się złamał. Po prostu fizycznie nie był w stanie wejść na poziom, na którym był 10 lat temu. Zatem jeśli chodzi o jego wartość dla dobrych drużyn, to wszystko będzie rozbijać się o rolę i minuty, jakie ktoś zechce mu dać. Rose produkował po 19/4/5 w serii z Hawks, ale grał aż po 35 minut w meczu.

22. Patty Mills. Po dekadzie gry w San Antonio, chyba czas ruszyć ze swoją karierą gdzie indziej. Tym bardziej, że zainteresowanie jego usługami jest ogromne. Patrząc na niego grającego w turnieju olimpijskim, aż trudno uwierzyć, że nigdy w NBA nie zdobywał więcej, niż 11 punktów. Ale fakty są takie, że w NBA, z różnych przyczyn, nigdy nie dostał takiej roli i swobody, jakie ma w koszykówce FIBA, w kadrze narodowej. 32-letni Australijczyk zarobił rok temu $12 mln. Coś takiego może dostać od drużyn, które z nim na pokładzie chcą być dobre. Contenderzy mogą nie być skłonni tyle dać, ale za odpowiednią sumę, każdy z nich chciałbym mieć takiego strzelca w swoich szeregach. Mimo że w NBA zdobywa po 10-11 punktów, to trzeba go bronić, jakby co wieczór miał zdobyć ze trzy raz tyle.

23. Reggie Jackson. Reggie był gangsterem w ostatnich play-offach. Grał na poziomie 17.8 punktu, 3.2 zbiórki oraz 3.4 asysty. Trafiał 40% swoich rzutów zza łuku i 48% z gry. Gdyby przed play-offami, ktoś powiedział, że Reggie będzie miał średnie o połowę niższe w każdej z tych kategorii, to nawet nie wzruszylibyśmy ramionami. Bez niego Clippers nie przeszliby Jazz i nie powalczyliby z Suns. To teraz czas na wypłatę. Jeśli Steve Ballmer będzie chciał go zatrzymać w Clippers, a czemu miałby nie chcieć, to będzie musiał głębiej sięgnąć do kieszeni. I chyba ta kieszeń, w tych jego wytartych dżinsach, w których lubi przychodzić na mecze, może nie wystarczyć. Rok temu zarobił tylko $2 mln, ale bywały czasy, w których inkasował nawet po $17 mln. Więc, jakby co, ma już doświadczenie w życiu na takim poziomie.

24. Daniel Theis. 29-letni Niemiec zarobił w tamtym sezonie tylko $5 mln. Nie zdziwię się, jeśli ktoś podwoi tę stawkę. 10 punktów, 6 zbiórek po przenosinach do Bulls. Do tego ponadprzeciętna obrona i solidny rzut zza łuku. Theis jako podstawowy center, to marzenie o play-offach jego drużyny. Ale Theis jako zmiennik Twojego podstawowego centra, to już spokojnie może być ekipa z mistrzowskimi aspiracjami.

Inni ciekawi wolni agenci: Josh Hart , Devonte’ Graham. Will Barton, PJ Tucker. Kendrick Nunn, Nic Batum, Kelly Olynyk, Doug McDermott, Talen Horton-Tucker, Paul Millsap. Victor Oladipo. Enes Kanter, Elfrid Payton, Frank Ntilikina, Reggie Bullock, Malik Monk, Jeff Green, Blake Griffin. DeMarcus Cousins. Moritz Wagner, Carmelo Anthony.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.