Brian Scalabrine skończył karierę

Brian Scalabrine po jedenastu latach w NBA postanowił zakończyć karierę. W dobie wszechobecnego internetu Scal od kilku sezonów był jednym z głównych obiektów żartów. Fakt, może nie były to przykre żarty, jak te o LeBronie bez tytułu czy bez IV kwart. Nie był wielkim atletą, zwykle dysponował delikatną nadwagą, był rudy, miał sympatyczną i przeważnie uśmiechniętą twarz był zatem idealnym obiektem do żartów. Fakt, niektóre z nich były niezłe i całkiem śmieszne ale też przy okazji nieco zamazywały kilka istotnych kwestii dotyczących jego kariery.

Zapominając na chwilę o kawałach i pomysłowo podpisanych zdjęciach Scala warto pamiętać, że co by nie mówić był niezłej klasy koszykarzem.
Z 11 sezonów jakie spędził w NBA (2 w New Jersey, 5 w Bostonie i 2 Chicago) osiem razy jego drużyny kwalifikowały się do play-offs, z tego aż cztery razy awansowały do Finału. Raz, w 2008 roku z Bostonem podnosił z kolegami puchar Larry O’Briena. To nic, że był graczem z końca ławki, to nic że miał minimalny udział w sukcesach. To więcej niż pewne, że gdyby nie jego śmieszna fizjonomia z goła inaczej oceniano by jego samego jako sportowca, koszykarza i jego przydatność dla drużyny.
Możesz mówić co chcesz ale Scal umiał grać w koszykówkę a trenerzy cenili jego pracę. Gdyby tak nie było, to nie utrzymałby się w NBA ponad dekadę.
Kiedy ligę trawił lockout, Scal zabrał swoje talenty do Włoch. Zagrał siedem meczów dla Benettonu Treviso. Osiągał przyzwoite 11.6 punktu, 5 zbiórek , 2.4 asysty. Trafiał z gry na poziomie aż 68.3% (54.5% za trzy punkty).

Więc nie śmiej się głupio tylko pomyśl. Gdyby Scalabrine całą swoją karierę spędził w Europie dziś w jednym zdaniu, jednym tchem mógłbyś powiedzieć Navarro, Lorbek, Papaloukas, Scalabrine. Śmieszne?
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.