Za pośrednictwem stacji ESPN najbardziej pożądany wolny agent tego lata LeBron James wyznał, że od przyszłego sezonu zagra w Miami Heat.
LeBron James, Dwyane Wade i Chris Bosh – czyli najwyższa półka gwiazd NBA, reprezentanci Stanów Zjednoczonych w jednej drużynie? Coś co jeszcze całkiem niedawno wydawało się być czystym szaleństwem niepoprawnych marzycieli właśnie stało się faktem!
Od niemal dwóch lata mówiło się o najgorętszym lecie w historii koszykówki. Zbieg wielu okoliczności sprawił, że z dniem 1 lipca mamy do czynienia z wyjątkowym okresem, którego NBA w swojej historii jeszcze nie miała. Ponad 150 graczy, łącznie z tymi z najwyższej ligowej półki, wypełniło swoje kontrakty tego samego dnia i mogło dowolnie zmieniać swoje dotychczasowe kluby. Stworzyło to niesamowitą sytuację, w której niemal z dnia na dzień na mapie NBA pojawić się mogła siła zdolna w krótkim czasie zagrozić największym. I to właśnie zdarzyło się w Miami.
Pat Riley gdzieś tam właśnie klasnął w dłonie i poprawił swoją brylantynową fryzurę. Od roku mówiło się, że największym magnesem dla wolnych gwiazd będzie Nowy Jork. Później na horyzoncie pojawiło się Chicago z solidnym młodym trzonem i klasowym trenerem, atrakcyjne zaczęło robić się New Jersey z praktycznie nieograniczonymi możliwościami finansowymi rosyjskiego miliardera. Tym czasem zupełnie niepostrzeżenie to właśnie w Miami po mistrzowsku przygotowywany był grunt by stworzyć drużynę znaną do tej pory tylko w grach komputerowych.
Oczywiście "Nowa Wielka Trójka", "Mały Dream Team" nie ma patentu ani gwarancji na końcowy sukces bo nikt go nie ma, ale mając jednocześnie na parkiecie tak wyjątkowych graczy zdolnych niemal w pojedynkę wygrywać mecze, graczy którzy wymagają podwojeń a niekiedy nawet potrojeń w obronie wygląda to niesamowicie i rozbudza wyobraźnię.
Potwierdziła się zatem plotka krążąca od dwóch lat w kuluarach NBA, w gąszczu wielu innych plotek że po Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie LeBron, Dwyane i Chirs tak się polubili prywatnie, tak spodobało im się wspólne granie, że już wtedy obiecali sobie że jeśli kiedykolwiek nadarzy się możliwość wspólnej gry w jednej drużynie NBA to oni z takiej możliwości skorzystają i postarają się stworzyć drużynę, która w zawodowym sporcie zdarza się niezwykle rzadko.
Heat mają w tym momencie ledwie pięciu graczy (James, Wade, Bosh oraz Michael Beasley, Mario Chalmers), którzy na pewno zagrają w ich barwach w nadchodzącym sezonie (choć mówi, że Beasley będzie jeszcze obiektem dalszych wymian) i coraz mniej wolnych środków na pozyskanie wartościowych pomocników dla "Big 3".
Na analizy i dalsze scenariusze przyjdzie jednak czas. Pat Riley ma pewnie jeszcze nie jednego asa w rękawie, jeszcze milion telefonów do wykonania i nie mniej do odebrania. W tym momencie pozwólmy im cieszyć się tą niecodzienną sytuacją… i pamiętajmy, że NBA to w dalszym ciągu miejsce gdzie rzeczy niesamowite dzieją się na porządku dziennym…