Alba Berlin > NBA

Obejrzałem wczoraj mecz Alby Berlin z San Antonio Spurs. Miałem kilka przemyśleń na jego temat ale zachciało mi się spać… więc poszedłem spać.
Dziś chyba już nie przypomnę sobie wszystkiego, o czym wczoraj myślałem. 
Spurs zaczęli jak na mistrzów NBA przystało 22:6 po niecałych ośmiu minutach gry. Zdawało się, że Teksańczykom wraz z końcem meczu zostaną postawione zarzuty z artykułu 207. Kodeksu Karnego za znęcanie się fizyczne lub psychiczne.

Podopieczni Gregga Popovicha robili swoje, robi co chcieli a przy tym wyglądali na dość obojętnych w tym, co robią.
W końcu trzy miesiące temu prawie to samo wchodziło im z drużyną, w której składzie grał najlepszy koszykarz świata.
Tu przyszło im walczyć zaledwie z wicemistrzem przeciętniej niemieckiej ligi.

Berlińczycy odrobili straty. Mecz zrobił się wyrównany i nawet dość ciekawy. W końcówce Spurs odskoczyli na (wtedy wydawało się) bezpieczną przewagę. Tony Parker miał dwa rzuty osobiste a Spurs prowadzili 93:89.
Francuz spudłował oba.
Dziewięć sekund później niejaki Reggie Redding trafił za trzy punkty. 
Spurs wzięli czas. Piłkę z linii bocznej wprowadzał człowiek legenda NBA, pięciokrotny mistrz Tim Duncan. Niemiłosiernie sp…ił podanie.
Niejaki Jamel McLean floaterem, w pełnym biegu dał jednopunktową wygraną Albie.
Ile bym dał, żeby móc być po meczu w szatni Spurs. Co powiedział Duncanowi Pop i koledzy?

"I wtedy przypomniał im się Finał 2013 roku, mecz nr 6 kiedy to Ginobili i Leonard spudłowali swoje rzuty wolne dając Heat cień szansy na wygraną." –  Tak, tak. Oczywiście, że żartuję.

Preseason. To był pierwszy mecz Spurs w tym sezonie. Pierwszy po mistrzostwie, po długich i hucznych wakacjach, po wyczerpującym obozie treningowym. Dla kilku graczy pierwszy po Mistrzostwach Świata. Pierwszy.

Alba ma już za sobą dwa spotkania sezonu regularnego 2014-15. Czyli jakby nie liczyć Berlińczycy są jest jakieś 4-5 tygodni przed Spurs jeśli chodzi o przygotowania.

Nie mam potrzeby występować w roli adwokata Spurs czy całej NBA – bo po co?

Mamy takie czasy, że w zawodową koszykówkę grają zawodowi koszykarze. Nie piekarze, nie lekarze, nie pocztowcy, nie nauczyciele. To banał ale tak jest.
Ciała zawodników NBA i wszystkich innych zawodników podlegają takim samym procesom. Gdy nie grasz, spada poziom, kondycja. Gdy wracasz do gry, potrzebujesz czasu by odzyskać formę. Proste.

OK, Spurs i tak powinni byli wygrać ten mecz. Ale nie wygrali.
Czy to oznacza Alba Berlin > NBA?
No cóż, od wczoraj niektórzy mają prawo w to wierzyć a Ray Allen ma prawdopodobnie jeszcze trudniej kiedy myśli, gdzie przenieść swoje talenty na ten sezon.

Z wygrywaniem drużyn "reszty świata" z drużynami NBA w preseason jest jak z upublicznianiem zdjęć celebrytek powszechnie uznawanych za piękne, na których wyszły niekorzystnie.
Ilekroć widzę tytuły "Zobacz jak naprawdę wygląda ta czy tamta" to mam wrażenie stoją za tym jakieś brzydkie baby, które w ten sposób próbują leczyć swoje kompleksy a facetom starają się wmówić, że owe piękne kobiety nie istnieją.
Istnieją.
Każdemu można zrobić złe zdjęcie. Tak samo jak każdy może przegrać z prawie każdym w meczu koszykówki dwóch zawodowych drużyn. Tym bardziej kiedy jedna z tych drużyn dopiero wróciła z wakacji, jest po ciężkim obozie przygotowawczym a druga już weszła w meczowy rytm.

Lubię oglądać te mecze mimo wszystko. Lubię patrzeć na Amerykanów grających w tychże ekipach "reszty świata". Lubię patrzeć jak napinają się na starcia z NBA, jakby grali o życie, jakby grali game 7, jakby chcieli udowodnić coś sobie im i światu. Myślę, że ich rozumiem, przynajmniej staram się ale z boku wygląda to dość śmiesznie.

Pamiętam jak w 2010 roku Lakers grali z Barceloną. Przegrali 92:88. Niejaki Pete Mickeal zdobył 26 punktów, 13 zbiórek, 7 asyst a później na swoim blogu rozpływał się na grą swoją i swoich kolegów. Opowiadał o pojedynku z Bryantem.
Dla Kobego był to pierwszy mecz od wygranych Finałów z Celtics, pierwszy od operacji kolana. Zagrał tylko 25 minut i wyraźnie wydać było, że nogi jeszcze go nie niosą a dłoniom brakuje czucia (choć i tak zdobył 15 punktów).

Żeby mecze drużyn NBA z drużynami "reszty świata" były choć trochę miarodajne, trzeba by organizować je najwcześniej w grudniu. No i oczywiście mieć nadzieję, że zawodnikom NBA chciałby się grać na 100%.

Jeśli chcesz, możesz analizować ten wczorajszy mecz a na końcu zdań stawiać wykrzykniki i podwójne znaki zapytania.

A może Pop jest bardziej przebiegły niż nam się wydaje? Znak zapytania.
Było 22:6 i to było to, co chciał zobaczyć. Potem spojrzał na kalendarz i zrozumiał, że do czerwca jest jeszcze trochę.
Potem pobawił się składem.
Spurs nigdy nie obronili żadnego ze swoich pięciu tytułów więc ta drużyna ma o co grać w tym sezonie i powinna być jeszcze bardziej głodna niż przed rokiem.
Czy ja wyciągam daleko idący wniosek, że Popovich dokonał kontrolowanego spowolnienia meczu, spłycenia różnic, żeby jego gracze musieli się pomęczyć, żeby z pokorą i skupieniem podeszli do nowego rozdania?
Być może, nie koniecznie.
Ale skoro już jesteśmy przy głodzie… 
     
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.