Kilka przemyśleń i spostrzeżeń po turnieju kadry w Lublinie

Za nami (przed)ostatni sprawdzian naszej kadry koszykarzy przed wrześniowymi Mistrzostwami Europy na Słowenii. W dniach 23-25 sierpnia w Lublinie rozegrany został towarzyski turniej określany jako "Ostateczny Test". W imprezie wzięły udział reprezentacje Szwecji, Ukrainy, Wielkiej Brytanii oraz oczywiście Polski. Z najbliższego bliska przyglądałem się wydarzeniom na parkiecie, jaki i poza nim, nie opuściłem ani jednego meczu. Oto co zaobserwowałem tak na luźno:

– Mamy dwóch zawodników na poziomie NBA, dwóch klasy europejskiej, dwóch a może nawet trzech którzy do tejże klasy aspirują. Uważam, że to najlepsza kadra narodowa od 1997 roku, czyli czasów Wójcika, Zielińskiego, Pluty (żeby wymienić kilku). Wtedy "Biało-Czerwoni" dotarli do ćwierćfinału a tam wizja gry w półfinale sparaliżowała ich w drugiej połowie meczu z Grekami i ostatecznie ten mecz przegrali. Następne lata to powolna śmierć basketu w Polsce i przymusowe zejście do podziemia. Mam nadzieję, że ten skład jest w stanie coś ugrać na Słowenii a tym samym przywrócić basket w Polsce na salony – czyli tam, gdzie jego miejsce.

– Są ludzie, którzy lubią narzekać. Ja odwrotnie – zazwyczaj szukam pozytywów nawet w beznadziejnych z pozoru sytuacjach. Podoba mi się jak współpracują na parkiecie Lampe z Gortatem. Podoba mi się jak ich przewagi przekładają się na czyste pozycje do rzutu z dystansu dla Kelatiego, Ponitki, Chylińskiego, Waczyńskiego, Zamojskiego. Podoba mi się ten extra pass, a czasem nawet extra-extra pass. Widać niemiecką w tym szkołę.
Często ktoś, chce nam wmawiać że koszykówka to bardzo skomplikowany sport. Z jednej strony tak bo przecież "play booki" większości drużyn NBA liczą po 100 stron i w końcu jest to sport u źródeł akademicki dla ludzi myślących ale z drugiej strony życie pokazuje, że najprostsze rozwiązania są najskuteczniejsze. Jeśli ktoś podwaja Lampego i/lub Gortata, to znaczy ze w tym samym momencie któryś z kolegów jest niepilnowany. To takie proste. To dodatkowe podanie, może być kluczem i jedną z naszych wizytówek na tych mistrzostwach. Dokąd nas to zaprowadzi i na ile wystarczy to już inna kwestia.

– Zaimponowali mi Ukraińcy jako drużyna. Poukładani w ataku oraz bardzo zdyscyplinowani i mocni w obronie. Przypadek? Nieehe. Spójrz na coaching staff naszych wschodnich sąsiadów:
* główny trener Mike Fratello. W latach 1994-1999 w Cleveland Cavaliers. Cavs byli wtedy jedną z najlepiej broniących drużyn w całej NBA. Później przez dwa sezony pracował z Memphis Grizzlies. Oni też mieli elitarną defensywę.
* Bob Hill. Był ostatnim coachem Spurs zanim przejął ich na wieki Gregg Popovich.
* Joe Wolf. Od pięciu lat związany z Bucks jako asystent. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych grał dla kilku klubów NBA.
* Slava Medvedenko. Dwukrotny mistrz NBA z Lakers (2001-02).
Teraz już wiesz, że to nie przypadek. Tym bardziej, że w ekipie Ukrainy nie gra pierwszy garnitur gwiazd – ani NBA, ani Europy.
W ich coaching staffie jest jeszcze paru gości, których z twarzy nie kojarzę. Pewnie też nie znaleźli się tam przypadkiem.

– Thomasowi Kelati’emu po epizodzie z NBA, zostały już tylko skarpety.

– Szwedzi nie lubią gołąbków – albo bali się spróbować.

