Migawka z historii: Barkley przejmuje game 7 i daje Suns Finał

Sezon 1992-93 należał do Michaela Jordana…i Charlesa Barkley’a. Po ośmiu latach w Filadelfii, Barkley przeniósł się na Zachód. Suns, po dwóch awansach do Finałów Konferencji w latach 1989 i 1990, przez dwa kolejne lata nie mogli przebić się przez drugą rundę. Potrzebowali kogoś, kto wyniósłby ich na poziom wyżej. Tym kim okazał się Sir Charles. Jemu też sprzykrzyło się kończenie play-offów na pierwszej czy drugiej rundzie, lub nawet oglądanie ich w telewizji. Po ośmiu latach w Filadelfii, po sezonie w którym 76ers wygrali tylko 35 meczów, C.B. poprosił o transfer. Już był jedną nogą w Lakers, kiedy Sixer odwołali deal i ostatecznie wysłali go do Suns za Jeffa Hornacka, Tima Perry’ego i Andrew Langa. Filozofia gry coacha Paula Westphala od razu przypadła Barley’owi do gustu. Średnie na poziomie 25.6 punktu, 12.2 zbiórki, 5.1 asysty, 1.6 przechwytu oraz 1 bloku a do tego 62 wygrane Suns w rundzie zasadniczej dały mu MVP sezonu. Jego jedyne w karierze.

Suns w pierwszej rundzie pokonali Lakers 3:2. W drugie w sześciu meczach uporali się ze Spurs (C.B. trafił rzut na miarę zwycięstwa w serii). O prawo gry o mistrzowski tytuł przeciwko Chicago Bulls Michaela Jordana, przyszło im zetrzeć się w siedmiu meczach ze Seattle SuperSonic prowadzonymi przez Shawna Kempa i Gary’ego Paytona. To była świetna seria, której wisienką na torcie było starcie numer siedem. Żadna z ekip w tej serii, nie wygrała dwóch meczów z rzędu. To było jak bokserski pojedynek wagi superciężkiej. Ktoś musiał to wygrać. Ktoś musiał to przegrać.

Mecz numer siedem był popisem talentu, pasji, determinacji, siły i atletyzmu Charlesa Barkley’a. 44 punkty (12/20 z gry), 24 zbiórki, 1 asysta, 1 blok, 1 przechwyt, tylko 1 strata w 46 minut gry.

Skoro jesteśmy przy Barkley’u to taka mala refleksja. Żal mi dziś patrzeć na niego w studiu TNT. Nie dlatego, że ma nadwagę i strzela czasem gafy. Żal mi go dlatego, że za każdym razem w dyskusji z Shaq’iem czy Kenny Smithem, gdy któremuś z nich brakuje argumentów, to na końcu zawsze pada argument, że Barkley nie zdobył mistrzostwa. A …uj z tym mistrzostwem! Gdyby ktoś powiedział mi 20 lat temu, że ciepły, misiowaty Chuck (w nadwagę akurat byłbym w stanie uwierzyć), będzie regularnie kasowany w dyskusji przez Kenny’ego Smitha, to nigdy bym nie uwierzył. Bo kto to jest Kenny Smith?! Nikt więcej, niż średniej klasy zawodnik, który miał szczęście być w dwóch mistrzowskich ekipach Hakeema Olajuwona. Tylko tyle. To tak, jakby dziś ktoś Ci powiedział, że za 15-20 lat ciepły, misiowaty Russell Westbrook, będzie regularnie regularnie kasowany w dyskusji przez… no dajmy na to Mike’a Millera.

Charles Barkley był Russellem Westbrookiem przed Russellem Westbrookiem! Przez wiele lat ścisłą elitą NBA. Chuck na boisku nie brał jeńców. Zamęczał obręcze, nie miał przyjaciół. Do gry podchodził z nastawieniem „ja kontra świat.” I to było coś! Mistrzostwa nie zdobył, ale co z tego? Nie zdobył go, jak wielu innych znakomitych koszykarzy przed nim i po nim. 

Skrót siódmego meczu Suns-Sonics

Cały mecz tutaj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.