Mój blog ma 11 lat

1 października 2006 roku założyłem blog. Ten tutaj. Nie pamiętam czy wtedy przypuszczałem, że przetrwa tak długo i tak się rozwinie. Chyba nie. W tym roku nie będzie spinania klamrą czasu całych tych jedenastu lat. Myślę, że zrobię to znów na piętnastolecie, o ile dalej będę działał. O małe podsumowanie dekady blogowania pokusiłem się rok temu.

Dziękuję wszystkim, którzy odwiedzają mój blog, komentują, mają mnie gdzieś tam w swoich zakładkach. Dziękuję tym, którzy byli od początku, tym, którzy dołączyli w trakcie oraz tym, którzy są tu od niedawna. A także tym, którzy z różnych przyczyn, wysiedli z tego pociągu, na jakimś etapie podróży.

Moim pierwszym marzeniem i ambicją, gdy zakładałem blog, było istnieć gdzieś w świadomości fanów NBA w Polsce. Mam nadzieję, że po jedenastu latach mniej lub bardziej intensywnego działania, przynajmniej częściowo mi się to udało.   

Często jestem pytany, co jest dla mnie najważniejsze w blogowaniu. Moja odpowiedź jest zawsze taka sama – Ludzie. Dla nich, z nimi, przez nich, o nich. Bezpośrednio lub pośrednio, dzięki blogowi poznałem masę wspaniałych i ciekawych ludzi, którzy mieli większy lub mniejszy wpływ na ostatnich jedenaście lat mojego życia. Mogłem robić interesujące rzeczy w różnych miejscach. Dyskutować na ciekawe tematy, często nie związane z koszykówką. Wymieniamy myśli, rozmawiamy, uczymy się od siebie, idziemy do przodu. Takie było moje marzenie, gdy zaczynałem pisać. Stworzyć miejsce, gdzie można wirtualnie przyjść, niefizycznie coś zabrać ze sobą, nienamacalnie coś zostawić a jednocześnie mieć możliwość przerobienia tego na coś bardzo realnego.   

Ostatni rok był całkiem udany, jeśli chodzi o koszykarskie imprezy.

Chronologicznie:

– W październiku w Madrycie i Barcelonie patrzyłem z bliska jak zraniony Russell Westbrook zbiera siły i motywację, żeby zniszczyć świat.

– Na przełomie listopada i grudnia znów odwiedziłem Toronto. W szatni Raptors różne rzeczy się działy. Na przykład LeBron się dział. Ron Artest opowiadał mi o swojej filozofii żywieniowej. Dwight Howard się na mnie skarżył.  

– W styczniu, tradycyjnie, nieprzerwanie od 2013 roku, odwiedziłem Londyn. Udało się m.in. pogadać z Dikembe Mutombo. Udało mi się też nagrać z nim małe promo video. Dzięki Deke!


– W czerwcu, w Pradze odkrywałem uroki kobiecej koszykówki podczas EuroBasketu.

– W sierpniu włóczyłem się ulicami Bejrutu. Gdy się nie włóczyłem, to albo jadłem kebaby, albo oglądałem Mistrzostwa Azji.

– Również w sierpniu miałem niezmierną przyjemność być w Polsce na weselu mojego bardzo dobrego przyjaciela. To wydarzenie też zaliczam częściowo do koszykarskich, bo było tam kilka postaci ze świata basketu. Byli tam tacy, którzy pijali wódkę z Timem Hardaway’em oraz tacy, którym kłania się Mark Cuban. Ja tam byłem malutki. Przy okazji dowiedziałem się, że wyglądam jak ten gość z Maroon 5.

– Na przełomie sierpnia i września oglądałem w Helsinkach EuroBasket mężczyzn. Tak jakby na swoim terenie, ale nie do końca. Teemu Rannikko wyjaśnił mi kilka spraw. Moje dwa teksty (pierwszy oraz drugi) obiegły całą koszykarską Polskę, co mnie trochę zszokowało. Oczywiście pozytywnie. Jeszcze bardziej zszokowało mnie to, że teksty trafiły też do kilku naszych kadrowiczów. Nie będę oszukiwał, było mi miło.

– Cały ubiegły tydzień spędziłem w Polsce. Im starszy jestem, im dłużej mieszkam za granicą, tym bardziej cenię sobie te powroty. Staram się pochłonąć każdą chwilę. Z mamą, z tatą i braćmi w domu, z kolegami na boisku, na ulicach Świdnika i Lublina, czasem Warszawy, rzadziej innych miejsc. Tydzień zleciał za szybko, ale był intensywny. Znajomi ochrzcili dziecko. Zjadłem dużo dobrego, polskiego jedzenia. Widziałem nowy skład Startu Lublin podczas memoriału Zdzisława Niedzieli. Poćwiczyłem swój szwedzki z Thomasem Massambą, którego zakontraktowała na ten sezon Dąbrowa Górnicza. Potrenowałem z kolegami w Świdniku i Lublinie. Jeden z chłopaków poprosił, żebym coś o nich napisał. Co w tym momencie czynię. Dla chłopaków to kolejny zwykły trening w jakiś zwykły wtorkowy wieczór. Dla mnie to festiwal pozytywnych emocji. Pozdrawiam wszystkich, których spotkałem w tamtym tygodniu! 

A w życiu? A w życiu, jak to w życiu. Nie narzekam. Jestem zadowolony i z optymizmem patrzę w przyszłość. Kilka nowych doświadczeń. Nie o wszystkie prosiłem, ale wierzę, że rzeczy dzieją się po coś. Jak stracisz coś, czego nawet nie miałeś, to może jeszcze bardziej będziesz doceniał to coś, jak już będziesz to miał? Tak myślę.

Jeszcze raz dzięki! 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.