– Ktoś gdzieś widział "naszych" balujących w jednym z lubelskich klubów z soboty na niedzielę. No i? Panowie i panie – nie róbmy sensacji. To nie był koszykarski camp dla 12-latków. W kadrze grają dorośli faceci, którzy zdają sobie sprawę z biochemicznych mechanizmów działających w naszych organizmach. Dopóki jesteś w stanie przyjść na trening i ciężko pracować. Jeśli jesteś potem w stanie zagrać dobry mecz, to ja nie mam z tym najmniejszego problemu. Dlaczego miałbym mieć? Ciało sportowca to jego narzędzie pracy – to jego sprawa jak je eksploatuje. My powinniśmy skupić się tylko i wyłącznie na tym, jak wypada na parkiecie. Tym koszykarskim. Popraw mnie, jeśli się mylę.  

– Stłuczony łokieć, obolałe kolano, zastrzyki w plecy. Maciej Lampe miałby kilka konkretnych i prawdziwych powodów, żeby nie grać teraz w kadrze. Zamiast tego mógłby sobie leżeć na plaży w Hiszpanii albo sączyć cydry w Szwecji. Trzeba o tym powiedzieć i mieć tego świadomość.
Granie w kadrze to w dzisiejszych czasach dla wielu graczy nie honor reprezentowania kraju a zło konieczne. Zapytaj Ibakę, Gasola, Pekovica, Denga, Gordona.
Jeszcze na temat Lampego. Zapewne wiecie, że wychował się w Szwecji ale możecie nie zdawać sobie sprawy z tego, jak znaną i szanowaną jest tam osobą. Tak się akurat składało, że kiedy Szwedzi kończyli mecze, nasi się rozgrzewali poza parkietem. Zawodnicy i trenerzy "Trzech Koron" podchodzili do Macieja, serdecznie się z nim witali i rozmawiali – a jakże – po szwedzku.


– Jeszcze raz serdeczne dzięki dla pewnej osoby, która opiekowała się w Lublinie kadrą Szwecji. Z jej pomocą było mi dane zjeść w niedzielę obiad z drużyną, mieć na wyłączność do rozmowy Jonasa Jerebko i Jeffa Taylora. Stąd wiem o gołąbkach, stąd też wiem że Ludvig Håkanson jest wiecznie głodny – nie tylko sportowego sukcesu.

– Gdy grali Szwedzi (nie licząc meczu z Polską), miałem na sobie żółtą koszulkę "Sverige/Svensk Basket". Jonas mówił, że od razu mnie (ją) zauważył. A w sobotę w przerwie meczu z Ukrainą jeden z asystentów sam do mnie podszedł. Na tyle na ile umiałem pogadałem z nim po Szwedzku.

– 30zł za bilet normalny i 15zł za ulgowy w sytuacji, gdzie na trybunach były dość duże "łysiny/puchy" uważam za niemądre posunięcie organizatorów. Był to turniej towarzyski, którego obsada nie powalała mimo wszystko na kolana. Chcemy, żeby basket wrócił do łask. Zachęćmy ludzi do niego. My, ludzie koszykówki przyszlibyśmy nawet jak grałaby reprezentacja Wyspy Świętego Wawrzyńca. Ale są też tacy, a było ich wielu którzy powiedzieli "za trzy dychy nie idę. Max dychę, piętnastaka mogę dać". Dwa piętnastaki to trzy dychy. A dwa zera to cały czas zero.

– Co by się nie działo na boisku czy to spięcie z nadpobudliwym Kyrylem Natyazhko czy walka o zbiórkę z Gortatem, grzywka Jonasa była zawsze "na prawo".

– Nie zbieram autografów. Z aktywności fana wolę zdjęcia z wysokimi ludźmi ale zrobiłem wyjątek. Jonas podpisał mi się na bucie.

– Pooh Jeter zdobył punkty po czasie w meczu z Polską…

– Z pomieszczenia dla mediów z kawą, herbatą, paluszkami, chipsami, wodą i ciastkami najszybciej znikało piwo.

Tak to mniej więcej wyglądało z mojej strony czyli zza kosza od strony samochodu, piłki i cukru. Przez trzy dni niezmiennie w tym samym miejscu.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.